Komuniści poprzez pokazowy proces chcieli propagandowo wykorzystać legendę „Nila”. Działanie to miało zastraszyć również całe społeczeństwo. Miało to pokazać „przyszłość” tym, którzy będą stawiać opór władzy komunistycznej - mówi Piotr Makuła, kustosz Muzeum Armii Krajowej im. gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” w Krakowie.
65 lat temu, 24 lutego 1953 r., władze komunistyczne wykonały w więzieniu na Mokotowie wyrok śmierci na jednym z najbardziej zasłużonych żołnierzy Armii Krajowej i polskiego podziemia niepodległościowego, gen. Auguście Emilu Fieldorfie „Nilu”, organizatorze i dowódcy Kedywu KG AK.
PAP: Co zadecydowało o tym, że to właśnie August Emil Fieldorf objął dowództwo Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej?
Piotr Makuła: Dla prowadzenie niekonwencjonalnych działań dywersyjnych ważna była jego dotychczasowa służba wojskowa oraz cechy osobowościowe, które pozwalały mu na efektywną służbę w warunkach konspiracyjnych. Praca konspiracyjna różni się od tej prowadzonej w warunkach garnizonowych, między innymi niesztampowym podejściem do pewnych zagadnień i odejściem od przyjętych schematów, które często okazują się tragiczne w skutkach dla działalności konspiracyjnej. Konspiracja wymaga improwizowania, kreatywności, pomysłowości, wykazywania się wysokim poziomem inteligencji. Podjęcie się takich obowiązków, jakie przyjął na siebie gen. Fieldorf wymagało nie tylko wysokiego poczucia obowiązku, ale również odpowiedzialności za podległych sobie żołnierzy i zdolności organizacyjnych.
Równie ważna jak cechy osobowościowe była jego służba wojskowa, która rozpoczęła się jeszcze przed wybuchem I wojny światowej. Przed 1914 r. był członkiem krakowskiego „Strzelca”. Ta działalność miała poniekąd charakter konspiracyjny. Fasadowo była to organizacja w pełni legalna, ale część z podejmowanych przez nią działań miała charakter nielegalny z punktu widzenia austriackiego prawa. Ten okres jego życia bez wątpienia wpływał pozytywnie na jego późniejsze działania w służbie w wojsku II RP i Armii Krajowej. Sprzyjała temu również służba w Legionach oraz pod koniec I wojny światowej w Polskiej Organizacji Wojskowej. Już wówczas uwidaczniały się cechy, za sprawą których był uważany za dobrego dowódcę.
W trakcie wojen o granice od 1918 r. jako dowódca pododdziałów wykazywał się dużą inicjatywą i pomysłowością. W okresie międzywojennym był doceniany przez przełożonych, czego świadectwem jest powierzenie mu obowiązków komendanta Związku Strzeleckiego we Francji. W ostatnich latach przed wybuchem II wojny światowej służył w Korpusie Ochrony Pogranicza jako dowódca batalionów KOP „Troki” i „Wilno”. Pamiętajmy, że była to formacja elitarna.
Po kampanii wrześniowej przedostał się do Francji i Wielkiej Brytanii. Stamtąd w lipcu 1940 r. powrócił do Polski jako pierwszy emisariusz Naczelnego Wodza. Warto w tym miejscu podkreślić różnicę pomiędzy kurierem a emisariuszem. Pełniący tę drugą funkcję miał nieco inne obowiązki i możliwości działania. Oprócz przewożonych informacji był również upoważniony do prowadzenie rozmów w imieniu władz podziemnych w okupowanym kraju. Myślę, że warto pamiętać o tym okresie działalności generała „Nila”, ponieważ poprzez te działania można dostrzec zalety jego osobowości i przygotowanie wojskowe. Po powrocie do kraju działał między innymi w Warszawie, Białymstoku i Wilnie, które od 1941 r. były pod niemiecką okupacją.
W 1942 r. został mianowany dowódcą Kedywu AK i pełnił tę funkcję do marca 1944 r., gdy został dowódcą nowoutworzonej organizacji „Nie”. Powierzenie mu funkcji dowódcy i zadania stworzenia struktur Kierownictwa Dywersji KG AK potwierdza wcześniejsze opinie na temat walorów tego oficera.
Piotr Makuła: Reorganizacja dywersji i koordynacja działań były głównymi celami powstania Kedywu. Trzeba było doświadczenia takich oficerów jak gen. Fieldorf, aby zapewnić wypełnienie tych celów.
PAP: Czym miało się odróżniać Kedyw od dotychczas istniejącego Związku Odwetu?
Piotr Makuła: Kedyw był strukturą wydzieloną, odrębną od struktur terenowych Armii Krajowej. Celem jego działań było połączenie wysiłku dotychczas działających Związku Odwetu oraz Organizacji „Wachlarz”, która działała na wschodnich terytoriach II RP.
Planowano również wzmocnienie tego pionu przez żołnierzy i oficerów, którzy jeszcze nie brali udziału w bezpośrednich działaniach konspiracyjnych i dzięki temu okupant nie miał na ich temat wiedzy. Celem było więc zreorganizowanie i skoordynowanie działań poprzez strukturę odrębną od dotychczasowej struktury AK. To założenie sprzyjało zachowaniu zakonspirowania tych działań. Niemcom trudniej było wniknąć do Kedywu, jeśli nie miał on powiązań ze znaną im strukturą AK.
Kedyw miał również takie elementy niezależności jak zaplecze materiałowe, produkcję broni i łączność, która była kluczowa dla prowadzenia działań konspiracyjnych. Reorganizacja dywersji i koordynacja działań były głównymi celami powstania Kedywu. Trzeba było doświadczenia takich oficerów jak gen. Fieldorf, aby zapewnić wypełnienie tych celów.
Piotr Makuła: Dowództwo AK pozytywnie oceniało Kedywu. Świadectwem jego znaczenia jest fakt, że dziś w powszechnej pamięci historycznej działania podejmowane przez Kedyw są postrzegane jako najważniejsze dla Armii Krajowej.
PAP: Czy wiemy w jaki sposób dowództwo Armii Krajowej oraz Rząd RP na uchodźstwie oceniały działalność Kedywu pod dowództwem gen. „Nila”?
Piotr Makuła: Dowództwo AK pozytywnie oceniało Kedywu. Świadectwem jego znaczenia jest fakt, że dziś w powszechnej pamięci historycznej działania podejmowane przez Kedyw są postrzegane jako najważniejsze dla Armii Krajowej. O Kedywie słyszeli wszyscy interesujący się historią II wojny światowej. Nimb walki dywersyjnej, którą dowodziły struktury Kedywu z generałem Fieldorfem jest silnie obecny w polskiej pamięci. Wydaje się, że jest to jedna z wielu zasług generała „Nila”.
PAP: Komunistyczny „wymiar sprawiedliwości” oskarżał generała Fieldorfa o to, że jednym z głównych celów Kedywu było zwalczanie takich organizacji jak AL lub PPR. Czy rzeczywiście zwalczanie sowieckich agentur było zadaniem Kedywu?
Piotr Makuła: Głównym celem działań Kedywu było prowadzenie dywersji przeciwko niemieckiemu okupantowi. Zarzuty funkcjonariuszy komunistycznych były sfingowane i całkowicie pozbawione związku z rzeczywistością. Kedyw nie został założony w celu walki z komunistami.
PAP: Czy dowództwo Armii Krajowej zakładało, że zgromadzone przez gen. Fieldorfa doświadczenia pomogą mu przy tworzeniu organizacji „Nie”?
Piotr Makuła: Z pewnością czyniono takie założenia. Generał Fieldorf był jednym z najbardziej doświadczonych dowódców Armii Krajowej. „Nil” był postacią predestynowaną do tworzenia takiej organizacji. Zdawano sobie sprawę, że okupacja sowiecka, która nastanie po tak zwanym „wyzwoleniu” Polski przez Armię Czerwoną będzie miała zupełnie inny charakter. Również generał „Nil” zdawał sobie sprawę, że w tych warunkach geopolitycznych będzie to długa okupacja.
Gen. Fieldorf był człowiekiem bardzo racjonalnym w swoich decyzjach i zdawał sobie sprawę w jakich okolicznościach znalazła się Polska. Zakładał więc, że niemożliwe będzie podjęcie działań zbrojnych, takich jak w okresie okupacji niemieckiej. Organizacja „Nie” miała mieć więc inny charakter niż Armia Krajowa, nie było mowy o jej umasowieniu. Zakładano, że jej główne zadania będą obejmowały działania wywiadowcze i kontrwywiadowcze oraz ewentualną samoobronę w wypadku działań komunistycznej bezpieki lub sowietów.
Organizacja „Nie” nie mogła spełnić tych założeń, ponieważ sytuacja militarna i polityczna była skrajnie niekorzystna. Zdawano sobie sprawę, że dezorganizacja struktur podziemnych po przejściu frontu oznacza niemożność realizowania tych zadań. Oficerowie delegowani do „Nie” wzięli udział w Powstaniu Warszawskim, co oznaczało ich dekonspirację, wbrew wcześniejszym założeniom o ich głębokim zakonspirowaniu. Nie było w tym winy dowódców „Nie”. O jej porażkę nie można obwiniać generała „Nila”, ale sytuację w jakiej znalazła się Polska i sama Armia Krajowa.
Piotr Makuła: Pamiętajmy, że komuniści znali wartość „Nila” i chcieli go skłonić do współpracy, sprawić aby niejako legitymizował ich władzę. Generał odrzucił te sugestie, zdecydował się stawić opór nowej władzy. Zdawał sobie sprawę z konsekwencji tego wyboru, ale podczas śledztwa i procesu gen. „Nil” przypuszczał, że czeka go długoletnie więzienie. Nie spodziewał się, że władze komunistyczne zdecydują się na skazanie go na karę śmierci.
PAP: Dlaczego generał „Nil” był tak ważny dla propagandy komunistycznej?
Piotr Makuła: Pamiętajmy, że komuniści znali wartość „Nila” i chcieli go skłonić do współpracy, sprawić aby niejako legitymizował ich władzę. Generał odrzucił te sugestie, zdecydował się stawić opór nowej władzy. Zdawał sobie sprawę z konsekwencji tego wyboru, ale podczas śledztwa i procesu gen. „Nil” przypuszczał, że czeka go długoletnie więzienie. Nie spodziewał się, że władze komunistyczne zdecydują się na skazanie go na karę śmierci. Było to dla niego zaskoczeniem.
Wydaje się więc, że komuniści poprzez jego pokazowy proces chcieli propagandowo wykorzystać legendę „Nila”. Chcieli pokazać jego podwładnym jak ginie ich dowódca. Działanie to miało zastraszyć również całe społeczeństwo. Ten propagandowy gest symboliczny miał pokazać „przyszłość” tym, którzy będą stawiać opór władzy komunistycznej.
„Nil” był więc symbolem, dziś jest legendą. Komuniści zdawali sobie sprawę, że pozostawienie „Nila” w spokoju będzie dla nich bardzo niebezpieczne. Jego wartość, którą pokazał w okresie okupacji niemieckiej, sprawiła, że wydano na niego taki wyrok. To pewien paradoks: komuniści docenili „Nila”, zdawali sobie sprawę, że jest dla nich człowiekiem niebezpiecznym. Był człowiekiem niezależnym, silnym, symbolizował opór i odmawiał współpracy z władzami komunistycznymi. Tacy ludzie nie byli im potrzebni.
Rozmawiał Michał Szukała PAP
szuk/ mjs/ ls/