Święta Bożego Narodzenia przed czterdziestu laty obchodzono w atmosferze rządów wojskowego reżimu pod przywództwem gen. Jaruzelskiego. Dla tysięcy Polaków był to czas niepokoju o uwięzionych i internowanych bliskich. Dla setek czas żałoby po stracie najbliższych.
Moment wprowadzenia stanu wojennego nie został wybrany przypadkowo. Podczas przygotowywania planów zduszenia „Solidarności” zakładano, że musi on zostać wprowadzony w dzień wolny od pracy, tak aby większość zakładów pracy była zamknięta i niemożliwe było zorganizowanie dużych strajków okupacyjnych. Działaniom władz miała sprzyjać także pogoda. Zima ograniczała możliwości uruchomienia protestów ulicznych. Aktywność społeczną ograniczały również przygotowania do świąt Bożego Narodzenia, w warunkach wielkich niedoborów rynkowych, wymagających intensywnego zaangażowania sił całych rodzin.
Zarazem ogłoszenie stanu wojennego kilkadziesiąt godzin przed Wigilią zostałoby odebrane jako atak na jeden z najważniejszych elementów polskiej tradycji i Kościół. Pod koniec 1981 r. jedynym możliwym dniem przeprowadzenia operacji był więc 13 grudnia. Władze mogły mieć nadzieję, że najtrudniejsza część działań zakończy się powodzeniem kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Liczono też na to, że pomoc gospodarcza udzielona przez „bratnie kraje socjalistyczne” tuż przed świętami będzie mogła być wykorzystana propagandowo jako argument na „normalizację” w kraju i dowód, że jednym z powodów kryzysu gospodarczego było „warcholstwo +Solidarności+”.
„Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, które od tylu pokoleń łączyły wszystkich synów i córki naszego narodu przy opłatku wigilijnym. Trzeba uczynić wszystko, ażeby tegorocznych Świąt Rodacy nie musieli spędzać pod groźbą śmierci i represji” – pisał 18 grudnia 1981 r. papież Jan Paweł II w liście skierowanym do przywódcy junty wojskowej, gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
„Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, które od tylu pokoleń łączyły wszystkich synów i córki naszego narodu przy opłatku wigilijnym. Trzeba uczynić wszystko, ażeby tegorocznych Świąt Rodacy nie musieli spędzać pod groźbą śmierci i represji” – pisał 18 grudnia 1981 r. papież Jan Paweł II w liście skierowanym do przywódcy junty wojskowej, gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Apel Ojca Świętego został wystosowany kilkadziesiąt godzin po masakrze w kopalni „Wujek”. Było już jasne, że święta Bożego Narodzenia, po raz kolejny w dziejach PRL, miną w atmosferze żałoby. Podobnie jak w grudniu 1970 r. władze zdecydowały się na strzelanie do robotników w imię obrony dotychczasowego porządku. I tak jak jedenaście lat wcześniej pokazywały w telewizji zwyczajne przygotowania do świąt, skupiając się na wypełnionych towarami sklepowych półkach. Tym razem obraz ten był uzupełniony o relacje na temat Wojskowych Grup Operacyjnych dbających o „normalizację życia”.
Tymczasem w kraju wciąż trwały ostatnie strajki przeciwko przejęciu władzy przez juntę Jaruzelskiego. Tuż po wprowadzeniu stanu wojennego podziemny strajk rozpoczęli górnicy w „Piaście” i „Ziemowicie”. Propaganda komunistyczna określała ich działania jako „bojkot pracy”. Kłamliwie twierdzono, że górnicy, którzy powrócą do pracy, nie zostaną ukarani. Załoga kopalni „Ziemowit” przerwała protest w wigilijny poranek, górnicy z „Piasta” spędzili Boże Narodzenie pod ziemią przy wstrzymanych dostawach żywności i ostatnich gasnących lampkach. Ostatnie dni strajku, w tym Wigilię, większość strajkującej załogi spędziła już niemal w zupełnych ciemnościach, z wydzielanym jedzeniem. Dopiero 28 grudnia wyjechali na powierzchnię, śpiewając hymn. Wielu z nich było później represjonowanych.
Było już jasne, że święta Bożego Narodzenia, po raz kolejny w dziejach PRL, miną w atmosferze żałoby. Podobnie jak w grudniu 1970 r. władze zdecydowały się na strzelanie do robotników w imię obrony dotychczasowego porządku. I tak jak jedenaście lat wcześniej pokazywały w telewizji zwyczajne przygotowania do świąt, skupiając się na wypełnionych towarami sklepowych półkach. Tym razem obraz ten był uzupełniony o relacje na temat Wojskowych Grup Operacyjnych dbających o „normalizację życia”.
Boże Narodzenie 1981 r. było dla wielu Polaków momentem podejmowania decyzji o emigracji do państw wolnego świata. Nielicznym los dał szansę ucieczki wprost za Atlantyk. 28 października z portu w Gdyni wyszedł należący do przedsiębiorstwa „Dalmor” trawler „Regulus”. Osiemdziesiąt procent załogi stanowili członkowie „Solidarności”. Na północnym Pacyfiku za pośrednictwem zagranicznych stacji radiowych dowiedzieli się o wprowadzeniu stanu wojennego. 23 grudnia 1981 r. dotarli do portu w Vancouver. W Wigilię z pokładu zeszło dwóch rybaków, czterech kolejnych dołączyło do nich 29 grudnia. Wszyscy poprosili o azyl w Kanadzie. Dwa dni później z załogą spotkał się konsul PRL, a później ambasador. Rybacy domagali się wyjaśnień dotyczących sytuacji w kraju. Przekazywane przez dyplomatów informacje były bardzo zdawkowe. Mimo wszystko na pozostanie w Kanadzie zdecydowało się pięciu rybaków spośród osiemdziesięciu członków załogi. Pozostali powrócili do PRL. Wobec wracających planowano wszczęcie śledztwa w sprawie prowadzenia nielegalnej działalności związkowej po ogłoszeniu stanu wojennego. Ostatecznie Prokuratura Marynarki Wojennej zrezygnowała z dalszego prowadzenia kompromitującego dla władz śledztwa. W ciągu pierwszych miesięcy stanu wojennego, od 13 grudnia 1981 do 31 maja 1982 r., powrotu do kraju rządzonego przez juntę wojskową odmówiły 33 tys. Polaków.
Internowani i uwięzieni składając sobie życzenia, łamali się więziennym chlebem razowym. Śpiewano kolędy. Pozycję liderów zachowywali najważniejsi aresztowani działacze. Z reguły to oni składali życzenia współwięźniom i innym internowanym. W niektórych więzieniach i ośrodkach internowania w noc wigilijną odprawiono pasterki. W więzieniu w Nowym Wiśniczu zgodzono się na msze po gwałtownym proteście, który dzień wcześniej urządzili osadzeni. Strajk polegający na uderzaniu metalowymi miskami o kraty przyniósł również możliwość odwiedzania uwięzionych przez rodziny i otrzymywania paczek żywnościowych. W większości miejsc internowania i więzieniach msze święte odprawiono po raz pierwszy 25 i 26 grudnia. Dla wielu więzionych opozycjonistów był to pierwszy od ponad dziesięciu dni kontakt ze światem zewnętrznym. W intencjach mszalnych modlono się za internowanych, więzionych, zamordowanych w kopalni „Wujek”, ich rodziny, ale również strażników więziennych.
Działania władz znajdowały swoje odbicie także w stylistyce szopek bożonarodzeniowych w polskich kościołach. W gdańskiej bazylice św. Brygidy, która była jednym z najważniejszych ośrodków wsparcia dla „Solidarności”, obok żłóbka znalazły się symbole różnych zawodów, w tym czapka górnicza. Było to wyraźne nawiązanie do masakry dokonanej przez władze w kopalni „Wujek” tydzień przed Wigilią. W centrum kompozycji, poniżej żłobka, znajdowało się słowo „Człowiek” otoczone biało-czerwonymi barwami narodowymi.
Działania władz znajdowały swoje odbicie także w stylistyce szopek bożonarodzeniowych w polskich kościołach. W gdańskiej bazylice św. Brygidy, która była jednym z najważniejszych ośrodków wsparcia dla „Solidarności”, obok żłóbka znalazły się symbole różnych zawodów, w tym czapka górnicza. Było to wyraźne nawiązanie do masakry dokonanej przez władze w kopalni „Wujek” tydzień przed Wigilią. W centrum kompozycji, poniżej żłobka, znajdowało się słowo „Człowiek” otoczone biało-czerwonymi barwami narodowymi.
Znacznie bardziej wymowna, a tym samym wywołująca wściekłość reżimu, była szopka przygotowana przez ojca Stefana Dzierżka, rektora Kolegium Jezuitów w Kaliszu. W tle znajdowały się sylwetki ośmiu robotników. Wśród nich widoczna była wielka plama krwi w formie nieregularnego krzyża. Ponad postaciami robotników zawieszono obraz z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej przytulającej swojego syna do twarzy, po której spływała czerwona łza. Najbardziej przejmującym elementem instalacji był przewrócony żłóbek i nowo narodzony Chrystus wśród zwojów drutu kolczastego. Pod koniec grudnia władze wydały decyzję nakazującą nadanie szopce „charakteru religijnego”. Szopkę rozebrano dopiero po święcie Objawienia Pańskiego.
Kilka miesięcy później rozpoczął się proces jezuity, którego oskarżono o przestępstwo z artykułu 194 Kodeksu karnego: „Kto przy wykonywaniu obrzędów lub innych funkcji religijnych nadużywa wolności sumienia i wyznania na szkodę interesu PRL, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat dziesięciu”. Proces odbił się wielkim echem wśród środowisk „Solidarności”. W 1983 r. kapłan został skazany na rok więzienia w zawieszeniu. W tym samym roku został skazany na dwa miesiące aresztu za pomoc udzielaną represjonowanym opozycjonistom. Pierwszy wyrok został unieważniony przez Sąd Najwyższy w 1991 r. W sentencji zaznaczono, że szopka „była swoistą katechezą święta Bożego Narodzenia, podkreśliła aktualność historycznego wydarzenia na tle wydarzeń grudnia 1981 roku i nie stanowiła wykroczenia przeciwko kościelnym normom duszpasterstwa, zwłaszcza głoszenia Słowa Bożego”.
Wprowadzenie stanu wojennego w ostatnich dniach przed Bożym Narodzeniem znalazło swoje odbicie także w innych formach wyrazu artystycznego, szczególnie w literaturze. Wyjątkową popularnością cieszyła się poezja.
Wprowadzenie stanu wojennego w ostatnich dniach przed Bożym Narodzeniem znalazło swoje odbicie także w innych formach wyrazu artystycznego, szczególnie w literaturze. Wyjątkową popularnością cieszyła się poezja. Często anonimowe wiersze pojawiały się w kolejnych miesiącach na łamach prasy podziemnej:
„Wesołych Świąt, panie generale! Przy ruskiej wódce i ruskim kawiorze. Ja siedząc sama przy świątecznym stole, Wciąż nasłuchuję, bo o tej to porze
Twoi służalcy mogą drzwi wyłamać, Mogą opłatek jak życie znieważyć. To dzięki tobie jestem dzisiaj sama, Ty dałeś rozkaz zabronić nam marzyć.”
Sam bohater wierszy pisanych przez działaczy opozycji zabrał głos w wigilijny wieczór na antenie Polskiego Radia i telewizji. W typowy dla siebie, pozbawiony emocji sposób zwrócił się do spędzających Wigilię „w rodzinnym gronie i tych, którzy pozostają na wszystkich posterunkach pracy i służby”. Po raz kolejny przedstawił tezę „mniejszego zła”; zwrócił też uwagę, że „przejściowe ciężary, rygory i ograniczenia są zdecydowanie mniejszym złem niż bratobójczy konflikt”. Śmierć górników określił jako swój osobisty dramat, ale uznał, że to wina „prowodyrów łamiących prawa stanu wojennego”. Kolejne fragmenty przemówienia Jaruzelski poświęcił uzasadnianiu konieczności ogłoszenia stanu wojennego. Winą za jego wprowadzenie obarczył nie tylko „konfrontacyjnie nastawionych” przywódców „Solidarności”, ale również winnych „wypaczeń nagromadzonych przed sierpniem 1980 r.”. „Oby świąteczny czas sprzyjał mądrym, patriotycznym przemyśleniom” – zakończył.
Swoje odezwy do narodu publikowała także rodząca się podziemna „Solidarność”. W specjalnym wydaniu świątecznym „Notatnika Radomskiego”, jednostronnej ulotki podpisanej przez „Solidarność Ziemi Radomskiej”, żądano uwolnienia internowanych i przypominano o poległych podczas masakry w kopalni „Wujek”. „Tegoroczne święta Bożego Narodzenia przeżywamy w atmosferze szczególnej – w nastroju rozgoryczenia, zawodu, bólu, niepokoju o los tysięcy przyjaciół, którzy pragnęli widzieć lepszą Polskę. Mimo tego nie może nam braknąć nadziei. Musimy więc w te Święta dzielić się nadzieją, że nasz naród będzie żył w wolności, pokoju, poszanowaniu każdego człowieka i będzie kroczył ku lepszej przyszłości” – stwierdzano w odezwie.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/ skp /