Boże Narodzenie podczas I wojny żołnierze Legionów Polskich obchodzili w różnych okolicznościach – mówi Paweł Bezak z Muzeum Niepodległości w Warszawie. W 1914 r. świętowali je w okopach, na linii ognia. W kolejnych latach w osiedlach legionowych i garnizonach. Wreszcie w 1917 r. w obozach dla internowanych.
"Boże Narodzenie przez żołnierzy Legionów Polskich było obchodzone w bardzo różnych okolicznościach, na różny sposób, w czterech kolejnych wojennych latach. Obraz poszczególnych Wigilii i dni świątecznych pochodzi przede wszystkim z żołnierskich pamiętników. Rok 1914 to święta spędzone głównie w okopach, często na pierwszej linii" – opowiadał PAP kustosz z działu historii i badań naukowych Muzeum Niepodległości Paweł Bezak.
Henryk Tomza, żołnierz II Brygady Legionów, spędził je na linii frontu w Karpatach. "Czwartek, dnia 24 grudnia 1914 r. (…) Od południa pełnimy służbę na pozycjach, która jak zwykle trwa 24 godziny, toteż dla naszej kompanii obchód wigilijny odłożono na dzień następny. (…) Boże Narodzenia (25.XII.1914) – piątek (…) Nadszedł wieczór i kolacja wigilijna. Po kolacji składającej się z rosołu i mięsa, porozdawano nam po kawałku strucli, po dwa jabłka i po kilka orzechów. Później doszło jeszcze do rak naszych po kawałku czekolady i po paczce z podarkami. Następnie wchodziliśmy plutonami do kwatery komendanta kompanii, aby się połamać opłatkiem i złożyć sobie wzajemne życzenia, po czym Kochanowski podawał każdemu kieliszek dobrego likieru do wypicia. Na pożegnanie podawał dłoń" - pisał.
Jak zauważył Bezak, w tych wspomnieniach pojawiają się dwie istotne informacje. Po pierwsze to Wigilia spędzona w okopach, na wysuniętych placówkach. "Drugie zjawisko, które będzie nam się jeszcze przewijało rok później, to niemożliwość zachowania postu, to cokolwiek niecodzienne dania wigilijne czy świąteczne. Po prostu wojsku dawano to co było dostępne na miejscu. Posiłki wydawane podczas Świąt niekiedy nie odbiegały specjalnie do tego co serwowano na co dzień, ale zaopatrzenie starało się, by były ciepłe, w miarę obfite. Za najważniejsze uznawano nakarmienie żołnierzy, a dopiero gdzieś na dalszych miejscach pojawiały się wzmianki o przysmakach typowo świątecznych" - mówił.
Żołnierze I Brygady spędzili pierwszą, wojenną Wigilię na polu walki. "24 XII. Na linii kanonada bez przerwy. (…) Po południu wezwano i nas +spieszonych ułanów+ na linię. Niezwłocznie wyruszamy, biorąc tylko karabinki i ładownice (…) Kiedy po kilkakrotnym przesunięciu się naszego oddziału usnąłem na rozpostartym na mokrej ziemi brezentowym płaszczu, obudzono mnie, wręczając pół suchara i kawałeczek sera – wieczerzę wigilijną. Jest już chyba dobrze po północy, księżyc świeci i słychać śpiew piechoty +Lulajże Jezuniu+" – zapisał ułan Wincenty Solek.
Młody piechur Wacław Lipiński dodał: "24 grudnia. Łowczówek. (…) Wieczór wigilijny. Łamiąc się sucharami, bo nie dla wszystkich starczyło opłatków, składamy sobie życzenia, siląc się na humor i beztroskę. Pierwsza Wigilia spędzona w polu, daleko od rodzinnego domu (…) Całą noc bez zmrużenia powiek tkwiliśmy w nieustannym prawie ogniu".
Relatywnie najwięcej wiemy z pamiętników legionowych o obchodach Świąt w roku 1915. "Zorganizowano je wśród błot Polesia Wołyńskiego, w miejscu stacjonowania, walki wszystkich trzech brygad. Gościem żołnierzy był ks. bp Władysław Bandurski. Niósł im nie tylko pociechę duchową, jego wizyta stanowiła też dla nich potwierdzenie, że sprawa, za którą walczą jest słuszna, a ich wysiłek dostrzegany i doceniany w kraju. Z pamiętników wyłania się ciekawy obraz nie tylko Świąt, ale też towarzyszących im wydarzeń. Przede wszystkim w przeciwieństwie do pierwszej wojennej Wigilii drugą poprzedzały dość licznie nadesłane paczki z podarkami, ufundowanymi przez komitety gwiazdkowe i od rodzin. W paczkach przesyłano ciepłą odzież i bieliznę, szaliki, rękawice, skarpety, nauszniki i inne drobiazgi mające żołnierzom pomóc w codziennym funkcjonowaniu jak przyborniki kosmetyczne, środki czystości, przybory piśmiennicze. Pojawiał się także tytoń" – opisywał Bezak.
"Również w 1915 r. pojawiły się trudności zaopatrzeniowe, które spowodowały, że także w tę Wigilię nie przestrzegano postu. Np. żołnierze I Brygady otrzymali na wieczerzę wigilijną kluski z mięsem i ziemniaki, przy czym te ostatnie zostały przez nich uznane wręcz za rarytas, ponieważ w tamtym okresie porcje żołnierskie były dość skąpe i mało urozmaicone. Z pamiętników wiemy, że dodatkiem świątecznym do żołnierskiego jadłospisu bywał też alkohol" - powiedział.
Także sami legioniści czynili przygotowania do Świąt. "20.XII. oddziały czynią przygotowania świąteczne. Jedyny dom we wsi, nadający się na szkołę techniczną zajął pułk 3-ci piech. na urządzenie kasyna świątecznego, gdzie wre gorączkowa praca urządzania i przyozdabiania sal" – wspominał oficer I Brygady Stanisław Żmigrodzki. Wtórowała mu Maria Wołoszyńska-Scholtzowa, która służyła w II Brygadzie w męskim przebraniu jako sanitariusz Alfred Wołoszyński. "23/XII. Wszędzie przygotowania do świąt. 24/XII. Wigilia odbyła się uroczyście. By miły nastrój, Podarki, które dostaliśmy z kraju, miłe były nie tyle z powodu ich zawartości, ile ze dowodziły pamięci. Na pozycjach mimo ciężkiej pracy przy budowie ziemianek i umacnianiu okopów – mamy wypoczynek" - zanotowała.
O obchodach dwóch ostatnich wojennych Świąt wiemy o wiele mniej. Boże Narodzenie 1916 r. żołnierze Legionów spędzili już w garnizonach rozsianych po miastach i miasteczkach Królestwa Polskiego. Wincenty Solek stacjonował z jednostką w Grajewie. "Na oba dni świąteczne koszary niemal doszczętnie pustoszeją, gdyż kto tylko niema służby, spędza święta w domach swoich znajomych. Mnie jak na złość wypadła służba wartownicza i od południa Wigilii do południa 1. dnia święta stoję przed betonowym schronem z wyrwanymi drzwiami, pilnując kilkunastu skrzynek z amunicją. Po skończonej służbie idę i ja do znajomych na proszony obiad" – pisał.
Stanisław Żmigrodzki przebywał wówczas w Łomży. "24.XII. staraniem miejscowego komitetu obywatelskiego odbyła się wigilja dla żołnierzy z gwiazdką, urządzona w sali sądu okręgowego. Przy uczcie wigilijnej przygrywała orkiestra i przemawiali ś. p. ks. Ciepichałł, major Fabrycy, autor tych wspomnień i, z miejscowego społeczeństwa, p. Woyczyński" - wspominał.
Wacław Lipiński, już podoficer I Brygady, podobnie jak rok wcześniej, pojechał na urlop do rodzinnej Łodzi. Kapelan II Brygady ks. Józef Panaś odwiedził zaś Polaków – jeńców wojennych, przebywających w niemieckich obozach. "23 grudnia (…) Dziś rano odbyła się wspólna komunia św. Później obszedłem baraki, życząc wszystkim przy opłatku jak najszybszego powrotu na łono rodzin (…). Wieczorem urządziliśmy w jednym z baraków jodełkę i kolendowaliśmy +na sucho+ i +na głodno+, a mimo to (…) śpiew polskich kolend pełnych życia i radości podniósł nasze uczucia wysoko ponad rozpacz bezsilnego oczekiwania niepewnego jutra, które leży w cudzych rękach" – pisał.
"Ostatnią wojenną Wigilię roku 1917 wielu Legionistów, którzy nie chcieli złożyć przysięgi godzącej w interesy narodowe spędziło internowanych za drutami obozów jenieckich w Szczypiornie i Łomży. Do Szczypiorna, a później do Łomży trafił także Wincenty Solek" – mówił kustosz z Muzeum Niepodległości. "+Na gwiazdkę+ otrzymujemy przeniesienie do Łomży (…) Po mniej więcej półgodzinnym marszu ukazują się nam piętrowe budynki murowanych koszar; przekraczamy bramę i znów jesteśmy w obozie. Lecz tu na powitanie dostajemy po misce prawdziwej, gęstej i dobrze okraszonej grochówki i ludzkie, ciepłe mieszkanie" – wspominał Solek.
Cztery kolejne Wigilie sporo się więc różnią się od siebie. "Pierwsza jest tak naprawdę w ogniu walki. Druga to taka swoista próba normalizacji żołnierskiego życia, tego życia wojennego w pobliżu pierwszej linii. Oczywiście posterunki w okopach, cały czas pogotowie, natomiast równocześnie uroczysta wizyta duszpasterska księdza biskupa. Ta druga świąteczna Wigilia to także pamięć ze strony cywilów, nie tylko rodzin, ale także organizacji, osób obcych organizujących zbiórki świąteczne, przesyłających paczki, dowód pomięci o legionistach, także duży wysiłek o charakterze finansowym, materialnym. Starano się by każdy żołnierz otrzymał możliwie bogatą, zróżnicowaną przesyłkę świąteczną" – podkreślił Bezak.
"Trzecie wojenne Święta to legioniści stojący w garnizonach. Wtedy także żołnierzom pozostającym na służbie starano się zapewnić jak najlepszą świąteczną atmosferę. Oczywiście były też przepustki do domów. Także ponownie zbiórki funduszy na zakup prezentów gwiazdkowych dla żołnierzy. Rok 1917 to chyba najsmutniejsze legionowe Święta, bo spędzone za drutami obozów jenieckich dla rozbrojonych żołnierzy internowanych, którzy nie chcieli już opowiadać się po stronie państw centralnych, nie chcieli ryzykować tego, że zostaną zmuszeni do walki przeciwko ówczesnym aliantom, a wbrew interesom narodu polskiego i państwa, którego powrót na mapę wówczas już przewidywano. Boże Narodzenie 1918 roku świętowali już w odrodzonej Polsce" – dodał.
W tekście w cytatach zachowano oryginalną ortografię stosowana przez autorów. (PAP)
autor: Anna Kondek-Dyoniziak
akn/ aszw/