Jestem przekonany, że to, że dzisiaj żyjemy w dzisiejszej Polsce zawdzięczamy przede wszystkim działaniom pań, a więc waszym - powiedział w środę w KPRM premier Mateusz Morawiecki podczas spotkania z działaczkami opozycji internowanymi w stanie wojennym.
W trakcie spotkania, zorganizowanego w KPRM, premier podzielił się opłatkiem z zaproszonymi kobietami.
"Dla mnie to oczywiście zawsze bardzo wzruszająca chwila, kiedy mogę przypomnieć sobie tamte lata. Najbardziej pasuje do waszych działań, waszych zmagań, waszego bólu, waszych łez, trudu z tamtych lat ta zwrotka z piosenki +Żeby Polska była Polską+: +Matki, żony w mrocznych izbach/ Wyszywały na sztandarach/ Hasło: Honor i Ojczyzna+" - podkreślił premier.
Morawiecki wspominał, że jego mama wyszywała na sztandarach hasła: Wiara i Niepodległość przed pierwszą pielgrzymką papieża Jana Pawła II do Polski w 1979 r.
"Grupa opozycyjna, wtedy jeszcze przed +Solidarnością+ to było oczywiście, jeździła po Polsce z tym transparentem i SB zawsze zwijało ten transparent, starało się wyrwać, w związku z czym trzeba było kilka tych transparentów mieć" - wspominał prezes Rady Ministrów. "Wiem, że wiele z pań przeszło podobną drogę, albo jeszcze dużo bardziej ciężką" - dodał.
Podkreślił, że wszystkie te sprawy, te wspomnienia żyją w nim do dzisiaj. "Ja potem też, jako młody człowiek, mocno się zaangażowałem w działalność podziemną i (...) wiem, jak bardzo taka mrówcza, codzienna praca (matek, żon, sióstr - PAP) była potrzebna, żeby podziemie trwało, żeby można było rzeczywiście drukować, rozwozić, kolportować. To była broń nasza, tamtych czasów, tamtej smutnej, mrocznej epoki PRL-u" - wspominał szef rządu.
Morawiecki przytoczył historię jednej z kobiet internowanych w stanie wojennym: "Do jednej z pań przyszła SB, żeby ją aresztować. 10 letni chłopczyk, syn Paweł, zaczął sobie szybko mierzyć temperaturę i nabił tej temperatury wysoko, a można było to zrobić stukając w termometr, żeby zrobić na SB-kach wrażenie. Niestety nie zrobił żadnego wrażenia. Mama została zabrana. Jeszcze dał jej maskotkę. Taką historię przeczytałem, bardzo smutną, ale świadczy o tym, jak oderwana od narodu, od ludzi, od ludzkich problemów codziennych była ówczesna władza".
Agnieszka Romaszewska-Guzy, jedna z najmłodszych internowanych kobiet, tak wspominała pobyt w obozie dla internowanych: "Nie wolno nam było i to było doświadczenie mojego życia, wychodzić na zewnątrz, nawet dotknąć ziemi. Miałyśmy tylko spacer na tarasie na dachu, umawiałyśmy się między sobą, która będzie śmieci wynosić, bo to był jedyny moment, kiedy w szpalerze wojska mogłyśmy wyjść na zewnątrz do śmietnika i przejść ten kawałek po ziemi. Brzmi to dziwnie, ale tak było".
"Na pewno pamiętam jedną rzecz, chciałyśmy wywiesić flagi na święto państwowe, i powstało pytanie, z czego zrobić biało-czerwoną flagę. Białe, wiadomo z prześcieradła, a część czerwona została dorobiona szydełkiem. Taka oto była ta damska wojna" - powiedziała Romaszewska-Guzy.
Oceniła, że kobiety doprowadzone do ostateczności są "chyba groźniejsze niż mężczyźni, są bardziej zdeterminowane po prostu".
Władysława Ginter z Prudnika, internowana w czerwcu 1982 r. powiedziała PAP, że "bardzo przykro wspomina ten czas". "Nie dojechałam do Gołdapi, bo mnie półprzytomną odwieziono do szpitala. Byłam wykończona psychicznie - raz, dwa razy przyjeżdżało pogotowie, aż w końcu dziewczyny zawieźli do Gołdapi, a mnie do szpitala. Od tej pory już więcej nie wróciłam do pracy, bo nie pozwolił mi na to stan zdrowia" - przyznała Ginter.
Władze komunistyczne jeszcze 12 grudnia przed północą rozpoczęły zatrzymywanie działaczy opozycji i "Solidarności". W ciągu kilku dni w 49 ośrodkach internowania umieszczono około 5 tys. osób. W ogromnej operacji policyjno-wojskowej użyto w sumie 80 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów, 1750 czołgów, 1900 wozów bojowych i 9 tys. samochodów.
W wyniku wprowadzonego 13 grudnia 1981 r. przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego stanu wojennego zginęło co najmniej kilkadziesiąt osób, a tysiące internowano, w tym niemal wszystkich członków Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".
31 grudnia 1982 r. stan wojenny został zawieszony, a 22 lipca 1983 r. odwołany, przy zachowaniu części represyjnego ustawodawstwa. Dokładna liczba osób, które w wyniku wprowadzenia stanu wojennego poniosły śmierć, nie jest znana. Przedstawiane listy ofiar liczą od kilkudziesięciu do ponad stu nazwisk. Nieznana pozostaje również liczba osób, które straciły w tym okresie zdrowie na skutek prześladowań, bicia w trakcie śledztwa czy też podczas demonstracji ulicznych. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/aszw/