Przed legendarnym już meczem eliminacji mistrzostw świata z Anglią na Wembley 39 lat temu Polacy byli skazywani na porażkę. "Sam podczas grania hymnów państwowych modliłem się, by nie było pogromu" - powiedział PAP były bramkarz reprezentacji Jan Tomaszewski.
Biało-czerwoni 17 października 1973 roku zremisowali z Anglikami 1:1, dzięki czemu awansowali do turnieju finałowego rozgrywanego w Niemczech. Zajęli w nim trzecie miejsce. We wtorek Polska zagra w Warszawie z Anglią w eliminacjach MŚ 2014 w Brazylii.
"Oni byli wtedy jednym z najlepszych zespołów świata. Trzy tygodnie wcześniej pokonali Austriaków 7:0, a my byliśmy drużyną tej samej klasy co pokonani. Nie było więc kwestii, kto wygra, tylko ile bramek strzelą nam rywale. Można powiedzieć, że pojechaliśmy tam w roli brzydkiego kaczątka, a wróciliśmy jako piękny łabędź" - podsumował Tomaszewski.
Jak dodał, atutem Wyspiarzy był znany na całym świecie stadion, który zapełnili wrodzy Polakom kibice.
"Co prawda w Chorzowie wygraliśmy 2:0, ale panowało takie przekonanie, że Anglicy na kontynencie zawsze grają słabiej. U siebie zaś mieli Wembley, gdzie był słynny kocioł" - podkreślił.
Były bramkarz, a obecnie poseł PiS przyznał, że trudno było opanować stres towarzyszący temu spotkaniu.
Jan Tomaszewski o piłkarskiej reprezentacji Anglii w 1973 r.: "Oni byli wtedy jednym z najlepszych zespołów świata. Trzy tygodnie wcześniej pokonali Austriaków 7:0, a my byliśmy drużyną tej samej klasy co pokonani. Nie było więc kwestii, kto wygra, tylko ile bramek strzelą nam rywale. Można powiedzieć, że pojechaliśmy tam w roli brzydkiego kaczątka, a wróciliśmy jako piękny łabędź".
"Byłem tak zdenerwowany, że w drugiej minucie meczu podczas wyprowadzania piłki nie zauważyłem znajdującego się tuż przede mną mierzącego dwa metry zawodnika rywali. Wypuściłem piłkę, a on chciał skorzystać z tego prezentu. Interwencję w tamtej sytuacji okupiłem kontuzją. Trafnie skomentował to później Adam Musiał, który stwierdził, że dobrze się stało, iż zostałem wówczas kopnięty, bo przynajmniej się obudziłem" - opowiadał.
Anglicy kpili z Tomaszewskiego, nazywając go przed pojedynkiem klaunem.
"Nie miało to żadnego związku z moich boiskowym zachowaniem. Próbowano nas w ten sposób sprowokować. Jurka Gorgonia określano bokserem, innego z kolegów odsyłano do lekkoatletyki. Te złośliwe porównania nie odniosły zamierzonego skutku, a tylko nas zmobilizowały" - zaznaczył.
63-krotny reprezentant Polski w kraju zyskał po tej potyczce miano "człowieka, który zatrzymał Anglię".
"Popełniłem w tamtym meczu wiele błędów i wtedy ratowali mnie koledzy. W innych sytuacjach to ja ich wspomagałem. Tamten sukces to zasługa innej osoby. Trener Kazimierz Górski potrafił tak nas poustawiać, że potrafiliśmy sprawić niespodziankę na skalę światową. Jego geniusz przejawiał się zarówno w taktyce, jak i w umiejętności dotarcia do naszej mentalności. Człowiek, który zatrzymał Anglię składał się więc z 12 części - pana Kazimierza i 11 piłkarzy" - ocenił.
Dzień przed 39 rocznicą tego pamiętnego spotkania reprezentacja Polski prowadzona przez Waldemara Fornalika zmierzy się na Stadionie Narodowym w Warszawie z zespołem Roya Hodgsona. Tak jak wtedy, będzie to pojedynek grupowy w walce o mundial.
"Będzie to w przeddzień rocznicy naszego pojedynku, a to zobowiązuje. Uważam, że obecna reprezentacja ma takie same szanse, jak my wtedy. Teraz nawet jest łatwiej, bowiem Wyspiarze zagrają w rezerwowym składzie. Zabraknie m.in. Terry'ego i być może Lamparda. Oczywiście, brak Kuby Błaszczykowskiego to duże osłabienie naszej ekipy, ale liczę na młodych zawodników. Nie oznacza to jednak, że mają oni grać od początku spotkania. Muszą być umiejętnie wprowadzani przez trenera" - dodał Tomaszewski.
Słynny przed laty golkiper jest przekonany, że zbliżającym się spotkaniu w bramce biało-czerwonych powinien stanąć Tomasz Kuszczak. "Decydują o tym dwie rzeczy - po pierwsze gra teraz regularnie w klubie, a poza tym ma dobrą znajomość angielskiego futbolu" - podkreślił. (PAP)
an/ krys/