80 lat temu, 13 lutego 1943 r., rozpoczął działalność „Cyrk Skalskiego”, jedyna polska jednostka myśliwska w Afryce Północnej. Należała do elity Polskich Sił Powietrznych i czołówki alianckiego lotnictwa. „Jej piloci pokazali wielką klasę, ducha walki i nieprzeciętne umiejętności” – powiedział PAP historyk lotnictwa dr hab. Andrzej Olejko.
„Wiedza o udziale polskich żołnierzy Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich w walkach o Tobruk jest dość powszechna. Znacznie mniej osób wie o udziale polskich pilotów tzw. Cyrku Skalskiego, który walczył z niemiecką Luftwaffe i włoskim lotnictwem wojskowym Reggia Aeronautica nad Afryką Północną i Morzem Śródziemnym. 80 lat temu, 13 lutego 1943 r., rozpoczął działalność Polish Fighter Team składający się z 12 polskich pilotów myśliwskich, ochotników. Utworzyli oni eskadrę +C+ w 145. Dywizjonie RAF stacjonującym na terenie Tunezji" - powiedział PAP historyk lotnictwa i wykładowca Państwowej Wyższej Szkoły Techniczno-Ekonomicznej w Jarosławiu dr hab. Andrzej Olejko.
Polscy piloci wojskowi pojawili się w Afryce już w 1941 r. w Takoradi (ob. Ghana), gdzie w ramach nieoperacyjnej jednostki RAF uczestniczyli w przeprowadzaniu nowych samolotów z Wielkiej Brytanii na Bliski Wschód. Od lutego 1942 r. polscy lotnicy, m.in. kpt. Feliks Gazda, sierż. pil. Zbigniew Urbańczyk i sierż. pil. Jerzy Różański, oraz sześciu innych, latali w składzie 112 Dywizjonu RAF. Na osłonach silników ich myśliwców Curtis P-40 Kittyhawk malowano "pysk rekina", więc operującą nad Libią jednostkę nazywano "Shark Squadron" (dywizjon rekinów).
„W Tunezji polscy lotnicy mieszkali w dwuosobowych namiotach, które tonęły w pustynnym piasku i pyle. Spali na łóżkach polowych. W menu były głównie konserwy, amerykański corned beef – wołowina w puszkach. Piasek wdzierał się dosłownie wszędzie” – wyjaśniał historyk, dodając, że warunki były znacznie trudniejsze niż w bazach RAF w Wielkiej Brytanii, „gdzie o pilota myśliwskiego bardzo dbano”.
Idea utworzenia polskiej jednostki walczącej nad Afryką Północną odżyła na przełomie 1942/43 r. W trakcie alianckiej operacji desantowej "Torch" w listopadzie 1942 r. oddziały amerykańskie wylądowały w Algierii i Maroku (wówczas pod francuskim panowaniem). Oddziały Deutsche Afrika Korps wsparte przerzuconą do Tunezji 5. Armią Pancerną zagroziły 1. Armii gen. Kennetha Andersona.
W styczniu 1943 r. alianckie siły lotnicze operujące nad frontem afrykańskim przeformowano i wzmocniono. Do atakowania celów naziemnych - niemieckich jednostek pancernych i lotnisk z zaopatrzeniem - użyto lotnictwa szturmowego, głównie latającego na samolotach Curtis P-40 Kittyhawk i bombowych wersjach Hawker Hurricane'a Mk. IV (tzw. Hurribomber). Ich akcje wymagały tzw. high escort - eskorty myśliwskiej na wysokim pułapie, i to właśnie był główny cel utworzenia polskiej jednostki myśliwskiej w Afryce Północnej. W polskich jednostkach RAF w Wielkiej Brytanii rozpoczął się nieoficjalny nabór do polskiej jednostki tworzonej w ramach West Desert Air Forces.
Z 68 kandydatów wybrano 15. Dowódcą był kpt. pil. Stanisław Skalski. Do eskadry C znanej jako "Cyrk Skalskiego" trafili m.in. kpt. pil. Wacław Król, por. pil. Eugeniusz Horbaczewski, por. pil. Bohdan Arct, por. pil. Kazimierz Sporny, por. pil. Ludwik Martel, por. pil. Karol Pniak oraz pięciu pilotów w stopniu starszych sierżantów. Oficerem łącznikowym jednostki był ppłk pil. Tadeusz Rolski.
"Na początku 1943 r. nad Wyspami Brytyjskimi i Kanałem La Manche panował względny spokój. RAF osiągnął tam przewagę taktyczną nad Niemcami. Wsparcie było potrzebne przede wszystkim w Afryce Północnej, jednak przerzucenie tam całego polskiego dywizjonu było bardzo trudne. Alianckie dowództwo West Desert Air Forces zdecydowało, że z polskich pilotów ochotników powstanie dodatkowa, trzecia eskadra (eskadra C) w ramach 145. Dywizjonu RAF. Dowodził nim urodzony w Teksasie mjr Lance +Wildcat+ Wade (1916-1944). Mówiono o nim +prawdziwy Jankes+; był odważnym, wręcz brawurowym pilotem" - opowiadał dr hab. Olejko, dodając, że w jednostkach West Desert Air Forces latali Australijczycy, Nowozelandczycy, Kanadyjczycy i piloci z Południowej Afryki.
13 lutego 1943 r. uważa się za datę sformowania "Cyrku Skalskiego". Z Glasgow lotnicy dotarli na pokładzie transportowca S/S Letitia do Oranu (ob. Algieria). Od 13 marca PFT stacjonował już na pustynnym lotnisku w Bou Grara (Tunezja), później jeszcze kilkukrotnie zmieniano miejsce postoju.
"W Tunezji polscy lotnicy mieszkali w dwuosobowych namiotach, które tonęły w pustynnym piasku i pyle. Spali na łóżkach polowych. W menu były głównie konserwy, amerykański corned beef - wołowina w puszkach. Piasek wdzierał się dosłownie wszędzie" - wyjaśniał historyk, dodając, że warunki były znacznie trudniejsze niż w bazach RAF w Wielkiej Brytanii, "gdzie o pilota myśliwskiego bardzo dbano".
"W 145. Dywizjonie RAF Polaków przyjęto bardzo ciepło, szybko znaleźli wspólny język z innymi lotnikami pochodzącymi głównie z krajów brytyjskiej wspólnoty Commonwealth" - zaznaczył Olejko.
Początkowo piloci Polish Fighting Team latali, dość krótko zresztą, na myśliwcach typu Supermarine Spitfire Mk. Vb Trop. Samoloty skonstruowane w tej wersji wyróżniały się przede wszystkim znacznie powiększoną chłodnicą i większym filtrem powietrza.
"W Afryce Północnej głównym problemem był wszechobecny piasek, który uszkodziłby silnik każdego Spitfire'a ze standardowym filtrem powietrza. Uzbrojeniem były dwa działka Hispano kal. 20 mm i cztery karabiny maszynowe Browninng kal. 7,7 mm. Najgroźniejszym przeciwnikiem alianckich myśliwców w Afryce był niemiecki Messerschmitt Bf 109 G" - podkreślił historyk.
W marcu 1943 r. piloci PFT przesiedli się za stery samolotów Supermarine Spitfire w nowszej wersji Mk.IXc. "Dzięki zastosowaniu sprężarki silniki Rolls-Royce Merlin serii 61 i 63 dysponowały funkcją +boost+ - krótkotrwałym przyrostem mocy, przydatnym w wykonywaniu szybkich manewrów" – powiedział Olejko.
Samoloty miały typowy brytyjski kamuflaż Desert Air Force w kolorze piaskowym Middle Stone i ciemnej sepii Dark Earth, oznaczenie literowe "ZX" oraz kolejne cyfry od zera do dziewięciu. Przed kabiną samolotów PFT malowano szachownicę - znak Polskich Sił Powietrznych.
"Już 28 marca odbył się chrzest bojowy. Tego dnia kpt. Skalski i por. Horbaczewski nad Sfaxem zestrzelili dwa Junkersy Ju-88. W PFT Horbaczewski zestrzelił na pewno pięć samolotów nieprzyjaciela, Skalski - trzy" - tłumaczył historyk lotnictwa. "Polacy walczyli także z nowoczesnymi włoskimi myśliwcami, m.in. Macchi MC.202 Folgore. Jeden z nich został zestrzelony w walce przez st. sierż. Kazimierza Sztramko" - dodał.
20 kwietnia 1943 r. piloci Polish Fighting Team zniszczyli sześć myśliwców (potwierdzone zestrzelenia) i jeden prawdopodobnie. Żaden z pilotów PFT nie zginął, jednak 18 kwietnia por. Mieczysław Wyszkowski samowolnie i wbrew rozkazom dowódcy odłączył się od formacji i podjął walkę z myśliwcem Luftwaffe, jednak został zestrzelony przez innego Messerschmitta 109. Ranny lotnik trafił do niemieckiej niewoli. Do strat można było dopisać także poważnie uszkodzonego Spitfire'a por. Horbaczewskiego.
20 kwietnia 1943 r. piloci Polish Fighting Team zniszczyli sześć myśliwców (potwierdzone zestrzelenia) i jeden prawdopodobnie.
"22 kwietnia Polacy eskortowali grupę alianckich samolotów nad Morzem Śródziemnym. Wtedy doszło do ataku m.in. na najcięższe niemieckie sześciosilnikowe samoloty transportowe Messerschmitt Me-323 Gigant dostarczające zaopatrzenie dla Afrika Korps. Polacy nie uczestniczyli w +rzezi Gigantów+, ale skutecznie rozbili szyki niemieckiej i włoskiej eskorty, zestrzeliwując kilka myśliwców wroga" - zwrócił uwagę Olejko.
Żaden z pilotów PFT nie zginął, jednak 18 kwietnia por. Mieczysław Wyszkowski samowolnie i wbrew rozkazom dowódcy odłączył się od formacji i podjął walkę z myśliwcem Luftwaffe, jednak został zestrzelony przez innego Messerschmitta 109. Ranny lotnik trafił do niemieckiej niewoli. Do strat można było dopisać także poważnie uszkodzonego Spitfire'a por. Horbaczewskiego.
6 maja 1943 r. polscy lotnicy wykonali swój ostatni lot bojowy nad Afryką Północną. Kilka dni później niemiecko-włoskie oddziały pod dowództwem gen. Hansa Jürgena von Arnima skapitulowały w Tunisie.
22 lipca Polish Fighter Team został oficjalnie rozwiązany. Por. Arct zaprojektował specjalną, pamiątkową odznakę na mundur z napisem "PFT 1943" wpisanym w sylwetkę uskrzydlonego czarnego sfinksa. Wykonano prawdopodobnie 20 egzemplarzy. Jeden z nich otrzymał dowódca 145. Dywizjonu, mjr Wade.
"Podczas zaledwie 39 dni walk podkomendni kpt. Skalskiego zestrzelili na pewno 25 samolotów Luftwaffe i Reggia Aeronautica, odnieśli trzy prawdopodobne zwycięstwa, dziewięć samolotów uszkodzili. Piloci PFT pokazali wielką klasę, ducha walki i nieprzeciętne umiejętności. Alianccy koledzy, ale także prasa, nie tylko zresztą brytyjska, nazywali ich +Polish Tigers+ (polskimi tygrysami), darzyli szacunkiem i podziwem. Bez wątpienia +Cyrk Skalskiego+ należał do elity Polskich Sił Powietrznych i czołówki alianckiego lotnictwa" - ocenił Olejko.
"Obecnie pamięć o PFT niestety zanika. Gdy niedawno byłem w Malta Aviation Museum, pozwolono mi zasiąść w kabinie oryginalnego Spitfire Mk.IXc, jaki latał nad Afryką, jednak o polskich lotnikach nikt tu nie słyszał, choć pamięć Desert Air Force jest tam kultywowana. Także w Polsce o +Cyrku Skalskiego+ wie już coraz mniej osób" - podsumował historyk lotnictwa.(PAP)
autor: Maciej Replewicz
mr/ skp/