Jego życie i dokonania nigdy nie zostaną zapomniane, bowiem był jednych z tych, którzy ocalając człowieka, ocalili cały świat – napisał prezydent Andrzej Duda w liście do uczestników uroczystości pogrzebowych Józefa Walaszczyka, który we wtorek spoczął na cmentarzu na Starych Powązkach.
List Andrzeja Dudy został odczytany przez sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP Wojciecha Kolarskiego po mszy św. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, którą odprawił ks. ppłk dr Sebastian Piekarski.
Jak zaznaczył prezydent, "towarzyszymy dzisiaj w ostatniej drodze śp. Józefowi Walaszczykowi – bohaterowi czasu II wojny światowej, który z niezwykłą odwagą i determinacją przeciwstawiał się złu niemieckiego nazizmu". "Nie z bronią w ręku, lecz dzięki swoim umiejętnościom, inwencji i wytrwałej pracy ocalił życie co najmniej pięćdziesięciu trzech osób. Zapisał się w historii jako jeden ze szczególnie zasłużonych i najdłużej żyjących wybawców Żydów z rąk hitlerowskich zbrodniarzy" - napisał.
Andrzej Duda przypomniał, że w kierowanym przez siebie zakładzie produkcyjnym Walaszczyk zatrudnił kilkadziesiąt osób z getta w Rawie Mazowieckiej. "Ukrywał osoby pochodzenia żydowskiego w swoim warszawskim mieszkaniu. Wykupił z aresztu grupę Żydów uwięzionych przez gestapo. Odwiedzał swoich znajomych na terenie getta warszawskiego, przekazując im żywność i odzież" - wskazał.
Prezydent podkreślił także, że "międzypokoleniowy przekaz prawdy o Shoah oraz o bohaterstwie Polaków ratujących Żydów jest rzeczą konieczną". "Nie tylko ze względu na cześć dla ofiar oraz hołd dla bohaterów, którzy za swoją solidarność z prześladowanymi płacili często cenę najwyższą. Równie ważne jest utwierdzanie historycznych i moralnych podstaw, na których opieramy nasze absolutne potępienie ideologii podboju, pogardy i nienawiści. Dzisiaj, w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę i tragicznych wydarzeń za naszą wschodnią granicą, to potępienie i radykalny, czynny sprzeciw powinny łączyć ludzi dobrej woli na całym świecie" - zaznaczył w liście.
"W Jego osobie żegnamy także długoletniego, cenionego rzemieślnika i przedsiębiorcę oraz społecznika zaangażowanego w utrwalanie pamięci o najstraszniejszej z wojen" - czytamy w liście.
Prezydent przypomniał, że przez minione cztery lata Walaszczyk pełnił funkcję wiceprezesa Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. "Jego życie i dokonania nigdy nie zostaną zapomniane – bowiem był jednych z tych, którzy ocalając człowieka, ocalili cały świat" - podkreślił Andrzej Duda.
"Jego życie było świadectwem i przykładem bezgranicznej miłości - miłości do Rzeczypospolitej i do drugiego człowieka, miłości do współobywatela, który zagrożony śmiercią potrzebuje wyciągniętej dłoni i pomocy" - powiedział szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych (UdSKiOR) Jan Józef Kasprzyk. Podkreślił, że "to, co czynił pan Józef w czasie okupacji niemieckiej najpiękniej udowodniło, że dobrze odczytał Ewangelię św. Jana, iż nie ma większej miłości nad tę, gdy ktoś życie swoje potrafi oddać za swoich przyjaciół".
Kasprzyk zaznaczył również, że "to, co czynił ratując obywateli Rzeczypospolitej żydowskiego pochodzenia zagrożonych Zagładą było też narażeniem własnego życia". "Bo przecież za to wszystko, co czynił, groziła jemu, jak i (...) Polakom ratującym Żydów, kara śmierci. Ale on śmierci się nie bał. Wiedział, że czyni coś, do czego został powołany, stworzony tak, jak każdy człowiek – że swoim życiem realizuje przykazanie miłości do drugiego człowieka" – wyjaśnił szef UdSKiOR.
"Nigdy nie zapomnimy jego uśmiechu, bo w tym uśmiechu właśnie tkwiła odpowiedź na pytanie, dlaczego zdecydował się w czasie wojny czynić tak wiele dobra" - mówił. "Pan Józef był po prostu +chodzącą dobrocią+. Był, jak to określił przyjmujący nas przed laty prezydent Izraela w czasie naszej bytności w Ziemi Świętej, polskim świętym" - podkreślił Kasprzyk.
Zastępca prezesa IPN dr Mateusz Szpytma zwrócił uwagę, że "cechą charakterystyczną śp. Józefa Walaszczyka było działanie, a pewnych sytuacjach brawura". "Polska pod okupacją potrzebowała takich ludzi - potrzebowała otwartych na drugiego człowieka; takich, którym nie był obcy los narodu żydowskiego, który był przeznaczony przez Niemców na całkowitą Zagładę" - podkreślił.
"Pomógł tak wielu Żydom - kilkudziesięciu. W rzeczywistości nawet nie znamy do końca tej liczby. Nawet ci Żydzi, którym udzielił pomocy, często nie wiedzieli i pewnie do dzisiaj nie wiedzą, jeśli żyją, kto im pomagał" - wyjaśnił Szpytma.
"Był naszym kochanym kolegą i wielkim przyjacielem, służącym zawsze dobrą radą, a w czasie okupacji niemieckiej w Polsce zapisał swoją działalnością piękną kartę" - powiedziała prezes Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata Anna Stupnicka-Bando. Przypomniała, że "pomimo zagrożenia ratował prześladowanych Żydów".
Józef Walaszczyk pomagał także mieszkańcom getta warszawskiego, skąd przygotowywał dla Armii Krajowej meldunki o sytuacji więzionej ludności. Pomógł także kilkudziesięciu Żydom z Rawy Mazowieckiej. W 1941 r. zwrócił się do niego znajomy kupiec z lat przedwojennych, który poprosił go o przyjęcie do fabryki 40 młodych Żydów. Udało mu się wynegocjować z dyrektorem Arbeitsamtu (niemieckiego urzędu pracy) zgodę na zatrudnienie 30 pracowników, którzy dzięki temu przeżyli Holokaust. W czasie okupacji współpracował z Armią Krajową, a po upadku Powstania Warszawskiego zorganizował placówkę Czerwonego Krzyża w Podkowie Leśnej, w której pomagał żołnierzom i cywilom ze stolicy.
List do uczestników uroczystości pogrzebowych skierował także ambasador Izraela w Polsce Jaakow Liwne. "Gdy zapytałem moich współpracowników, kim był dla nich Józef Waleszczyk - usłyszałem następujące słowa: sprawiedliwy, piękny człowiek o filmowym życiorysie, dusza towarzystwa. Szaleńczo odważny, zawsze uśmiechnięty" - napisał. "Chciałbym zapewnić, że zarówno dla mnie, jaki dla narodu izraelskiego pan Józef Walaszczyk zostanie zawsze wielkim, niezłomnym bohaterem. Postacią spajającą Polaków i Żydów, nauczycielem dialogu-polsko-izraelskiego" - zapewnił ambasador Liwne.
W uroczystościach pogrzebowych Józefa Walaszczyka, zmarłego 20 czerwca w wieku 102 lat najstarszego polskiego Sprawiedliwego, uczestniczyli m.in. rodzina i bliscy, przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP, szef UdSKiOR Jan Józef Kasprzyk, zastępca prezesa IPN dr Mateusz Szpytma, członkowie Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, przedstawiciele Ambasady Izraela w Polsce.
Po zakończeniu mszy św. uczestnicy uroczystości udali się na cmentarz na Starych Powązkach w Warszawie, gdzie śp. Józef Walaszczyk został pochowany w grobie rodzinnym.
Józef Walaszczyk urodził się 13 listopada 1919 roku w Częstochowie, dorastał w Warszawie. Po śmierci ojca w 1927 roku rodzinie pomógł kuzyn Ludwik Okęcki, który był właścicielem majątku i fabryki w Rylsku nieopodal Rawy Mazowieckiej. Przed 1939 rokiem Józef zdał tzw. małą maturę. Podczas okupacji pracował w rodzinnym majątku. Często jeździł w sprawach fabryki do Warszawy i tam poznał Irenę Front, która nie zdradziła mu swojego żydowskiego pochodzenia. Ujawniła prawdę dopiero podczas niespodziewanej kontroli Gestapo w pensjonacie, gdzie się zatrzymali. Józef Walaszczyk zamknął ją w pokoju, a sam wyszedł na korytarz, aby poddać się kontroli. Po wylegitymowaniu zasymulował problemy żołądkowe i zamknął się w toalecie.
„Gestapowiec podszedł do mojego pokoju i zaczął krzyczeć do kierowniczki, aby otworzyła drzwi. Powiedziała, że nie może, ponieważ jest wynajmowany przez tego chorego pana. Jeszcze raz sprawdził dokumenty i zrezygnował z kontroli. Zabrałem Irenę do mojej kawalerki, a ja pojechałem zrobić jej aryjskie papiery, żeby mogła egzystować” - wspominał Józef Walaszczyk na filmie wyświetlonym podczas uroczystości z okazji setnych urodzin bohatera zorganizowanych w 2019 r. Dokumenty zostały przygotowane przez przyjaciół z AK, ale warunkiem ich wystawienia było zawarcie fikcyjnego małżeństwa przez parę. Przyszły Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, zgodził się pomimo tego, że w razie wpadki ryzykował własne życie.
Irena niedługo potem została złapana przez Niemców i uwięziona wraz z grupą 20 żydowskich znajomych. Jedyną szansą na pomyślne rozwiązanie było wydostanie ich wszystkich. Gestapowcy zgodzili się na to pod warunkiem łapówki w wysokości kilograma złota w wyrobach jubilerskich. Walaszczyk miał na ich zgromadzenie zaledwie kilka godzin. Pomogli przyjaciele m.in. ukrywający się Żydzi.
„O piątej przyjechała więźniarka. Spytali się czy gold jest. Mnie jakoś udało się to uzbierać. Tych dwudziestu wyleciało, Irena również wyszła” - wspominał na filmie Walaszczyk. Po szczęśliwym wydostaniu dziewczyny umieścił ją wraz z dwiema koleżankami w świeżo zakupionym mieszkaniu na ulicy Emilii Plater. Przebywały tam aż do wybuchu Powstania Warszawskiego. Po jego upadku spotkały się z Józefem i udały się do jego majątku w Rylsku.
Józef Walaszczyk pomagał także mieszkańcom getta warszawskiego skąd przygotowywał dla Armii Krajowej meldunki o sytuacji więzionej ludności. Pomógł także kilkudziesięciu Żydom z Rawy Mazowieckiej. W 1941 r. zwrócił się do niego znajomy kupiec z lat przedwojennych, który poprosił go o przyjęcie do fabryki 40 młodych Żydów. Udało mu się wynegocjować z dyrektorem Arbeitsamtu (niemieckiego urzędu pracy) zgodę na zatrudnienie 30 pracowników, którzy dzięki temu przeżyli Holokaust. W czasie okupacji współpracował z Armią Krajową, a po upadku Powstania Warszawskiego zorganizował placówkę Czerwonego Krzyża w Podkowie Leśnej, w której pomagał żołnierzom i cywilom ze stolicy.
Po wojnie Józef Walaszczyk i Irena Front rozstali się, choć utrzymywali ze sobą kontakt, a dawna ukochana nie zapomniała o wybawcy. Dzięki niej Józef Walaszczyk w 2002 r. otrzymał tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata. Został wiceprezesem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Po wojnie Walaszczyk przeniósł się do Krakowa, ale po kilku latach zdecydował się powrócić do Warszawy. Wraz z kuzynem uruchomili fabrykę materiałów wełnianych i bawełnianych. W 1949 przedsiębiorstwo zostało znacjonalizowane. Następnie wraz z żydowskimi kolegami prowadził szwalnię bielizny na ul. Wiatracznej. Po roku, pod naciskiem urzędu skarbowego, interes został zamknięty. W 1950 r. otworzył zakład tkacki w Podkowie Leśnej, który po dwóch latach, w związku z wprowadzeniem obowiązku posiadania koncesji, został zlikwidowany. Walaszczyk w międzyczasie uzyskał uprawnienia mistrzowskie z kaletnictwa, dzięki czemu mógł rozpocząć produkcję artykułów skórzanych. Został członkiem Pomocniczej Spółdzielni Wielobranżowej w Grodzisku Mazowieckim. Po pewnym czasie został wiceprezesem tej spółdzielni ds. finansowych. W 1951 r. opuścił spółdzielnię w proteście przeciwko jej upaństwowieniu i został prezesem rady nadzorczej upadającej spółdzielni szewskiej w Rembertowie. W późniejszym czasie założył pracownię kaletniczą przy ul. Sobieskiego w Warszawie, którą prowadził do roku 2014.
Józef Walaszczyk był odznaczony m.in.: Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, Srebrnym Krzyżem Zasługi i Złotym Krzyżem Zasługi i Medalem Stulecia Odzyskanej Niepodległości.(PAP)
autorzy: Grzegorz Janikowski, Anna Kruszyńska
gj/ akr/ dki/