Do rąk czytelników oddajemy numer niemal w całości poświęcony temu jednemu z kluczowych wydarzeń w historii Polski, które słusznie nazywa się pierwszym powstaniem narodowym – podkreśla redakcja „Mówią wieki” we wprowadzeniu do najnowszego numeru magazynu, ukazującego się w 250 rocznicę powołania konfederacji barskiej.
„Nie było ono jeszcze zrywem na miarę insurekcji kościuszkowskiej czy powstania listopadowego – nie ta baza społeczna, nie ten potencjał militarny – ale niewątpliwie był to początek procesu odbudowy pojęcia suwerennej Rzeczypospolitej nie tylko jako wspólnoty obywatelskiej, ale państwa, które wymaga modernizacji pod niemal każdym względem” – podkreślają redaktorzy numeru. W ich opinii wydarzenia sprzed dwóch i pół wieku wciąż wywołuje wiele dyskusji. Świadectwem żywotności tematu konfederacji barskiej w dyskusjach historyków jest publikowana na łamach „Mówią wieki” rozmowa prof. Michała Kopczyńskiego i Tomasza Bohuna z profesorami Richardem Butterwickiem-Pawlikowskim i Piotrem Ugniewskim. Zdaniem prof. Ugniewskiego szczególny wpływ na polską historiografię miały dzieła Władysława Konopczyńskiego do którego poglądów nawiązuje większość współczesnych historyków. Zdaniem prof. Butterwicka-Pawlikowskiego można wręcz mówić o renesansie myślenia o konfederacji, nawiązującego do poglądów Konopczyńskiego. „W pewnym stopniu możemy nawet mówić o powrocie do przedwojennych sądów Władysława Konopczyńskiego – po powojennym okresie bardzo jednoznacznej krytyki docenia się ogrom energii, ogrom cierpień konfederatów, żywioł autentycznej religijności ruchu” – podkreśla historyk.
Obaj znawcy nowożytności nawiązują do słabo dziś znanego epizodu dziejów konfederacji. „Wysłannik konfederatów w Paryżu Michał Wielhorski zlecił Jeanowi-Jacques’owi Rousseau zaprojektowanie ustroju przyszłej Rzeczypospolitej. Wbrew legendzie, że przewidział on rozbiory Polski – doradzał Polakom, by nie dali się strawić Rosji” – mówi prof. Butterwick-Pawlikowski. Wątek zainteresowania francuskiego filozofa społecznego losem Polski rozwija w swoim artykule historyk idei prof. Andrzej Waśkiewicz. Wbrew większości oświeceniowych myślicieli Rousseau z sympatią patrzył na polską walkę o niezawisłość oraz wyrażał szacunek wobec niektórych elementów polskiego ustroju politycznego. W „Uwagach nad rządem polskim” wskazywał między innymi na wagę sejmików, jako sposobu wyłaniania reprezentacji politycznej. Zauważał również znaczenie różnic regionalnych. Postulował wręcz przekształcenie Rzeczypospolitej w rodzaj republiki federacyjnej. Doceniał również rolę wartości w funkcjonowaniu państwa: Każdy prawdziwy republikanin wessał z mlekiem matki miłość ojczyzny, tzn. praw i wolności. Ta miłość tworzy jego istotę; widzi on tylko ojczyznę, żyje tylko dla ojczyzny – gdy jest sam, staje się zerem; gdy nie ma ojczyzny, przestaje istnieć; a jeśli żyw, to gorzej, niż gdyby życie stracił”.
Zdaniem prof. Waśkiewicza Rousseau słusznie odczytywał charakter polskiej wspólnoty narodowej, która nie opierała się na kryteriach etnicznych, lecz wartościach nierozumianych w ówczesnej Europie. "Polacy, czego dowodził ich opór wobec rosyjskiego imperializmu, zawdzięczali swą tożsamość umiłowaniu wolności, ale nie indywidualnej, którą tak cenili współcześni Europejczycy, lecz zbiorowej, której ci wedle Rousseau już nawet nie rozumieli” – podkreśla prof. Waśkiewicz.
O wizerunku konfederacji barskiej w polskiej pamięci historycznej nie zadecydowały rozważania Rousseau, lecz jej późniejsza obecność w kulturze. W sposób szczególny zapisała się w polskiej literaturze romantyzmu. Jednym z wielu przykładów żywotności mitu konfederacji jest przypomniana kilka lat temu przez zespół De Press „Pieśń Konfederatów” z dramatu „Ksiądz Marek” Juliusza Słowackiego. Historyk Michał Bąk przypomina trwającą od niemal dwustu lat dyskusję o pierwszym powstaniu narodowym. Szczególnie interesujące wydają się cytowane przez niego poglądy publicystów z okresów kolejnych powstań. „Konfederacja barska jest to tak śliczny ustęp dziejów polskich, że zasięgając pamięcią owe czasy, dostatecznie wydziwić się nie możemy, dlaczego dotąd żaden pisarz, ani obcy, ani krajowy, tej prawdziwie poetyckiej i bohaterskiej epoki nie ukazał w kształcie historycznej wieści, historycznego romansu? Jakie charaktery! Jakie figury!” – pisał w 1831 r. czołowy intelektualista doby Powstania Listopadowego Maurycy Mochnacki. „Konfederaci barscy to pierwsi powstańcy, pierwsi żołnierze, walczący o wolność i cześć Polski. Na ich sztandarach widniał obraz Jasnogórskiej Królowej i znak Męki Pańskiej, znak zbawienia i zmartwychwstania” – pisał jeden z katolickich publicystów u progu odzyskania niepodległości w 1918 r.
Wspomniana wyżej postać księdza Marka z dramatu Słowackiego ma swój pierwowzór w osobie księdza Marka Jandołowicza, duchowego przywódcy zrywu. Jednak zgodnie z opinią Mochnackiego okres konfederacji obfitował w niezwykłe postacie, których późniejsze losy są często zaskakująco odległe od bohaterstwa jakim wykazywały się w latach walki z Rosją. Obok Kazimierza Pułaskiego jednym z najbardziej błyskotliwych dowódców konfederackich był Szymon Kossakowski, autor wielu rajdów wojsk powstańczych. Kolejne polskie powstanie sprawiło, że pamięć o jego postaci kojarzona jest ze zdradą w okresie konfederacji targowickiej. „Po wybuchu insurekcji kościuszkowskiej został aresztowany, osądzony i powieszony w Wilnie 25 kwietnia 1794 roku. Zdolny, ale cyniczny, zapłacił ostatecznie najwyższą cenę za brak skrupułów i zdradę ojczyzny” – podkreśla prof. Dariusz Milewski, historyk wojskowości z UKSW.
Postać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w kontekście konfederacji jest tematem artykułów prof. Michała Kopczyńskiego i prof. Zofii Zielińskiej. Jak przypomina prof. Zielińska „Stanisław August od początku dostrzegał w ruchu barskim dwa nurty: szlachtę, szczerze walczącą w obronie wiary i wolności”. Pomimo to wielu powstańców uważało, jak głosiła jedna z broszur propagandowych, za „intruza i uzurpatora tronu polskiego”. Szczytowym momentem antykrólewskiego wymiaru konfederacji była omawiana przez prof. Kopczyńskiego próba porwania króla 3 listopada 1771 r. Motywy i cele spiskowców do dziś pozostają nie do końca jasne. Bez wątpienia jednak noc porwania króla była jedną z bardziej niezwykłych w historii dawnej Rzeczypospolitej. „Wedle oficjalnej wersji to racjonalne argumenty Stanisława Augusta o niedopuszczalności królobójstwa skłoniły Kuźmę [wykonawcę porwania - PAP] do zmiany planów. Zatrzymali się w młynie na Marymoncie, skąd wysłano na zamek parobka z wiadomością o miejscu pobytu monarchy. Król usnął, a niedoszły morderca strzegł jego bezpieczeństwa” – pisze prof. Kopczyński.
Na polityczne aspekty konfederacji barskiej zwraca uwagę również prof. Urszula Kosińska z Uniwersytetu Warszawskiego. W swoim artykule poddaje analizie problem stopniowego upadku suwerenności Rzeczypospolitej. W jej opinii rozpoczął się on w okresie wielkiej wojny północnej. Prof. Kosińska zwraca również uwagę na długotrwałość procesu uświadomienia sobie przez szlachtę konieczności odzyskania niezawisłości państwa od zewnętrznych potęg. „Dramat pogwałconej elekcji i wojna lat 1733–1735 uświadomiły wielu Polakom opłakaną sytuację ich kraju i przekonały o konieczności przeprowadzenia reform ustrojowych, a zwłaszcza odbudowy potencjału wojskowego” – podkreśla autorka. W jej opinii całe kolejne dekady rządów saskich były okresem, gdy „mechanizm utrzymywania rosyjskiej hegemonii był już ustalony” i skutecznie zapobiegał dziełu reformy państwa.
Pasjonatów dziejów wojskowości zainteresują artykuły Tomasza Bohuna i Andrzeja Haratyma poświęcone militarnej stronie powstania rozpoczętego w 1768 r. „Długość trwania konfederacji barskiej – od lutego 1768 do listopada 1772 roku – była wynikiem nie tylko żywotności polskiego zrywu niepodległościowego, ale także trudności, którym Rosja musiała stawić czoło w tamtym czasie. Mimo że przeciwko konfederatom stanęło ok. 30 tys. żołnierzy rosyjskich, wojna z Turcją skutecznie wiązała Petersburgowi ręce” – pisze Tomasz Bohun. Autor wspomina również, że w tłumieniu powstania wziął udział i odniósł błyskotliwe sukcesy Aleksander Suworow, pamiętany dziś głównie z niezwykłej brutalności w 1794 r.
Najnowszy numer „Mówią wieki” zawiera drugi już dodatek „Z dziejów gospodarczych Polski” redagowany we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim. W marcowym numerze historię międzywojennego Banku Polskiego przypomina profesor Wojciech Morawski ze Szkoły Głównej Handlowej. Autor wspomina nie tylko sukcesy Banku Polskiego, takie jak udane kredytowanie ważnych inwestycji, ale również wady nadmiernie konserwatywnej polityki pieniężnej, która nie przystawała do takich wyzwań jak wielki kryzys.
Prof. Morawski zwraca również uwagę na silną pozycję prezesa Banku Polskiego w systemie władzy II RP. Dowodem sprawności instytucji Banku Polskiego była słynna ewakuacja złota we wrześniu 1939 r. W czasie niemieckiej okupacji Bank Emisyjny w Polsce pod kierownictwem Feliksa Młynarskiego był jedną z dwóch instytucji w Generalnym Gubernatorstwie posiadających w nazwie słowo „Polska”. Mimo to BEP był elementem opisywanego przez prof. Morawskiego systemu niemieckiej eksploatacji krajów okupowanych. System pieniężny był tak skonstruowany, że dług Rzeszy stawał się pokryciem emisji lokalnych walut. Znaczyło to, że im więcej Niemcy wywieźli z Generalnego Gubernatorstwa, tym większa była emisja złotych krakowskich. "Można zatem powiedzieć, że Niemcy finansowały swój wysiłek wojenny inflacjami w krajach okupowanych" – podkreśla autor.
Michał Szukała PAP
szuk/ ls/