75 lat temu, 21 czerwca 1945 r., w Moskwie wydano wyroki w procesie przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. „Jeszcze ten, kto jest wolny, bez trudu odgadnie, że zbrodniarzem w tej sali nie my, ale wyście” – podsumował proces szesnastu poeta Kazimierz Wierzyński.
Przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego zostali aresztowani przez NKWD w Pruszkowie 27 i 28 marca 1945 r. Sowieccy oficerowie zapraszając ich wcześniej na rozmowy z przedstawicielem dowództwa 1 Frontu Białoruskiego – gen. płk. Iwanowem (ps. Iwana Sierowa, szefa kontrwywiadu wojskowego SMIERSz), gwarantowali im całkowite bezpieczeństwo.
Polacy byli również przekonani, że są chronieni przez swoich zachodnich sojuszników. „Zasadnicze pytanie nurtuje opinię [publiczną – przyp. red.] do dziś, jak mogliśmy być tak naiwni, dać się oszukać i po tylu doświadczeniach uwierzyć w rozmowy. Sprawa jednak nie była tak prosta, jak się dziś wydaje. Istniały wszelkie możliwości. Przecież można było wierzyć, że bezpieczeństwo nasze jest zagwarantowane, skoro rząd angielski podał nazwiska Krajowej Rady Ministrów rządowi sowieckiemu i zastrzegł, że aresztowanie ich będzie aktem nieprzyjaznym” – pisał po latach aresztowany w Pruszkowie działacz ruchu ludowego, Kazimierz Bagiński. Początkowo eleganckie zachowanie sowieckich oficerów nie wskazywało, że polscy politycy zostaną aresztowani. Dopiero w samolocie dowiedzieli się, że celem lotu jest Moskwa. Sugerowano, że w stolicy ZSRS w rozmowach weźmie udział także brytyjski minister spraw zagranicznych, Anthony Eden.
W sowieckiej niewoli znalazło się szesnastu przywódców niepodległościowego podziemia: ostatni dowódca AK gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, wicepremier i delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski, przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak z Polskiej Partii Socjalistycznej oraz Kazimierz Bagiński, Adam Bień i Stanisław Mierzwa ze Stronnictwa Ludowego, Stanisław Jasiukowicz, Kazimierz Kobylański, Zbigniew Stypułkowski i Aleksander Zwierzyński ze Stronnictwa Narodowego, Józef Chaciński i Franciszek Urbański ze Stronnictwa Pracy, Eugeniusz Czarnowski i Stanisław Michałowski ze Zjednoczenia Demokratycznego, Antoni Pajdak z Polskiej Partii Socjalistycznej oraz Józef Stemler-Dąbski z Departamentu Informacji i Prasy Delegatury.
Po długim locie samolot wylądował w Iwanowo-Wozniesieńsku odległym o 200 km od Moskwy. Lądując na zaśnieżonej płycie lotniska, maszyna niemal rozbiła się o pas startowy. Następnie Polacy zostali przewiezieni na miejscową stację kolejową, a potem do Moskwy. Po drodze udało im się zniszczyć wszystkie notatki i zapisane adresy współpracowników. Dopiero 30 marca o godz. 14 znaleźli się na dziedzińcu okrytego ponurą sławą gmachu NKWD na Łubiance.
W tym samym czasie pierwsze niejasne informacje o porwaniu przywódców podziemia dotarły do pozostającego na wolności zastępcy Okulickiego, płk. Jana Rzepeckiego. Wraz ze Stefanem Korbońskim z Departamentu Spraw Wewnętrznych poinformowali rząd RP w Londynie, że delegaci na spotkanie z Sierowem znaleźli się „w przymusowej sytuacji”. Informacja dotarła również do rządów USA i Wielkiej Brytanii. Ich dyplomaci próbowali uzyskać na Kremlu jakiekolwiek informacje o losie zaginionych. 28 kwietnia Winston Churchill skierował do Stalina list, w którym pisał: „Mówi się np. o piętnastu Polakach, którzy mieli się spotkać cztery tygodnie temu z władzami sowieckimi w celu pertraktacji. […] Są także inne liczne wiadomości o deportacjach itd. Jak mogę odpierać takie skargi, skoro nie udzielacie mi żadnych informacji? Nie zezwala się ani mnie, ani Amerykanom na wysyłanie kogokolwiek do Polski, abyśmy mogli ustalić faktyczny stan rzeczy”. Dopiero 3 maja goszczący na pierwszej sesji ONZ w San Francisco Wiaczesław Mołotow potwierdził, że polscy przywódcy znajdują się w więzieniu w Moskwie.
Dwa dni później Stalin w depeszy do Churchilla „wyjaśnił” powody aresztowania: „Grupa gen. Okulickiego, a przede wszystkim sam gen. Okulicki, oskarżony jest o przygotowanie i dokonywanie na tyłach Armii Czerwonej aktów dywersji, których ofiarą padło przeszło stu żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej, a także oskarżony jest o utrzymywanie na tyłach naszych wojsk nielegalnych radiostacji nadawczych”. Sowiecki przywódca przypomniał Churchillowi, że jego wsparcie wobec aresztowanych jeszcze bardziej utrudnia negocjacje dotyczące powołania Rządu Jedności Narodowej.
Zgodny ze słowami Stalina był przekaz komunistycznej propagandy. „Opinia publiczna w Polsce z oburzeniem dowiedziała się o wyczynach Okulickiego i jego wspólników, którzy są oskarżeni o to, że organizowali akcje dywersyjne wymierzone przeciwko Armii Czerwonej. Ponieważ zbrodnicza działalność Okulickiego i jego wspólników godziła równocześnie w byt odrodzonego Państwa Polskiego, co stanowi zdradę Narodu, Rząd Tymczasowy zastrzegł sobie prawo żądania przekazania Okulickiego i jego wspólników w ręce władzy polskiej, aby stanęli również przed sądem Rzeczypospolitej” – głosił oficjalny komunikat Rządu Tymczasowego. Komunistyczna propaganda kłamliwie zaprzeczała również, że aresztowanie było prowokacją zakamuflowaną pod pretekstem rozmów politycznych.
Aresztowani przez NKWD członkowie polskiej delegacji trafili do pojedynczych cel gmachu na Łubiance. Już pierwszej nocy rozpoczęto przesłuchiwanie Jankowskiego, Okulickiego i Pużaka. Ten ostatni był przesłuchiwany w sumie jedenaście tygodni. Śledztwo prowadzili najwyżsi rangą oficerowie NKWD. Nie przynosiło ono większych rezultatów, gdyż oskarżeni wyłącznie wyjaśniali swoją rolę w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego (lub, jak określali to sowieccy śledczy: „podziemnej białogwardyjskiej faszystowsko-nacjonalistycznej organizacji pod nazwą Armia Krajowa”) i odrzucali oskarżenia o współpracę z Niemcami. Wygłaszali też swego rodzaju manifesty polityczne. „Nie życzymy sobie, żeby Polska była siedemnastą republiką ZSRR, chcemy wolności i będziemy o nią walczyć” – oświadczył w czasie przesłuchania Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski. Celem sowieckich śledczych nie było jednak uzyskanie istotnych informacji, lecz skruszenie aresztowanych przed rozpoczęciem procesu, który miał być manifestacyjnym potwierdzeniem nowego systemu rządów w Polsce.
18 czerwca 1945 r. Polacy stanęli w Moskwie przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRS. Na ławie oskarżonych w moskiewskiej Sali Kolumnowej Domu Związków Zawodowych zasiadło piętnastu przywódców Polskiego Państwa Podziemnego (Antoni Pajdak sądzony był w odrębnym procesie). Procesowi przewodniczył gen. Wasilij Ulrych, prokurator znany z pokazowych procesów politycznych z lat trzydziestych. Obok niego w składzie sędziowskim zasiedli Generalny Prokurator Wojskowy ZSRS gen. Nikołaj Afanasjew oraz gen. Roman Rudenko, który reprezentował później Związek Sowiecki w procesie norymberskim.
W akcie oskarżenia stwierdzono m.in. „nielegalność” Armii Krajowej oraz Rady Jedności Narodowej. Oskarżonym zarzucono zajmowanie się „terrorystycznymi aktami dywersji” i „szpiegostwem” na tyłach Armii Czerwonej, a także przygotowywanie planu „wystąpienia wojennego w bloku z Niemcami przeciwko ZSRS”. W czasie procesu przesłuchano także złamanych podczas sowieckiego śledztwa żołnierzy AK, którzy obciążali gen. Okulickiego i Armię Krajową, mówiąc o rzekomej współpracy z Niemcami i działaniach przeciwko Armii Czerwonej.
Odpowiadając na zarzuty o kolaborację z Niemcami, gen. Okulicki mimo słabej znajomości języka rosyjskiego postanowił bronić się sam. Przy milczącej sali rozpraw wygłosił przemówienie, w którym bronił misji Polskiego Państwa Podziemnego: „Proces ten ma charakter polityczny [...], chodzi o ukaranie polskiego podziemia [...]. Rzecz ma się tak, że polskie podziemie posiada znaczny kapitał zdobyty w walce z Niemcami. [...] Oskarżacie nas o współpracę z Niemcami, godząc w nasz honor. Oskarżając 300 tys. żołnierzy Armii, oskarżacie cały naród. [...] Powstanie Warszawskie to bohaterska walka i nie daje ona podstaw do politycznych represji [...] Moja działalność nie miała charakteru agresywnego, lecz charakter obronny. Wiem, że naród polski szczerze pragnie przyjaźni z narodem sowieckim, uważałbym się za wielkiego przestępcę, gdybym również nie pragnął przyjaźni pod jednym warunkiem, żeby była zachowana niepodległość Polski”.
21 czerwca 1945 r., po kilkugodzinnej naradzie sądu, o 4:30 rano ogłoszono wyrok. Gen. Okulicki skazany został na 10 lat więzienia, Jankowski na 8 lat, Bień i Jasiukowicz na kary po 5 lat, Pużak na 1,5 roku, Bagiński na rok, Zwierzyński na 8 miesięcy, Czarnowski na 6 miesięcy, Mierzwa, Stypułkowski, Chaciński i Urbański na 4 miesiące. Michałowski, Kobylański i Stemler-Dąbski zostali uniewinnieni.
Trzech spośród skazanych zmarło lub zostało zamordowanych w sowieckich więzieniach: Stanisław Jasiukowicz 22 października 1946 r. w więziennym szpitalu w Butyrkach, Gen. Leopold Okulicki także w Butyrkach 24 grudnia 1946 r., a Jan Stanisław Jankowski 13 marca 1953 r. we Władymirze nad Klaźmą. Pozostali, poza Bieniem (wrócił w 1949), powrócili do Polski w 1945 r. Tu większością z nich zajęła się bezpieka. Pużak prawdopodobnie został zamordowany w więzieniu w Rawiczu w kwietniu 1950 r., do komunistycznych więzień trafili także Bagiński, Mierzwa, Kobylański, Michałowski i Stemler-Dąbski. Z powodu choroby w odrębnym procesie przed sądem sowieckim w listopadzie 1945 r. na 5 lat pozbawienia wolności skazano Antoniego Pajdaka. Po odbyciu kary zesłano go do Kraju Krasnojarskiego. Do Polski powrócił dopiero w 1955 r.
W dniu wydania wyroku w Moskwie doszło do jeszcze jednego ważnego wydarzenia, będącego kamieniem węgielnym w procesie podporządkowywania Polski ZSRS. Delegacje Krajowej Rady Narodowej, komunistycznego Rządu Tymczasowego oraz przedstawiciele części dążących do kompromisu środowisk emigracyjnych podpisali wstępne porozumienie dotyczące powołania Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Premier rządu RP Tomasz Arciszewski stwierdził, że powołanie demokratycznego rządu nie jest możliwe tam, „gdzie stacjonują wojska sowieckie, funkcjonuje sowiecka policja polityczna, w kraju pozbawionym swobód politycznych, wolności prasy i zgromadzeń w kraju, w którym żelazna kurtyna oddziela go od reszty świata”.
Już w 1945 r. rozumiano, że proces moskiewski ma na celu osądzenie nie tylko przywódców podziemia, lecz wszystkich walczących o niepodległość w szeregach Armii Krajowej i wszystkich instytucji Polskiego Państwa Podziemnego. Ten wymiar podsumował Kazimierz Wierzyński w wierszu „Na proces moskiewski”:
„Oskarżajcie nas wszystkich, nie tylko szesnastu,
Sądźcie poległych w grobie, to też winowajcy,
Sądźcie szkielet, co z wojny pozostał się miastu,
Gdy wyście jeszcze z diabłem kumali się, zdrajcy.
Oskarżcie także wolność, nieznane wam słowo,
Ten odwieczny zabobon, co zawsze nas dzieli,
Cały kraj polski weźcie, zamknijcie go w celi
I wprowadźcie pod sztykiem na salę sądową.
[…]
I osądził się hańbą i skazał na siebie,
Uciekłszy od rozumu, szaleńczy trybunał,
I z diabłem się na polskich mogiłach pokumał
I potępiony będzie na ziemi i niebie”.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp