Witano na nim Leonida Breżniewa i Kim Ir Sena, wystąpił w filmach, serialach i piosenkach. Był pierwszym monitorowanym i klimatyzowanym miejscem publicznym w Polsce. Stołeczny Dworzec Centralny oficjalnie otwarto 5 grudnia 1975 roku.
„Osobiście uznaję wyższość architektury stacji Warszawa Śródmieście nad artystyczną wartością Dworca Centralnego. Ten ostatni kojarzy mi się z czasami propagandy sukcesu, gdy jego konstrukcję nadzorował pocieszny inżynier – czterdziestolatek z popularnego serialu telewizyjnego, a budował sprytny prostaczek – majster Maliniak; postacie fikcyjne, stworzone jednak z dziennikarską rzetelnością przez Krzysztofa T. Toeplitza” – powiedział PAP architekt Grzegorz Stiasny, wiceprezes SARP.
„W tej farsowej opowieści nie pojawia się postać architekta. I dobrze, bo jego biografia ukazuje jednostkę wybitną, choć za życia niedocenianą. Architekt Arseniusz Romanowicz zaczynał karierę jeszcze w latach 30. od realizacji pięknej restauracji na Gubałówce w Zakopanem. Wraz z Piotrem Szymaniakiem zaprojektowali później cały system obsługi kolejowej Warszawy i większość jego dworców. Nie dbali o autoreklamę, lecz i tak część ich realizacji zaliczanych jest dziś do architektonicznych wizytówek Warszawy” - dodał Stiasny.
W 1971 roku nowe władze PRL, z pierwszym sekretarzem KC PZPR Edwardem Gierkiem na czele, jako jedno z najważniejszych dla przyśpieszenia rozwoju stolicy zadań, wskazały - obok odbudowy Zamku Królewskiego i realizacji Trasy Łazienkowskiej - Dworzec Centralny. Rok później zdecydowano o skróceniu planowanego czasu budowy niemal o połowę, by na nowym dworcu można było witać delegatów na VII zjazd PZPR rozpoczynający się 6 grudnia 1975 roku. Jednym z pierwszych pasażerów wysiadających na nowym dworcu był Leonid Breżniew, sekretarz generalny KC Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego.
Jak przystało na sztandarową budowlę, Dworzec Centralny był okazały. „Ze światła i ze szkła / I z woli, i z ochoty /A popatrz, jakie skrzydła ma / Jak wielki biały motyl / Ze światła i ze szkła / I z marzeń wszystkich nas / Dlatego stąd każdego dnia / Pospieszny pędzi czas” – opisywał w 1976 r. na kołobrzeskim Festiwalu Piosenki Żołnierskiej Jacek Lech w refrenie piosenki zatytułowanej „Nasz Centralny”.
Na sztandarowej budowie pracował nie tylko „Czterdziestolatek” ale – z powodu realizacyjnego pośpiechu - zatrudniono również wojsko, co właśnie dało pretekst do kołobrzeskiego występu Jacka Lecha. Przywołana wyżej piosnka bierze się bowiem z rozterek żołnierza, któremu na przepustce nie dopisała pogoda. „Z pogodą bywa jak z dziewczyną / Przepustkę mam, a tu pada deszcz / A więc do kina - co tam kino / Pójdziemy na Centralny - chcesz?”. Umundurowany podmiot liryczny ma oczywiście osobisty powód, by pokazać Centralny swojej dziewczynie „Przystańmy na dworcowej hali / Nad nami dach jak wiszący most / To myśmy przęsła te dźwigali / Żołnierze budowlanych wojsk”.
Piosenka nie stała się przebojem, nadawano ją jednak na tyle często, że niewątpliwie mogła zainspirować twórców „Misia”, w którym ucharakteryzowany na peerelowskiego szansonistę Paweł Wawrzecki śpiewał o Trasie Łazienkowskiej, że „z brzegiem zepnie drugi brzeg / Na którym twój ojciec legł”.
Sensacją były megafonowe komunikaty o odjazdach pociągów międzynarodowych odtwarzane z taśmy po angielsku, niemiecku i rosyjsku. Ta innowacja stępiła ostrze ironii śpiewanej od ośmiu lat przez Wojciecha Młynarskiego „Niedzieli na Głównym” – sfrustrowani rodacy mogli odtąd odreagowywać stresy i spliny w naprawdę europejski sposób w samym sercu miasta.
„Latem 1976 roku oprowadzałem po Warszawie piętnastoletnią kuzynkę z RFN. Nie chcąc wzbudzać w niej poczucia winy ograniczyłem do minimum zwiedzanie miejsc odbudowanych po wojnie, zabrałem ją natomiast na Centralny, gdzie zademonstrowałem jej rozsuwane drzwi, działające na fotokomórkę – pierwsze takie w stolicy. Przez dłuższą chwilę nie pojmowała, o co mi chodzi, dlaczego każę jej przechodzić przez nie tam i z powrotem. Gdy wreszcie zrozumiała, wzruszyła ramionami i oznajmiła, że we Frankfurcie wszędzie takie są” – powiedział PAP Krzysztof Budziszewski, informatyk, a wówczas student Transportu Politechniki Warszawskiej. „Nieco załamany, zrezygnowałem z pokazywania całego dworca i zabrałem ją na lody do Horteksu. Smakowały…” – dodał.
W zrealizowanym w 1980 r. filmie dokumentalnym pt. „Dworzec” Krzysztof Kieślowski zarejestrował – jak czytamy na stronie Ninateki - „rozziew pomiędzy propagandowym a rzeczywistym obrazem tej sztandarowej socjalistycznej inwestycji”. Pokazał codzienne gorączkowe życie dworca, zagonionych zmęczonych ludzi informowanych z wszechobecnych telewizorów o osiągnięciach PRL-u i zmagających się z dworcową biurokracją. Wypowiadana przez kasjera kwestia „Jeśli kasa trzecia i czwarta nie przyjmuje, to ja z tym nic nie mogę zrobić, nikt panu tego nie może zrobić, na dworcu niestety” znów nieodparcie kojarzy się z „Misiowym”: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi!”.
Centralny był pierwszym miejscem publicznym w Polsce, w którym wykorzystano kamery przemysłowe w celu poprawy bezpieczeństwa. „Ciekawy znak czasów: największe etyczne wątpliwości Kieślowskiego wzbudził monitoring. Zapewne postrzegany jak kontrola ze strony państwa opresyjnego nad każdym krokiem obywatela” - zauważył na Filmwebie komentator Pacheau Vaughn. „Dziś monitoring jest wszędzie, nawet na mojej klatce schodowej. Co więcej, uważamy go za coś pozytywnego, bo faktycznie zlikwidował pospolitą przestępczość” – ocenił.
Monitoring pojawia się również w „Dekalogu III” – tu okazuje nieco groteskowy, ponieważ dyżurująca przy nim kolejarka (Dorota Stalińska), by nie usnąć skraca sobie czas służby, jeżdżąc na desce po opustoszałych korytarzach nocnego dworca.
„Kieślowski miał też osobiste porachunki z Centralnym” – przypomniał Marek Łuszczyna w Magazynie Filmowym SFP (2015). „Wspominał kiedyś, że po wielogodzinnej podróży, w kilka osób musiał wyładowywać ciężki sprzęt wąskimi drzwiczkami wagonu, a dwóch sokistów, wielkości pancernych szaf, stało i się patrzyło. Kiedy wreszcie zmęczony reżyser usiadł i wziął do ust papierosa, jeden z wielkich podszedł i powiedział: +Wujek, tu jest Centralny, tu nie wolno palić+. +A nic nie robić wolno?+ – spytał Kieślowski. Pancerna szafa uśmiechnęła się od ucha do ucha i na pewniaka odparła: +W Polsce nic nie robić zawsze wolno+” – napisał.
W niedzielę 27 maja 1984 r. na Centralnym wysiadł osobiście sam Kim Ir Sen, przywódca Korei Północnej, który generalnie nie latał samolotami – przybył więc do Warszawy z oficjalną wizytą pociągiem z Moskwy. Wyszli po niego Wojciech Jaruzelski, przewodniczący Rady Państwa PRL Henryk Jabłoński i kompania honorowa wojska polskiego pod dowództwem porucznika Jana Ciećki. Dwa dni później, równie uroczyście odprowadzany, Kim Ir Sen odjechał pociągiem specjalnym z Centralnego – kierunku odjazdu w „Dzienniku Telewizyjnym” nie podano.
Centralny to jeden z „ulubieńców” filmowców. W 1989 r. część dokręcanych po latach scen do filmu „Na Srebrnym Globie” – którego produkcję władze PRL zatrzymały w 1977 r. zrealizował tu Andrzej Żuławski. Dworzec „zagrał” też m.in. w „Komedii małżeńskiej” Romana Załuskiego i „Porze na czarownice” Piotra Łazarkiewicza (1993), „Szczurze” Jana Łomnickiego (1995), „Miłości w przejściu podziemnym” Janusza Majewskiego (2006), „Boisku bezdomnych” Kasi Adamik (2008). W serialu „Złotopolscy” jednego z bohaterów Wiesława Gabriela często pokazywano w pracy – był komendantem dworcowego komisariatu policji. Do historii literatury polskiej przeszedł natomiast dzięki Jerzemu Pilchowi, który w 2002 roku opublikował „Upadek człowieka pod Dworcem Centralnym” – w bogatym dorobku tego prozaika i eseisty nie ma książki z żadnym innym dworcem kolejowym w tytule.
Rok później pojawił się w tytule spektaklu Piotra Cieplaka „Historia o Narodzeniu Pana Jezusa na Dworcu Centralnym”. Reżyser doszedł do wniosku, że tam właśnie przenocowaliby Maryja i Józef, gdyby żyli w dzisiejszych czasach. „Dworzec to schronienie dla bezdomnych, ale też droga do szerokiego świata, pełna zgiełku, reklam, pośpiechu, oczekiwań” - wyjaśnił „Gazecie Wyborczej”. Akcja spektaklu rozgrywała się w Hali Głównej. Miesiąc wcześniej na dworcowej antresoli Grzegorz Jarzyna wystawił „Zaryzykuj wszystko”. Do pomieszczenia wstawiono łóżko, telewizor. Z poczekalni zza szybą spektakl oglądali bezdomni. „Mogłem się przekonać, w jaki sposób miejsce - ze swoją historią, swoim przeznaczeniem, dźwiękami, ludźmi, ich zapachami, przyzwyczajeniami - wpływa na spektakl” – mówił Jarzyna cytowany przez „GW”.
„Dworzec Centralny to szalenie filmowa sceneria. I wielopoziomowa. Na powierzchni ociera się o wielki świat i luksus reprezentowany przez hotel Marriott czy Złote Tarasy. Ale im głębiej, tym bliżej szarości, brudu, niejednoznacznych zaułków, życia” – powiedział „Życiu Warszawy” Radosław Ładczuk, operator krótkometrażowego filmu „Luksus” (2008), wyreżyserowanego przez Jarosława Sztanderę, a nagrodzonego m.in. na festiwalach w Gdyni, Koszalinie, Toronto i Clermont-Ferrand. Etiuda opowiada historię chłopców prostytuujących się i żebrzących w centrum stolicy.
W 2006 r. nad Centralnym zawisły czarne chmury „Życie Warszawy” podało, że jego los jest już przesądzony – na miejscu dworca ma powstać wieżowiec dorównujący wysokością sąsiedniemu hotelowi Marriot. Sprawa skończyła się jednak generalnym remontem dworca, podsumowanym w 2012 roku w artykule „Realizacje” („Architektura-murator”).
„Dworzec Centralny to dobra architektura. Świetny przykład gierkowskiej fazy +socmodernizmu+, kiedy to pochodzące z kredytów, niemałe przecież, środki finansowe ledwo wystarczały na zaspokojenie wybujałych ambicji władz. Centralny to emanacja tych ambicji” – powiedziała historyk sztuki prof. Małgorzata Omilanowska, cytowana we wspomnianym artykule. „Biuro Projektów Budownictwa Kolejowego, kierowane przez Arseniusza Romanowicza, tworzyło dzieła niezwykłe, lokując się w architektonicznej awangardzie Polski socjalistycznej. (…) Władze polskich kolei stać było kiedyś na odwagę i otwarcie na światowe trendy” - przypomniała była minister kultury.
„Dziś szuka się rozwiązań wyłącznie ekonomicznych, zapominając, że dworce to nie tylko kasy i dojście do peronów. Rozmach i uroda tych obiektów daje zapowiedź przeżyć czekających na gości, to reprezentacja, wizytówka i przedsmak. Od dworca zaczyna się miasto. Na odremontowanym Dworcu Centralnym zaczyna się całkiem dobrze” – oceniła prof. Omilanowska.
W 1975 r. dworzec otrzymał tytuł „Mister Warszawy”. W 2012 roku szwajcarski architekt, krytyk i historyk sztuki Werner Huber uznał go za „przykład wybitnej architektury modernizmu, perłę na szynach”. 25 lipca 2019 r. Dworzec Centralny decyzją wojewódzkiego konserwatora zabytków został wpisany do rejestru zabytków. 5 stycznia 2019 r. na wniosek Towarzystwa Miłośników Muzyki Moniuszki nadano mu imię Stanisława Moniuszki. (PAP)
Paweł Tomczyk
pat/ wj/