Wieczór w przeddzień św. Andrzeja, czyli 29 listopada dawniej był przewidziany tylko dla panien na wydaniu, które właśnie wtedy próbowały poznać swoją przyszłość. Natomiast dla kawalerów właściwym czasem na takie praktyki był 24 listopada, czyli wigilia św. Katarzyny.
Szefowa Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie Elżbieta Dudek-Młynarska zauważyła, że zwyczaj katarzynek dla chłopców nie był tak rozpowszechniony, jak ich „żeński” odpowiednik czyli andrzejkowe wróżby dla dziewcząt, które znane były niemal w całej Polsce, i które nadal są szeroko praktykowane, choć obecnie są formą wspólnej - chłopców i dziewcząt - zabawy, śmiechu i żartów, a nie poważnego przepowiadania przyszłości.
Według niej różnica w rozpowszechnieniu obu zwyczajów wynikała głównie z tego, że dawne prawo zwyczajowe nakazywało zamążpójście pannie najpóźniej do 20. roku życia. W przeciwnym razie dziewczyna narażona była na publiczne szyderstwa, była wyśmiewana, uważana za niechcianą, i pozostawała na utrzymaniu swojego brata czy innego krewnego. Pod taką presją panny wróżyły, aby koniecznie dowiedzieć się czy w najbliższym czasie wyjdą za mąż i za kogo.
Swoją przyszłość chcieli poznać także i chłopcy. Chcieli wiedzieć, z kim się zwiążą, czy ich przyszła żona będzie ładna, zdrowa, bogata i pracowita. „Jednak bardziej na poznaniu tej przyszłości zależało pannom, które ze względu na panującą obyczajowość, nie zawsze mogły związać się z wybrankiem swojego serca” – mówiła etnografka.
Pierwsze wzmianki o wróżbach w wigilię św. Andrzeja pojawiły się w XVI wieku. Najstarszym polskim świadectwem potwierdzającym istnienie wróżb w wigilię świętego Andrzeja jest komedia „Justyn i Konstancja” z 1557 roku, w której autor, Marcin Bielski, opisuje gromadne wróżenie: „Nalejcie wosku na wodę, poznacie swoją przygodę. Słychałam od swej macierze, gdy która mówi pacierze, w wigiliję Jędrzeja świętego ujrzy oblubieńca swojego…”.
Dziewczęta tak bardzo obawiały się pozostania w panieńskim stanie, że niektóre z nich próbowały nawet praktyk z pogranicza czarnej magii, chcąc zobaczyć przyszłego męża w dwóch zwierciadłach.
Andrzejkowe wróżby dawniej traktowano bardzo poważnie, bo wierzono, że w ten wieczór dzięki wracającym na ziemię duszom zmarłych można odkryć przyszłość. Etnografka dodała, zarówno chłopcy w wigilię św. Katarzyny, jak i panny w wigilię św. Andrzeja wróżyli sobie potajemnie, w ukryciu, nie dopuszczając przeciwnej płci do wróżb.
Jednym ze zwyczajów katarzynkowych było zrywanie przez kawalerów gałązek wiśni lub czereśni, które później trzeba było włożyć do wody. Jeżeli w wigilię Bożego Narodzenia gałązka zakwitła, to chłopiec ten szybko stanie ze swoją wybranką na ślubnym kobiercu. Potwierdzeniem tego zwyczaju może być rymowanka z okolic Nosówki: „Św. Katarzyno, pobożna dziewczyno, z tej gałązki wiśni kwiatuszek wyciśnij. Te moje gałązkę wstążeczką przystroję, niechże mi się spełni to życzenie moje”.
Etnografka podkreśliła, że aby wróżba była czytelna, to zrywający gałązkę z drzewa musiał wejść po nią po drabinie głową na dół. „Nie chodzi tu prawdopodobnie o wejście po drabinie nogami do góry, a głową na dół, ale o spuszczenie głowy podczas +normalnego+ wchodzenia po szczeblach” - dodała.
Wśród katarzynkowych zwyczajów popularne wśród chłopców było też wycieranie się po umyciu częścią damskiej garderoby, np. zapaską lub chowanie na noc pod poduszkę elementu damskiego ubrania. Zwyczaje te miały zapewnić kawalerom szybkie małżeństwo, ale także dobrą i pracowitą żonę.
Z kolei panny wróżyły sobie ze specjalnie przygotowanych na tę okazję placuszków. Dziewczęta mełły mąkę na żarnach w kierunku odwrotnym do tradycyjnego, czyli w lewą stronę. Później z tej mąki oraz z wody przyniesionej w ustach z potoku robiły ciasto na placuszki, które następnie układały na podłodze i wpuszczały do izby wygłodniałego psa - panna, której placuszek został zjedzony przez psa w pierwszej kolejności miała szybko wyjść za mąż.
Najgorzej interpretowano sytuację, gdy pies nadgryzł placek i go zostawił. Wróżono z tego, że pannę spotka nieszczęście albo się zaręczy, ale za mąż nie wyjdzie. Etnografka zauważyła, że aby wróżba była pomyślna, to w czasie rozkładania placuszków na podłodze w pobliżu powinny wisieć męskie spodnie.
Jednak samo przygotowanie placuszków też nie było łatwe; często bowiem chłopcy utrudniali pannom przyniesienie w ustach wody z potoku np. rozśmieszając je. Z kolei inny rzeszowski etnograf Krzysztof Ruszel mówił, że woda powinna pochodzić ze studni jakiegoś chłopca, niekoniecznie wybranka dziewczyny, ale ważne, by był on jedynakiem. W innych regionach tradycja nakazywała, by to właśnie jedynak przyniósł w ustach wodę ze studni.
Zwyczaj z placuszkami podobny był do wróżby, w której także wykorzystywano psa, ale na podłodze rozkładano cielęce nóżki. Zdaniem Ruszla, to bardzo odległa, pierwotna i już dawno zapomniana wróżba, która dawniej była jedną z najpopularniejszych. Podobnie jak wróżenie z pierogów - młode panny lepiły dwa pierogi i do jednego z nich wkładały karteczkę z imieniem wybranka. Gdy podczas jedzenia dziewczyna natrafiła na tego pieroga oznaczało, że w ciągu roku wyjdzie za swojego chłopca za mąż.
Równie popularne było wróżenie sobie z kołków w płocie, wosku, butów i szczekania psa, dzięki którym panny mogły dowiedzieć się wszystkiego o swoim mężu, np. o jego pochodzeniu, wyglądzie, wieku, wielkości majątku oraz stanie cywilnym.
Znanym zwyczajem o charakterze matrymonialnym, ale i mającym zapewnić płodność było obsypywanie łóżka ziarnem lub kłosami zbóż. Rano dziewczyna ze snu odczytywała swoją przyszłość. Wierzono, że we śnie pojawi się przyszły małżonek. Poprzez ziarno odwoływano się do pomocy zmarłych w poznaniu przyszłości.
Nie wiadomo dokładnie skąd wziął się „matrymonialny” charakter wróżb. Dudek-Młynarska zauważyła, że jedna z hipotez wskazuje na Grecję jako źródło zwyczaju; według tej hipotezy Andrzej (z greckiego andros - mężczyzna) był utożsamiany z każdym mężczyzną i dlatego św. Andrzej - patron dziewic i panien był uznawany jako rozdawca dobrych mężów. Inna hipoteza wskazuje, że Andrzejki, zwane także Jędrzejkami lub Jędrzejówkami, mogą mieć związek z dawnymi, pogańskimi uroczystościami ku czci zmarłych, których dusze mają właśnie w tym czasie udzielać ludziom swojej mocy i pomagać w poznawaniu przyszłości.
Pierwsze wzmianki o wróżbach w wigilię św. Andrzeja pojawiły się w XVI wieku. Najstarszym polskim świadectwem potwierdzającym istnienie wróżb w wigilię świętego Andrzeja jest komedia „Justyn i Konstancja” z 1557 roku, w której autor, Marcin Bielski, opisuje gromadne wróżenie: „Nalejcie wosku na wodę, poznacie swoją przygodę. Słychałam od swej macierze, gdy która mówi pacierze, w wigiliję Jędrzeja świętego ujrzy oblubieńca swojego…”.
Wróżby te zamykały czas zabaw i rozrywek w życiu ludzi i otwierały adwent, czyli czas skupienia, przygotowania do świąt Bożego Narodzenia.
Współcześnie Andrzejki obchodzone są w mieszanych towarzystwach, często hucznie, z tańcami. Traktowane są jednak jako zabawa, a nie poznawanie przyszłości. Choć – jak zauważyła etnografka – dziś także poszukujemy sposobów, aby zapewnić sobie szczęście, ale szukamy tego raczej w różnego rodzaju poradnikach, czy na kursach motywacyjnych. „A kiedyś takim sposobem było wróżenie sobie przez dziewczęta w wieczór andrzejkowy, a kawalerów w katarzynki” – mówiła Dudek-Młynarska.
Agnieszka Pipała (PAP)
api/ agz/