
Choć Lego przez dekady kojarzyło się z produktami dla dzieci, obecnie 70 proc. towaru sprzedawanego w najstarszym sklepie z klockami Lego w Poznaniu – a być może i w Polsce - stanowią zestawy dla dorosłych. Najstarszy stały klient właściciela sklepu Michała Kajzerskiego ma ponad 90 lat.
Sklep sprzedaje klocki duńskiej marki od 35 lat. Michał Kajzerski powiedział PAP, że nie zna miejsca w Polsce, które robiłoby to dłużej. Przedsiębiorcy niestraszny jest handel internetowy czy konkurencja ze strony marketów – podkreśla, że w handlu niekoniecznie chodzi o to, by sprzedawać najtaniej.
Bramę, za którą trzeba szukać sklepu przy ul. Fredry od lat wskazuje duży, zielony, zbudowany z klocków smok - chyba najbardziej znany i najczęściej fotografowany smok w Poznaniu. Przedsiębiorca zajmuje się handlem od początku lat 90. ub. wieku. Wówczas, wraz ze wspólnikami, uruchomił przy ul. Fredry sklep wielobranżowy. Największym zainteresowaniem nabywców od początku cieszyły się zabawki, w tym przede wszystkim kojarzące się z Zachodem, z luksusem i z dobrobytem klocki Lego.
„Jeszcze w latach 90. handel miał się świetnie. Kolejne dekady wiązały się jednak z sukcesywnym wymieraniem centrum miasta i coraz większym odpływem klientów. Przyczyny odpływu łatwo wskazać: pojawienie się hipermarketów, potem galerii handlowych, a lata później także rozwijający się e-handel. Następnie przyszła pandemia, wojna, no i remonty ulic w centrum, które chyba najbardziej dały nam popalić” – powiedział PAP przedsiębiorca.
Po 18 latach działalności sklep, nie zmieniając adresu, przeniósł się z frontu ul. Fredry w podwórze. Zmiana lokalu na czterokrotnie mniejszy i w mniej reprezentacyjnym miejscu pozwoliła obniżyć koszty o 90 proc. Michał Kajzerski przyznał, że to uratowało biznes. Wtedy też przedsiębiorca zdecydował się oprzeć ofertę sklepu na produktach słynnej duńskiej marki.
„Znajomi handlowcy pukali się wtedy w czoło, uważali, że taki biznes nie ma szans na rynku. Początek był trudny, ale ja od zawsze wierzyłem w sukces takiego specjalistycznego sklepu. Już wcześniej zauważyłem, że coraz większa inwestycja w asortyment mija się z celem - zawsze trafi się klient szukający tego, czego akurat nie ma na półce. Założyłem, że do mojego sklepu przyjdą osoby, które, szukając produktu, nie będą chciały biegać po marketach z wieloma działami i symboliczną ofertą w każdym z nich” – powiedział.
Lego przez dekady kojarzyło się z produktami dla dzieci, obecnie - jak zauważył rozmówca PAP - 70 proc. towaru sprzedawanego w sklepie w Poznaniu stanowią zestawy dla dorosłych.
„Zdarza się, że przed weekendem odwiedzają mnie młodzi ludzie, którzy na sobotni wieczór, zamiast kina czy pubu, planują wspólne składanie jakiegoś zestawu. Przychodzą nie tylko miłośnicy klocków, ale też osoby szukające prezentów na ślub, na osiemnastkę, czterdziestkę, czy na dziewięćdziesiąte piąte urodziny. Ostatnio zaproponowałem zestaw z machiną Leonarda da Vinci mamie jadącej do świeżo upieczonego belwederskiego profesora” – powiedział Kajzerski.
Z reguły sklep odwiedzają klienci w przedziale od 18 do 40 lat. Najstarszy stały nabywca ma ponad 90 lat. Kontakt ze sprzedawcą utrzymują kupujący z całej Polski i z zagranicy.
„W gronie moich klientów są kolekcjonerzy od Nowej Zelandii, przez Australię, całą Europę, Ameryki po bardzo modną ostatnio Grenlandię. Jest tak, bo zabiegam o towar, którego nie ma w katalogach, którego nie ma nigdzie indziej. Mam zestawy archiwalne, unikatowe, limitowane, kolekcjonerskie, a w telefonie - numery do kilkuset klientów. Pamiętam, co który lubi, na jakie zestawy poluje. Gdy uda mi się sprowadzić coś nowego, gdy mam coś ekstra – dzwonię” – zdradził przedsiębiorca.
Michał Kajzerski jest przekonany, że o sukcesie jego przedsięwzięcia zadecydowała właśnie budowana przez lata relacja z klientami. Dziś wystarczy mu zapytać kupującego o to, dla kogo bądź na jaką okazję mają być klocki, by dobrać odpowiedni zestaw. Odwiedzający sklep po raz pierwszy i wciągnięci w dialog przez sprzedawcę zwykle wracają po kolejne zakupy – lub chociaż na kolejną rozmowę.
„Myślę, że także dzięki temu ludzie wolą przyjść do mnie, zamiast kupować klocki on-line czy wrzucić pudełko do koszyka w markecie. Wychowałem sobie kilka pokoleń klientów, dzięki nim ten sklep funkcjonuje tyle lat, mimo że nie byłem, nie jestem i nie będę sklepem najtańszym” – powiedział przedsiębiorca.
„Pamiętam czasy, gdy w centrum Poznania funkcjonowało 5 lub 6 sklepów z Lego. Byli konkurenci, którzy próbowali walczyć niską ceną – z jakiegoś powodu te interesy nie przetrwały. Wychodzę z założenia, że sprzedawać tanio to naprawdę nie jest sztuka” – dodał.
Na uwagę, że w sieci te same zestawy klocków kosztują mniej, handlowiec zaznaczył, że zakup w Internecie wiąże się chociażby z określonym czasem oczekiwania na dostawę.
„Kupno w takim sklepie jak mój często jest po prostu impulsem: przechodzę, widzę towar, chcę go mieć. Gdy dziecko chce zabawkę, trudno mu racjonalnie wyjaśnić, że warto poczekać dwa dni, bo wtedy tatuś zapłaci parę złotych mniej. W dodatku w stacjonarnym sklepie klient widzi, co trzyma w ręku, ma przed sobą sprzedawcę i wychodzi z kupionym towarem” – zauważył.
Przedsiębiorca jest zdania, że to właśnie sklepy specjalistyczne oferujące dobry jakościowo towar, prowadzone przez kompetentne i komunikatywne osoby mogą być sposobem na przywrócenie handlu i klientów do wymierających pod tym względem centrów polskich miast.
„Kto obejrzy zdjęcia Poznania lat 60. czy 70. będzie oszołomiony liczbą ludzi na ulicach, pewnie także liczbą sklepów. Choć dziś ludzie na zakupy jadą do marketu czy galerii centra miast wciąż są potrzebne. Kluczem jest ich zrównoważony rozwój: to miejsce, gdzie powinny być i restauracje, i kawiarnie, banki, instytucje kultury oraz dobre sklepy - również te specjalistyczne” – powiedział.
W tym samym podwórzu przy ul. Fredry funkcjonuje także sklep ze sprzętem dla miłośników turystyki górskiej. Oba biznesy cieszą się zainteresowaniem, mają swoich klientów, działają od lat. W tym roku Michał Kajzerski przeszedł na emeryturę, ale nie zamierza rezygnować z prowadzenia sklepu reklamowanego przez smoka z klocków.
„Praca przynosi mi satysfakcję i bardzo dużo radości. Cały czas cieszą mnie rozmowy z klientami. Gaworzymy, ja się chwalę, młodzież się chwali, kolekcjonerzy się chwalą – przy okazji ja częstuję kawą, a oni robią zakupy. Przygoda z klockami to, zawodowo, największa przygoda mojego życia” – powiedział PAP poznański przedsiębiorca. (PAP)
rpo/ mmu/