W zasadzie w każdej epoce i w każdej cywilizacji miały miejsce rywalizacja, czasem konflikt, między obydwoma sferami władzy. Nieobcy był także polskiej historii – zauważa we wstępie do najnowszego numeru magazynu redaktor naczelny prof. Michał Kopczyński.
Dawne religie pogańskie bardzo często miały charakter kultów państwowych. Składanie ofiar i uczestniczenie w uroczystościach religijnych oznaczało wyrażenie wsparcia dla władzy. „Za należną cześć, jaką Rzymianie otaczali bogów, ci zapewniali państwu rzymskiemu pokój, szczęście i pomyślność. Stąd bardzo poważne oskarżenie chrześcijan o ateizm” – wyjaśnia historyk ks. prof. Tomasz Skibiński z UKSW. Chrześcijanie, odmawiający udziału w państwowym kulcie, zostali więc zmuszeni do znoszenia prześladowań, które miały na celu zniszczenie ich odrębności. W tym kontekście może zadziwiać ich sukces, którego symbolem stało się zwycięstwo Konstantyna Wielkiego, który za sprawcę triumfu uznał Boga wyznawanego przez chrześcijan. Jak jednak zauważa ks. prof. Tomasz Skibiński, tuż po uznaniu chrześcijaństwa za religię państwową drogi wschodniej i zachodniej części świata rzymskiego zaczęły się rozchodzić, a to wpłynęło na późniejsze stosunki pomiędzy władzą świecką i Kościołem.
„Za należną cześć, jaką Rzymianie otaczali bogów, ci zapewniali państwu rzymskiemu pokój, szczęście i pomyślność. Stąd bardzo poważne oskarżenie chrześcijan o ateizm” – wyjaśnia historyk ks. prof. Tomasz Skibiński z UKSW.
Już w późnej starożytności chrześcijaństwo przekroczyło granice świata rzymskiego. Na Kaukazie, w Gruzji i Armenii, wpisało się w wysokorozwinięte i odrębne kultury tych krajów. Jak zauważa teolog dr Michał Szczepaniak pod koniec antyku szczególną rolę w dziejach Armenii i Gruzji odegrali mnisi wspierani przez władców tych krajów. „Zakonnicy skupili się na opracowaniu trzech systemów pisma: ormiańskiego, gruzińskiego i albańskiego (antyczna Albania obejmowała tereny współczesnego Azerbejdżanu). Na początku V wieku w obu krajach zaczęto stosować własne alfabety” – pisze autor. Z tego samego okresu pochodzą najstarsze zachowane zabytki literatury obu krajów.
W podobny, równie istotny sposób, ludzie Kościoła wpłynęli na kulturę Polski czasów pierwszych Piastów. Stanowili również istotny czynnik polityczny. „Za panowania Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego jednym z głównych polskich polityków był abp Marcin, który początkowo mediował pomiędzy skłóconymi ze sobą braćmi Bolesławem i Zbigniewem, a w końcu stanął po stronie Zbigniewa” – wyjaśnia mediewista prof. Marek Barański. Inny dostojnik Kościoła, arcybiskup Jakub Świnka, swoimi talentami przyczynił się nie tylko do zakończenia długiego okresu rozbicia dzielnicowego, ale również wzmocnienia polskiej kultury. „Był to niewątpliwie najwybitniejszy polski polityk tamtych czasów. Działalność rozpoczął od obrony języka polskiego: na synodzie łęczyckim w 1285 roku wydał ustawę nakazującą, aby kazania w jego archidiecezji były wygłaszane po polsku” – podkreśla prof. Barański.
„Za panowania Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego jednym z głównych polskich polityków był abp Marcin, który początkowo mediował pomiędzy skłóconymi ze sobą braćmi Bolesławem i Zbigniewem, a w końcu stanął po stronie Zbigniewa” – wyjaśnia mediewista prof. Marek Barański.
Momentem największego triumfu Kościoła wieków średnich było jego pełne uniezależnienie od władzy świeckiej potwierdzone konkordatem wormackim z 1122 r. Zdaniem ks. prof. Włodzimierza Bielaka z KUL był to moment kulminacyjny trwającego od ponad stu lat procesu odnowy Kościoła zachodniego. „Była to de facto walka o wolność Kościoła, konieczną do właściwego wypełniania funkcji pasterskiej. Chodziło też o zachowanie równowagi między dwoma filarami średniowiecznego porządku: papiestwem i cesarstwem, wypracowanej w czasach Karola Wielkiego”—podsumowuje.
Nieprzypadkowo jednym z podstawowych narzędzi reżimów totalitarnych było uzależnienie Kościoła od instytucji państwa. Historyk Kościoła ks. Dominika Zamiatała z UKSW kreśląc obraz ataku na religię i Kościół w krajach komunistycznych porównuje strategię komunistów do cezaropapizmu. „Wzorem stalinowskim komuniści w tych krajach dążyli do podporządkowania sobie Kościołów w duchu cezaropapizmu, narzucenia społeczeństwom światopoglądu materialistycznego” – stwierdza. Dodaje, że ich planem minimum było zepchnięcie działalności kościołów do murów świątyń.
. „Wzorem stalinowskim komuniści w tych krajach dążyli do podporządkowania sobie Kościołów w duchu cezaropapizmu, narzucenia społeczeństwom światopoglądu materialistycznego” – stwierdza ks. Dominika Zamiatała z UKSW.
Najnowszy numer „Mówią wieki” zainteresuje także pasjonatów marynistyki. W nowym cyklu „Wielcy odkrywcy” przybliża postać największego brytyjskiego żeglarza – kapitana Jamesa Cooka. Zauważa, że jego sukcesu byłyby niemożliwe bez wielkiego postępu, który w pierwszej połowie XVIII wieku dokonał się w dziedzinie nawigacji morskiej. Cook zawdzięczał swoje sukcesy także wyjątkowej odwadze i pracowitości. W zdominowanej przez arystokrację flocie brytyjskiej był prawdziwym self-made manem. „James Cook urodził się w 1728 roku w Marton w hrabstwie York, w rodzinie wiejskiego parobka. W wieku 13 lat, po ukończeniu trzyletniej szkoły wiejskiej, został subiektem w sklepie. Uciekł jednak od takiego życia i zaciągnął się jako chłopiec okrętowy na statek węglowy” – pisze prof. Morawski. Kilkanaście lat później młody oficer zasłynął swoimi pracami o astronomii i nawigacji.
W czasach podróży Jamesa Cooka wśród żeglarzy szczególną popularnością cieszyła się opowieść o „Latającym Holendrze”. Różne wersje tej legendy przybliża Anna Dymarczyk, studentka z Wydziału Historii UW. „Załoga tego okrętu była najprawdopodobniej winna jakiejś straszliwej zbrodni związanej zapewne z brakiem doświadczenia w nawigacji i została za to zmorzona chorobą [...], a także rozkazano jej przemierzać ocean, na którym zginęli, aż do momentu, w którym wypełni się ich kara” – pisał jeden z brytyjskich pisarzy w początkach XIX wieku. Ostatnie doniesienia marynarzu o Latającym Holendrze pochodzą sprzed zaledwie 50 lat, gdy wydawałoby się, że oceany nie mają już przed żeglarzami żadnych tajemnic.
W czasach podróży Jamesa Cooka wśród żeglarzy szczególną popularnością cieszyła się opowieść o „Latającym Holendrze”.
W kwietniu przypada trzechsetna rocznica odkrycia jednego z najbardziej osamotnionych lądów świata –Wyspy Wielkanocnej. „Wyspa została odkryta przez holenderską ekspedycję w Niedzielę Wielkanocną 5 kwietnia 1722 roku. Aby upamiętnić tę datę, dowodzący ekspedycją holenderski admirał Jacob Roggeveen nazwał ją Wyspą Wielkanocną” – pisze prof. Stefan Gierlotka z Politechniki Śląskiej. Autor przybliża dzieje badań nad największą tajemnicą tej wyspy, czyli dziesiątkami potężnych kamiennych posągów wzniesionych przez tubylców. Jako inżynier wysuwa własne hipotezy wyjaśniające w jaki sposób transportowano te wielkie monumenty.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/