– W tej chwili, kiedy stoję nad grobem, byłoby naprawdę nie do uwierzenia, gdybym zmienił poglądy. Byłoby nie do uwierzenia, że zmiana poglądów dokonała się w sposób naturalny – mówił podczas procesu oskarżony Kazimierz Pużak. 5 listopada 1948 roku w Warszawie rozpoczęła się rozprawa przeciwko przywódcy PPS i jego współpracownikom.
W procesie kierownictwa PPS-WRN zastosowano wszystkie najgorsze metody ustroju komunistycznego – zmuszanie do zeznań, fałszywe oskarżenia, nagonkę propagandową, sądową farsę i absurdalny wyrok. Jednak, aby zrozumieć, jak doszło do rozprawy z listopada 1948 roku, trzeba najpierw cofnąć się o kilka lat.
Pużak przeciwko Sowietom
Po wybuchu II wojny światowej struktury Polskiej Partii Socjalistycznej przeszły do podziemia. Odtąd partia nazywała się WRN, czyli Wolność, Równość, Niepodległość. Na jej czele stał zasłużony działacz ruchu socjalistycznego, w szeregach PPS od 1904 roku, weteran carskich więzień – Kazimierz Pużak. Wieloletnie doświadczenie konspiracyjne pomogło Pużakowi sprawnie zarządzać podziemną PPS podczas II wojny światowej.
WRN to organizacja, która miała swoje organy prasowe, wojskowe i polityczne. Pepeesowcy byli jedną z podstawowych sił Polski Podziemnej, a od 1944 roku Pużak pełnił funkcję przewodniczącego Rady Jedności Narodowej, czyli podziemnego parlamentu.
Socjaliści pod wodzą Pużaka nie mieli wątpliwości, że Polska miała dwóch wrogów. Walczyli z Niemcami, ale konsekwentnie przeciwstawiali się możliwości współpracy z Moskwą. Jednak w ruchu socjalistycznym istniały inne grupy, choć były raczej marginalne. To one w 1944 roku założyły „lubelską” Polską Partię Socjalistyczną jako strukturę odwołującą się do przedwojennych tradycji partii. Opowiadała się ona za sojuszem z komunistyczną PPR i przymierzem z Sowietami.
Pużak nie godził się na taki scenariusz. W marcu 1945 roku jako przewodniczący RJN został podstępnie aresztowany przez NKWD. Razem z grupą przywódców podziemia trafił przed moskiewski sąd, gdzie postawiono mu absurdalne zarzuty, m.in. o sprzyjanie wojskom niemieckim przeciw ZSRS. W „procesie szesnastu” najwyższy wyrok – 10 lat więzienia – usłyszał gen. Leopold Okulicki, ostatni dowódca Armii Krajowej. Kazimierz Pużak z kolei otrzymał wyrok zdecydowanie niższy, bo 1,5 roku więzienia. Szybko jednak został zwolniony i mógł powrócić do Polski po kilku miesiącach.
Ponownie w konspiracji
W tym czasie do „lubelskiej” PPS, zwanej też „odrodzoną” lub „fałszywą”, napływało coraz więcej przedwojennych działaczy ruchu socjalistycznego. Taki scenariusz nie leżał w interesie komunistów, którzy dążyli do szybkiego wchłonięcia PPS, aby na wzór sowiecki utworzyć jedną hegemoniczną partię. Stało się to dopiero w 1948 roku.
Po powrocie do kraju Pużak nie zaprzestał działalności konspiracyjnej. Choć działalność PPS-WRN została zawieszona, on nadal spotykał się ze swoimi bliskimi współpracownikami. Wielu z nich miało także bogate doświadczenie w ruchu konspiracyjnym i niepodległościowym. Tadeusz Szturm de Sztrem, związany z PPS od 1912 roku, był żołnierzem Polskiej Organizacji Wojskowej i Legionów Polskich. Blisko współpracował z Witoldem Pileckim, m.in. legalizując jego powrót do kraju w 1945 r. Z kolei Józef Dzięgielewski także walczył w ramach POW, bił się z bolszewikami w wojnie z 1920 roku. Środowisko Pużaka stanowili ponadto Ludwik Cohn, Wiktor Krawczyk i Feliks Misiorowski. Wszyscy byli ważnymi działaczami PPS-WRN.
Grupa Pużaka rozpoczęła spotkania w ramach Krajowego Ośrodka WRN. Nie była to jednak działalność systematyczna. Pepeesowcy omawiali tezy ideologiczne PPS, rozmawiali także z dawnymi działaczami partii. Dysponowali funduszem finansowym, być może mieli w planach budowę większych struktur konspiracyjnych.
Aresztowania socjalistów
Teoretycznie porozumienia Wielkiej Trójki miało gwarantować pluralizm polityczny w powojennej Polsce. W praktyce komuniści i podległe im służby walczyli z przeciwnikami politycznymi. Niedługo po zakończeniu wojny rozpoczęły się represje wobec przywódców Stronnictwa Narodowego i Stronnictwa Ludowego. W 1947 roku przystąpiono do rozprawy z socjalistami. Nowa władza chciała nie tylko pozbawić wolności swoich oponentów, ale także dążyła do opanowania PPS „lubelskiej” przed zjednoczeniem. Wszak wielu działaczy tej formacji, zwłaszcza w niższych instancjach, z podziwem patrzyło na przywódców PPS-WRN.
Na przełomie maja i czerwca 1947 roku rozpoczęły się aresztowania całej grupy Kazimierza Pużaka. Funkcjonariusze bezpieki doskonale spenetrowali podziemie socjalistyczne. Mieli tam swoją agenturę, a wcześniej zatrzymanych pepeesowców zmuszali do obciążenia fałszywymi oskarżeniami przywódców PPS-WRN.
Rozpoczęły się przesłuchania Pużaka, Szturm de Sztrema, Cohna, Dzięgielewskiego, Krawczyka i Misiorowskiego. Ten ostatni, prawdopodobnie pod wpływem wymuszania zeznań, załamał się w śledztwie i częściowo przyznał do absurdalnych zarzutów. Niektórzy aresztowani stosowali metodę mówienia półprawd. Aby skłonić do zeznań, śledczy stosowali różne metody, m.in. fałszowali zeznania i protokoły.
Konsekwentną postawę nieprzyznawania się do winy wybrał Kazimierz Pużak. Podczas przesłuchań zachowywał godność, nie bał się zwrócić uwagę śledczym: – Jestem pierwszy raz w takim reżimie, gdzie oskarżonemu nie doręczono aktu oskarżenia – miał powiedzieć do przesłuchującego go płk. Józefa Różańskiego. Sugerował tym samym, że lepiej go traktowano w więzieniach rosyjskich i sowieckich niż w komunistycznej Polsce.
„Proces”
Nieprzypadkowo data procesu przywódców PPS-WRN zbiegała się z terminem „zjednoczenia”, czyli wchłonięcia socjalistów przez partię komunistyczną. Podporządkowani komunistom pepeesowcy potępiali swoich dawnych liderów. Uczynił to m.in. premier Józef Cyrankiewicz, który w przeszłości blisko współpracował z Pużakiem. Całe środowisko socjalistów miało odczuć komunistyczną hegemonię.
5 listopada 1948 roku rozpoczął się proces przed Wojskowym Sądem Rejonowym. Rozprawy były jednak farsą, zresztą niespecjalnie kryto się z intencjami. Sąd przesłuchiwał oskarżonych pod nieobecność innych podsądnych, oskarżeni nie mieli prawa do zapoznawania się z protokołami, a płk Różański bezprawnie wchodził do pokoju obrad sądu.
Akt oskarżenia przeciwko siedmiu oskarżonym odczytał prokurator Stanisław Zarakowski, odpowiedzialny za wydanie wielu wyroków śmierci na działaczy polskiego podziemia. Członkom PPS-WRN zarzucano uczestnictwo w organizacji dążącej do obalenia przemocą „ludowo-demokratycznego” ustroju państwa oraz legalnych organów władzy. Zarzuty dotyczyły także uprawiania politycznej dywersji czy współpracy z wywiadami państw zachodnich. W akcie oskarżenia można było także przeczytać o ich przedwojennej działalności w PPS – oskarżano o związki z Piłsudskim, poglądy antysowieckie w latach 20., sprzeciw wobec sojuszu z komunistami, a także przygotowywanie mas do walki z Armią Czerwoną, a nie z Niemcami.
Mowa, którą wygłosił stalinowski prokurator, była właściwa dla stalinowskiej propagandy: –Proces Kazimierza Pużaka odbywa się w chwili, gdy rewolucyjna, całą dusza oddana sprawie postępu, awangarda klasy robotniczej zdziera zasłonę z przeszłości, ujawniając rzeczywistą rolę agentów kapitalizmu, nasłanych do ruchu robotniczego, którzy częstokroć pod maską postępu, misterną i zbrodniczą robotą tworzyli sztuczne przeciwieństwa, utrzymując przez długi czas rozbicie w ruchu robotniczym ostatnią deskę ratunku zagrożonej w swym istnieniu burżuazji – grzmiał w mowie oskarżycielskiej prokurator Zarakowski.
Jego narrację dopełniała brutalna propaganda obecna w prasie. „Szturm de Sztrem broni morderców”, „Cień dwójki i gestapo nad Kazimierzem Pużakiem”, „Proces przywódców WRN i agentów burżuazji w ruchu robotniczym”. To przykładowe tytuły w komunistycznym „Głosie Ludu”.
Podobnie jak w śledztwie oskarżeni przybrali różną postawę. Niektórzy częściowo przyznali się do winy. Część z nich polemizowała z zarzutami. Józef Dzięgielewski nie mógł się pogodzić z zarzutami o sprzyjanie III Rzeszy. Zwracał uwagę, że jego żonę i brata zamordowali Niemcy. Konsekwentnie do winy nie przyznawał się Kazimierz Pużak, który odmawiał odpowiedzi lub krytykował przebieg procesu. W ostatnim słowie przywódca PPS-WRN apelował, by kosztem jego wyroku zmniejszyć karę dla współtowarzyszy.
Wyroki
Po czternastu dniach procesu: 19 listopada 1948 roku zapadł wyrok. Sąd przychylił się do oskarżenia i skazał Kazimierza Pużaka i Tadeusza Szturm de Sztrema na dziesięć lat pozbawienia wolności oraz utratę praw honorowych i obywatelskich. Józef Dzięgielewski i Wiktor Krawczyk zostali skazani na dziewięć lat pozbawienia wolności, Ludwik Cohn i Feliks Misiorowski otrzymali karę 5 lat.
Różnie potoczyły się dalsze losy skazanych. Cohn i Misiorowski na mocy amnestii opuścili więzienie. Szturmowi de Sztremowi i Krawczykowi zmniejszono wyroki do pięciu oraz czterech i pół roku pozbawienia wolności. Z więzienia przedterminowo został zwolniony Dzięgielewski, który zmarł niedługo później na gruźlicę. Do jego zgonu prawdopodobnie przyczyniły się warunki panujące w więzieniu.
30 kwietnia 1950 roku w więzieniu w Rawiczu zmarł Kazimierz Pużak. Choć nie ma na to ostatecznych dowodów, wszystko wskazuje na to, że został on zamordowany. Jego pochówek odbył się pod baczną obserwacją funkcjonariuszy bezpieki, która zresztą na wiele różnych sposób utrudniała życie rodzinie socjalisty. Do rehabilitacji przywódcy PPS doszło dopiero w 1989 roku.
Oskarżona szóstka w swojej działalności politycznej walczyła o prawa robotników i równość obywateli. Tymczasem w powojennej Polsce, rządzonej przez „sojusz robotniczo-chłopski”, zamiast znaleźć się w rządzie, pepeesowcy zostali osadzeni w areszcie i poddani upokarzającemu śledztwu. Proces Kazimierza Pużaka i jego współpracowników był jednym z wielu przykładów prześladowań socjalistów w latach 40 i 50. Ale był to przykład symboliczny, ze względu na niekwestionowaną pozycję, jaką zajmował wśród niepodległościowych socjalistów.
Autor: Piotr Juchowski