Do prokuratury wpłynęły postanowienia sądu ws. zażaleń pięciu osób zatrzymanych przez policję przed ubiegłorocznym Marszem Niepodległości, które uczestniczyły w kontrmanifestacji Obywateli RP. Sąd częściowo je uwzględnił i stwierdził "bezzasadność i nieprawidłowości przy zatrzymaniu".
Jak poinformował w poniedziałek PAP rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Łukasz Łapczyński, postanowienia dotyczą oceny zasadności, legalności i prawidłowości "czynności wykonywanych przez policję ze skarżącymi, w dniu 11 listopada 2017 r.".
"Materiały te zostaną przekazane do właściwej, ze względu na miejsce przeprowadzenia czynności, prokuratury rejonowej, a więc Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście Północ w Warszawie" – powiedział PAP prokurator. Dodał równocześnie, że informacje przekazane przez sąd nie są formalnymi zawiadomieniami o przestępstwie.
"Są konsekwencją decyzji procesowej sądu – w przypadku stwierdzenia określonych nieprawidłowości przy zatrzymaniu, sąd zawiadamia prokuratora i organ przełożony nad organem, który dokonał zatrzymania. Do prokuratury nie wpłynął natomiast osobny dokument, który można by określić jako formalne zawiadomienia o przestępstwie" – dodał.
Chodzi o kontrmanifestację zorganizowaną przez Obywateli RP w okolicach ronda de Gaulle'a, przy trasie Marszu Niepodległości. Komenda Stołeczna Policji wyjaśniała wówczas, że "podjęto interwencję wobec osób, które naruszyły przepisy prawa o zgromadzeniach". Według Obywateli RP "zatrzymano ok. 40-50 osób" jeszcze przed rozpoczęciem marszu. "Policja nie podaje podstawy zatrzymania, a nawet twierdzi, że nie jest to zatrzymanie, jednak z komendy nikogo nie wypuszcza" – informowali wówczas.
Decyzja sądu w sprawie pięciu zażaleń zapadła w ubiegłym tygodniu. Odnosząc się do niej, rzecznik stołecznej policji kom. Sylwester Marczak zapewnił, że policja traktuje równo uczestników wszystkich manifestacji, pikiet i zgromadzeń, a priorytetem funkcjonariuszy jest zapewnienie bezpieczeństwa.
"Niestety – jak nauczyły nas dotychczasowe doświadczenia – sytuacja, kiedy dochodzi do bezpośredniej konfrontacji dwóch grup, reprezentujących odmienne poglądy, może zakończyć się wzajemną agresją. Nasze działania mają zaś przede wszystkim zapobiegać zagrożeniom, stąd podjęta przez nas taktyka. Z uwagi na fakt, że istniała uzasadniona obawa, iż może dojść bezpośredniej konfrontacji antagonistycznie nastawionych do siebie osób, co stanowi realne zagrożenie dla bezpieczeństwa, podjęliśmy kroki, które temu zapobiegły" – oświadczył rzecznik KSP.
"Jako Komenda Stołeczna Policji wielokrotnie pokazaliśmy, że traktujemy równo wszystkie osoby uczestniczące w zgromadzeniach odbywających się na terenie naszego miasta" – dodał policjant. (PAP)
autor: Patrycja Rojek-Socha, Grzegorz Dyjak
pru/ gdyj/ mkr/