W Grądach Woniecku (Podlaskie) odsłonięto w środę tablicę upamiętniającą Piotra Kościeleckiego, zamordowanego w listopadzie 1943 roku przez Niemców za ukrywanie Żydów. Uroczystość związana była z przedsięwzięciem „Zawołani po imieniu”, realizowanym przez Instytut Pileckiego.
Wraz z Piotrem Kościeleckim upamiętniono na tej samej tablicy również trzech bezimiennych Żydów, którym pomagał, a którzy również zostali wówczas zamordowani przez Niemców. Kamień z tablicą odsłonięty został przed szkołą podstawową w Grądach Woniecku, uroczystość poprzedziła okolicznościowa msza św. w miejscowym kościele.
W uroczystości wzięli udział przedstawiciele rodziny Kościeleckiego, władze państwowe i samorządowe, młodzież ze szkoły, mieszkańcy miejscowości. Po poświęceniu tablicy przez proboszcza miejscowej parafii i modlitwie żydowskiej, składano tam wieńce i kwiaty.
Piotr Kościelecki mieszkał samotnie, pod lasem na kolonii wsi Grądy Woniecko; prowadził tam niewielkie gospodarstwo rolne. Kiedy pod koniec 1942 roku Niemcy rozpoczęli akcję likwidacji okolicznych gett, wielu Żydów ratowało się ucieczką i poszukiwało schronienia. Udzielił pomocy kilku zbiegom, zapewniając jedzenie i możliwość ukrycia się w stogu siana na terenie swojego gospodarstwa.
Piotr Kościelecki mieszkał samotnie, pod lasem na kolonii wsi Grądy Woniecko; prowadził tam niewielkie gospodarstwo rolne. Kiedy pod koniec 1942 roku Niemcy rozpoczęli akcję likwidacji okolicznych gett, wielu Żydów ratowało się ucieczką i poszukiwało schronienia. Udzielił pomocy kilku zbiegom, zapewniając jedzenie i możliwość ukrycia się w stogu siana na terenie swojego gospodarstwa.
21 listopada 1943 roku grupa niemieckich żołnierzy polowała w okolicy, trafiając na liczne ślady bytności ludzi wokół zabudowań Kościeleckiego. Choć jego samego w domu nie było, przeszukali gospodarstwo. Dwóch Żydów, którzy - widząc nadchodzących Niemców - próbowali ukryć się w domu wykorzystując nieobecność gospodarza, rozstrzelali. 100-200 metrów od domu zastrzelili też trzeciego, który próbował uciekać. Kilku osobom udało się zbiec.
Następnego dnia do 61-letniego Kościeleckiego przyjechali niemieccy żołnierze z Grądów Woniecka i żandarmi z Rutek. Wyprowadzili go z domu, pobili a potem rozstrzelali. Jego ciało zakopano we wspólnym grobie z zastrzelonymi wcześniej Żydami.
Z rozkazu Niemców zabudowania zostały rozebrane, a wszystko co stanowiło jakąkolwiek wartość, przewieziono na posterunek żandarmerii w Rutkach. Ciało Piotra Kościeleckiego zostało później ekshumowane przez jego syna i pochowane na cmentarzu parafialnym w Wiźnie, w rodzinnej mogile.
Akcja "Zawołani po imieniu" ma przybliżać historie Polaków, którzy stracili życie za pomoc Żydom w czasie okupacji niemieckiej. W sumie dotąd Instytut Pileckiego zorganizował osiemnaście takich uroczystości, upamiętniając rodziny lub pojedyncze osoby. "Chcemy panu Piotrowi oddać hołd za to, że nie bał się, że przezwyciężył strach, który był fundamentalnym elementem niemieckiej polityki terroru (...). Chcemy wspominać także zamordowanych Żydów, którzy nawet nie mają w tej chwili imion i nazwisk, nie znamy ich tożsamości" - mówił w Grądach Woniecku dyrektor Instytutu Pileckiego Wojciech Kozłowski.
"Chcemy panu Piotrowi oddać hołd za to, że nie bał się, że przezwyciężył strach, który był fundamentalnym elementem niemieckiej polityki terroru (...). Chcemy wspominać także zamordowanych Żydów, którzy nawet nie mają w tej chwili imion i nazwisk, nie znamy ich tożsamości" - mówił w Grądach Woniecku dyrektor Instytutu Pileckiego Wojciech Kozłowski.
"Niemcy są na polowaniu w lesie i zamieniają polowanie na zwierzynę, na polowanie na ludzi. Wartość ludzkiego życia, żydowskiego ale także i polskiego, jest minimalna, jest żadna" - dodał, odnosząc się do wydarzeń z listopada 1943 roku.
Inicjatorka projektu "Zawołani po imieniu" wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Magdalena Gawin podkreślała, że przypominanie tych tragicznych wydarzeń jest bolesne, ale mówiła, że uroczystość ma też charakter integrujący. "To jest przyjęcie lokalnych bohaterów do wspólnoty lokalnej. To jest pamięć i to pamięć żywa" - mówiła. Apelowała, by ta pamięć nie ograniczała się jedynie do składania kwiatów przy tablicy i paleniu tam zniczy. Poinformowała, że do końca czerwca liczba Polaków upamiętnionych w ramach akcji "Zawołani po imieniu" wzrośnie do 48.
Gawin mówiła, że cechą wspólną tych wydarzeń jest to, że sprawcy pozostają anonimowi. Przyznała, że w 2014 roku, po dwóch latach poszukiwań udało jej się ustalić personalia jednej takiej osoby. "Mogę wszystkim obiecać, że sprawcy tych mordów, którzy mordowali Polaków za każdą formę pomocy (Żydom), będą poszukiwani, niezależnie od tego, że już nie żyją. Musimy znać wszystkie szczegóły i całą historię" - powiedziała.
Inicjatorka projektu "Zawołani po imieniu" wiceminister kultury, dziedzictwa narodowego i sportu Magdalena Gawin podkreślała, że przypominanie tych tragicznych wydarzeń jest bolesne, ale mówiła, że uroczystość ma też charakter integrujący. "To jest przyjęcie lokalnych bohaterów do wspólnoty lokalnej. To jest pamięć i to pamięć żywa" - mówiła. Apelowała, by ta pamięć nie ograniczała się jedynie do składania kwiatów przy tablicy i paleniu tam zniczy. Poinformowała, że do końca czerwca liczba Polaków upamiętnionych w ramach akcji "Zawołani po imieniu" wzrośnie do 48.
"Spotkaliśmy się tutaj również po to, by powiedzieć bardzo głośno +nie+ nienawiści. By zbudować na tych tragicznych historiach jakiś lepszy świat, żeby uczyć dzieci, przestrzegać, że nie wolno nienawidzić i trzeba zwalczać tych, którzy tę nienawiść sieją" - apelowała wiceminister.
Dariusz Wojtkowski, który mówił w imieniu krewnych Kościeleckiego podkreślał, że "oprawcy nie byli tu przypadkowo". "Przyjechali tu po to, żeby mordować, grabić, zabijać Polaków, naród żydowski. Wszystko było z góry zaplanowane i realizowane" - powiedział. Podkreślał, że w rodzinie są głęboko zakorzenione tradycje patriotyczne.
Wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski dziękował za projekt "Zawołani po imieniu". "Bo on pozwala nam ponownie pokazać, że jako naród, nie tylko jako państwo, bo struktury państwa podziemnego, polski rząd na wychodźstwie zrobili to, co powinni, zachowali się jak trzeba, ale to samo można powiedzieć o zdecydowanej większości Polaków. Wielu z nich niestety przypłaciło to własnym życiem (…). I my dziś jesteśmy winni pamięć tym, którzy zachowali się jak trzeba" - mówił.
Jak przypomniał Instytut Pileckiego, program "Zawołani po imieniu" łączy badania naukowe, edukację historyczną i różnorodne działania w obszarze kultury pamięci. Nazwa przedsięwzięcia nawiązuje do wiersza Zbigniewa Herberta "Pan Cogito o potrzebie ścisłości", w którym poeta wzywa do precyzyjnego oszacowania liczby ofiar "walki z władzą nieludzką".(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ pat/