100 lat temu, 17 maja 1918 r., zmarł Bronisław Piłsudski – ktoś znacznie ważniejszy niż brat swego wielkiego brata. Jako zesłaniec na Sachalinie prowadził badania etnograficzne tak ważne, że na podstawie ich wyników cały naród Ajnów po latach odbudował swoją kulturę. Jego pomniki stoją dziś w Japonii, w Polsce zaś wciąż pozostaje w cieniu Józefa.
Sto lat temu, wieczorem, z Sekwany wyłowiono ciało mężczyzny. Miał długą brodę, znoszone ubranie, a jego postura zdradzała skłonność do tycia, choć to ostatnie mogło się nie rzucać w oczy – przez ostatnie kilka lat był on człowiekiem ubogim. Policja znalazła w jego kieszeni dokumenty wskazujące, że przynajmniej formalnie pracował jako bibliotekarz. Papiery zdradzały też jego personalia. W „księdze rejestrów zdeponowanych zwłok” pod numerem 598 zapisano, że nazywał się Ginet-Piłsudski Bronisław, urodził się w Zułowie w Rosji, a w chwili śmierci miał 52 lata. Jako przyczynę zgonu podano samobójstwo.
Śmierć w stolicy szpiegów
Samobójstwo było istotnie całkiem prawdopodobną przyczyną śmierci Bronisława Piłsudskiego. Od kiedy dwanaście lat wcześniej wrócił z zesłania, zupełnie nie potrafił się odnaleźć ani na ziemiach polskich, ani w żadnym innym miejscu Europy. Nie chodziło nawet o tęsknotę za Syberią – choć Sachalin pokochał, a jeszcze bardziej mieszkańców tej olbrzymiej wyspy, tam też zostawił żonę z dwójką dzieci. Rzecz w tym, że był w tym momencie uznanym etnografem o międzynarodowej renomie, za granicą ceniono jego wykłady i pisma, a w Japonii słynął jako pionier badań nad autochtonicznym ludem z Sachalinu, Wysp Kurylskich i Hokkaido – Ajnami. Mimo to nie był w stanie znaleźć pracy, nigdy bowiem nie ukończył żadnej uczelni, nie posiadał stosownych dyplomów – w oczach uniwersyteckich formalistów był jedynie człowiekiem na średnim poziomie wykształcenia. Imał się przeróżnych zajęć, usiłował badać lokalną kulturę tatrzańskich górali; wiadomo, że próbował sił w dziennikarstwie, ale wszystko to nie dawało mu rozsądnego poziomu utrzymania. „Cierpiał niedostatek” – jak zanotował kiedyś przyjaciel obu braci Piłsudskich, pisarz i etnograf Wacław Sieroszewski. Do tego dochodziło być może niezdiagnozowane, ale chyba postępujące rozchwianie psychiczne. Depresję miał na pewno, z biegiem lat doszła do tego prawdopodobnie narkolepsja.
A jednak była to śmierć dość tajemnicza. Bronisław nosił niebezpieczne nazwisko. Nawet kilkanaście lat wcześniej przez rewolucyjną działalność młodszego brata miewał spore problemy z uzyskiwaniem różnego rodzaju dokumentów i przepustek. Cóż dopiero w czasie I wojny światowej, kiedy Józef Piłsudski poważnie mieszał w polityce europejskiej? A Paryż na przełomie XIX i XX wieku był mniej więcej tym samym, czym Wiedeń w okresie Zimnej Wojny – centrum aktywności wszelkiej maści tajnych służb, i zabójstwa polityczne nie były tam rzadkością.
Bronisław nosił niebezpieczne nazwisko. Nawet kilkanaście lat wcześniej przez rewolucyjną działalność młodszego brata miewał spore problemy z uzyskiwaniem różnego rodzaju dokumentów i przepustek.
Jak zostać królem Ajnów?
Wczesna młodość Bronisława Piłsudskiego była właściwie taka sama jak jego rok młodszego brata Józefa. Dzieciństwo w wiejskich plenerach Wileńszczyzny upłynęło mu bez poważniejszych wstrząsów, podobnie jak nauka gimnazjalna w Wilnie, gdzie zamieszkał jako ośmiolatek, w 1874 r. Ze wspomnień Józefa wiemy, że bracia od dziecka słuchali opowieści o powstaniu styczniowym i innych niepodległościowych aktach Polaków – celowała w tym ich matka. Nic też dziwnego, że już jako nastolatkowie założyli nielegalne kółko naukowe, w którym z rówieśnikami dokształcali się w historii Polski, czytali klasyczną literaturę i oczywiście mówili po polsku – co zasadniczo nie było mile widziane przez władze rosyjskie. Nie było to nic nadzwyczajnego. Podobne grupki istniały w niemal każdym miejscu Królestwa Polskiego, w którym znalazło się wystarczająco wiele młodzieży w wieku gimnazjalnym.
Przełomem w życiu Bronisława był wyjazd na studia prawnicze do Petersburga. Był koniec lat 80. XIX w. i miasto, a zwłaszcza środowiska studenckie wciąż żyły terrorystyczną aktywnością organizacji Narodna Wola – która co prawda formalnie była rozbita, ale w tym momencie była już bardziej ideą, pod którą podpinały się kolejne grupy młodych ludzi. Jedną z nich była Frakcja Terrorystyczna Narodnej Woli, czyli grono studentów, które w szóstą rocznicę zabicia cara Aleksandra II postanowiło zabić cara Aleksandra III. Przygotowania były intensywne – zbudowano wiele wymyślnych bomb, wystosowano odezwę programową…
Do zamachu jednak nie doszło zupełnym przypadkiem. Członków Frakcji Terrorystycznej aresztowano podczas prewencyjnej kontroli jednego z nich. Konsekwencje były jednak poważne. Kilku z nich stracono, reszcie zasądzono katorgę – wśród tych ostatnich znaleźli się Bronisław i Józef Piłsudscy, choć tak naprawdę Józef w spisek nie był zaangażowany, a jego związki z organizacją były właściwie żadne. Pikanterii tej sprawie dodaje jednak to, że we wspólne przedsięwzięcie byli wówczas zaangażowani: starszy brat Józefa Piłsudskiego i również starszy brat Włodzimierza Iljicza Lenina – Aleksander Uljanow.
Bronisława czekała teraz piętnastoletnia katorga, miejscem zesłania okazał się Sachalin i była to najważniejsza rzecz, jaka przytrafiła mu się w życiu. Katorga jako taka była jednym z tych penitencjarnych pomysłów caratu, który zupełnie się nie sprawdził. System po prostu bardzo szybko się zatkał – było zbyt wielu zesłańców na dostępną ilość pracy i ostatecznie koszt ich utrzymania wielokrotnie przewyższał zyski, jakie można było dzięki nim wypracować. Antoni Czechow, który pisał reportaż z Sachalinu w tym samym momencie, w którym przybył tam Piłsudski, informował: „Podaż majstrów znacznie przekraczała zapotrzebowanie na ich pracę”. Bronisław miał być na Sachalinie właśnie majstrem.
Ostatecznie, po dość krótkim i niewyczerpującym okresie pracy w lokalnej stolarni został skierowany do zajęć bardziej odpowiednich dla oczytanego i delikatnego, szlacheckiego syna. Prowadził mianowicie obserwacje meteorologiczne, organizował bibliotekę, uczył dzieci miejscowych urzędników i zesłańców. Gdzieś w trakcie tych zajęć poznał niewiele starszego od siebie rosyjskiego etnografa, a przy okazji byłego członka Narodnej Woli, Lwa Sternberga, który namówił go do obserwowania i notowania zwyczajów lokalnych plemion: Gilaków, a przede wszystkim Ajnów. Bronisław robił to tak skutecznie, że wkrótce zyskał przydomek ich króla.
Zarośnięci osobnicy
„Leczyłem ich, szczepiłem ospę. Uczyłem ich czytać i pisać, gdyż szkół dla krajowców nie ma. Byłem ich tłumaczem i orędownikiem wobec władzy, a sam nauczyłem się mówić ich językiem, a raczej trzema językami. Zaufanie ich pozyskałem całkowicie i zostałem przyjęty na członka jednego rodu” – wspominał później. I rzeczywiście Bronisław Piłsudski nie tyle prowadził obserwacje etnograficzne, ile stał się Ajnem i czerpał informacje niejako od wewnątrz, jako wtajemniczony współplemieniec. Potwierdzał to Wacław Sieroszewski: „Wtajemniczano go w obrzędy, o jakich Europejczyk z trudem się dowiaduje po wielu latach pobytu wśród tubylców, dopuszczano na misteria zabronione cudzoziemcom, śpiewano pieśni i opowiadano historie najbardziej drażliwe, pozwalano fotografować amulety i bóstwa, sprzedawano lub darowywano rzadkie przedmioty”. Sieroszewski wiedział, o czym pisze – kilkanaście lat później on również będzie badał z Piłsudskim Ajnów i na własne oczy zobaczy, jak Bronisław był tam traktowany.
Kim właściwie byli Ajnowie? Ich pochodzenie pozostaje zagadką. Do czasu przybycia w te rejony Rosjan byli jedynym ludem niemongoidalnym zamieszkującym tę część świata. Wyglądali trochę jak australijscy Aborygeni, chociaż Rosjanie dostrzegali w nich też podobieństwo do ich własnych chłopów, a – jak zauważył współczesny ajnolog, prof. Alfred F. Majewicz – ich niektóre cechy anatomiczne występowały jedynie u dawno już wymarłych ludów jaskiniowych Europy. Zamętu dopełnia język, który jest izolatem: nie ma żadnego odpowiednika na świecie, nie należy do żadnej znanej nam grupy czy rodziny językowej.
W 1917 r. amerykański orientalista Berthold Laufer napisał wprost: „Język ajnuski jest obecnie językiem izolowanym, języki jemu pokrewne zaś, jeśli istniały, dawno wymarły”. I w ciągu kolejnych stu lat zupełnie nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jedyne, co w odniesieniu do tego archaicznego ludu jest pewne, to to, że byli oni najbardziej owłosionym plemieniem świata. Kiedy zobaczył ich Sieroszewski, nie krył zdumienia: „W życiu swoim nie widziałem jeszcze tak obrośniętego osobnika, nie dorównywali mu nawet słynni włochacze, spotykani przeze mnie w wśród kaukaskich Ormian. Broda zaczynała mu się tuż pod oczami; podwiązana brudną szmatą czupryna zwieszała się kosmykami na czoło; z uszu, z nozdrzy wyrastały całe krzaki twardego włosia, pojedyncze włosy sterczały z końca potężnego nosa, rzęsy dorastały rozmiarów brwi, a brwi podobne były do ogromnych strzępiastych wąsów. Ręce i nogi pokrywała sierść, a z pod rozwartego na piersiach brzostowego kaftana wyglądały rudo siwe niedźwiedzie kłaki”.
W czasie gdy Piłsudski przybył na Sachalin, populacja Ajnów gwałtownie się kurczyła, a w wyniku krzyżowania się w Japończykami, Rosjanami i zesłańcami – również polskimi – powoli tracili oni swoje charakterystyczne cechy gatunkowe, jak właśnie owłosienie. Byli też nieznośnie wręcz dyskryminowani, co powodowało, że często żyli w skrajnej biedzie. Zasługą Piłsudskiego były więc nie tylko liczne, bezcenne publikacje etnograficzne, które wkrótce zaczęły się ukazywać w zagranicznych pismach, lecz i konkretna urzędowa walka o poprawę warunków życia Ajnów. Badacz zresztą miał w tym swój interes. Sam bowiem ożenił się z Ajnuską i spłodził z nią dwoje dzieci, których potomkowie do dziś żyją w Japonii.
Zasługą Piłsudskiego były nie tylko liczne, bezcenne publikacje etnograficzne, które zaczęły się ukazywać w zagranicznych pismach, lecz i konkretna urzędowa walka o poprawę warunków życia Ajnów.
Z Syberii nad Sekwanę
Katorgę Bronisława Piłsudskiego skróciła amnestia po śmieci cara, którego dziesięć lat wcześniej bezskutecznie usiłował zabić. Początkowo zamieszkał we Władywostoku, gdzie dostał posadę kuratora Muzeum Towarzystwa do Badań Regionu Amurskiego, choć powracał jeszcze na Sachalin. W roku 1902 muzeum zleciło mu badania terenowe, których wyniki nadsyłał w formie listów-raportów. W następnym roku znów badał życie Ajnów – z Sieroszewskim właśnie – ale nie na Sachalinie, lecz Hokkaido. Wreszcie – nie do końca wiadomo, jakim sposobem – znalazł się w Japonii. Tu opublikował po japońsku pracę o Ajnach, wspólnie z pisarzem Shimeiem Futabateiem założył Towarzystwo Polsko-Japońskie, a także usiłował formalnie zorganizować dla Ajnów pomoc. Futabatei wspominał nawet, że miał na tym punkcie obsesję.
Niezależnie od tego jednak Ajnowie wkrótce mieli zniknąć z jego życia niemal ostatecznie. W 1906 r. płynąc przez Amerykę, Bronisław Piłsudski dotarł z powrotem na tereny Polski, gdzie osiadł najpierw w Krakowie, później zaś w Zakopanem. Ajnuski okres jego życia w sposób najbardziej lapidarny ujął Sieroszewski: „Zebrał do 10 000 wyrazów ainoskich, 6 000 gilackich, 2 000 oroczońskich, dużo bajek, pieśni, legend, podań, obyczajów, moc fotografii i jedyną na świecie kolekcję 100 wałków fonograficznych, odtwarzających dźwięk i mowy tych ludów”. Pisarz zapomniał dodać, że oprócz rewolucyjnego wtedy fonografu Edisona rejestrującego dźwięk Piłsudski równie chętnie i sprawnie posługiwał się kamerą. Faktycznie jednak najciekawsza jest tu kwestia nagrań fonograficznych dokonanych przez niego na specjalnych woskowych wałkach. „Wałki te długo tułały się po świecie, z Paryża do Wiednia, z Krakowa do Warszawy, nikt nie chciał ich nabyć, każdy chciał za darmo” –dodawał.
Ostatecznie wałki zostały odnalezione w latach 30. XX w. na strychu domu, w którym Bronisław mieszkał w Warszawie, i przekazane do archiwum Uniwersytetu Poznańskiego. Mimo kilku prób odtworzenia i skopiowania mocno zniszczonych już wałków, podejmowanych w latach 60. i 70. XX w., udało się tego dokonać dopiero w połowie lat 80., i to nie Polakom, lecz Japończykom, którzy stworzyli w tym celu specjalną technologię. Była ona tak udana, że odtworzono materiał nawet z tych wałków, które zachowały się fragmentarycznie.
W 1914 r. mimo galopującej biedy Bronisław Piłsudski prawdopodobnie nie chciał emigrować. Ale nie miał wyjścia. Syberię opuścił bez formalnego zezwolenia, w kwietniu tego roku wojska rosyjskie były już o krok od zajęcia Galicji – mógłby więc być pewny ponownego zesłania i osiedlenia gdzieś na końcu świata. Wyjechał więc początkowo do Szwajcarii, potem – nie do końca wiadomo, dlaczego i w jakich okolicznościach, w 1917 r. znalazł się w Paryżu, nad Sekwaną.
Kiedy tonął w jej nurcie, zaledwie pół roku dzieliło go od odzyskania przez Polskę niepodległości.
wlo / skp/