17 września 1939 r. strażnice Korpusu Ochrony Pogranicza pierwsze stawiły opór Sowietom. Najdłużej walczyło zgrupowanie gen. bryg. Wilhelma Orlika–Rückemanna, które 1 października stoczyło ostatni bój pod Wytycznem. Na wschodnich rubieżach RP poległo 2,5 tys. żołnierzy KOP i WP.
17 września 1939 r. o godz. 2 nad ranem oddziały armii sowieckiej przekroczyły liczącą 1412 km wschodnią granicę Rzeczypospolitej. ZSRS zaatakował Polskę bez formalnego wypowiedzenia wojny. Sowiecka agresja była efektem zawartego 23 sierpnia 1939 r. paktu Ribbentrop-Mołotow. Oficjalnie był to układ o nieagresji między III Rzeszą a Związkiem Sowieckim, lecz dołączony do niego tajny protokół o podziale stref wpływów w Europie Wschodniej zdecydował o losie Polski na kolejnych kilkadziesiąt lat.
W momencie sowieckiego natarcia wschodniej granicy RP strzegły bataliony Korpusu Ochrony Pogranicza (KOP) liczące ok. 12 tys. osób. Na wschód od linii Bugu znajdowało się także ponad 200 tys. żołnierzy z zapasowych jednostek Wojska Polskiego. Historycy szacują, że siły napastnika liczyły co najmniej 80 dywizji Frontu Białoruskiego i Ukraińskiego, łącznie ok. 1,5 mln żołnierzy w trzech rzutach, ponad cztery tysiące czołgów oraz ok. 1800 samolotów bojowych. Większość z blisko 800 polskich czołgów i 392 samolotów bojowych było użytych w walce z Niemcami.
"Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadanie Warszawy i miast, które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta, do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii" - zalecał Naczelny Wódz, marsz. Edward Rydz-Śmigły w ogólnej dyrektywie wydanej wieczorem 17 września 1939 r., już w trakcie ewakuacji rządu do Rumunii.
"Rydz-Śmigły wydał ją kilkanaście godzin po ataku, jednak wiele oddziałów KOP już od rana spontanicznie stawiło opór przeciw najeźdźcom, zanim jeszcze dyrektywa do nich dotarła" - powiedział PAP historyk z Wojskowego Biura Historycznego dr hab. Jerzy Kirszak.
Przypomniał, że w latach 20. w Sztabie Generalnym WP zakładano plan wojny prowadzonej z dwoma sąsiadami jednocześnie, jednak zarzucono go, gdyż uznano, że ewentualny konflikt będzie toczył się wyłącznie pomiędzy Polską a Rosją, lub Niemcami, a przy dysproporcji potencjałów sąsiadów jednoczesna walka przeciw nim jest niemożliwa.
Historyk podkreślił, że większość strażnic KOP strzegących granicy z ZSRS stanowiły drewniane budynki, które nie nadawały się do prowadzenia długotrwałych działań obronnych. Na Polesiu budowano wprawdzie największy w II RP zespół umocnień, zwany "Linią Sosnkowskiego", jednak od wiosny 1939 r. pozbawiono go wielu elementów uzbrojenia, które przeniesiono na zachodnią i południową granicę, m.in. na Śląsk.
Od początku 1939 r., po formułowanych przez Berlin żądaniach udostępnienia przez Polskę eksterytorialnego "korytarza" - drogi łączącej III Rzeszę z prowincją Prusy Wschodnie - polskie dowództwo brało pod uwagę już tylko wojnę z Niemcami. Wówczas większość oddziałów KOP przesunięto z granicy z ZSRS na zachodnie rubieże RP, formując z nich rezerwowe dywizje piechoty WP.
Historyk podkreślił, że większość strażnic KOP strzegących granicy z ZSRS stanowiły drewniane budynki, które nie nadawały się do prowadzenia długotrwałych działań obronnych. Na Polesiu budowano wprawdzie największy w II RP zespół umocnień, zwany "Linią Sosnkowskiego", jednak od wiosny 1939 r. pozbawiono go wielu elementów uzbrojenia, które przeniesiono na zachodnią i południową granicę, m.in. na Śląsk.
"Sowiecki atak zdezorientował część polskiego dowództwa. Nawet w sztabie Naczelnego Wodza zastanawiano się nad faktycznymi intencjami Sowietów, podejrzewano nawet, że będą oni walczyć z Niemcami" - wyjaśnił badacz.
We wczesnych godzinach porannych zostały zaatakowane przez agresora m.in. strażnice Czuryłowo (woj. poleskie) oraz Szapowały i Polikszty (woj. wileńskie). Oddziały sowieckie napotkały opór jednostek KOP m.in. ze zgrupowania "Małyńsk", z batalionów "Kleck”", "Sienkiewicze", "Dawigródek", i z oddziałów WP - m.in. Brygady Rezerwowej Kawalerii "Wołkowysk". Walki toczyły się przy granicy oraz w głębi polskiego terytorium, m.in. pod Kowlem, Sarnami, Baranowiczami, Dubnem i Tarnopolem.
W starciach uczestniczyły również oddziały WP niekiedy tworzone od podstaw, jak wspomniana Brygada "Wołkowysk". 19 września 1939 r. w rejonie wsi Dziąbów (ob. Białoruś) żołnierze 101. Pułku Ułanów mjr. Stanisława Żukowskiego zniszczyli 12 sowieckich czołgów. "Podczas walk szczególnie wyróżnił się uczestnik obrony Grodna, rtm. Narcyz Łopianowski, późniejszy +Cichociemny+ i oficer AK. Także 22 września pod Kodziowcami nad Czarną Hańczą dowodzony przez niego szwadron unieszkodliwił 17 czołgów przeciwnika. To jeden z największych wyczynów pojedynczego oficera i jego oddziału w trakcie wojny z Sowietami we wrześniu" - ocenił dr hab. Kirszak.
"Sowiecki atak zdezorientował część polskiego dowództwa. Nawet w sztabie Naczelnego Wodza zastanawiano się nad faktycznymi intencjami Sowietów, podejrzewano nawet, że będą oni walczyć z Niemcami" - wyjaśnił badacz.
"Mając już doświadczenie z walk grodzieńskich o skuteczności zwalczania czołgów butelkami z benzyną, zaopatrzyłem swój szwadron w odpowiedni zapas tej prymitywnej broni. Butelki te były w sakwach zamiast bielizny, a ułani umieli już posługiwać się nimi. Nieprzyjaciel ponawiał swoje uderzenie 11 lub 12 razy, lecz za każdym razem musiał się cofnąć, pozostawiając na przedpolu płonące czołgi" - wspominał w 1980 r. Łopianowski na łamach wydawanego w USA tygodnika polonijnego "Gwiazda Polarna".
Najdłużej bój z Sowietami prowadziły oddziały gen. bryg. Wilhelma Orlika–Rückemanna. Po rozpoczęciu natarcia stał on na czele zgrupowania KOP. Z własnej inicjatywy wydał rozkaz obrony i przeciwstawił się próbom zajmowania polskich terenów. 28 września pod Szackiem na Wołyniu jego żołnierze zniszczyli co najmniej kilkanaście sowieckich czołgów z 411 batalionu pancernego, zginęło kilkuset sowieckich żołnierzy. Nie udało się jednak oskrzydlić sowieckich oddziałów i 29 września podkomendni generała przebili się w kierunku Bugu. 1 października stoczyli ostatnią bitwę - pod Wytycznem, zadając agresorom poważne straty w ludziach i sprzęcie.
Walkę z najeźdzcą podjął też Batalion Forteczny KOP "Sarny" na Polesiu. "Warto przypomnieć postać walczącego tam ppor. Jana Bołbotta. W żelbetonowym schronie bojowym koło wsi Tynne nad Słuczem, wraz z dwoma oficerami i 49 żołnierzami, stawiał opór przez cztery dni, odpierając falowe natarcia Sowietów. W czasie starć używali masek przeciwgazowych, bo Sowieci obłożyli schron beczkami z benzyną i je podpalili. Rankiem 20 września Bołbott i jego żołnierze zginęli w dymie i płomieniach" - zwrócił uwagę historyk z WBH. Ich walkę, podobnie jak obronę Wizny przed Niemcami, nazywa się "polskimi Termopilami".
Badacz podkreślił również, że pomimo upływu 84 lat "sowiecki atak na Polskę, który de facto był wojną, nie został dotąd uznany przez międzynarodowe prawo za wojnę, choć była to pełnowymiarowa agresja".
"Historycy są zgodni, że uznanie tej agresji za wojnę miałoby symboliczny wymiar, że oto Polska toczyła wojnę z dwoma sąsiednimi państwami, bo w powszechnej świadomości, poza Polską, ten fakt pozostaje nieznany" - podsumował dr hab. Kirszak.
W trakcie walk z Sowietami w 1939 r. zginęło ok. 2,5 tys. żołnierzy WP i KOP. Ok. 20 tys. było rannych i zaginionych. Do niewoli sowieckiej dostało się ok. 250 tys. żołnierzy, w tym co najmniej 10 tys. oficerów. Straty sowieckie szacuje się na blisko 3 tys. zabitych i 6-7 tys. rannych.(PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ skp/