Gekony mogą przyczynić się do lepszej ochrony dzieł sztuki np. podczas prac konserwatorskich. Wszystko dzięki maleńkim przyczepnym strukturom na ich nogach, które inspirują naukowców do tworzenia materiałów przydatnych przy zabezpieczaniu czy transporcie obrazów.
Pewnie każdemu z nas zdarzyło się przyczepić nieprecyzyjnie taśmę klejącą lub mocny plaster, który potem trzeba było oderwać. Niestety zazwyczaj - wraz z odrywaną taśmą - odrywamy fragmenty farby, książki czy papieru. Dla konserwatorów sztuki taki pozornie błahy problem bywa nie lada wyzwaniem. Jak zabezpieczyć obraz taśmą podczas przewozu, aby później go nie uszkodzić? Co zrobić z nagle odnalezionym dziełem sztuki, które nie wiadomo jak zabezpieczyć?
Z niespodziewaną pomocą konserwatorom sztuki przychodzą gekony. "Większość z nich ma zdolność przyczepiania się do niemal każdej powierzchni za pomocą nanostruktur, jakie mają na stopach. Mogą z łatwością przyczepiać się do ścian i sufitów. Wiązanie wytworzone między ich stopami a powierzchnią jest na tyle wytrzymałe, że gekon nie odpadnie. Jednocześnie z łatwością może odjąć swoją stopę, nie powodując uszkodzenia powierzchni, po której stąpa. Wszystko dzięki działaniu tzw. sił van der Waalsa" - mówi PAP Jacek Olender - doktorant Instytutu Courtaulda, będącego częścią Uniwersytetu Londyńskiego.
Materiały, nad którymi pracuje grupa Olendra, mają naśladować ten mechanizm. W ten sposób do użytku konserwatorskiego mogą trafić nowatorskie materiały przyczepne. "Są to folie polimerowe, których powierzchnia pokryta jest strukturą w postaci słupków. Wytrzymałość takiego połączenia jest bardzo wysoka, natomiast pozwala ona usunąć ten materiał w sposób niezwykle delikatny" - opisuje Olender.
Materiał wygląda jak silikonowy plaster o grubości poniżej milimetra z mikrosłupkami na powierzchni. Tego typu materiały wykorzystywane są już w niektórych gałęziach przemysłu. Jednak nigdy nie stosowano ich do ochrony dzieł sztuki. Materiał dla grupy Olendra dostarczają firmy przygotowujące tego typu rozwiązania, a naukowcy sprawdzają, jak zachowuje się on w połączeniu z różnymi powierzchniami.
"Badamy powierzchnie bardziej i mniej sztywne, bardziej i mniej porowate, śliskie czy pofałdowane" - wyjaśnia rozmówca PAP. "Sprawdzamy, czy łatwo i bezpiecznie można go usunąć z każdego obiektu. Chcemy przekonać się, gdzie i w jaki sposób efektywnie można takie materiały zastosować i czy faktycznie daje to nadzieję na zmianę podejścia do interwencji konserwatorskich. Zwłaszcza w sytuacjach nagłych, niepewnych, w których konserwator potrzebuje narzędzia, o którym wiadomo, że nie zaszkodzi obiektowi" - tłumaczy.
Podkreśla, że testowane materiały przyczepiają się do powierzchni "czysto fizycznie"; nie zawierają rozpuszczalników, które mogą wnikać w strukturę obiektu i np. zmienić jego kolorystykę czy wprowadzić do niego kwasowość; nie wywołują też reakcji chemicznych i nie pozostawiają na obrazie żadnych pozostałości.
"Możemy przyczepić ten materiał do dzieła sztuki na moment, na czas wykonywania jakiegoś zabiegu konserwatorskiego. Myślimy, że można byłoby go też wykorzystywać do tymczasowego unieruchomienia obrazu i zabezpieczenia do transportu, np. w sytuacji, kiedy jakieś odnalezione dzieło sztuki trzeba przewieźć do pracowni, bo na szybko - na miejscu - nie jesteśmy w stanie go zbadać" - mówi Olender.
Ewelina Krajczyńska (PAP)
ekr/ mrt/