75 lat temu, 19 lutego 1947 r., Sejm Ustawodawczy wyłoniony w sfałszowanych wyborach uchwalił tzw. małą konstytucję. Jej zapisy pozornie umacniały w Polsce ustrój demokratyczny. W rzeczywistości trwała budowa systemu totalitarnego, dla którego wzorem był porządek panujący w ZSRS.
Z oficjalnych danych ogłoszonych przez władze po wyborach do Sejmu Ustawodawczego z 19 stycznia 1947 r. wynikało, że frekwencja wyborcza wyniosła niemal 90 proc. Blok Stronnictw Demokratycznych, czyli PPR, PPS i kilka mniejszych partii kontrolowanych przez komunistów, uzyskał 80,1 proc. głosów (394 mandaty), PSL Stanisława Mikołajczyka – 10,3 proc. (28), Stronnictwo Pracy – 4,7 proc. (12), PSL „Nowe Wyzwolenie” – 3,5 proc. (7). Pośród opinii mieszkańców Warszawy przekonanych o sfałszowaniu wyników wyborów krążyło powiedzenie: „Wybory to taka szkatułka: wchodzi Mikołajczyk – wychodzi Gomułka”. Według szczątkowych danych, do których dotarli działacze PSL, na ich listę padło ponad 70 proc. głosów. Zachowane źródła sugerują, że ludowcy byli popierani przez blisko 60 proc. Wszelkie protesty krajowych i zagranicznych obserwatorów zostały zlekceważone.
Kilkanaście dni po wyborach wskazany przez Sejm Ustawodawczy prezydent RP Bolesław Bierut ostrzegł prezesa PSL Stanisława Mikołajczyka, że jedynym dopuszczalnym zachowaniem jego partii jest pełne podporządkowanie „zwycięzcom wyborów”. „Gdyby PSL-owcy zwyciężyli i objęli władzę, ten sam UB w ich rękach działałby równie bezwzględnie [...] Chce PSL zgody, będzie zgoda; zechce walki, będzie walka” – powiedział Bierut w trakcie powyborczej audiencji udzielonej działaczom PSL.
Formalny zakres kompetencji faktycznego dyktatora „Polski Ludowej” określała konstytucja z marca 1921 r. Ograniczała rolę prezydenta głównie do funkcji reprezentacyjnej. Dla kształtującego się ustroju totalitarnego znacznie bardziej „praktyczna” byłaby Konstytucja kwietniowa nadająca prezydentowi RP ogromne uprawnienia, czyniące z tego urzędu czynnik nadrzędny nad pozostałymi organami władzy. Odrzucenie „faszystowskiej” i „nielegalnej” ustawy zasadniczej tworzonej pod nadzorem Józefa Piłsudskiego służyło komunistom do podważenia legalności rządu RP na uchodźstwie, a także tworzyło fikcję „demokratycznego” i „ludowego” porządku w nowej Polsce. Bez nawiązywania do układu prawnego II RP rządy komunistów byłyby oparte wyłącznie na uzurpacji władzy, jaką było powołanie PKWN w lipcu 1944 r.
Odwagę krytykowania rodzącego się systemu władzy mieli nieliczni posłowie PSL. Po niespodziewanym złożeniu przez komunistów projektu ustawy konstytucyjnej poseł Franciszek Wójcicki powiedział, że projekt w wielu punktach jest zaprzeczeniem ideałów II RP. Argumentował, że powinien być przedłożony do głosowania w referendum. Argumentował także, że do czasu przyjęcia nowej ustawy zasadniczej powinien obowiązywać rozdział piąty Konstytucji marcowej, który gwarantował podstawowe swobody obywatelskie.
Działający pod ścisłą kontrolą Kremla polscy komuniści traktowali zapisy konstytucji sprzed ponad 25 lat w sposób niezwykle dowolny. Deklarowali, że wciąż obowiązują tylko niektóre z nich, nie zawsze precyzując które. Bez wątpienia złamaniem Konstytucji marcowej było dopuszczenie do głosowania wojskowych w służbie czynnej. „Uzupełnieniem” ustawy zasadniczej była także ustawa o wyborze prezydenta RP przyjęta na pierwszym posiedzeniu. Jej zapisy dopuszczały wybór głowy państwa przez Sejm Ustawodawczy, a nie Sejm i Senat. Izba Wyższa została zlikwidowana poprzez sfałszowane „referendum ludowe” w 1946 r.
Odwagę krytykowania rodzącego się systemu władzy mieli nieliczni posłowie PSL. Po niespodziewanym złożeniu przez komunistów projektu ustawy konstytucyjnej poseł Franciszek Wójcicki powiedział, że projekt w wielu punktach jest zaprzeczeniem ideałów II RP. Argumentował, że powinien być przedłożony do głosowania w referendum. Argumentował także, że do czasu przyjęcia nowej ustawy zasadniczej powinien obowiązywać rozdział piąty Konstytucji marcowej, który gwarantował podstawowe swobody obywatelskie. 20 lutego 1947 r. najpopularniejszy dziennik stolicy „Życie Warszawy” stwierdzał, że PSL „nie uznaje uprawnień Sejmu”. Relacjonując atmosferę obrad, pisano, że wystąpienie „Wójcickiego było przerywane częstymi wybuchami wrzawy większości Izby”. Podobna manifestacyjna niechęci towarzyszyła w kolejnych miesiącach niemal wszystkim wystąpieniom ludowców.
„Życie Warszawy” nazwało odpowiedź na argumenty PSL „walną odprawą posłom złej woli”. „Do tego rządu panowie z PSL nie mają zaufania. Byłbym przestraszony, gdyby agenci reakcji mieli zaufanie do naszego rządu” – mówił poseł Zenon Kliszko, późniejszy wysoki rangą funkcjonariusz PZPR, współodpowiedzialny za masakrę robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. W atmosferze gorącej walki politycznej PSL błyskawicznie przegłosowało złożony przez ludowców wniosek o odrzucenie projektu ustawy konstytucyjnej. Równie szybko, niemal bez debaty, zdecydowano o przejściu do trzeciego czytania. Projekt ustawy przyjęto przygniatającą większością głosów. Przeciwko głosowali jedynie posłowie PSL.
Przyjęty projekt formalnie zachowywał ustrój parlamentarno-gabinetowy, ale wzmacniał pozycję prezydenta i ustanawiał nową instytucję władzy wykonawczej – zbliżoną do wzorów sowieckich Radę Państwa pod przewodnictwem głowy państwa. Zadaniem Rady Państwa było nadzorowanie systemu rad narodowych, które od 1944 r. zastępowały niezależne instytucje samorządowe. Miała również prawo wydawania dekretów z mocą ustawy oraz prawo wprowadzania stanu wojennego. Powstał więc podwójny system władzy składający się z instytucji ustanowionych przez Konstytucję marcową oraz nowych, niepodlegających nawet formalnemu nadzorowi suwerena.
Zdaniem historyków amnestia uchwalona 22 lutego 1947 r. złamała kręgosłup zorganizowanego podziemia antykomunistycznego. Na jej mocy ujawniło się 60 tys. żołnierzy konspiracji walczącej z bezpieką i okupantami sowieckimi. Wielu „amnestiowanych” szybko trafiło do więzień. Wymuszone od nich zeznania służyły ostatecznemu rozbiciu ostatnich grup konspiracyjnych.
Uzupełnieniem małej konstytucji, która stanowiła jej integralną część, była „Deklaracja Sejmu Ustawodawczego w przedmiocie realizacji praw i wolności obywatelskich”. „Sejm Ustawodawczy, jako organ władzy zwierzchniej Narodu Polskiego, deklaruje uroczyście, iż w swych pracach konstytucyjnych i ustawodawczych oraz przy wykonywaniu kontroli nad działalnością Rządu i ustalaniu zasadniczego kierunku polityki Państwa – będzie kontynuować realizację podstawowych praw i wolności obywatelskich” – zaznaczano. Niżej w dokumencie wymieniano gwarantowane prawa i wolności, takie jak prawo do nauki, pracy oraz wolność słowa i zgromadzeń. W ostatnim zdaniu dodawano, że „Sejm stwierdza, iż wyzyskiwaniu praw i wolności obywatelskich do walki z demokratycznym ustrojem Rzeczypospolitej Polskiej winny zapobiegać ustawy”. Zapis ten sankcjonował walkę ze wszystkimi siłami sprzeciwiającymi się budowie systemu totalitarnego.
Na pierwszych stronach gazet z 20 lutego 1947 r. informacje o uchwaleniu małej konstytucji sąsiadowały z przedrukowanym w całości tekstem wstępnego projektu ustawy amnestyjnej. „Amnestia została pomyślana w bardzo szerokim zakresie. Dotyczy ona przede wszystkim uczestników band i podziemia. Przebaczone zostanie zarówno przestępstwo udziału w nielegalnych organizacjach lub bandach, jak również inne przestępstwa związane z akcją podziemną z wyjątkiem szpiegostwa” – deklarowano w „Życiu Warszawy”. Zdaniem historyków amnestia uchwalona 22 lutego 1947 r. złamała kręgosłup zorganizowanego podziemia antykomunistycznego. Na jej mocy ujawniło się 60 tys. żołnierzy konspiracji walczącej z bezpieką i okupantami sowieckimi. Wielu „amnestiowanych” szybko trafiło do więzień. Wymuszone od nich zeznania służyły ostatecznemu rozbiciu ostatnich grup konspiracyjnych.
Mała konstytucja z 1947 r. obowiązywała do wejścia w życie Konstytucji PRL, uchwalonej 22 lipca 1952 r. Na projekcie jej tekstu poprawki nanosił sam Józef Stalin. Jej przyjęcie, w przeciwieństwie do małej konstytucji, zostało poprzedzone gigantyczną kampanią propagandowych konsultacji społecznych. Fasadowość instytucji i całkowity brak kontroli społecznej nad respektowaniem zasad ustawy zasadniczej to cechy, które zbliżały jej zapisy do konstytucji ZSRS.
Pod koniec roku 1947 Polska Partia Robotnicza liczyła już ponad 800 tys. członków. W tym samym czasie kadry wszystkich formacji bezpieki liczyły ponad 200 tys. funkcjonariuszy. W ciągu kilkunastu kolejnych miesięcy system osiągnął „dojrzałość” pozwalającą na zniszczenie resztek opozycji politycznej. 21 października 1947 r. Stanisław Mikołajczyk wyjechał ciężarówką amerykańskiej ambasady, na zawsze opuścił Warszawę. Jego ucieczka uratowała mu życie i stanowiła kres niezależności Polskiego Stronnictwa Ludowego. W ciągu następnego roku Polska Partia Socjalistyczna została ostatecznie zwasalizowana przez PPR. W grudniu 1948 r. oba ugrupowania formalnie zjednoczono. Jednocześnie władze przystąpiły do ataku na Kościół, ostatnią instytucję społeczną niezależną od reżimu.
Mała konstytucja z 1947 r. obowiązywała do wejścia w życie Konstytucji PRL, uchwalonej 22 lipca 1952 r. Na projekcie jej tekstu poprawki nanosił sam Józef Stalin. Jej przyjęcie, w przeciwieństwie do małej konstytucji, zostało poprzedzone gigantyczną kampanią propagandowych konsultacji społecznych. Fasadowość instytucji i całkowity brak kontroli społecznej nad respektowaniem zasad ustawy zasadniczej to cechy, które zbliżały jej zapisy do konstytucji ZSRS. Zapisy te nie miały też większego znaczenia praktycznego i stanowiły manifest propagandowy, za którym krył się totalitaryzm, a w nim realna władza należała do wąskiej elity partii komunistycznej uzależnionej od Kremla.(PAP)
Michał Szukała
szuk/ skp /