Zgodnie z obietnicą nauczyciele w ciągu najbliższych trzech lat dostaną 15-procentową podwyżkę swoich wynagrodzeń; są zapewnione na ten cel dodatkowe środki w budżecie państwa, w 2018 roku jest to kwota około 1,2 mld zł - podało Ministerstwo Edukacji Narodowej.
Oświadczenie MEN jest reakcją na wtorkowe zarzuty PO, że - mimo zapowiedzi - iż od 2018 r. nauczyciele otrzymają 15-proc. podwyżki wciąż nie zostały one wypłacone. "Jest już koniec stycznia, podwyżek od 2018 r. na razie nie ma i nie wiemy kiedy te podwyżki zostaną naprawdę wypłacone i w jakiej kwocie" - mówiła posłanka Urszula Augustyn.
Dlatego - jak dodała - klub PO wraz z klubami opozycyjnymi "wzywa panią minister" Annę Zalewską na połączone posiedzenie komisji edukacji i samorządu terytorialnego, podczas którego miałaby ona odpowiedzieć kiedy i jakie pieniądze zostaną przeznaczone na podwyżki dla nauczycieli.
"Zgodnie z obietnicą nauczyciele w ciągu najbliższych trzech lat dostaną 15-procentową podwyżkę swoich wynagrodzeń. Są zapewnione na ten cel dodatkowe środki w budżecie państwa, w 2018 roku jest to kwota około 1,2 mld zł. Dodatkowo jeszcze w tym roku do puli środków na wynagrodzenia przesunięto około 126 mln zł, z których finansowano dotychczas dodatek mieszkaniowy dla uprawnionych nauczycieli" - czytamy w komentarzu przesłanym PAP przez rzeczniczkę MEN Annę Ostrowską.
Rzeczniczka przypomniała, że od 1 kwietnia br. kwota bazowa dla nauczycieli, określona w ustawie budżetowej a służąca do wyliczenia tzw. średniego wynagrodzenia nauczycieli, wzrośnie o 5,35 proc. i wyniesie 2900,20 zł. "W związku z tym średnie wynagrodzenie nauczycieli zwiększy się (o od 147 zł – dla nauczyciela stażysty, do 271 zł – dla nauczyciela dyplomowanego)" - podała. "Kolejne etapy podwyższania płac nauczycielskich zaplanowane zostaną w ustawach budżetowych odpowiednio na 2019 r. i 2020 r." - dodała.
Ostrowska odniosła się w komentarzu także do informacji podawanych przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, że środki na tegoroczne podwyżki dla nauczycieli pochodzą z likwidacji od 1 stycznia tego roku części dodatków do płacy zasadniczej nauczycieli. "Nauczyciele, którzy pracują w miejscowościach do 5 tys. mieszkańców utracili dodatek mieszkaniowy. To jest coś niezwykłego, kiedy minister wprost pisze, że środki z odebranych dodatków pójdą na wzrost wynagrodzeń" - powiedział w ubiegłym tygodniu wiceprezes ZNP Krzysztof Baszczyński powołując się na pismo, jakie związek otrzymał z resortu edukacji.
Ostrowska zaznaczyła w informacji, że zarówno dodatek mieszkaniowy, jak też inne dodatki takie jak np. prawo do lokalu mieszkalnego, prawo do osobistego użytkowania działki gruntu szkolnego, prawo do zajmowania mieszkań w budynkach szkolnych i użytkowanych przez szkoły, "zostały wprowadzone w 1982 roku, w innej rzeczywistości". "Uprawnienia te w obecnych realiach społeczno-gospodarczych utraciły swój pierwotny cel lub też zostały objęte innymi narzędziami polityki socjalnej państwa, dostępnymi dla wszystkich obywateli. Dlatego zostały uchylone" - napisała rzeczniczka. "Pozostałe dodatki, jak np. dodatek motywacyjny na każdym etapie awansu, zostały utrzymane" - podkreśliła.
Ostrowska oceniła, że ostatnie zmiany w ustawie Karta Nauczyciela są potrzebne, wynikają z oczekiwań środowiska zainteresowanych oświatą i mają charakter jakościowy. "Zmiany w systemie awansu i oceny pracy nauczycieli wynikają z potrzeby mocniejszego powiązania ścieżki rozwoju zawodowego nauczycieli z doskonaleniem zawodowym i jakością pracy. Promowani będą nauczyciele, których praca jest najwyżej oceniana. Najlepszy nauczyciel może mieć skróconą ścieżkę awansu, a najlepszy nauczyciel dyplomowany otrzyma nowy dodatek do wynagrodzenia" - zaznaczyła.
"Dodatek dla najlepszych nauczycieli dyplomowanych otwiera przed nimi nową perspektywę awansu finansowego (dotychczas możliwości te kończyły się wraz z uzyskaniem stopnia nauczyciela dyplomowanego po 10 latach pracy w tym zawodzie)" - napisała. (PAP)
autor: Paweł Dembowski
pd/ js/