75 lat temu, 14 lutego 1946 r., w Warszawie podpisano umowę między Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej a brytyjską Armią Renu. Jej zapisy pozwoliły na rozpoczęcie masowych przesiedleń ludności niemieckiej z Ziem Odzyskanych na okupowane przez aliantów terytoria dawnej Rzeszy Niemieckiej.
Po zakończeniu I wojny światowej niektóre państwa zwycięskiej koalicji snuły plany masowej wymiany ludności, które mogłyby zakończyć trwające od stuleci konflikty etniczne. Udało się je zrealizować jedynie w przypadku ludności greckiej zamieszkującej w Turcji. Jednak nawet tam umowy zawarte między Grecją a nową republiką turecką były faktycznym potwierdzeniem już dokonanego exodusu po wojnie turecko-greckiej. W przypadku innych regionów, zamieszkiwanych przez liczne mniejszości narodowe, rozwiązaniem potencjalnych konfliktów miały być tzw. traktaty mniejszościowe gwarantujące prawa narodowe. Przesiedlania w Europie Środkowej miały charakter dobrowolny. W ciągu pierwszych trzech lat istnienia II RP z jej terytorium wyjechało około miliona Niemców, a więc niemal połowa zamieszkujących dotychczasowe wschodnie ziemie Rzeszy. Do Polski zaś napływała fala uchodźców zza ustalonej w Rydze granicy ze Związkiem Sowieckim.
Skala popełnionych przez Niemcy zbrodni ludobójstwa i skala wypędzeń ludności okupowanych państw Europy Środkowej – Polski i Czechosłowacji – skłaniała emigracyjne rządy tych krajów do powrotu do idei masowych i przymusowych przesiedleń.
Przymusowe przesiedlenia
Skala popełnionych przez Niemcy zbrodni ludobójstwa i skala wypędzeń ludności okupowanych państw Europy Środkowej – Polski i Czechosłowacji – skłaniała emigracyjne rządy tych krajów do powrotu do idei masowych i przymusowych przesiedleń. Już w 1942 r. Ministerstwo Prac Kongresowych zadeklarowało, że celem wojennym Polski jest wcielenie Gdańska, Prus Wschodnich i Śląska Opolskiego. Planowano również przesunięcie granicy zachodniej na Pomorzu. W kolejnych latach te postulaty łączyły wszystkie siły polityczne, niezależnie od ich zapatrywań ideologicznych. We wrześniu 1944 r. Rada Ministrów pod przewodnictwem Stanisława Mikołajczyka stwierdziła, że „doświadczenia z piątą kolumną i metody okupacyjne stosowane przez Niemców w tej wojnie czynią współżycie ludności polskiej i niemieckiej na obszarze jednego państwa niemożliwym. W interesie pokoju europejskiego leży więc jasne rozgraniczenie obszaru zamieszkiwania obydwu narodów, co powinno przyczynić się w przyszłości do stępienia zaognień narodowościowych”. W tym samym czasie marionetkowy Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego podjął decyzję o aresztowaniu „volksdeutschów i reichsdeutschów i ich współpracowników”.
Do wiosny 1945 r. liczba Niemców na terenach opanowanych przez sowietów była stosunkowo niewielka. Znacząca część ludności niemieckiej została ewakuowana lub samodzielnie uciekła w głąb Rzeszy. Dopiero przesunięcie frontu na Śląsk i Pomorze zmusiło komunistów do przyjęcia w miarę spójnej polityki wobec ludności niemieckiej. W maju 1945 r. przywódca Polskiej Partii Robotniczej Władysław Gomułka podkreślał: „Wyrzucić ich musimy, gdyż wszystkie kraje buduje się na zasadach narodowych, nie narodowościowych”. Optował on za jak najszybszym objęciem ziem zachodnich programem reformy rolnej, osadnictwem przesiedleńców z Kresów oraz budową polskiej administracji. Może zaskakiwać, że ostrzegał swoich towarzyszy z PPR przed powrotem ludności niemieckiej, jeśli „administracja spoczywać będzie w rękach Armii Czerwonej”. Jego argumenty nie były bezpodstawne. Za zgodą sowieckiego komendanta miasta w Zielonej Górze administrował niemiecki burmistrz, który powołał lokalną milicję złożoną wyłącznie z Niemców. W mieście funkcjonowały nawet niemieckie „organizacje antyfaszystowskie”.
Gomułka i Ziemie Odzyskane
Część współpracowników Gomułki sprzeciwiała się rozpoczęciu masowych przesiedleń. Argumentowali, że Ziemie Odzyskane potrzebują kadr fachowców. Część opowiadała się także za nadawaniem polskiego obywatelstwa Niemcom posiadającym polskie korzenie rodzinne i ich stopniową polonizacją. Latem 1945 r. na Niemców nałożono obowiązek pracy w wymiarze 60 godzin tygodniowo i zobowiązano do usprawiedliwiania nieobecności w Powiatowych Urzędach Pracy. Drakońskie przepisy administracyjne oraz manifestowana przez urzędników niechęć wobec Niemców miały skłaniać ich do szybkiego wyjazdu za Odrę.
„Należy wykonywać swoje zadanie w sposób tak twardy i zdecydowany, żeby germańskie plugastwo nie chowało się po domach, a uciekało od nas samo, a znalazłszy się na swojej ziemi, dziękowało Bogu za szczęśliwe wyniesienie głów” – podkreślano w rozkazie do żołnierzy 10 Dywizji Piechoty z końca czerwca 1945 r.
W obliczu narastającego napływu ludności ze wschodu rozpoczęto wczesnym latem 1945 r. pierwszą zorganizowaną akcję wysiedleńczą. Jej przeprowadzenie powierzono wojsku oraz Korpusowi Bezpieczeństwa Wewnętrznego. „Należy wykonywać swoje zadanie w sposób tak twardy i zdecydowany, żeby germańskie plugastwo nie chowało się po domach, a uciekało od nas samo, a znalazłszy się na swojej ziemi, dziękowało Bogu za szczęśliwe wyniesienie głów” – podkreślano w rozkazie do żołnierzy 10 Dywizji Piechoty z końca czerwca 1945 r. Po otoczeniu wsi lub części miasta Niemcom dawano kilkadziesiąt minut lub kilka godzin na spakowanie. Uformowane kolumny konwojowano do granicy na Odrze lub Nysie. Tam rekwirowano furmanki i inne środki transportu i przepuszczano wysiedlonych do sowieckiej strefy okupacyjnej.
Obozy dla przesiedleńców
W ciągu kilku tygodni wysiedlono ok. 500 tys. Niemców. Akcja została zakończona pod naciskiem państw alianckich, które uzależniały decyzję o przyszłości wysiedleń od decyzji konferencji poczdamskiej. W jej trakcie podjęto decyzję o wstrzymaniu przymusowych przesiedleń do czasu zyskania postanowienia przez Sojuszniczą Radę Kontroli. Również władze sowieckiej strefy okupacyjnej wstrzymywały wyjazdy do Niemiec, ponieważ tymczasowe obozy dla przesiedleńców były przepełnione. W kolejnych miesiącach następowały wyłącznie „dobrowolne wyjazdy”. Obejmowały one także niemieckich mieszkańców Łodzi i innych miast na terenach należących do Polski przed II wojną światową.
Sytuację na zachodzie i północy zmieniło powołanie Ministerstwa Ziem Odzyskanych. Na jego czele stanął znany z niechęci do Niemców Władysław Gomułka. Jednym z zadań resortu miało być skoordynowanie akcji wysiedleń, tak aby nie zagrażała odbudowie gospodarki. Czasowo wstrzymywano wyjazdy fachowców zatrudnionych w górnictwie dolnośląskim, portach i stoczniach.
Sytuację na zachodzie i północy zmieniło powołanie Ministerstwa Ziem Odzyskanych. Na jego czele stanął znany z niechęci do Niemców Władysław Gomułka. Jednym z zadań resortu miało być skoordynowanie akcji wysiedleń, tak aby nie zagrażała odbudowie gospodarki. Czasowo wstrzymywano wyjazdy fachowców zatrudnionych w górnictwie dolnośląskim, portach i stoczniach. Przesiedlenia miały nie dotyczyć wszystkich Niemców, którzy mogli udowodnić swoją „przynależność do narodu polskiego”. W praktyce często wysiedlano też Mazurów posługujących się językiem niemieckim.
W trakcie obrad Sojuszniczej Rady Kontroli 20 listopada 1945 r. określono liczbę wysiedlanych z Polski na 3,5 mln. Półtora miliona miało trafić do brytyjskiej strefy okupacyjnej, a 2 mln do sowieckiej. Według pierwotnych planów wysiedlenia miały się rozpocząć pod koniec grudnia. Szybko jednak okazało się, że szczegóły operacji muszą zostać uzgodnione w dwustronnych rozmowach. Kilka tygodni miało zająć również przygotowanie punktów zbornych i komisji weryfikujących repatriantów, którzy składali wnioski o pozostanie w Polsce. 14 lutego 1946 r. zakończono negocjacje między władzami w Warszawie a brytyjską Armią Renu. Podpisana tego dnia umowa precyzowała przejmowanie wysiedlanych Niemców już na granicy Polski z sowiecką strefą okupacyjną. Wysiedlani mogli zabrać osobisty bagaż i do 1 tys. marek na osobę. Do Polski przybyły brytyjskie misje łącznikowe. Pierwszy transport kolejowy miał opuścić Polskę 20 lutego. Bałagan po stronie sowieckiej opóźnił deportację o cztery dni. 5 maja 1946 r. podobną umowę podpisano z sowietami.
Pierwsi Polskę opuszczali pozostający bez zatrudnienia, później robotnicy niewykwalifikowani, na końcu trudni do zastąpienia specjaliści. Po 1 listopada 1947 r. w Polsce miała pozostać niewielka liczba fachowców. W kulminacyjnym momencie przesiedleń Polskę opuszczało 90 tys. Niemców dziennie. Do końca 1947 r. wyjechały prawie 2 mln.
2 mln Niemców poza Polską
Pierwsi Polskę opuszczali Niemcy pozostający bez zatrudnienia, później robotnicy niewykwalifikowani, na końcu trudni do zastąpienia specjaliści. Po 1 listopada 1947 r. w Polsce miała pozostać niewielka liczba fachowców. Pierwszym regionem objętym przesiedleniami był Dolny Śląsk, gdzie Niemcy stanowili najwyższy odsetek ludności. Dziennie Polskę miało opuszczać około 1,5 tys. Niemców. Ostatnie transporty dotarły do brytyjskiej strefy okupacyjnej w styczniu 1947 r. Zostały wstrzymane z powodu warunków panujących w transportach, które Brytyjczycy ocenili bardzo negatywnie. Z powodu mrozów panujących na początku 1947 r. w czasie przesiedleń zamarzło 15 osób. Kilkadziesiąt odniosło ciężkie obrażenia. Przypadki te były wykorzystywane w propagandzie alianckiej. Większą liczbę Niemców przyjęli sowieci, którzy potrzebowali siły roboczej w górnictwie. Wywożone z sowieckiej strefy transporty węgla stanowiły istotną część reparacji wojennych. Co ciekawe, część lokalnych władz i dyrekcji kopalń dokonywała fałszerstw mających na celu pozostawienie w Polsce wykwalifikowanych górników.
W kulminacyjnym momencie przesiedleń Polskę opuszczało 90 tys. Niemców dziennie. Do końca 1947 r. wyjechały prawie 2 mln. W 1948 r. za sprawą kolejnej umowy ze Związkiem Sowieckim Polskę opuściło kilkadziesiąt tysięcy Niemców. Wraz z powstaniem dwóch państw niemieckich władze komunistyczne uznały, że kolejne masowe przesiedlenia nie są już możliwe, ale w ciągu kilku kolejnych lat w ramach akcji łączenia rodzin z Polski wyjechało ponad 300 tys. Niemców. W latach sześćdziesiątych opuszczało kraj ok. 10 tys. obywateli PRL deklarujących pochodzenie niemieckie. Sytuacja tych, którzy pozostali, poprawiała się od początku lat pięćdziesiątych. W 1950 r. władze zezwoliły na działanie niemieckich organizacji kulturalnych. Rok później Niemcom nadano polskie obywatelstwo oraz równouprawniono ich w zakresie prawa pracy i dostępu do edukacji.
Haniebnym epizodem w dziejach PRL jest zawarta w październiku 1975 r. umowa między PRL a RFN, na mocy której za udzielenie nisko oprocentowanego kredytu oraz niewielkich odszkodowań dla ofiar II wojny światowej na zachód miało wyjechać 125 tys. osób, które starały się „uporczywie o wyjazd do RFN i demonstrują niemiecką przynależność narodową”.
Umowa między PRL a RFN
Haniebnym epizodem w dziejach PRL jest zawarta w październiku 1975 r. umowa między PRL a RFN, na mocy której za udzielenie nisko oprocentowanego kredytu oraz niewielkich odszkodowań dla ofiar II wojny światowej na zachód miało wyjechać 125 tys. osób, które starały się „uporczywie o wyjazd do RFN i demonstrują niemiecką przynależność narodową”. Do Niemiec mogli wyjeżdżać również renciści (ekipa Gierka dążyła do ograniczenia wydatków socjalnych), przestępcy i „nosiciele rewizjonistycznej propagandy”. W ten sposób Niemcy pozyskały ogromną i łatwą do zintegrowania grupę pracowników zasilających ich błyskawicznie rozwijającą się gospodarkę. Do 1982 r. do Niemiec Zachodnich wyjechało ok. 450 tys. osób. Wśród nich większość stanowili Ślązacy, także weterani Powstań Śląskich. Była to największa fala emigracji z PRL przed wprowadzeniem stanu wojennego. Dla porównania: po marcu 1968 r. do Izraela wyjechało niemal 13 tys. osób. Z kolei w latach 1982–1989 życie na emigracji wybrało ok. miliona Polaków.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /