Strajk okupacyjny w kopalni „Wujek” był protestem w obronie wolności Polski i godności człowieka pracy – mówił w 40. rocznicę krwawej pacyfikacji kopalni metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz, wskazując, iż śmierć dziewięciu górników z Wujka była wielką narodową tragedią.
Czwartkowa msza pod przewodnictwem kardynała w katowickim kościele pw. Krzyża Świętego zainaugurowała główne rocznicowe obchody, z udziałem m.in. prezydenta Andrzeja Dudy i marszałek Sejmu Elżbiety Witek. W uroczystościach biorą udział rodziny zamordowanych górników i uczestnicy strajku sprzed 40 lat.
W homilii kard. Nycz wspominał „trudny i tragiczny” koniec 1981 r. Przypomniał, że w listopadzie tamtego roku spacyfikowano strajk okupacyjny w warszawskiej głównej szkole pożarniczej. „Tamte wydarzenia były jednak tylko mrocznym zwiastunem czegoś, co miało nastąpić i spaść na naród polski” – mówił.
„Wspominając wydarzenie sprzed 40 lat módlmy się w tej Eucharystii za wszystkich, którzy zginęli w kopalni Wujek; za ich rodziny, za tych, którzy złożyli ofiarę i trud życia, by Polska była wolna, piękna i przyjazna ludziom” – powiedział metropolita warszawski.
W homilii kard. Nycz wspominał „trudny i tragiczny” koniec 1981 r. Przypomniał, że w listopadzie tamtego roku spacyfikowano strajk okupacyjny w warszawskiej głównej szkole pożarniczej. „Tamte wydarzenia były jednak tylko mrocznym zwiastunem czegoś, co miało nastąpić i spaść na naród polski” – mówił.
„13 grudnia przeciw swojemu narodowi zostaje ogłoszony przez ówczesnych rządzących stan wojenny. Giną ludzie, tysiące internowanych i aresztowanych, godzina policyjna, zastraszenie, mroczne miesiące, wieloletnie skutki społeczne i gospodarcze” – wyliczał kardynał, wpisując w ten kontekst tragedię w kopalni Wujek.
„Padły strzały do swoich, zginęło dziewięciu górników, kilkudziesięciu zostało rannych. Osierocone dzieci, żony, rodziny, wielka tragedia narodowa. Dziś, dokładnie dziś mija 40. rocznica tamtych wydarzeń” – przypomniał metropolita.
„To był smutny, trudny adwent roku 1981. Gdyby nie solidarność ludzi w kraju i za granicą, gdyby nie słowa św. papieża Jana Pawła II z Rzymu, pełne pociechy, nadziei, ale przede wszystkim słowa upomnienia się o nas i o nasze prawa; gdyby nie jego pielgrzymka stanu wojennego z roku 1983 - pewnie byłoby jeszcze trudniej. To była prawdziwa adwentowa nadzieja” – ocenił kardynał, wskazując, iż Jan Paweł II przybywał wówczas do ojczyzny jak biblijny Jan Chrzciciel – zwiastun dobrej nowiny i lepszych czasów.
„Utwierdzał nas, że trud i ta ofiara życia niewinnych ludzi nie będzie daremna, przyniesie owoce” – dodał metropolita, przypominając zawołanie Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”. Jak mówił, „na bolesne doświadczenie stanu wojennego i wydarzeń w kopalni Wujek” ówczesny papież dał wtedy Kościołowi i Polsce nowego świętego – Maksymiliana Marię Kolbego, który „po ludzku przegrał, ale oddając życie za brata – wygrał, zwyciężył zło”.
„To był smutny, trudny adwent roku 1981. Gdyby nie solidarność ludzi w kraju i za granicą, gdyby nie słowa św. papieża Jana Pawła II z Rzymu, pełne pociechy, nadziei, ale przede wszystkim słowa upomnienia się o nas i o nasze prawa; gdyby nie jego pielgrzymka stanu wojennego z roku 1983 - pewnie byłoby jeszcze trudniej. To była prawdziwa adwentowa nadzieja” – ocenił kardynał, wskazując, iż Jan Paweł II przybywał wówczas do ojczyzny jak biblijny Jan Chrzciciel – zwiastun dobrej nowiny i lepszych czasów.
W swojej homilii kardynał zachęcał do refleksji nad współczesnym życiem - tym, „czy imponuje nam chwiejność postaw i poglądów, zmienność i reaktywność w zależności od sytuacji” oraz czy naszym sposobem życia ma być "wygoda za wszelką cenę, także kosztem bliźnich, oraz nieustanna troska, by więcej mieć niż być?".
„Wreszcie – czy jeszcze poszukujemy, jesteśmy gotowi słuchać prawdziwych proroków współczesności, którzy przynoszą orędzie Boga na nasze czasy – nade wszystko miłości Boga i bliźniego, aż do miłości nieprzyjaciół? Bo tak właśnie miłuje Bóg - miłuje dobrych i złych, niezależnie od tego, czy nam się to podoba czy nie” – mówił hierarcha, oceniając, iż „prorokiem na nasze czasy” jest np. błogosławiony kard. Stefan Wyszyński.
„Jak w tym kontekście wygląda troska i odpowiedzialność za zdrowie i życie ludzi w czasie trwającej w świecie pandemii, w duchu piątego przykazania dekalogu? Jak wygląda troska o cierpiących i wołających o pomoc na granicy polsko-białoruskiej; troska nas, uczniów Chrystusa, w imię ludzkości; tego, że jesteśmy ludźmi i w imię naszego chrześcijaństwa. To są pytania prawdziwie adwentowe. Zadajemy je sobie i odpowiadamy życiem, by nie była daremna ta ofiara życia i poświęcenia sprzed 40 lat, stanu wojennego” – tłumaczył kard. Nycz.
Metropolita warszawski ocenił, że w minionych 30 latach Śląsk bardzo się zmienił, wypiękniał, głównie – jak mówił – dzięki pracowitości i zaangażowaniu mieszkających tutaj ludzi oraz powstaniu odpowiednich warunków społecznych.
„Dziś już nie ma na Śląsku prawie pół miliona rodzin górników i hutników (…). Tamten Śląsk walczył o wolność kraju i zawsze trzeba o tym pamiętać. Takiego Śląska już dzisiaj nie ma i nie będzie. Zapłaciliście za to odpowiednią cenę trudu i ciężkiej pracy oraz cenę zniszczenia miast i wiosek przez tzw. szkody górnicze” – powiedział kardynał.
Jak mówił, dziś Śląsk to region rozwiniętej aglomeracji, medycyny, nauki, kultury, nowego przemysłu, komunikacji, gdzie ludzie chcą mieszkać. „Jesteście regionem wspaniałych i mądrych ludzi i piękniejących terenów. Chciałoby się powiedzieć - piękny Śląsk. To też owoc tych wydarzeń i ofiary sprzed 40 lat; trzeba o tym pamiętać, że te ofiary się nie marnują i nie zmarnowały” – podkreślił.
„Ważne, by dobro i właściwy kierunek kontynuować, i by osłonić tych, którzy mogliby ucierpieć ponad miarę w drodze ku przyszłości i ku dalszej reformie górnictwa, hutnictwa” – dodał kardynał, wskazując na potrzebę nowego spojrzenia na Górny Śląsk.
Protest w katowickiej kopalni Wujek rozpoczął się po wprowadzeniu stanu wojennego, na wieść o zatrzymaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. W wyniku pacyfikacji kopalni przez siły milicyjne i wojsko 16 grudnia 1981 r. zginęli: Józef Czekalski, Krzysztof Giza, Ryszard Gzik, Bogusław Kopczak, Zenon Zając, Zbigniew Wilk, Andrzej Pełka, Jan Stawisiński i Joachim Gnida. 23 górników zostało rannych od kul, a wielu odniosło lżejsze obrażenia. Była to największa tragedia stanu wojennego.(PAP)
autor: Marek Błoński
mab/ dki/