
Władze ZSRR chciały zrzucić winę za zbrodnię katyńską na Niemców. Stworzeniem fałszywych dowodów zajęła się komisja Burdenki.
Nikołaj Burdenko, od nazwiska którego wzięła się potoczna nazwa komisji, był lekarzem z solidnym, jeszcze przedrewolucyjnym wykształceniem. Do partii komunistycznej (wtedy pod nazwą WKP(b)) wstąpił w 1939 r., był osobistym lekarzem Stalina i naczelnym chirurgiem Armii Czerwonej.
13 stycznia 1944 r. stanął na czele "Specjalnej komisji ds. ustalenia i przeprowadzenia śledztwa okoliczności rozstrzelania w lesie katyńskim polskich jeńców wojennych przez niemiecko-faszystowskich najeźdźców". Pod tą skomplikowaną nazwą kryła się nazwa instytucji, która miała zrzucić winę za zbrodnię katyńską na Niemców.
Zbrodnia katyńska - czyli wymordowanie polskich jeńców i pochowanie ich w masowych mogiłach w Katyniu - wyszła na jaw w kwietniu 1943 r. Mogiły odkryły władze niemieckie, bo leżący w pobliżu Smoleńska Katyń znajdował się na terenach, które od 1941 r. kontrolował Wehrmacht.
Stalin, pytany w 1941 r. przez generałów Sikorskiego i Andersa o to, co się stało z polskimi jeńcami, udzielał wymijających odpowiedzi. Za to w kwietniu 1943 r., gdy Niemcy odkryli mogiły w Katyniu zareagował stanowczo: winę za zbrodnię przypisał Niemcom, a Polaków oskarżył o uleganie uprawianej przez nich propagandzie.
"Jakiż ogrom zagadnień zamyka tajemniczy katyński las! Radio sowieckie, powiadomione już o wyjeździe naszej delegacji, ujmuje tę sprawę w swoisty sposób, (…) że Niemcy natrafili w pobliżu Smoleńska na stare, archeologiczne wykopaliska, które tłumaczą oszukańczo, jako groby pomordowanych Polaków" – komentował Ferdynand Goetel. Ten ceniony w czasach II RP publicysta, w 1943 r. na zaproszenie władz niemieckich, ale też za zgodą Polskiego Państwa Podziemnego, pojechał do Katynia. Przekonał się tam, że zbrodni rzeczywiście dokonano zanim na te tereny wkroczył Wehrmacht.
Władze ZSRR jednak forsowały własną wersję. 15 kwietnia 1943 r., czyli dwa dni po tym, gdy informację o odkryciu masowych grobów w Katyniu podało niemieckie radio, Moskwa zaczęła zapewniać, że polscy jeńcy byli zatrudnieni na robotach budowlanych na zachód od Smoleńska i tam "wpadli w ręce niemieckich katów faszystowskich w lecie 1941 r., po wycofaniu się wojsk sowieckich z rejonu Smoleńska". "Niemieckie zbiry faszystowskie nie cofają się w tej swojej potwornej bredni przed najbardziej łajdackim i podłym kłamstwem, za pomocą którego usiłują ukryć niesłychane zbrodnie, popełnione, jak to teraz widać jasno, przez nich samych" - informował komunikat wydany w Moskwie.
Rząd RP na uchodźstwie polecił przedstawicielowi w Szwajcarii zwrócić się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o powołanie międzynarodowej komisji do zbadania Zbrodni Katyńskiej. Dla Stalina stanowiło to pretekst do zerwania stosunków dyplomatycznych z polskim rządem w Londynie.
28 kwietnia międzynarodowych grupa ekspertów medycyny sądowej i kryminologii przybyła do lasu katyńskiego. Szefem zespołu był dyrektor Instytutu Medycyny Sądowej w Budapeszcie, patolog Ferenc Orsós. Obserwatorami prac byli Polacy m.in. ekspert medycyny sądowej z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Marian Wodziński i laboranci Komisji Technicznej Polskiego Czerwonego Krzyża, która działała w Katyniu na zlecenie Zarządu Głównego PCK. W składzie Komisji Technicznej PCK znaleźli się Ludwik Rojkiewicz, Ferdynand Goetel, Hugon Kassur, Jerzy Wodzinowski, Stefan Kołodziejski, Gracjan Jaworowski, Adam Godzik, Stefan Cupryjak, Jan Mikołajczyk, Franciszek Król, Władysław Buczak oraz Ferdynand Płonka.
W trakcie badań dwunastu międzynarodowych ekspertów ustaliło, że zbrodni dokonano w 1940 r., gdy Katyń znajdował się pod sowiecką administracją. Przyczyną śmierci ofiar były strzały w tył głowy. Ustalono, że zwłoki znajdowały się w dołach grobowych od około trzech lat co pozwalało określić czas popełnienia zbrodni na wiosnę 1940 r. Wskazywała na to także analiza słojów młodych sosen, które zasadzono dla zamaskowania zbrodni.
Na przełomie września i października 1943 r. okolice Katynia zostały ponownie opanowane przez Armię Czerwoną. Niemal natychmiast pojawili się tam funkcjonariusze NKWD. Teren lasu katyńskiego został na całe trzy miesiące otoczony przez oddziały tej formacji.
Świadkowie, m.in. mieszkaniec pobliskich Kozich Gór, Parfien Gawriłowicz Kisielew, którzy kilka miesięcy wcześniej zeznawali przed Niemcami, zostali aresztowani i zmuszeni do całkowitej zmiany zeznań.
Od 5 października 1943 r. do 10 stycznia 1944 r. oficerowie NKWD - Wsiewołod Mierkułow, Leonid Rajchman i Siergiej Krugłow - sporządzili specjalny raport powielający propagandową wersję o niemieckim sprawstwie zbrodni.
13 stycznia 1944 r. Biuro Polityczne WKP (b) - Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików) zatwierdziło uchwałę o powołaniu "Specjalnej komisji ds. ustalenia i przeprowadzenia śledztwa ws. okoliczności rozstrzelania w lesie katyńskim polskich jeńców wojennych przez niemiecko-faszystowskich najeźdźców". Na jej czele stanął chirurg prof. Nikołaj Burdenko.
Stalin zadbał o to, żeby nadać tej komisji walory niezależności. W skład komisji weszli: pisarz Aleksiej Tołstoj, biskup prawosławny Mikołaj, dyplomata i ludowego komisarza oświaty Władimira Potiomkin, generał-szef służb sanitarnych Jefim Smirnow, Przewodniczący Komitetu Wszechsłowiańskiego ZSRR gen. Aleksander Gundorow, Siergiej Kolesnikow z Rady Towarzystw Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca oraz szef komitetu obwodowego w Smoleńsku Rodion Mielnikow.
Celem komisji Burdenki nie było jednak ustalenie faktów, ale uwiarygodnienie wersji, zgodnie z którą to Niemcy dokonali zbrodni w Katyniu. Świat miał uwierzyć w ustalenia pod którymi podpisały się rzekome autorytety.
"Komisja powieliła fałszerskie tezy zawarte w tajnej informacji zespołu Mierkułowa, Rajchmana i Krugłowa, a tym samym nie ustaliła faktycznego przebiegu zdarzeń. Już w oficjalnej nazwie komisji zawarta była błędna teza o niemieckim sprawstwie. Zgodnie z komunikatem końcowym komisji Burdenki, zbrodnia na polskich jeńcach wojennych została dokonana w Lesie Katyńskim w 1941 r. przez okupujące terytorium ZSRS oddziały niemieckie" - mówił kilka lat temu w rozmowie z PAP dr Wasilewski.
Działająca w dniach 13–24 stycznia 1944 r. komisja Burdenki przesłuchała 95 świadków, przeprowadziła badania niewielkiej części odnalezionych zwłok i dokonała "badania" dowodów rzeczowych odnalezionych w dołach grobowych.
Burdenko zwołał konferencję prasową dla zagranicznych dziennikarzy. Wręczono im wydaną broszurę "The Truth about Katyn - Report of Special Commision" w języku angielskim. Według ustaleń zbrodni na ok. 11 tysiącach polskich jeńców wojennych mieli dokonać we wrześniu 1941 r. niemieccy żołnierze z "537 batalionu budowlanego Wehrmachtu", którego dowództwo stacjonowało w Kozich Górkach. Dowódcą miał być "Oberleutnant Arnes". W broszurze wymieniono nazwiska innych niemieckich oficerów i podoficerów uczestniczących w zbrodni - porucznika Reksta, podporucznika Hotta i starszego sierżanta Lumerta.
"Do prac komisji Burdenki nie dopuszczono jakiegokolwiek polskiego delegata, choćby komunisty z lojalnego wobec Kremla Związku Patriotów Polskich. Las katyński odwiedził natomiast w grupie zagranicznych dziennikarzy komunista, Jerzy Borejsza" - podkreślił Wasilewski.
Podczas procesu w Norymberdze (1945-46) reprezentujący ZSRR prokurator Roman Rudenko wniósł akt oskarżenia przeciwko Niemcom o popełnienie zbrodni mordu na 11 tysiącach polskich oficerach. Od 1 do 3 lipca 1946 r. sędziowie zapoznali się z materiałem dowodowym i przesłuchali świadków. Jednak na przełomie września i października 1946 r. Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze nie uznał Niemców za winnych dokonania zbrodni katyńskiej i nie wskazał winnych.
Wersja komisji Burdenki obowiązywała też w powojennej Polsce, choć nikt w nią nie wierzył.
Na oficjalne przyznanie się Moskwy do odpowiedzialności za zbrodnię katyńską trzeba było czekać prawie do końca Związku Radzieckiego. 13 kwietnia 1990 r., władze ZSRR przyznały się do zbrodni katyńskiej, określając ją jako "jedną z cięższych zbrodni stalinizmu".
Zgodnie z poleceniem Michaiła Gorbaczowa (prezydenta ZSRR i sekretarza KPZR) Naczelna Prokuratura Wojskowa ZSRR rozpoczęła śledztwo.
Drugi symboliczny akt w tej sprawie nastąpił już po rozwiązaniu Związku Radzieckiego - 14 października 1992 r. przewodniczący Komitetu ds. Archiwów Państwowych prof. Rudolf Pichoja przekazał w Belwederze prezydentowi RP Lechowi Wałęsie główne dokumenty dotyczące zbrodni katyńskiej.(PAP)
mr/ jkrz/ aszw/