
43 lata temu zmarł po pobiciu przez zomowców Wojciech Cieślewicz, pierwsza ofiara stanu wojennego w Poznaniu. Sprawcy ciężkiego pobicia 29-letniego dziennikarza nigdy nie ponieśli konsekwencji.
13 lutego 1982 r. rozpoczynający pracę w "Głosie Wielkopolskim" Wojciech Cieślewicz uczestniczył w manifestacji pod Poznańskimi Krzyżami. Kiedy oddziały ZOMO zaczęły rozpędzać demonstrantów, uciekał w kierunku mostu Teatralnego. W okolicach przystanku tramwajowego został ciężko pobity przez milicjantów. Trafił do szpitala, zmarł 2 marca na skutek obrażeń czaszkowo-mózgowych.
Wszczęte po jego śmierci śledztwo umorzono po kilku miesiącach wobec niewykrycia sprawców. Zeznania naocznych świadków jednoznacznie wskazywały, że Cieślewicza pobili funkcjonariusze ZOMO. Kolejne próby pociągnięcia sprawców do odpowiedzialności nie przyniosły skutku.
W marcu 2023 roku prezes IPN Karol Nawrocki poinformował o podjęciu śledztwa w sprawie Cieślewicza na nowo. Postępowaniem zajmuje się prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Szczecinie. We wrześniu ub. roku rzecznik IPN Rafał Leśkiewicz przekazał PAP, że postępowanie wiąże się ze żmudną i długotrwałą pracą.
Redaktor naczelny "Głosu Wielkopolskiego" Leszek Waligóra powiedział PAP, że najlepszym sposobem upamiętnienia śmierci Wojciecha Cieślewicza byłoby ostateczne wyjaśnienie okoliczności jego śmierci i ukaranie sprawcy lub sprawców, o ile jeszcze żyją.
„Czas jednak temu nie sprzyja. Przypomnę tylko, że również sprawców o dekadę późniejszej śmierci Jarosława Ziętary do dziś nie skazano. A i okoliczności niedawnej tragicznej śmierci naszej redakcyjnej koleżanki Ani Karbowniczak nie wydają mi się szczególnie skrupulatnie wyjaśnione. I wtedy i dziś dziennikarze nie są objęci żadną specjalną ochroną. Ale państwo polskie jest winne rodzinom ofiar wnikliwe śledztwa” – powiedział.
W 1990 roku sejmowa komisja nadzwyczajna badająca działalność MSW wniosła o podjęcie na nowo śledztwa dotyczącego śmierci Cieślewicza. Sprawę podjęła Prokuratura Wojewódzka w Poznaniu. Ustalono, że pobicia dokonali funkcjonariusze kompanii V ZOMO. W stan oskarżenia postawiono b. funkcjonariusza; w 1993 roku poznański sąd uniewinnił mężczyznę, podając jako powód brak dostatecznych dowodów winy.
Agnieszka Łuczak z poznańskiego IPN mówiła PAP kilka lat temu, że gdy sprawę pobicia zaczęły badać milicja i prokuratura, świadkowie zgodnie twierdzili - dla dobra Cieślewicza - że w miejscu zgromadzenia znalazł się przypadkowo. Ta wersja, utrwalona w aktach śledztwa, skutkowała późniejszymi komplikacjami. Kiedy śledztwo po latach chciał podjąć prokurator IPN, nie zrobił tego ze względu na brak związku represji z działalnością na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego - z akt wynikało, że Cieślewicz był jedynie przypadkowym przechodniem.
Wojciecha Cieślewicza upamiętnia tablica znajdująca się na moście Teatralnym, ufundowana z okazji 10. rocznicy jego śmierci. W 2015 roku miejscy radni zdecydowali o nadaniu jego imienia skwerowi w centrum Poznania. (PAP)
rpo/ lm/