80 lat temu, 29 października 1942 r., bojownicy Żydowskiej Organizacji Bojowej zastrzelili Jakuba Lejkina. Gorliwie wysługiwał się Niemcom i był brutalny dla współrodaków. Za swoją gorliwość niezwykle szybko awansował w strukturach Żydowskiej Służby Porządkowej – mówi PAP historyk IPN dr Martyna Grądzka-Rej.
Jakub Lejkin przyczynił się do zagłady tysięcy współrodaków-Żydów z warszawskiego getta. "Mały, komiczny człowieczek, który pasowałby bardziej do cyrku niż do dowodzenia policją. A może pasuje do obu? Swoją pracę wykonywał z uśmiechem na ustach, w dobrym nastroju i po knajacku. Dziś dostarczył tyle a tyle +łebków+, jutro dostarczy tyle a tyle – żyć nie umierać. Jego żadna kula jeszcze nie dosięgła" – pisał o Lejkinie żydowski i publicysta, zamordowany w Auschwitz Jehoszua Perle (1888-1944).
Jakub Lejkin urodził się w 1906 r. jako syn zamożnego hurtownika galanterii. Ukończył studia na wydziale prawa, został adwokatem. "Był jednym z członków tzw. policji żydowskiej - Żydowskiej Służby Porządkowej w getcie warszawskim. Wstąpił do tej formacji krótko po utworzeniu getta. Historycy szacują, że w wśród jej funkcjonariuszy było ok. 200 żydowskich prawników, jak Lejkin. Od początku swojej służby wyróżniał się gorliwością. To było widoczne już w latach 1940-41, gdy poszukiwano osób do pracy przymusowej i to właśnie on odpowiadał za sprawne wyłapywanie tych ludzi i kierowanie ich na roboty. Za swoją gorliwość szybko awansował w strukturach Żydowskiej Służby Porządkowej. W maju 1942 r. po tymczasowym aresztowaniu jej komendanta Józefa Szeryńskiego, Lejkin zastąpił go na tym stanowisku. Obowiązki te pełnił jeszcze w lipcu 1942 r. Jego pozycja, jako zastępcy, pozostała istotna, także w wyjątkowo tragicznym dla społeczności żydowskiej okresie tzw. Wielkiej Akcji deportacyjnej do obozu zagłady w Treblince" - powiedziała PAP historyk z IPN i Muzeum Getta Warszawskiego dr Martyna Grądzka-Rejak.
"Zachowały się liczne wspomnienia i relacje o Lejkinie i jego postawie oraz działalności. Warto też wspomnieć, że Władysław Szlengel, poeta getta napisał utwór – tym razem prozą – o sądzie nad nim. Znamy go jednak tylko ze streszczenia przez Emanuela Ringelbluma" - wyjaśnia Grądzka-Rejak, dodając, że wyrok na Lejkinie wykonano nieco ponad miesiąc po zakończeniu tzw. Wielkiej Akcji.
"Rozpoczęło się najgorsze – wysiedlenie półmilionowej dzielnicy miasta, pozorny absurd, w który nikt nie mógł uwierzyć. W tych pierwszych dniach akcję przeprowadzała wyłącznie policja żydowska z trzema siepaczami na czele: pułkownikiem Szeryńskim oraz kapitanami Lejkinem i Ehrlichem. Byli oni nie mniej groźni i bezlitośni niż Niemcy, a może nawet bardziej jeszcze nikczemni niż oni: gdy znajdowali ludzi, którzy zamiast zejść na dziedziniec gdzieś się ukryli, dawali się łatwo przekupić, ale tylko pieniędzmi. Łzy, błaganie, a nawet rozpaczliwe krzyki dzieci nie mogły ich poruszyć" - wspominał tragiczne wydarzenia tzw. Wielkiej Akcji w lipcu 1942 r kompozytor Władysław Szpilman.
Grupa konspiratorów związanych z Żydowską Organizacją Bojową już w sierpniu 1942 r. zapowiadała, że osoby odpowiedzialne za przeprowadzenie deportacji i żydowscy kolaboranci, którzy współpracowali z Niemcami przy Wielkiej Akcji, w tym m.in. Lejkin zostaną ukarani. Lejkin był podczas niej bardzo widoczny, to jemu przypisuje się m.in. ustalanie limitów tzw. "łebków" czyli osób, które każdy z policjantów miał zatrzymać i doprowadzić na Umschlagplatz, skąd miały one trafić do obozu zagłady w Treblince.
"Zachowały się liczne wspomnienia i relacje o Lejkinie i jego postawie oraz działalności. Warto też wspomnieć, że Władysław Szlengel, poeta getta napisał utwór – tym razem prozą – o sądzie nad nim. Znamy go jednak tylko ze streszczenia przez Emanuela Ringelbluma" - wyjaśnia Grądzka-Rejak, dodając, że wyrok na Lejkinie wykonano nieco ponad miesiąc po zakończeniu tzw. Wielkiej Akcji. "Było to ostrzeżenie dla innych osób posądzanych o kolaborację, w tym głównie policjantów żydowskich i niektórych członków Judenratu, którzy nie dość sprzeciwiali się deportacjom. W tej grupie znaleźli się także zarządcy szopów - warsztatów rzemieślniczych zatrudniających przymusowych robotników i pracujących na potrzeby okupanta" - mówi historyczka IPN i Muzeum Getta Warszawskiego.
29 października 1942 o godzinie 18. 10 na ul. Gęsiej Lejkin został zastrzelony przez Eliasza (Eliahu) Różańskiego w drodze powrotnej z komendy do domu. Wcześniej jego trasę wyśledzili m.in. Emilia Landau i Israel Gutman - późniejszy historyk. W zamachu został ranny adiutant Lejkina, Marceli Czapliński.
"Wybór wykonawcy zamachu nie był dziełem przypadku. Różański był członkiem podziemia i uciekinierem z transportu do Treblinki" - wyjaśnia Grądzka-Rejak, podkreślając, że była to pierwsza egzekucja na osobie oskarżonej o współpracę przeprowadzona przez ŻOB na terenie getta w Warszawie.
"Wybór wykonawcy zamachu nie był dziełem przypadku. Różański był członkiem podziemia i uciekinierem z transportu do Treblinki" - wyjaśnia Grądzka-Rejak, podkreślając, że była to pierwsza egzekucja na osobie oskarżonej o współpracę przeprowadzona przez ŻOB na terenie getta w Warszawie.
Eliasz Różański był żołnierzem ŻOB, należał także do żydowskiej organizacji młodzieżowej Ha-Szomer ha-Cair poległ 18 stycznia 1943 r., pierwszego dnia styczniowej samoobrony - otwartej walki Żydów z Niemcami w Warszawie. Wraz z nim zginęła także Emilia Landau.
30 października 1942 r. informację o zamachu na Jakuba Lejkina podano w konspiracyjnej odezwie ŻOB do żydowskiej ludności getta.(PAP)
Autor: Maciej Replewicz
mr/ pat/