Przepisy dotyczące "polskich obozów śmierci" nie ograniczą wolności badań naukowych; należy też pamiętać, że wciąż są one na etapie prac legislacyjnych - oświadczyli w poniedziałek przedstawiciele władz IPN, wiceprezes Mateusz Szpytma i szef pionu śledczego Andrzej Pozorski.
W poniedziałek na konferencji prasowej w Warszawie przedstawiciele IPN przedstawili stanowisko Instytutu w sprawie nowelizacji ustawy o IPN, dotyczące kar np. za słowa o "polskich obozach śmierci". Ustawa ta, uchwalona w piątek przez Sejm, wywołała kontrowersje w Izraelu i na Ukrainie; skrytykowały ją władze tych państw.
"Prawo stanowi parlament i Instytut Pamięci Narodowej jest od jego wykonywania" - powiedział wiceprezes IPN Mateusz Szpytma, który zapewnił, że Instytut będzie realizował te przepisy, które ostatecznie - po pracy nad ustawą w Senacie i skierowaniu jej do prezydenta - wejdą w życie.
Wiceprezes IPN, który w Instytucie odpowiada m.in. za problematykę polsko-żydowską, zwrócił też uwagę, że już na tym etapie legislacji przepisy mówią o odpowiedzialności karnej tylko i wyłącznie, gdy ktoś przypisuje zbrodnie Polakom "wbrew faktom". Również w niedzielnym komunikacie IPN zaznaczał, że "zarzuty wobec Polaków dotyczące okresu II wojny światowej, jeśli będą dobrze udokumentowane, nie spotkają się z sankcjami prawnymi".
"Nie ma możliwości, aby kogokolwiek ścigać za to, że mówi o tym, co miało miejsce" - zapewnił Szpytma. Przypomniał też, że przepisy dotyczące kar za kłamstwa historyczne, jak np. kłamstwo oświęcimskie, obowiązują również w innych krajach. "I nikt przeciwko temu, i słusznie, nie protestuje" - mówił.
Zapytany, czy będzie można poruszać np. temat historii zbrodni dokonanej w Jedwabnem, powiedział, że już śledztwo IPN wykazało, że w zbrodni tej brali udział "Polacy z inspiracji niemieckiej". "Nie ma żadnych wątpliwości, że będzie można o tym pisać i mówić" - podkreślił Szpytma.
Dodał też, że w Polsce już po wojnie odbywały się procesy dotyczące współpracy z Niemcami. "Te osoby były karane i to nie jest nic nowego, że niektóre osoby współpracowały z okupantem. Te osoby same wyrzucały się poza nawias narodu polskiego, były można powiedzieć zdrajcami, dlatego że linia polskiego rządu na uchodźstwie i Polskiego Państwa Podziemnego była bardzo jasna, klarowna i mówiła o tym, że współpraca z okupantem nie jest możliwa i państwo polskie nie popierało żadnych zbrodni, ale z całej siły i swojej mocy im przeciwdziałało, informując też świat o zbrodniach Holokaustu" - dodał.
Wiceprezes IPN skrytykował też ostatnią wypowiedź izraelskiego polityka Yair Lapida, który oświadczył, że setki tysięcy Żydów zostało zamordowanych, nie spotykając nigdy żadnego niemieckiego żołnierza. "Badania naukowe nie wskazują na to, aby taka liczba Żydów mogła zostać zamordowana przez Polaków. Oczywiście mamy do czynienia z pojedynczymi przypadkami takich zachowań i tutaj nigdy tego nie ukrywaliśmy, że takie były" - tłumaczył.
Dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, a także zastępca Prokuratora Generalnego prok. Andrzej Pozorski zauważył, że dotychczasowe zabiegi dyplomatyczne dotyczące kłamliwych określeń jak "polskie obozy śmierci" okazały się niewystarczające.
"Na przestrzeni wielu lat bardzo często mogliśmy usłyszeć takie pojęcia jak +polskie obozy koncentracyjne+ czy +polskie obozy zagłady+. Te słowa wywierały bardzo duży skutek, zwłaszcza jeżeli chodzi o odbiór publiczny na Zachodzie, gdyż to sugerowało, że Polacy albo po części są odpowiedzialni czy też współodpowiedzialni za zbrodnie, które zostały popełnione przez funkcjonariuszy III Rzeszy na terenie okupowanej Polski" - wyjaśniał.
Podkreślił jednak, że w przepisach dotyczących sankcji karnych za przypisywanie Polakom lub państwu polskiemu odpowiedzialności za niemieckie nazistowskie zbrodnie z czasów wojny nie ma mowy o ściganiu naukowców. "W przypadku prowadzenia badań naukowych zapewne żaden z prokuratorów Instytutu Pamięci Narodowej nie będzie prowadził postępowań - w przypadku jeżeli ktoś będzie rzetelnie prowadził badania naukowe" - powiedział prok. Pozorski.
Szef pionu śledczego IPN zwrócił uwagę, że nie jest jeszcze znany ostateczny kształt przepisów, które obecnie będą procedowane w Senacie, a następnie trafią do prezydenta. "W tym momencie jest bardzo szeroka dyskusja i międzynarodowa, i wewnętrzna, więc myślę, że musimy sobie (...) dać chwilę na to, aby to się wszystko zakończyło" - mówił prokurator. Tłumaczył, że pełna ocena nowelizacji ustawy o IPN będzie możliwa dopiero po zakończeniu prac legislacyjnych.
Przypomniał też, że po ewentualnym wejściu w życie przepisów to nie prokuratorzy, ale dopiero sądy będą orzekać w sprawach dotyczących znieważania polskiego narodu lub państwa.
Podczas konferencji przedstawiciele IPN zwrócili też uwagę na to, że Polska jest wzorcowym krajem, jeśli chodzi o opiekę nad miejscami związanymi z Holokaustem. Przypomniano też, że Instytut prowadzi anglojęzyczny portal "Prawda o niemieckich obozach śmierci" ("Truth about german camps"). Instytut zachęcał też do zapoznania się z nowym numerem Biuletynu IPN, który jest poświęcony niemieckim zbrodniom w obozach koncentracyjnych. "Nie ma wątpliwości, kto stworzył obozy koncentracyjne, gdzie narodziła się ta idea i kto wprowadził ją w życie" - podkreślił Szpytma.
"Druga wojna światowa została wywołana przez Rzeszę Niemiecką i w wyniku okupacji miało miejsce szereg okrutnych zbrodni (...). I za te zbrodnie, które się wydarzyły w czasie okupacji niemieckiej odpowiadają państwowo Niemcy. Wynika to chociażby z przepisów konwencji haskiej, a którą Niemcy ratyfikowały dawno przed drugą wojną światową. Mówi ona o tym, że państwo, które w ramach okupacji zajmuje terytorium, odpowiada za porządek na tym terenie. Więc nawet jeśli zbrodnie były popełniane przez osoby innej narodowości niż Niemcy, ta odpowiedzialność także spoczywa nie Niemcach" - zakończył Szpytma.
Nowelę ustawy o IPN - Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu Sejm uchwalił w piątek. Zgodnie z nią każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne - będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech.
Zgodnie z intencją ustawodawcy, kary grzywny lub więzienia będą grozić za takie słowa jak np. "polskie obozy śmierci" czy "polskie obozy zagłady" ze względu na zawarte w nich przypisywanie polskiemu narodowi lub polskiemu państwu odpowiedzialności za zbrodnie popełniane na terenie tych obozów.
Ustawa precyzuje, że nie będzie przestępstwem popełnienie tych czynów "w ramach działalności artystycznej lub naukowej". Nowy przepis ma się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu". (PAP)
nno/ aszw/ akn/ oma/ itm/