Odznaczenie Virtus et Fraternitas to akt wdzięczności wyrażany przez Rzeczpospolitą tym, którzy w czasach totalitaryzmów dostrzegli w jej obywatelach ludzi w potrzebie – mówi PAP dr Wojciech Kozłowski, dyrektor Instytutu Pileckiego. Dziś, 2 czerwca, prezydent Andrzej Duda po raz drugi wręczy odznaczenia Virtus et Fraternitas przyznane osobom, które w XX w. ratowały obywateli Polski.
Polska Agencja Prasowa: Medale Virtus et Fraternitas zostały po raz pierwszy przyznane w 2019 r. Wówczas odznaczono znaczącą i zróżnicowaną grupę bohaterów. Byli to m.in. Polacy ratujący Żydów w czasie II wojny światowej, ale również przedstawiciele innych narodów. Co łączyło biografie odznaczonych?
Dr Wojciech Kozłowski: W czerwcu 2019 r. odbyła się pierwsza uroczystość odznaczenia bohaterów, którzy pomagali obywatelom Rzeczypospolitej Polskiej. Medale te honorują „męstwo i braterstwo”, którymi wykazywano się w świecie pozbawianym dobra i człowieczeństwa, ogarniętym totalitarnym złem. Czternastu wówczas odznaczonych ryzykowało w czasie II wojny bardzo wiele, często życie, aby pomagać obywatelom okupowanej Polski, pozbawionym własnego państwa. Virtus et Fraternitas docenia wartości, dzięki którym możemy obok siebie żyć na naszej planecie.
PAP: Jak wyłaniani są nominowani do odznaczenia Virtus et Fraternitas?
Dr Wojciech Kozłowski: Wypracowaliśmy kilka sposobów wyłaniania grona kandydatów do odznaczenia. Prowadzimy własne badania archiwalne na całym świecie. Poszukujemy nie tylko dokumentów, ale również świadków historii, bo wiele z nich zachowanych jest głównie w pamięci ludzkiej. Pracujemy także z ekspertami, którzy już przebadali zasoby archiwalne i dają nam cenne wskazówki. Wreszcie otrzymujemy indywidualne zgłoszenia. Wówczas weryfikujemy te informacje, tak dalece, jak to tylko możliwe. Tak udokumentowana historia przedstawiana jest Radzie Pamięci przy Instytucie Pileckiego, która decyduje o skierowaniu wniosku o odznaczenie do Kancelarii Prezydenta RP. Tam zapadają ostateczne decyzje.
Dr Wojciech Kozłowski: Wypracowaliśmy kilka sposobów wyłaniania grona kandydatów do odznaczenia. Prowadzimy własne badania archiwalne na całym świecie. Poszukujemy nie tylko dokumentów, ale również świadków historii, bo wiele z nich zachowanych jest głównie w pamięci ludzkiej. Pracujemy także z ekspertami, którzy już przebadali zasoby archiwalne i dają nam cenne wskazówki. Wreszcie otrzymujemy indywidualne zgłoszenia.
PAP: Dwa lata temu stwierdził pan, że „historie uhonorowanych są bardzo dobrą ilustracją historii państwa polskiego i jego obywateli”. Czy podobnie jest w tym roku?
Dr Wojciech Kozłowski: Wiele tych historii nigdy nie zostało szerzej opowiedzianych, ale wszystkie łączy to, że są nie tylko ilustracją polskiej walki w czasie II wojny, lecz także udzielanej nam pomocy. Często był to kawałek chleba lub schronienie przed mrozem, dające przetrwanie na zesłaniu w głębi Związku Sowieckiego lub pomoc udzielana polskim Żydom, szukającym ocalenia przed zagładą. Innym razem wielka i skoordynowana akcja pomocowa dla europejskich Żydów pod kierownictwem Aleksandra Ładosia. Pamiętajmy też, że polscy obywatele – w wyniku agresji niemieckiej i sowieckiej – stracili swoje państwo i jako tułacze potrzebowali pomocy na wszystkich kontynentach, gdzie rzucił ich los. Odznaczenia Virtus et Fraternitas to akt wdzięczności wyrażany przez Rzeczpospolitą tym, którzy w czasach totalitaryzmów dostrzegli w jej obywatelach ludzi w potrzebie. Z racji upływu czasu medale najczęściej odbierają rodziny bohaterów. Niestety obecna sytuacja epidemiczna nie pozwala nam zaprosić rodzin pomagających Polakom na innych kontynentach. Mam nadzieję, że uda się ten brak nadrobić w kolejnych latach.
PAP: Historia jednego z odznaczonych w tym roku jest wyjątkowa, ponieważ ratował on nie tyle obywateli Rzeczypospolitej, ile pamięć o nich, która miała zostać zatarta przez władze sowieckie. Zapłacił za to wysoką cenę.
Dr Wojciech Kozłowski: Ideą tego odznaczenia jest nie tylko uhonorowanie pomagających polskim obywatelom, ale również tych, którzy ratowali pamięć o Polakach w miejscach, w których władze skazały tę pamięć na zupełne zapomnienie. W 2019 r. prezydent odznaczył Ołeksandrę Wasiejko, nazywaną „Babcią Szurą”. Urodziła się zaraz po wojnie, ale odziedziczyła po swoim ojcu misję opieki nad mogiłami Polaków zamordowanych przez UPA. Jej ojciec próbował również ratować życie Polaków, ale jego wysiłki zakończyły się niepowodzeniem. Po kilkudziesięciu latach pokazała miejsce pochówku polskim badaczom. Ta wytrwała opieka nad polskimi mogiłami była misją jej życia, którą wypełniła.
Dr Wojciech Kozłowski: Ideą tego odznaczenia jest nie tylko uhonorowanie pomagających polskim obywatelom, ale również tych, którzy ratowali pamięć o Polakach w miejscach, w których władze skazały tę pamięć na zupełne zapomnienie.
W tym roku zgłosiliśmy do odznaczenia Ukraińca, który odmówił zniszczenia krzyża, znajdującego się na cmentarzu polskich żołnierzy poległych we wrześniu 1920 r. w bitwie pod Dytiatynem, nazywanej polskimi Termopilami. Władze sowieckie nakazały jego usunięcie. Za odmowę wykonania polecenia ów Ukrainiec został dyscyplinarnie ukarany zesłaniem do dodatkowych, najcięższych prac kołchozowych, co przypłacił zdrowiem. Krzyż przetrwał do dziś, choć w innym miejscu. W tej historii mamy przykład męstwa, stawiającego szacunek dla zmarłych innej narodowości i wyznania ponad osobiście odczuwane dotkliwe konsekwencje nieposłuszeństwa systemowi komunistycznemu. Ten człowiek sam nie mógł ochronić krzyża. Ale sam powiedział totalitaryzmowi „nie” ze względu na polski cmentarz i zapłacił za to boleśnie.
PAP: Odznaczani bohaterowie z różnych względów nie opowiadali o swoim czynie rodzinom. Czy zdarza się, że ich potomkowie przyjmujący odznaczenia w ich imieniu dowiadują się o bohaterstwie swoich rodziców lub krewnych dopiero teraz?
Dr Wojciech Kozłowski: Niektórzy mają świadomość czynów sprzed kilkudziesięciu lat, zwłaszcza jeśli pomoc ta miała charakter „systemowy” i dotyczyła wielu Polaków. W sytuacjach skrajnych, zwłaszcza na Ukrainie, ta pamięć jest słabsza. Bano się przyznawać, nawet rodzinom, do takich gestów. Pamiętajmy, że sama idea tego gestu polegała na jego tajności, bo tylko wówczas mógł on być skuteczny. Jeśli zakończył się powodzeniem, to często pozostawał tajemnicą. Tak było bezpieczniej.
PAP: W zeszłym roku nie udało się wręczyć odznaczeń Virtus et Fraternitas. Lepsza sytuacja epidemiczna umożliwiła powrót do organizacji tych uroczystości. Jakie jeszcze wydarzenia planuje Instytut Pileckiego na najbliższe miesiące?
Dr Wojciech Kozłowski: Udało nam się zidentyfikować inne historie bohaterów ratujących Polaków, czasem z krajów aż tak odległych jak np. Nowa Zelandia. Możliwe, że część odznaczeń będziemy mogli nadać za pośrednictwem polskich placówek dyplomatycznych. Zobaczymy, czy uda nam się zorganizować uroczystości w Polsce jeszcze w tym roku. Najważniejsze jest jednak kontynuowanie tych badań i odkrywanie kolejnych tego rodzaju historii.
Dr Wojciech Kozłowski: Niektórzy mają świadomość czynów sprzed kilkudziesięciu lat, zwłaszcza jeśli pomoc ta miała charakter „systemowy” i dotyczyła wielu Polaków. W sytuacjach skrajnych, zwłaszcza na Ukrainie, ta pamięć jest słabsza. Bano się przyznawać, nawet rodzinom, do takich gestów.
Kontynuujemy drugi kluczowy projekt – „Zawołani po imieniu” – upamiętnienia Polaków zamordowanych za pomoc Żydom podczas Holokaustu. I tu pandemia nie ułatwiała działania, ale udało się zorganizować 6 upamiętnień w 2020 r. i już dwa w obecnym. Zaraz nastąpią kolejne. Do dziś mamy już 17 kamieni poświęconych „Zawołanym”, upamiętniających łącznie prawie 50 osób.
Trwa Rok Grupy Ładosia – polskich dyplomatów i przedstawicieli organizacji żydowskich w Szwajcarii, którzy podczas wojny zorganizowali tysiące fałszywych paszportów krajów południowoamerykańskich, zwiększających szansę na przetrwanie europejskim Żydom. Instytut wydał po polsku i angielsku naukową publikację „Listy Ładosia”, prowadzi wielojęzyczną stronę paszportyzycia.pl, dzięki której z całego świata zgłaszają się kolejne osoby z paszportem od Grupy Ładosia, szykujemy kolejne publikacje i konferencje poświęcone tematowi.
Oczywiście robimy wiele innych rzeczy: konferencje, publikacje, działania w naszym berlińskim oddziale – edukacja, ale i poszukiwania archiwalne, dzięki którym do Polski trafiły już miliony skanów z niemieckich archiwów.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk / skp /
Medal Virtus et Fraternitas jest wyróżnieniem dla osób zasłużonych w niesieniu pomocy osobom narodowości polskiej lub obywatelom polskim innych narodowości, będących ofiarami zbrodni. Zgodnie z przepisami, chodzi o popełnione w okresie od 8 listopada 1917 r. do 31 lipca 1990 r. zbrodnie sowieckie, zbrodnie niemieckie, zbrodnie z pobudek nacjonalistycznych lub inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości oraz zbrodnie wojenne. Odznaczenie mogą także otrzymać osoby, które podejmują działania dla upamiętnienia tych, którzy nieśli pomoc i ocalenie. Po raz pierwszy medale wręczono w czerwcu 2019 r.
Odznaką medalu jest okrągły, srebrzony i oksydowany medal, na którym umieszczony jest wizerunek orła i napis „VIRTUS ET FRATERNITAS”. Na rewersie widnieje personifikacja Polonii – stylizowana postać kobiety w świetlistych zdobieniach sugerujących anielskie skrzydła, trzymająca w prawej ręce włócznię w kształcie włóczni św. Maurycego, a w lewej wieniec laurowy. W otoku znajduje się cytat z Jana Pawła II: „Człowieka trzeba mierzyć miarą serca”.