5 marca mija 78 lat od decyzji władz ZSRS o rozstrzelaniu polskich jeńców wojennych obozów w Kozielsku, Ostaszkowie i Starobielsku. Jak powiedziała PAP badaczka zbrodni katyńskiej prof. Natalia Lebiediewa, los jeńców rozstrzygnął się w końcu lutego 1940 roku.
Formalnie o egzekucji zadecydowało Biuro Polityczne KC WKP(b), czyli najwyższa sowiecka władza partyjna i państwowa. 5 marca 1940 roku podjęło ono postanowienie o przychyleniu się do wniosku ludowego komisarza spraw wewnętrznych Ławrientija Berii w sprawie polskich jeńców. "Oficjalnie to decyzja Biura Politycznego, nieoficjalnie – to oczywiście inicjatywa i decyzja (Józefa) Stalina" – mówi prof. Lebiediewa.
Jak wskazuje, gdy mowa jest o "Zabitych w Katyniu" (taki tytuł nosi księga wydana przez rosyjskie Stowarzyszenie Memoriał-PAP), mowa jest faktycznie o "zabitych na mocy decyzji Biura Politycznego KC WKP(b), za wiedzą i z inicjatywy bezpośrednio Stalina, przy akceptacji całego Biura Politycznego, co zrealizowano w ciągu półtora miesiąca".
"W obozach dla jeńców wojennych NKWD ZSRS i w więzieniach zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi w chwili obecnej znajduje się duża liczba byłych oficerów armii polskiej, byłych pracowników policji polskiej i organów wywiadu, członków nacjonalistycznych, kontrrewolucyjnych partii, członków ujawnionych kontrrewolucyjnych organizacji powstańczych, uciekinierów i in. Wszyscy są zatwardziałymi wrogami władzy sowieckiej, pełnymi nienawiści do ustroju sowieckiego" – relacjonował Beria w piśmie, którego adresatem był Stalin.
Szef NKWD podawał dane: w obozach znajdowało się "14 736 byłych oficerów, urzędników, obszarników, policjantów, żandarmów, służby więziennej, osadników i agentów wywiadu – według narodowości – ponad 97 proc. Polaków". Relacjonował też, że w obozach na terenach Ukrainy i Białorusi "przetrzymywanych jest ogółem 18 632 aresztowanych (wśród nich 10 685 Polaków)". Beria wnioskował, by sprawy polskich jeńców zostały rozpatrzone w trybie specjalnym, "z zastosowaniem wobec nich najwyższego wymiaru kary – rozstrzelanie".
Biuro Polityczne 5 marca 1940 roku w całości przyjęło te wnioski. Na piśmie Berii aprobujące podpisy złożyli: Stalin jako sekretarz generalny WKP(b), komisarz obrony Kliment Woroszyłow, komisarz spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow, komisarz handlu zagranicznego Anastas Mikojan. "Kalinin – za, Kaganowicz – za" – głosił odręczny dopisek Stalina; Michaił Kalinin był przewodniczącym Rady Najwyższej ZSRS, Łazar Kaganowicz - wiceprzewodniczącym Rady Komisarzy Ludowych.
Wraz z zatwierdzeniem przez Biuro Polityczne pisma Berii rozpoczęły się – jak mówi prof. Lebiediewa - "bachanalia śmierci".
Likwidacja obozu w Kozielsku rozpoczęła się 3 kwietnia, dwa dni później – obozów w Starobielsku i Ostaszkowie. Na mocy decyzji z 5 marca NKWD wymordowało także około 7300 Polaków z więzień na terenach Ukrainy i Białorusi.
Prof. Lebiediewa była jednym z tych historyków rosyjskich, którzy zaczęli prowadzić badania nad zbrodnią katyńską, zanim jeszcze w Moskwie przyznano oficjalnie - w 1990 roku - że za zbrodnię odpowiadała strona sowiecka. Badaczka ocenia, że los polskich jeńców rozstrzygnął się po 20 lutego 1940 roku i wcześniej nie było decyzji o egzekucji. Zwraca uwagę, że 27 lutego Beria spotkał się ze Stalinem, po czym pojawiła się pierwsza wersja notatka Berii, datowana na 29 lutego.
"Gdyby nie to spotkanie Berii ze Stalinem 27 lutego, to sądzę, że oczywiście by ich zesłano gdzieś, do oddalonych obozów, gdzieś na Syberię. Możliwe, że nie rozstrzelano by ich" – mówi prof. Lebiediewa. Jej zdaniem decyzja Stalina była nagła i mogła być związana z jego ocenami dotyczącymi ewentualności wystąpienia Wielkiej Brytanii i Francji przeciwko ZSRS i udziału Polaków w hipotetycznym konflikcie. "Tę wersję (motywu decyzji o egzekucji), popiera bardzo niewiele osób" – przyznaje prof. Lebiediewa. Zastrzega, że takie uzasadnienie "w żadnej mierze nie usprawiedliwia" decyzji Stalina. "To była straszna zbrodnia" – podkreśla.
Jak przypomina, o tym, jak przebiegały egzekucje polskich jeńców wiadomo z opisu szefa obwodowego zarządu NKWD w Kalininie (ówczesna nazwa Tweru) Dmitrija Tokariewa. W 1991 roku złożył on zeznania w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej, szczegółowo opisując, jak jeńców wyprowadzano, strzelano im w tył głowy, wynoszono ciała i wywożono. Relacja Tokariewa dotyczyła ponad 6 tysięcy jeńców obozu w Ostaszkowie, których mordowano w gmachu NKWD w Kalininie, a chowano w Miednoje.
Zdaniem prof. Lebiediewej obecnie większość społeczeństwa rosyjskiego "przyjęła do świadomości", że sprawcą zbrodni katyńskiej był reżim stalinowski. "Oczywiście, są ludzie, którzy w ogóle zaprzeczają, byśmy robili cokolwiek złego; taka świadomość hurrapatriotyczna istnieje w pewnych kręgach, szczególnie mało wykształconych" – zastrzega. Jej zdaniem również większość Rosjan ocenia Stalina raczej negatywnie, co jednak "jest związane nie tyle z Katyniem i Polską, ile z prawdą o tym, jakich zbrodni dokonywał on wobec własnego narodu".
Swoje badania dotyczące zbrodni katyńskiej prof. Lebiediewa rozpoczęła pod koniec lat 80. XX wieku. W archiwach dotarła do dokumentów 136. Batalionu Ochrony Wewnętrznej NKWD, odpowiedzialnego za konwojowanie jeńców obozu w Kozielsku.
Na pytanie, co czuła odkrywając informacje o tym, co naprawdę się wydarzyło w Katyniu, prof. Lebiediewa mówi: "Czuć można tylko jedno: boleść wobec ofiar. Poczucie powinności, żeby powiedzieć prawdę na ten temat i żeby odkryć tę prawdę".
Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)
awl/ ap/