Obecna krytyka Polaków dotycząca okresu niemieckiej okupacji i ich stosunku do Żydów jest głęboko niesprawiedliwa - ocenił w rozmowie z PAP wiceprezes IPN Mateusz Szpytma. "Liczba i skala ataków na Polskę stały się gigantyczne" - zaznaczył.
"W Instytucie Pamięci Narodowej na bieżąco monitorujemy tę sytuację. Krytyka w mediach Polski i Polaków przybrała obecnie postać +góry lodowej+. To jest straszne. Wcześniej negatywny stosunek do Polski jedynie się tlił, dziś to jest pożar" - powiedział PAP Szpytma. Dodał, że obecny negatywny stosunek do Polski to nie tylko kwestia nowelizacji ustawy o IPN, która przewiduje karę więzienia za przypisywanie Polsce i narodowi polskiemu odpowiedzialności za Holokaust, ale także efekt wieloletnich zaniedbań.
Budowanie wizerunku Polski na świecie - jak zaznaczył - musi stać się długofalowym działaniem całego polskiego państwa, na którego efekty przyjdzie czekać lata.
"Choć nie wszystko, co działo się w naszych dziejach było chwalebne, to jednak są one powodem do dumy. Niezależnie od tego podstawą dobrej polityki historycznej są skrupulatne badania naukowe - to one muszą być punktem odniesienia zarówno dla polityków, jak i popularyzatorów historii. Działalność IPN, która w większym stopniu skierowana jest na kraj, daje merytoryczną wiedzę; rolą Ministerstwa Spraw Zagranicznych i jego Instytutów Polskich jest jej przekazywanie do odbiorców na całym świecie. Ta współpraca jest coraz lepsza" - mówił Szpytma. Dodał też, że w obszarze polityki historycznej konieczna jest lepsza koordynacja działań wielu polskich instytucji.
Wiceprezes IPN wyraził oczekiwanie, że politycy z różnych krajów, w tym z Polski i Izraela, swoje wypowiedzi - mimo że jego zdaniem nie jest to łatwe - będą opierali na ustaleniach wynikających z badań naukowych.
"Konieczne jest także ograniczenie emocjonalnych wystąpień, które przeszkadzają debacie dotyczącej wspólnej polsko-żydowskiej przeszłości. To nie jest łatwe, ponieważ polityka często bazuje na emocjach, ale tu chodzi o rację stanu. Absolutnie nie wolno sięgać do nieprawdziwych czy nierzetelnych argumentów. Dotyczy to także zagranicznych wystąpień, w których mowa jest o +polskich sprawcach Holokaustu+" - apelował Szpytma.
"Nie ma czegoś takiego jak polska odpowiedzialność czy współodpowiedzialność za Holokaust. Możemy mówić wyłącznie o zbrodniach popełnianych przez konkretnych Polaków, ale nie dotyczy to ani polskiego narodu ani polskiego państwa" - dodał.
Wiceprezes IPN zwrócił uwagę, że badania dotyczące skali przemocy jak i pomocy Polaków wobec Żydów powinny być prowadzone na poziomie każdej polskiej miejscowości, która znajdowała się pod okupacją niemiecką. "Należy zbadać to dogłębnie i zgodnie z łacińską sentencją +sine ira et studio+ (bez niechęci i bez sympatii) - do poziomu każdego miasteczka czy wsi. Wtedy dopiero będziemy mogli dysponować pełnym obrazem wydarzeń z lat II wojny światowej. Nie ma innego wyjścia" - mówił.
"Proszę wybaczyć, że tak często o tym wspominam, ale pokazuje to dobrze przykład Markowej, której historia jest dla mnie świetnym +case study+ (z ang. studium przypadku). Tam były polskie rodziny ratujące Żydów jak - już na szczęście sławna - rodzina Ulmów, choć byli też Polacy prześladujący Żydów. Ale dopiero badania historyków są w stanie pokazać pełen kontekst tych wydarzeń, m.in. motywację osób współpracujących z Niemcami, w tym niekiedy strach przed nimi lub wykonywanie rozkazu. Nigdy o tym dość przypominać - to Niemcy ponoszą pełną odpowiedzialność za zbrodnie popełnione na ziemiach polskich w czasie wojny" - dodał.
Dla Instytutu Pamięci Narodowej - jak mówił Szpytma - istotne jest prowadzenie badań na poziomie tzw. mikrohistorii. W rezultacie ma to pozwolić przybliżyć wiarygodną skalę polskiej pomocy i przemocy wobec Żydów.
"Najwięcej prac na ten temat opublikowali naukowcy z Centrum Badań nad Zagładą Żydów przy PAN, choć trzeba przyznać, że badacze wywodzący się z tego środowiska w przeważającym zakresie koncentrują się na negatywnych zjawiskach. Zachęcałbym naukowców do szczegółowego zweryfikowania tych ustaleń, ale i tych prowadzonych przez IPN, który stara się, by pozytywne przykłady nie zostały zapomniane i wydaje także sporo prac o zbrodniach na Żydach, np. dokonywanych w gettach" - zaznaczył.
Przykład Centrum, które jest finansowane z budżetu państwa - zwrócił uwagę wiceprezes IPN - pokazuje, że Polska od wielu lat wspiera badania naukowców starających się ustalić m.in. przejawy każdego negatywnego zachowania Polaków wobec Żydów.
"Nie wszystkie te ustalenia są wystarczająco udowodnione, np. w ostatnim okresie osoby związane z Centrum forsują w świecie informacje jakoby Polacy podczas okupacji niemieckiej mieli zamordować 200 tys. Żydów i błędnie się przy tym powołują na ustalenia Szymona Datnera (IPN 22 lutego br. wydał na ten temat oświadczenie - PAP). Jest to czynione mimo tego, że kilka miesięcy temu ustalenia te zakwestionował prof. Grzegorz Berendt" - mówił Szpytma. Dodał też, że poza Centrum badania polskiej przeszłości prowadzone są na polskich uczelniach, które otrzymują wsparcie finansowe np. w postaci grantów rządowych.
Ponadto wiceprezes IPN zwrócił uwagę na łatwość z jaką rzucane są oskarżenia wobec Polski.
Polacy, którzy w czasie niemieckiej okupacji ratowali Żydów, aby uzyskać tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata - jak mówił Szpytma - muszą przejść bardzo rozbudowaną i skomplikowaną procedurę. "Natomiast napisanie o Polakach, że w czasie wojny wydawali Żydów jest zdumiewająco łatwe. To nie jest w porządku. Proszę bardzo, jeżeli ktoś tak chce pisać o Polakach, to niech pisze, ale pod warunkiem, że równie szczegółowo, jak przy tytule Sprawiedliwych, zbada sprawę" - przekonywał historyk.
"Dla pełnej jasności - nie chodzi mi o usprawiedliwianie Polaków, którzy byli szmalcownikami. Nie, ich należy potępić z całą stanowczością. I polskie państwo ich potępia. Niemniej jednak każdy taki przypadek szmalcownictwa należy dokładnie sprawdzić, a nie lekką ręką oskarżać polski naród o współodpowiedzialność za Holokaust" - wyjaśnił.
Przypomniał też, że mówiąc o relacjach polsko-żydowskich podczas wojny nie można nie wspominać o instytucjach Polskiego Państwa Podziemnego i Rządzie RP na Uchodźstwie.
"Mimo piekła wojny polskie instytucje czyniły wiele ratując Żydów - tak jak Rada Pomocy Żydom +Żegota+ - oraz informowały świat o Holokauście, tak jak Jan Karski. Pamiętajmy też o polskich żołnierzach, obecnych niemal na wszystkich frontach świata, którzy walcząc z Niemcami nie ratowali Żydów, ale przyczyniali się nie tylko do zakończenia wojny, ale i do krótszego przebywania Żydów w obozach koncentracyjnych lub miejscach ukrywania się" - podkreślił Szpytma. (PAP)
nno/ agz/