80 lat temu, 12 sierpnia 1943 r., Armia Krajowa przeprowadziła akcję „Góral”. Podczas ataku na konwój okupacyjnego Banku Emisyjnego zdobyto ok. 105 mln zł. „Największa w okupowanej Europie akcja ekspropriacyjna była perfekcyjnie zaplanowaną i przeprowadzoną operacją bojową AK” – mówi PAP historyk z IPN Andrzej Kryński.
Wiosną 1942 r. podczas jednej z odpraw Komendy Głównej AK z udziałem gen. Stefana Roweckiego "Grota" poruszono problem braku środków na zakup broni i bieżące potrzeby konspiracyjnych struktur. "Od 1942 r. potrzeby podziemia gwałtownie wzrosły wraz z przekształceniem się Związku Walki Zbrojnej w Armię Krajową, rozbudową struktur i ze zwiększeniem skali działań bojowych na terenach okupowanych przez Niemców. Rząd RP na uchodźctwie oraz zachodni alianci przekazywali wprawdzie pieniądze ukryte w specjalnych pasach i przewożone przez +Cichociemnych+ lub innymi kanałami, lecz nie były to kwoty wystarczające do finansowania zakupów broni, wykupywania aresztowanych z gestapo, wspierania finansowego osób aresztowanych i ich rodzin, czy zdekonspirowanych członków podziemia, czy do innych działań konspiracyjnych wymagających nakładów finansowych" - powiedział PAP historyk z IPN Andrzej Kryński.
Mjr Emil Franciszek Kumor "Krzyś" (1899-1957) przedstawił gen "Grotowi" propozycję zdobycia na cele organizacyjne większej kwoty pięniedzy z Banku Emisyjnego przy ul. Bielańskiej w Warszawie. Kluczowym problemem było jednak to, że Niemcy mieli odnotowane numery poszczególnych serii nowych banknotów. "Grot" zainteresował się pomysłem, rozkazał Kumorowi opracowanie planu operacji. Pracownicy Banku Emisyjnego-członkowie AK rozpoczęli trwającą kilka miesięcy akcję przemieszania poszczególnych serii banknotów. Z AK współpracowali bankowcy Ferdynand Żyła "Michał I" i Jan Wołoszyn "Michał II". Operacji nadano kryptonim Góral - od wizerunku górala na banknocie o nominale 500 zł.
"Krzyś" zlecił rozpoznanie i opracowanie planu "Jurkowi" - ppor. Jerzemu Kleczkowskiemu. Ustalono, że worki są przewożone ciężarówką (prawdopodobnie niemiecki Opel Blitz lub montowany przed 1939 r. w Polsce trzytonowy Chevrolet 157) wypożyczaną z Zakładu Oczyszczania Miasta. Pojazd nie był opancerzony, lecz miał skrzynię ładunkową z nietypowymi wysokimi burtami, co utrudniało przedostanie się do niego. W ciężarówce jechało zwykle od czterech do sześciu uzbrojonych w pistolety maszynowe niemieckich policjantów z Schutzpolizei. W eskorcie znajdowali się także uzbrojeni pracownicy straży bankowej z volksdeutschem Antonem Nagengastem na czele.
Wywiadowcy AK ustalili, że pieniądze są przewożone stale zmienianymi trasami na Dworzec Zachodni, Dworzec Wschodni lub stację Warszawa Główna Towarowa. Początkowo rozważano atak na pociąg przewożący worki z pieniędzmi z Warszawy do Krakowa w okolicy Sędziszowa, gdzie pociąg zwalniał przed semaforem. Pomysł zakładał podanie środków nasennych w posiłkach i napojach dla eskorty, następnie wyrzucenie worków do oczekującej w pobliżu ciężarówki, jednak projekt odrzucono. "Krzyś" nie zaakceptował również planu ataku przy rozładunku pociągu w Krakowie. Oceniono, że duże nasycenie stolicy Generalnego Gubernatorstwa uzbrojonymi Niemcami może uniemożliwić przedsięwzięcie.
Na początku 1943 r. zaobserwowano, że eskortę transportów gotówki powiększono o kilku funkcjonariuszy Schupo oraz dołączono samochód osobowy (prawdopodobnie Fiat 508). Według relacji uczestnika akcji, "Cichociemnego" por. Bronisława Gruna ps. Szyb, był to Opel.
"Samochód banku zahamowany został zatarasowaniem wąskiej ulicy przez naszą ciężarówkę i ów śmieszny, ręczny wózek. Nasi prali niemiłosiernie, obezwładniając z miejsca całą załogę i ochronę transportu. Chociaż było nas we właściwej akcji tylko siedmiu, szybko daliśmy sobie radę" - pisał w 1954 r. w wydanych w Londynie wspomnieniach "Drogi cichociemnych" por. Grun.
Kiedy plan był już przygotowany, doszło do tragicznej "wsypy". 5 czerwca 1943 r. gestapo aresztowało w kościele św. Aleksandra w Warszawie 25 członków oddziału AK "Osa-Kosa 30", którzy uczestniczyli w ceremonii ślubu kolegi z oddziału, Mieczysława Uniejewskiego "Marynarza", i Teofili Suchanek. W ciągu kilku tygodni z incjatywy mjr. Jana Kiwerskiego "Lipińskiego" powstał całkowicie nowy zespół o kryptonimie Pola. Oddział Specjalny „Pola” stanowił część Oddziału Dyspozycyjnego Kedywu KG AK "Motor 30". W składzie "Poli" znaleźli się też żołnierze ocaleli z czerwcowej "wsypy", w tym Kleczkowski, który spóźnił się na feralny ślub "Marynarza".
Niemieckie konwoje jeździły z ul. Bielańskiej przez plac Teatralny, ulicą Senatorską i Miodową. Wobec trwającego latem 1943 r. remontu mostu Poniatowskiego auta z gotówką jeździły na Dworzec Wschodni wyłącznie mostem Kierbedzia (ob. Śląsko-Dąbrowski). Przed akcją, pozorując roboty drogowe, zablokowano wjazd w ulicę Miodową. Atak miał nastąpić przy Senatorskiej w pobliżu placu Zamkowego. Kamienica przy Senatorskiej 3 była zniszczona podczas nalotów w 1939 r. i niezamieszkana. Ryzyko postrzału przypadkowych przechodniów było więc znikome.
Pierwsza próba odbyła się w czwartek 5 sierpnia 1943 r., lecz na miejsce nie stawiła się sekcja uzbrojona w pistolety maszynowe Sten. Niemcy z Banku Emisyjnego powiadomili gestapo o przecięciu kabli telefonicznych.
Następny konwój miał odjechać tydzień później na Dworzec Wschodni. "Michał II" 12 sierpnia rano potwierdził telefonicznie wyjazd transportu z banku o godzinie 10. Dowódcą akcji był por. Roman Kiźny "Pola", zaś "Jurek" - jego zastępcą.
43 żołnierzy AK i dwie łączniczki znalazło się na wyznaczonych stanowiskach na trasie przejazdu. Atakujący byli podzieleni na trzy sekcje, znajdowali się zarówno w ciężarówkach, jak i na ulicy w pobliżu miejsca ataku oraz w znajdujących się nieopodal sklepach warzywnym i elektrotechnicznym. Dysponowali ręcznym wózkiem towarowym wypełnionym drewnianymi skrzynkami na warzywa, samochodem z otwartą platformą zwanym od imienia kierowcy Leona Stolarskiego "Leosiem" oraz napędzaną węglem drzewnym (tzw. holzgas) trzytonową ciężarówką, prawdopodobnie typu Ford AA, zwaną potocznie "kitajcem". Dokładnie o 11.17 konwój skręcił zgodnie z oczekiwaniami w ulicę Senatorską. Gdy pojazd bankowy mijał "kitajca", pchor. Zbigniew Skowrotko "Jarko" wypchnął wózek ze skrzynkami, zmuszając kierowcę konwoju do nagłego hamowania.
"Samochód banku zahamowany został zatarasowaniem wąskiej ulicy przez naszą ciężarówkę i ów śmieszny, ręczny wózek. Nasi prali niemiłosiernie, obezwładniając z miejsca całą załogę i ochronę transportu. Chociaż było nas we właściwej akcji tylko siedmiu, szybko daliśmy sobie radę" - pisał w 1954 r. w wydanych w Londynie wspomnieniach "Drogi cichociemnych" por. Grun.
"AK odpowiedziała błyskawicznie. Na niemieckich afiszach konspiratorzy naklejali paski z papieru ze słowami: +10 milionów damy każdemu, kto wskaże następny taki transport+. Wróg został skutecznie ośmieszony. Niemcom nigdy nie udało się wykryć sprawców akcji +Góral+" - wskazał historyk.
Trzej steniści stojący na platformie Forda oraz bojowcy na chodniku zasypali obydwa auta gradem pocisków, wybijając niemiecką eskortę. Akowcy wskoczyli na skrzynię załadunkową i wyrzucili stamtąd zabitych. Poza sześcioma niemieckimi policjantami zginął interweniujący oficer Wehrmachtu oraz dwaj funkcjonariusze Schupo nadbiegający od strony Senatorskiej. Wśród zabitych w osobowym aucie był volksdeutsch Nagengast. Według raportu niemieckiej policji zginęło sześciu Niemców, a sześciu odniosło rany.
Niestety śmierć ponieśli również polscy pracownicy Banku Emisyjnego: Tadeusz Buczek, Władysław Perzanowski oraz Mieczysław Wachniewski. Rany odniosło dwóch uczestników akcji i czterech cywilów - Polaków.
Akcja "Góral" trwała dokładnie 150 sekund - zaledwie dwie i pół minuty. "Kitajec", "Leoś" oraz prowadzone przez Stanisława Matycha "Milę" auto przewożące worki z pieniędzmi odjechały w kierunku Woli, zanim na miejscu pojawiły się pojazdy Überfallkommando i gestapo. Tuż przed południem pojazdy akowców wjechały do gospodarstwa ogrodniczego żołnierza AK, Bronisława Ruchowskiego "Bratka" przy ul. Sowińskiego 47. Obecnie to zabudowany blokami teren na północ od Cmentarza Powstańców na Woli. Po rozładunku zdobytą ciężarówkę porzucono w ustronnym miejscu, gdzie została natychmiast "rozszabrowana". Worki zawierające ok. 105 mln zł (milion dolarów wg kursu czarnorynkowego z sierpnia 1943) ukryto w dole wykopanym w szklarni "Bratka", zasypano ziemią i zamaskowano sadzonkami. Po dwóch dniach wykopano je i przewieziono w skrzynkach z warzywami i koszach z pomidorami do konspiracyjnego lokalu KG AK przy ul. Śliskiej 15. Większość zdobyczy stanowiły banknoty Banku Emisyjnego, było tam także 80 kg niemieckich monet o nominale od 10 do 50 fenigów.
Niemcy wszczęli śledztwo. Do Warszawy przyjechała z Krakowa specjalna ekipa gestapowców, jednak nie udało im się trafić na ślad. Placówki policji kryminalnej (Kripo) i gestapo oraz posterunki polskiej policji granatowej otrzymały wiele redagowanych przez AK "donosów" kierujących śledczych na fałszywe tropy. Autorem jednego z nich był "dobrze poinformowany" mieszkaniec placu Zamkowego 1, niejaki "Zygmunt Waza". Na miejscu, zamiast informatora, gestapowcy ujrzeli... kamienny posąg władcy Rzeczypospolitej wieńczący XVIII-wieczną kolumnę.
"Gdy huknęły wystrzały, świadek mrugnął +to oni+, mieczem drogę pokazał, krzyżem pogoń zasłonił" - pisał żołnierz AK i poeta Aleksander Maliszewski "Piotrowski" na łamach konspiracyjnego "Demokraty".
"Gestapowcy z Warszawy niechętnie współpracowali z krakowską ekipą. To paraliżowało śledztwo. Niemcom nie udało się nawet jednoznacznie ustalić, czy była to akcja bojowa podziemia, czy też napad rabunkowy dokonany przez grupę pospolitych kryminalistów" - wyjaśnił Kryński.
Na murach okupowanej stolicy pojawiły się obwieszczenia, w których Niemcy oferowali nagrodę w wysokości miliona złotych każdemu, kto przyczyni się do wykrycia sprawców, i pięciu milionów każdemu, kto wskaże miejsce przechowywania pieniędzy.
"AK odpowiedziała błyskawicznie. Na niemieckich afiszach konspiratorzy naklejali paski z papieru ze słowami: +10 milionów damy każdemu, kto wskaże następny taki transport+. Wróg został skutecznie ośmieszony. Niemcom nigdy nie udało się wykryć sprawców akcji +Góral+" - wskazał historyk.
"Środki zdobyte 12 sierpnia 1943 r. znacznie wzmocniły potencjał Polskiego Państwa Podziemnego i umożliwiły rozbudowę struktur, zakupy broni i wszelkie kolejne działania prowadzone przez AK" - podsumował.(PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ skp/