„Światowy Dzień Sybiraka to dzień refleksji i świadectwo naszej pamięci o tragicznych losach tysięcy Polaków, którzy przeszli przez >>nieludzką ziemię<< oraz tych, którzy na niej pozostali na zawsze”- powiedział PAP historyk z Oddziałowego Biuro Badań Historycznych IPN w Białymstoku dr Marcin Markiewicz.
Przypomniał, że pierwsi Polacy zostali zesłani na Syberię jeszcze w XVIII w., lecz to następne stulecie - XIX w. było okresem, w którym carskie władze realizowały masowe już zsyłki. W ramach represji po powstaniu styczniowym w latach 60. XIX w. do europejskich części Rosji, na Kaukaz i Syberię zesłano co najmniej 25 tys. Polaków. Od lat 70. XIX w. w dalekie rejony Rosji trafiali „nieprawomyślni” m.in. członkowie niepodległościowych organizacji konspiracyjnych. 20 kwietnia 1887 r., pięcioletnią zsyłką na Syberię został ukarany Józef Piłsudski. Jego brat, Bronisław został skazany na karę śmierci zamienioną na 15 lat katorgi na Sachalinie.
Na przełomie XIX i XX w. Polacy na Syberii tworzyli swoistą diasporę. W na początku kolejnego stulecia trafili tam polscy działacze ruchu niepodległościowego i uczestnicy rewolucji 1905 r.
„Deportacje przeprowadzały tzw. trójki operacyjne NKWD. Każda z trójek miała przydzielone po dwie lub trzy rodziny przeznaczone do wywiezienia.”
„Z punktu widzenia carskich, a później sowieckich władz Syberia była odpowiednim miejscem docelowym dla zsyłania tysięcy więźniów z całej Rosji. Była oddalona o tysiące kilometrów od europejskiej cywilizacji. Życie zesłanych utrudniał surowy klimat - ekstremalnie trudne warunki zwłaszcza panujące tam zimą, a tak naprawdę przez większą część roku. Stamtąd nie dało się uciec. Ucieczki były niezwykle rzadkie i trudne" - wskazał historyk. „Zsyłano nie tylko Polaków, ale także Rosjan oraz przedstawicieli wielu innych narodów podbitych przez Rosję” - dodał.
Kolejna fala zesłań Polaków na Syberię nastąpiła po sowieckiej agresji na Polskę. 17 września 1939 roku armia sowiecka bez wcześniejszego wypowiedzenia wojny - wkroczyła na tereny II Rzeczpospolitej. Atak na Polskę był elementem paktu Ribbentrop-Mołotow. Historycy szacują, że w ramach trwających do czerwca 1941 r. czterech wielkich akcji deportacyjnych w głąb ZSRS trafiło co najmniej 350 tys. mieszkańców wschodnich województw Rzeczypospolitej - Polaków, Żydów, Ukraińców, Białorusinów. Byli oni poddawani licznym represjom. Elity - żołnierze WP, policjanci, urzędnicy – padły ofiarą masowych zbrodni, której symbolem stał się Katyń.
Dr Markiewicz podkreśla, że największa była pierwsza fala wywózek, która rozpoczęła się w nocy 9/10 lutego 1940 r. Poza urzędnikami i wojskowymi osadnikami sowieckie represje objęły również ich rodziny: kobiety, dzieci i osoby starsze. Na listy deportacyjne trafili zarówno mieszkańcy miast i mniejszych skupisk, tzw. kolonii, jak i rolnicy. „W lutowych deportacjach Sowieci wywieźli w sumie ok. 140 tys. osób. Rozmieszczono ich w 115 osiedlach w 21 republikach, krajach i obwodach ZSRS” - wyjaśnił. Druga akcja deportacyjna rozpoczęta 13 kwietnia 1940 r. objęła urzędników państwowych, policjantów, nauczycieli, działaczy politycznych i przedstawicieli ziemiaństwa. Wywieziono wówczas ok. 61 tys. ludzi. Trzecia akcja deportacyjna z 29 czerwca 1940 r. objęła głównie tzw. bieżeńców - uciekinierów spod okupacji niemieckiej po wrześniu 1939 r. 60 proc. stanowili Żydzi. Ofiarami tej wywózki padło ok. 80. tys. osób.
„Po wejściu do domów funkcjonariusze oznajmiali decyzję o wysiedleniu i przeprowadzali rewizję w poszukiwaniu broni. Instrukcje i wytyczne precyzowały, co można zabrać ze sobą: ubranie, bieliznę, obuwie, pościel, nakrycia stołowe, żywność na miesiąc, drobne narzędzia gospodarcze oraz kufer do zapakowana dobytku.”
„Deportacje przeprowadzały tzw. trójki operacyjne NKWD. Każda z trójek miała przydzielone po dwie lub trzy rodziny przeznaczone do wywiezienia. Po wejściu do domów funkcjonariusze oznajmiali decyzję o wysiedleniu i przeprowadzali rewizję w poszukiwaniu broni. Następnie miał zostać zrobiony spis majątku pozostawionego przez wywożonych. Instrukcje i wytyczne precyzowały, co można zabrać ze sobą: ubranie, bieliznę, obuwie, pościel, nakrycia stołowe, żywność na miesiąc, drobne narzędzia gospodarcze oraz kufer do zapakowana dobytku” - wyjaśnił historyk IPN.
Ostatnia, czwarta fala deportacji nastąpiła po 20 czerwca 1941 r. w przeddzień wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej. Deportacja ta objęła również republiki nadbałtyckie i Mołdawię. Łącznie wywieziono 90 tys. ludzi, z czego ponad 22 tys. z tzw. Zachodniej Białorusi. Trafili oni głównie Kraju Krasnojarskiego, Ałtajskiego, obwodu nowosybirskiego oraz do Kazachstanu. Ludzie tracili dorobek całego życia. Trafiali na "nieludzką ziemię", głównie do obwodów archangielskiego, swierdłowskiego, nowosybirskiego. Część z deportowanych pozostała tam na zawsze. Ostatnie transporty kolejowe pod koniec czerwca 1941 r. ruszały na wschód już po niemieckim ataku na ZSRS, atakowane nalotami Luftwaffe.
Deportowani Polacy byli zwykle traktowani jako „element kontrrewolucyjny”. Usunięcie ich było więc warunkiem skutecznej sowietyzacji i pełnej aneksji Kresów przez ZSRS. Wielu deportowanych, głównie dzieci i osób w podeszłym wieku zmarło podczas trwających nawet kilka tygodni podróży w zamkniętych wagonach kolejowych. Pozostali trafiali do pracy w kołchozach i sowchozach (gospodarstwa rolne), zakładach przemysłowych, a w przypadku Syberii - głównie w przedsiębiorstwach przemysłu drzewnego.
W konwojowanych przez funkcjonariuszy NKWD tzw. bydlęcych, zamkniętych wagonach były prycze i żelazne piecyki, funkcję toalet pełniły dziury w podłodze. Brakowało wody, żywności i opieki lekarskiej. W transportach rozprzestrzeniały się wszy i pluskwy.
„Wzdłuż ścian baraków zbudowane były dwupoziomowe prycze o wymiarach około 2,5 m długości i prawie 170 cm szerokości. Z trzech stron obite były dartymi (łupanymi) deskami szerokości około 30 cm, tworząc swego rodzaju skrzynię bez jednego boku. Była to standardowa, uregulowana zapewne jakimiś odgórnymi zarządzeniami władz, powierzchnia domu – legowiska przeznaczona dla czterech osób” – wspominał Zbigniew Bronisław Fedus (1930-2017). W lutym 1940 r. został jako dziesięciolatek deportowany z ojcem, matką i siostrą z osady Bertniki w powiecie buczackim (ob. Ukraina) do Tulenia i Czegaszetu w kraju krasnojarskim na Syberii.
Część deportowanych opuściła ZSRS w 1942 r. jako żołnierze armii gen. Władysława Andersa. Ewakuacja rozpoczęła się 24 marca 1942 r. Do listopada 1942 r. do Iranu wyjechało 78 tys. żołnierzy i 37 tys. cywilów, w tym ok. 12 tys. dzieci.
Na podstawie umowy polsko-radzieckiej, zawartej w lipcu 1945 r. do 1949 r. repatriowano ok. 265 tys. obywateli polskich zesłanych w głąb Związku Radzieckiego w latach 1940-1941 i 1944-1945. Pod koniec lat 40. w ZSRS znajdowało się ok. 1,5 miliona Polaków. Na mocy umowy repatriacyjnej w latach 1955-59 do Polski z różnych rejonów ZSRS powróciło co najmniej ok. 260 tys. osób. Oficjalna akcja repatriacyjna zakończyła się latem 1959 r.
„Nie udało się spowodować powrotu tysięcy deportowanych i wielu z nich pozostało w ZSRS na zawsze” - wskazał historyk. W PRL temat repatriacji i zesłania do Rosji i ZSRS był przemilczany przez media. „O losach polskich sybiraków, nie pisano, ponieważ wg. władz PRL >>godziło to w sojusz polsko-sowiecki<< a także w ustrój komunistyczny” - wyjaśnił dr Markiewicz.
Związek Sybiraków został zarejestrowany dopiero 17 grudnia 1988 r. i nawiązywał do istniejącej w latach 1928-39 organizacji o tej samej nazwie.
„Bo od września, od siedemnastego, dłuższą drogą znów szedł każdy z nas. Przez lód spod bieguna północnego, Przez Łubiankę, przez Katyński Las. Na nieludzkiej ziemi znów polski trakt wyznaczyły bezimienne krzyże. Nie zatrzymał nas czerwony kat. Bo przed nami Polska – coraz bliżej (...) I myśmy szli i szli – dziesiątkowani! Choć zdradą pragnął nas podzielić wróg. I przez Ludową przeszliśmy – niepokonani. Aż Wolną Polskę raczył wrócić Bóg!” - pisał w latach 90. XX. w. Marian Jonkajtys (1931-2004) w "Marszu Sybiraków". Był on również inicjatorem idei Marszu Żywej Pamięci Polskiego Sybiru, który odbywa się od 2001 r. w Białymstoku.
Kompozytorem muzyki oficjalnego hymnu Związku Sybiraków był Czesław Majewski.
„Obecnie w Związku Sybiraków jest zrzeszonych ok. 13 tys. osób. Jeszcze przed pandemią było nas ponad 20 tys.” - powiedział PAP prezes Zarządu Głównego Związku Sybiraków Kordian Borejko. „Społeczeństwo niewiele, a w każdym razie zbyt mało wie o losach sybiraków. Warto jednak pamiętać o nich nie tylko przy okazji Światowego Dnia Sybiraka”- ocenił. W gronie żyjących dziś sybiraków są głównie osoby, które zostały wywiezione w latach 1940-41 jako dzieci i młodzież.
Światowy Dzień Sybiraka jest obchodzony od 2004 r. Początkowo była to inicjatywa Związku Sybiraków. W 2013 r. dzień 17 września został ustanowiony Sejm Rzeczypospolitej Polskiej świętem państwowym. Celem jest przypominanie losów zesłańców, spisywanie ich i przekazywanie kolejnym pokoleniom. Światowy Dzień Sybiraka upamiętnia tych, którym udało się powrócić do Ojczyzny, osiedlić w innych krajach oraz tych, którzy na zawsze pozostali na "nieludzkiej ziemi". (PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ dki/