Co najmniej kilkanaście dawnych, niezinwentaryzowanych, płytkich wyrobisk górniczych musi zabezpieczyć Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu w związku planem udostępnienia turystom drogi wodnej w ciągnącej się pod miastem XIX-wiecznej sztolni.
Jak poinformował PAP dyrektor zabrzańskiego Muzeum Bartłomiej Szewczyk, prace te potrwają prawdopodobnie do późnej wiosny, zanim do tej części sztolni - ponadkilometrowej drogi wodnej pokonywanej łodziami - będzie można wpuścić turystów. Potem roboty będą prowadzone nadal, jednak ruch turystyczny będzie mógł być już prowadzony.
Prace w zabrzańskich górniczych podziemiach, koncentrujących się wokół wyrobisk Głównej Kluczowej Sztolni Dziedzicznej, trwają od 2008 r. W ub. roku ukończono tę część z nich, która umożliwiła otwarcie pierwszej, pieszej części podziemnej trasy o długości ok. 1,5 km.
Budowa Sztolni Dziedzicznej w latach 1799-1863 była ogromnym przedsięwzięciem. Chodziło o infrastrukturę umożliwiająca odwadnianie dużych państwowych kopalń w dzisiejszych Zabrzu i Chorzowie i kilkunastu kopalń mniejszych, prywatnych. Całkowita długość ciągnącej się kilkadziesiąt metrów pod ziemią sztolni, którą w pewnym zakresie spławiano też do wylotu w centrum Zabrza węgiel, sięgała 14,2 km (spadek wynosił 87 cm na każdy kilometr).
Ujście sztolni, tracącej na znaczeniu wraz z coraz głębszym wydobyciem, zamurowano w 1951 r. Projekt udrożnienia jej końcowego, zabrzańskiego odcinka prowadzony jest od 10 lat. Aby zbadać, a potem odkopać liczącą ok. 2,5 km część jej wyrobisk, najpierw odkopano zlikwidowane (czyli zasypane kamieniem) przy okazji likwidacji pola zachodniego kopalni Zabrze Bielszowice szyby Carnall (udrożniony w 2009 r.) i Wilhelmina (2011-2012).
Potem, wobec braku we współczesnym górnictwie urządzeń mogących pracować w takich zabytkowych wyrobiskach, zalegający do wysokości trzech metrów, naniesiony w ciągu dziesięcioleci przez wodę muł był wybierany łopatami. Ładowany na taczki był nimi dowożony do wylotu lub szybu, gdzie wyciągano go kubłami na powierzchnię. Udrażnianie sztolni rozpoczęło się w 2012 r. i trwało cztery lata. Wywieziono ok. 800 tys. taczek mułu.
Trudności wiązały się m.in. z tym, że rewitalizowano i zabezpieczano metodami górniczymi obiekt znajdujący się bardzo płytko pod powierzchnią później zbudowanego i rozwijającego się miasta.
Części naziemne kompleksu Sztolnia Królowa Luiza (od dawnej kopalni, której częścią był m.in. szyb Carnall) są gotowe i czynne od dawna. Pierwsza część podziemi działa od połowy ub. roku. Oprócz zabezpieczeń wyrobisk, na znacznej ich długości zamontowano podesty, aby tę część trasy można było przejść suchą stopą. Wydzielono na niej ponad 20 stref ekspozycyjnych, w których multimedia zderzają się z oryginalnymi, znalezionymi sprzętami bądź replikami.
Wśród znalezisk są dawne narzędzia oraz dwie łodzie transportowe (łączono je po cztery łodzie, do każdej ładowano po jedenaście 370-kilogramowych skrzyń z węglem; takie szesnastotonowe zestawy przepychał do ujścia sztolni siłą mięśni jeden człowiek). Repliką jest podziemny port przeładunkowy ze zbudowanymi na podstawie zachowanej dokumentacji żurawiem i łodzią.
Na razie nie jest dostępny ponadkilometrowy odcinek wodny sztolni od tzw. mijanki pod browarem do wylotu w centrum miasta. Będą nim kursowały napędzane elektrycznie łodzie – zbudowane na kształt tych, którymi niegdyś sztolnią spławiano węgiel. Turyści będą wypływali poprzez nawiązujący do historycznego portal sztolni do otwartej niecki basenowej przy ul. Karola Miarki (w poprzednich latach zbudowano tam m.in. nabrzeże portowe i budynek obsługi).
Choć pierwotnie planowano szybsze otwarcie całości kompleksu, wraz z torem wodnym, konieczne okazały się kolejne prace górnicze - zabezpieczające nierozpoznane dotąd inne wyrobiska i pustki po eksploatacji otaczające sztolnię lub przylegające do niej. Pozostawienie ich bez zabezpieczenia mogłoby zagrażać podziemnej trasie.
„Jesteśmy na etapie kończenia części robót górniczych, które wynikły dodatkowo, kiedy okazało się, że mamy trochę pustek poza samym wyrobiskiem sztolni. One są zabezpieczane na dwa sposoby. Pierwszy to jest podsadzenie, czyli wypełnienie tych pustek i zaizolowanie ich. Drugi – to zabezpieczenie obudową i włączenie w trasę turystyczną” - wyjaśnił Szewczyk.
Zastrzegł, że nie wszystkie pustki zostały jeszcze zinwentaryzowane. Część z nich jest już zabezpieczona, część jest w trakcie; część dopiero będzie. „Tak naprawdę to przed nami jeszcze proces paroletni. W tej chwili chcemy zrobić to, co jest absolutnie niezbędne, abyśmy mogli oddać trasę turystyczną i potem już nie ingerować w nią” - wskazał dyrektor.
Dalsze prace nie będą w konflikcie z ruchem turystycznym. Skoncentrują się w rejonie, gdzie sztolnia wiodła w przeszłości dwiema odnogami. Obie są odkopane i udostępnione. W czasie prac opartych o jedną z nich ruch będzie mógł odbywać się drugą. Wejście do łodzi znajduje się nieco bliżej wylotu sztolni w centrum miasta. Prace zabezpieczające tam prowadzone są obecnie, w pierwszej kolejności.
„To historycznie niestety jest taki rejon, gdzie była najstarsza eksploatacja węgla, najpłytsza. Nie ma tego właściwie w żadnych dokumentach, wtedy jeszcze nie ewidencjonowano tego. Tak trochę na zasadzie prób i błędów docieramy do tego, inwentaryzujemy i sukcesywnie zabezpieczamy” - wyjaśnił Szewczyk.
Koszt robót związanych z udostępnieniem sztolni szacowano w ub. roku na ok. 100 mln zł; całego kompleksu zabrzańskiego Muzeum, wraz z rozwojem Zabytkowej Kopalni Guido - na ok. 200 mln zł. Wykorzystano ponad 100 mln zł dofinansowania zewnętrznego - wkład własny pokryły głównie miasto, a także województwo i sama placówka.
Warty 48,5 mln zł pierwszy etap projektu eliminacji zagrożeń i szkodliwych emisji wiążących się z wyrobiskiem Sztolni Dziedzicznej wspomaga blisko 48,3 mln zł dofinansowania z Narodowego Funduszu Gospodarki Wodnej i Ochrony Środowiska.(PAP)
autor: Mateusz Babak
edytor: Anna Mackiewicz
mtb/ amac/