Bartne miodobranie z kłód bartnych w Puszczy Augustowskiej przeprowadzili we wtorek leśnicy z miejscowego nadleśnictwa. Realizują oni projekt przywracania tradycyjnego bartnictwa, by ratować dziko żyjące w lasach pszczoły, niezbędne w naturalnym środowisku.
Projekt "Tradycyjne bartnictwo ratunkiem dzikich pszczół w lasach" realizują wspólnie nadleśnictwa: Augustów (Puszcza Augustowska), Browsk (Puszcza Białowieska), Maskulińskie (Puszcza Piska) i Supraśl (Puszcza Knyszyńska), we współpracy ze Szkołą Główną Gospodarstwa Wiejskiego (SGGW) w Warszawie i Uniwersytetem w Białymstoku. Potrwa do przyszłego roku.
We wtorek leśnicy z nadleśnictwa Augustów pokazali dziennikarzom i samorządowcom, jak wygląda pobieranie miodu z kłód bartnych, zawieszonych na drzewach w ramach projektu. Kłody bartne (nadrzewne ule), to specjalnie wydrążone kawałki drewna, przeważnie o długości 1,5-2 m, przygotowywane specjalnie dla dzikich pszczół.
"Wybieramy takie miejsca, gdzie przede wszystkim jest odpowiednia ilość roślin gwarantujących, że będzie pokarm dla pszczół, gdzieś w pobliżu musi być też jakieś źródło wody, bo pszczoły jej potrzebują. Musi być też przestrzeń dająca możliwość swobodnego lotu dla pszczół, np. nie w gęstym młodniku sosnowym. Czasami trzeba się też kierować intuicją pszczelarzy" - powiedział PAP Adam Sieńko, jeden z pomysłodawców projektu, zastępca nadleśniczego nadleśnictwa Augustów.
Tradycje bartne związane z dzikimi pszczołami zaniknęły w Polsce w XVIII wieku i na początku XIX wieku nie tylko z powodu rozwoju rolnictwa, przemysłu oraz bardziej efektywnych metod hodowli pszczół, ale również przez zakazy administracyjne. Dzikie pszczoły ginęły też na skutek warrozy - pasożytniczej choroby, która panowała wśród tych owadów w Europie.
Jedna z kłód bartnych zawisła na dębie na terenie uroczyska o lokalnej nazwie Przechódka, w samym środku Puszczy Augustowskiej, w odległości ok. 30 km od Augustowa. Niedaleko znajduje się teren bagienny, zapewniający pszczołom całoroczny dostęp do wody, wśród występujących tam gatunków liściastych są lipy a niedaleko także poletka z gryką, także bardzo lubianą przez pszczoły.
Inna z kłód bartnych wisi na sośnie przy siedzibie nadleśnictwa w Augustowie. Umieszczona tam została ponad dwa lata temu, jeszcze przed rozpoczęciem realizacji projektu. W obu tych miejscach bartnik - jeden z pracowników nadleśnictwa otworzył we wtorek kłody i pobrał tyle wytworzonego przez pszczoły miodu, by jednak nie zabrakło im pożywienia i by przeżyły do wiosny.
Sieńko dodał, że według starych podręczników, bez uszczerbku dla pszczół pobrać można jedną trzecią miodu wytworzonego przez nie. "Generalnie trzeba w każdym wypadku ocenić, ile można wziąć i z którego miejsca, żeby nie zaszkodzić pszczołom przed zimą. Ale jeżeli ten urobek jest na tyle niewystarczający, żeby zabezpieczyć zimę, wtedy bartnik nie pozyskuje tego miodu" - powiedział.
Zaznaczył, że są barcie lub kłody bartne, gdzie jednak miodu będzie na tyle mało, iż jego pobranie będzie nie tylko niemożliwe, ale nawet może być konieczne dokarmianie pszczół, by mogły bezpiecznie przezimować. Elementem projektu są badania naukowe, w ramach których specjaliści dokładnie ocenią, które pszczoły wymagają pomocy.
Wartość projektu "Tradycyjne bartnictwo ratunkiem dzikich pszczół w lasach", to blisko 1,3 mln zł brutto, z czego 1,1 mln zł to pieniądze z tzw. funduszy norweskich. Obejmuje m.in. budowę barci i kłód bartnych (przygotowanych ich zostało na terenie czterech nadleśnictw już ponad trzydzieści), szkolenia potencjalnych bartników, tworzenie ścieżek edukacyjnych i badania naukowe.
W odtwarzaniu tradycji bartnictwa polskim leśnikom pomagają bartnicy z parku narodowego Szulgan-Tasz w Baszkirii na Uralu w Rosji. Projekt będzie realizowany do przyszłego roku, ale nadleśnictwo Augustów już poszukuje źródeł jego dalszego finansowania.
Tradycje bartne związane z dzikimi pszczołami zaniknęły w Polsce w XVIII wieku i na początku XIX wieku nie tylko z powodu rozwoju rolnictwa, przemysłu oraz bardziej efektywnych metod hodowli pszczół, ale również przez zakazy administracyjne. Dzikie pszczoły ginęły też na skutek warrozy - pasożytniczej choroby, która panowała wśród tych owadów w Europie. (PAP)
rof/ pz/