W mediach społecznościowych pojawiła się szeroko kolportowana informacja, że we wszystkich obozach zagłady w Europie zginęło łącznie 271 tys. Żydów, a więc wielokrotnie mniej niż twierdzą historycy. To dezinformacja oparta na manipulacji danymi ze spisu aktów zgonu pomordowanych.
Krążący w sieci dokument zawierający rzekomo dane o wszystkich ofiarach zagłady w niemieckich obozach koncentracyjnych z czasów II wojny światowej jest datowany na 16 stycznia 1979 rok i jako źródło informacji wskazuje niemieckie archiwum w Bad Arolsen.
Jest to w rzeczywistości spis aktów zgonu wydanych krewnym pomordowanych do 1984 roku, czego potwierdzenie PAP uzyskał w Bad Arolsen.
Anke Münster, szefowa działu PR tej instytucji, w przesłanym PAP wyjaśnieniu stwierdziła, że dokument jest autentyczny i pochodzi ze Specjalnego Urzędu Rejestrowego w Bad Arolsen. Zawiera liczbę 217 tys. aktów zgonu wydanych na wniosek krewnych ofiar 13 obozów zagłady. Jednak spisu tego w żaden sposób nie można traktować jako rejestru wszystkich ofiar Holokaustu, bo taki nie istnieje. „Dane te nie obejmują milionów Żydów zamordowanych przez nazistów. Ani archiwum, ani Specjalny Urząd Rejestrowy w Arolsen nie są upoważnione do potwierdzania lub uzasadniania całkowitej liczby Żydów, którzy zginęli w obozach zagłady. Nie istnieje kompleksowa lista ofiar masowych mordów nazistowskich. Dokument z 16 stycznia 1984 r. jest wykorzystywany przez negacjonistów Holokaustu do relatywizacji liczby ofiar” – podkreśliła Anke Münster.
Biuro w Bad Arolsen nadal otrzymuje wnioski od krewnych ofiar i każdego roku wydaje się tam około tysiąca nowych dokumentów poświadczających zgon, a ich łączna liczba sięga już kilkuset tysięcy.
Jednak urząd jest w stanie wydać akty zgonu tylko dla nikłego procenta ofiar, pod warunkiem, że istnieje wystarczająca dokumentacja potwierdzająca ich śmierć. Miliony osób pozostaną bezimienne, ponieważ nie ma pełnych rejestrów Żydów zamordowanych w niemieckich obozach zagłady.
Niemieckie archiwum posiada jedynie bardzo niekompletne zapisy z Auschwitz-Birkenau, Neuengamme, Gross-Rosen i Sachsenhausen, a z wielu pozostałych obozów dokumentacja nie zachowała się. Palcówka nie ma też wiedzy o zgonach osób zamordowanych w gettach i masowych rozstrzelaniach.
Według prof. Andrzeja Żbikowskiego, kierownika działu naukowego Żydowskiego Instytutu Historycznego, dane z archiwum w Bad Arolsen nie upoważniają do jakichkolwiek wniosków na temat rzeczywistej liczby ofiar w obozach koncentracyjnych, a posługiwanie się nimi jest pewnym nowym sposobem negowania zagłady Żydów.
„Takiego negacjonizmu, jak był kiedyś, teraz już raczej nie ma, nikt już nie twierdzi, że Holokaust w ogóle nie miał miejsca, raczej zupełnie inaczej rozkłada się akcenty, np. wykorzystuje się tego rodzaju źródła jak dokument z Bad Arolsen do manipulowania ogólną liczbą ofiar” – powiedział PAP prof. Żbikowski.
Historycy szacują obecnie skalę zagłady Żydów na 5,7 mln osób. „Wszystko opiera się na szacunkach, ponieważ większość ofiar Holocaustu nigdy nie została zarejestrowana. Nie zachowały się żadne dokumenty w sytuacjach, gdy mieszkańców całych żydowskich ulic wysyłano transportem do Treblinki, nie znamy ich danych personalnych, nie istnieją księgi meldunkowe z tamtego okresu dla większości miast na ziemiach polskich. Jednak ze spisów powszechnych wiemy, ilu Żydów żyło w Europie przed wojną, a także mamy – z różnych źródeł – dosyć dobrze policzonych uratowanych. Wiemy, ile osób wróciło z ZSRR, ile przeżyło, jest to policzone z marginesem błędu 5-10 proc. To jest zwykła prosta arytmetyka, z której wynika taka właśnie, a nie inna liczba ofiar Holocaustu ” – podkreślił prof. Żbikowski.
Takiego negacjonizmu, jak był kiedyś, teraz już raczej nie ma, nikt już nie twierdzi, że Holokaust w ogóle nie miał miejsca, raczej zupełnie inaczej rozkłada się akcenty, np. wykorzystuje się tego rodzaju źródła jak dokument z Bad Arolsen do manipulowania ogólną liczbą ofiar.
Piotr Cywiński, dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenu podkreślił w rozmowie z PAP, że obecnie w mediach społecznościowych często zdarzają się fake newsy pomniejszające skalę zagłady Żydów, a ich celem jest dyskredytowanie jednych kosztem drugich. „To manipulowanie ofiarami, ludzką tragedią” – dodał dyr. Cywiński.
Według prof. Żbikowskiego tego typu działania należy jednak sytuować w szerszym kontekście: „Trwa konflikt na Bliskim Wschodzie i jest fala nowej wrogości do Żydów i tego rodzaju dezinformacja będzie się nasilać w związku z sytuacją w Izraelu” – zauważył ekspert Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Archiwum w Bad Arolsen (pełna nazwa Międzynarodowe Centrum Prześladowań Nazistowskich) jest największą na świecie instytucją gromadzącą dokumenty dotyczące ofiar III Rzeszy i ocalonych z Holocaustu. W biurze działającym od 1955 r. znajduje się blisko 30 mln dokumentów zawierających informacje na temat 17,5 mln osób.
Część zbiorów jest bezpłatnie dostępna w internecie – m.in. zdjęcia, listy, dokumenty tożsamości odebrane więźniom niemieckich obozów koncentracyjnych, dokumenty o tzw. marszach śmierci - ewakuacjach przez SS więźniów obozów w zimie 1945 roku przed nadciągającą od wschodu Armią Radziecką, a także dane Biura Poszukiwań Dzieci z pierwszych lat po wojnie.
Zbiory archiwum są wpisane na listę dziedzictwa UNESCO. (PAP)
Beata Lisowska/FakeHunter
bli/ mhr/ wus/