195 lat temu, 7 maja 1825 roku, zmarł Antonio Salieri, znany dzięki filmowi Milosa Formana oraz sztuce Petera Schaffera jako rzekomy truciciel Wolfganga Amadeusza Mozarta. Jednak według śpiewaczki Cecili Bartoli był on bardzo dobrym kompozytorem, którego należy docenić również dzisiaj.
"Mozart, wybacz swojemu mordercy. Przyznaję, że cię zabiłem" - to pierwsze słowa filmu Milosa Formana "Amadeusz", wypowiada je kompozytor Antonio Salieri. Ta fikcyjna scena zawiera w sobie również źdźbło prawdy. Salieri nie zabił Mozarta, ale rzeczywiście, kiedy pod koniec życia zapadł na chorobę psychiczną, sam opowiadał, że otruł jednego z klasyków wiedeńskich.
Plotka ta rozeszła się po Wiedniu, a potem po całym świecie, i przetrwała do naszych czasów. W 1830 r. - pięć lat po śmierci Salieriego i 39 lat po odejściu Mozarta - Aleksander Puszkin napisał sztukę "Mozart i Salieri", w której podtrzymuje ową legendę. Na dramacie Puszkina Nikolai Rimski-Korsakow oparł operę o tym samym tytule (1898 r.). W 1979 r. Peter Shaffer napisał sztukę "Amadeusz", bezdyskusyjnie najbardziej znane na świecie i najczęściej wystawiane swe dzieło. Na jej podstawie w 1984 roku powstał film Milosa Formana, który rok później rozbił bank z Oscarami, otrzymując osiem statuetek, m.in. dla odtwórcy roli Salieriego F. Murraya Abrahama.
Jednak od początku nie wszyscy wierzyli w fałszywą informację, że Salieri był zawistnym mordercą genialnego Mozarta. Już współcześni kompozytorowi próbowali ją zdementować. Guiseppe Carpani, przyjaciel Salieriego, przekonał znanego lekarza, dr Guldenera von Lobesa, żeby napisał list, w którym zdementuje dowody zatrucia Mozarta i tym samym oczyści Salieriego. Dr Guldener 10 czerwca 1824 r. napisał testament, w którym stwierdził, że Mozart jesienią 1791 r. zachorował na gorączkę reumatyczną, która wówczas nagminnie atakowała mieszkańców Wiednia. Wielu pacjentów zmarło z jej powodu, wcześniej uskarżając się na podobne objawy, jakich doświadczał Mozart. Guldener przytaczał również teorię lekarza Wolfganga Amadeusza dr Nikolausa Closseta, który zdiagnozował u niego schorzenie związane z mózgiem. Przytoczył również słowa innego poważanego lekarza, który stwierdził, że nie ma najmniejszego podejrzenia w kwestii otrucia.
Z plotką rozprawił się w 1984 r. Donal Henahan, krytyk muzyczny, laureat nagrody Pulitzera w tej dziedzinie w 1986 r. W artykule dla "New York Timesa" przytaczał badania nad śmiercią Mozarta przeprowadzone przez lekarza Petera J Daviesa z St Vincent's Hospital w Melbourne w Australii. Z kolei w tekście "Never Mind Salieri, Sussmayr did it" dziennikarz stwierdza, że to uczeń Mozarta, który zasłynął z dokończenia "Requiem", miał motyw, by zabić swojego mistrza.
Sussmayr uczył się również u Salieriego. Henahan pisze o dowodzie, który rzekomo ma świadczyć, że Franz Xaver Sussmayr miał romans z żoną Mozarta, Konstancją. Przytacza też teorię badacza Dietera Schicklinga, że to Sussmayr był ojcem Franza Xavera Wolfganga Mozarta. Jednak, według Henahana, "trudno uwierzyć, że miałaby ona (Konstancja - PAP) czelność i wyobraźnię, żeby nazwać dziecko imionami kochanka i męża". Śmierć Mozarta pozostaje niewyjaśniona do dziś, jest wiele hipotez dotyczących jej przyczyny.
Rezonans, jaki wywołały film Formana i dramat Shaffera, sprawił, że w powszechnej świadomości utrwalił się obraz Salieriego jako zakompleksionego dworskiego intryganta, cierpiącego z powodu braku talentu właściwego największym, i rozgrzeszającego takie jak on "miernoty świata". Tymczasem Cecilia Bartoli (mezzosopran koloraturowy), która w 2003 r. wydała płytę "The Salieri" z ariami z oper (napisał ich 39), sumiennie zgłębiła biografię kompozytora. W jednym z wywiadów wyjaśniała, że Salieri nie miał powodów do zazdrości, ponieważ za życia był słynniejszy niż Mozart. Jej zdaniem, kompozytorzy byli ze sobą w dobrych stosunkach. Opowiadała, że żona Mozarta po jego śmierci napisała, że jest szczęśliwa, że ich syn Xaver pobiera lekcje muzyki u "świetnego kompozytora Salieriego".
Przypomniała, że Salieri uczył Ludwiga van Beethovena, Franza Schuberta i Franza Liszta. "Myślę, że był bardzo ważną postacią w XVIII w." - mówiła Bartoli. Jednak zdaniem śpiewaczki, muzyka Salieriego jest lekceważona. "Kompozytor może się bronić przez swoją muzykę, ale kiedy jego muzyka nie jest wykonywana, nie ma tej możliwości" - tłumaczyła.
Aleksandra Konieczna w "Encyklopedii muzycznej" PWM stawia podobną tezę. "Za życia Salieri cieszył się niezmiennie uznaniem i szacunkiem zarówno mocodawców, jak i słuchaczy i uczniów, a jego opery wystawiane były na wielu europejskich scenach. Po śmierci kompozytora zniknęły jednak niemal zupełnie z repertuaru, postrzegane jako przestarzałe stylistycznie" - podsumowała.
O tym, jak poważany był w swoich czasach Salieri, świadczy np. fakt, że jego opera "L'Europa riconosciuta" została wykonana jako pierwszy spektakl w mediolańskim Teatro alla Scala (3 sierpnia 1778 roku). Poza tym to właśnie Salieriemu powierzono oprawę muzyczną Kongresu Wiedeńskiego. W 1774 r. został dworskim kammerkomponist oraz kapelmistrzem opery włoskiej. Po śmierci Józefa II (1790) został zdymisjonowany ze stanowiska w teatrze dworskim. Jednocześnie od 1788 r. do 1824 r. (zmarł w 1825) był nadwornym kapelmistrzem za panowania cesarzy Leopolda VII i Franciszka.
Jak podaje "Encyklopedia Muzyczna PWM", był jednym z założycieli Musikakademie (1817) oraz Gesellschaft für Musikfreunde w Wiedniu. W uznaniu zasług Antonio Salieri odznaczony został 1815 orderem Legii Honorowej oraz 1816 Złotym Medalem, przyznanym w 50. rocznicę jego przyjazdu do Wiednia.
Zmarł 7 maja 1825 roku, w wieku 74 lat, dotknięty demencją, samemu sobie przypisujący zamordowanie genialnego rywala...
autor: Olga Łozińska
oloz/ wj/