Prowadzone na Pomorzu w czasie II wojny światowej działania spowodowały w tamtejszym krajobrazie zmiany na dużą skalę – mówi w rozmowie z PAP archeolog Filip Wałdoch. Nieznane dotychczas fortyfikacje z tego okresu bada on m.in. dzięki analizie zdjęć lotniczych.
Armia "Pomorze" powstała w marcu 1939 do obrony Pomorza przed atakiem niemieckim z kierunków zachodniego i wschodniego (Prus Wschodnich). Aby podołać trudnemu zadaniu walki na dwa fronty - Wojsko Polskie musiało stworzyć szereg fortyfikacji. Ogólne położenie większości z nich jest znane, jednak mniej wiadomo na temat ich typów.
Ich badaniem zajmuje się Filip Wałdoch z Instytutu Archeologii UAM w Poznaniu. Stosując różne metody teledetekcyjne (m.in. zdjęcia lotnicze, laserowe skanowanie lotnicze - ALS), naukowiec ten rozpoznaje umocnienia z czasów ostatniej wojny. Otrzymał na to środki z resortu nauki z ramach Diamentowego Grantu.
"Zaskoczeniem na pewno jest duża skala przeobrażeń krajobrazu, związana z II wojną światową. Zachowało się kilkaset obiektów, takich jak ziemianki czy okopane pozycje - i setki kilometrów okopów" - opowiada PAP Filip Wałdoch.
Część fortyfikacji jest niemal niewidoczna z powierzchni ziemi i została praktycznie zapominania. Jednak fakt, że znajdują się na terenach zalesionych spowodował, że nie zostały one zniszczone i zachowały swoją formę terenową. Oprócz polskich umocnień z kampanii wrześniowej zachowały się też późniejsze, m.in. wykonane przez Niemców.
Przed rozpoczęciem właściwych działań Wałdoch zapoznał się z informacjami na temat umocnień w Centralnym Archiwum Wojskowym oraz w Instytucie Sikorskiego w Londynie. "Dla wielu obszarów nie zachowały się dokładne plany fortyfikacji. Oczywiście dzięki licznym pracom historycznym znamy ogólny przebieg walk w kampanii wrześniowej. Moje badania pozwalają spojrzeć na nie w mikro skali. Dowiadujemy się na przykład, w jaki sposób adaptowano obszar" - podkreśla archeolog.
I zaznacza, że większość zarejestrowanych przez niego fortyfikacji nie posiadała do tej pory szczegółowej dokumentacji.
"Ich lokalizację znamy tylko z map w skali 1:150000 i ogranicza się ona do linii na mapie. Nie znaliśmy jednak ich dokładnego przebiegu czy rodzaju umocnień w danym miejscu. Ciągła linia na mapie nie oddaje dobrze rodzaju wykonanych umocnień" - tłumaczy.
Badacz mówi, że dzięki leśnemu charakterowi Pomorza wiele reliktów konfliktu doskonale się zachowało. Są to pozostałości okopów, schronów czy lejów po bombach, które do dziś przypominają tragiczne wydarzenia sprzed 80 lat - zauważył.
Rzadkością są fortyfikacje nieznane do tej pory historykom, choć i takie czasami się zdarzają.
Wałdoch sugeruje, że zarejestrowane w czasie prac umocnienia należy objąć ochroną. "Zwłaszcza, że nie mówimy tutaj o ochronie tylko i wyłącznie fragmentu okopów czy pojedynczym schronie, ale o całym systemie fortyfikacji" - dodaje.
Co ciekawe, w czasie poszukiwań śladów współczesnego konfliktu zbrojnego, archeolog dostrzegł na zdjęciach lotniczych znacznie starsze ślady działalności człowieka, np. zarysy chat sprzed 5 tys. lat, mających nawet kilkadziesiąt metrów długości.
To nie pierwszy projekt, którego celem jest rejestracja umocnień z czasów II wojny światowej na Pomorzu. "Jednak z pewnością największy, bo obejmie w sumie obszar 15 tys. km2" - podkreśla inicjator badań.
W Zachodniej Europie i w Skandynawii popularne jest badanie krajobrazów przekształconych na skutek działań w ramach II wojny światowej. Badaniom nad współczesnymi konfliktami zbrojnymi poświęcone są tam specjalne, oddzielne instytuty archeologiczne. W Polsce ten typ badań jest wciąż nowością.
Wałdoch zakończy projekt w 2021 r. Jego efektem będzie powstanie szeregu artykułów oraz monografia. Planowana jest także seria wykładów popularyzujących i przedstawiających wyniki na obszarze objętym badaniami. (PAP)
autor: Szymon Zdziebłowski
szz/ zan/