60 lat temu, 13 marca 1961 r., doszło do katastrofy kureniwskiej w Kijowie. Lawina błotna zatopiła jedną z dzielnic, powodując liczne ofiary. „Ta tragedia to gorzka lekcja dla społeczeństwa i ostrzeżenie dla władz” – oświadczył prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
"Ta tragedia, tak jak Czarnobyl i inne smutne strony naszej historii spowodowane tak zwanym czynnikiem ludzkim, jest gorzką lekcją dla społeczeństwa i ostrzeżeniem dla władz, których zadaniem jest zawsze tworzenie bezpiecznych warunków dla obywateli" - podkreślił w sobotę Zełenski.
Do tragedii doszło rankiem równo 60 lat temu, kiedy silna lawina błotna z wąwozu Babi Jar przerwała tamę i zatopiła dzielnicę Kureniwka, pochłaniając liczne ofiary śmiertelne, niszcząc i zatapiając wiele budynków, zakładów, infrastrukturę.
Tama, którą przerwała lawina składająca się z odpadów cegielnianych, została zbudowana, by zalać część wąwozu Babi Jar, będącego jednym z najstraszniejszych symboli Holokaustu. W wąwozie Niemcy masowo rozstrzeliwali Żydów i utworzyli obóz koncentracyjny.
Z nakazu ówczesnych władz partyjnych prawdziwa skala katastrofy była ukrywana - zaznaczyło biuro prezydenta. Oficjalnie poinformowano wtedy, że w katastrofie zginęło 145 osób; dziś niektórzy badacze twierdzą, że liczba ofiar mogła sięgnąć nawet 1500.
Lawina o wysokości czterech metrów rujnowała wszystko na swojej drodze: niszczyła budynki, przewracała autobusy, zatapiała zakłady, zabijała ludzi - pisze w sobotę Radio Swoboda. "Kiedy spojrzałam w stronę Babiego Jaru, zobaczyłam coś strasznego: z Jaru niesione były budynki i drzewa. Budynki płynęły w całości" - opowiada cytowana przez ten portal Olha Bikus, która była świadkiem katastrofy. Lawina żywcem grzebała ludzi na ulicach, w miejscach pracy; błota przestało napływać po ok. 1,5 godz. - relacjonuje Radio Swoboda. Bez dachu nad głową zostało 1300 mieszkańców.
Tama, którą przerwała lawina składająca się z odpadów cegielnianych, została zbudowana, by zalać część wąwozu Babi Jar, będącego jednym z najstraszniejszych symboli Holokaustu. W wąwozie Niemcy masowo rozstrzeliwali Żydów i utworzyli obóz koncentracyjny.
"Historia tragedii kureniwskiej jest znamienna również dla zrozumienia stosunku sowieckich władz do pamięci ofiar Babiego Jaru. Po zakończeniu wojny pamięci o nich nie uszanowano ani pomnikiem, ani kompleksem memorialnym. Natomiast Babi Jar zapełniano odpadami, by zniwelować teren, pobudować tam ulice, magistralę transportową i utworzyć park wypoczynku na miejscu rozstrzeliwania i grzebania ludzi" - zaznaczył Maks Jakower, dyrektor generalny Centrum Pamięci o Holokauście - Babi Jar, cytowany przez Interfax-Ukraina. Według niego tragedia kureniwska ostatecznie zniszczyła dowody nazistowskich zbrodni w Babim Jarze.
„Ta tragedia, tak jak Czarnobyl i inne smutne strony naszej historii spowodowane tak zwanym czynnikiem ludzkim, jest gorzką lekcją dla społeczeństwa i ostrzeżeniem dla władz, których zadaniem jest zawsze tworzenie bezpiecznych warunków dla obywateli” – podkreśla prezydent Ukrainy.
29 września 1941 roku, niedługo po zajęciu Kijowa przez wojska hitlerowskie, Niemcy zebrali przebywających w Kijowie Żydów, po czym nakazali im marsz w kierunku wąwozu Babi Jar. Na miejscu Żydów dzielono na 10-osobowe grupy i zabijano z karabinów maszynowych. W ciągu zaledwie dwóch dni - 29 i 30 września 1941 roku - niemieckie grupy operacyjne - tzw. Einsatzgruppen - rozstrzelały tam, według niemieckich raportów, 33 771 osób. Kolejne egzekucje trwały do 11 października. W tym czasie zabito jeszcze ok. 17 tys. Żydów.
Na miejscu kaźni w Babim Jarze Niemcy stworzyli obóz koncentracyjny, w którym więziono m.in. Ukraińców, Polaków, Rosjan i Romów. Do 1943 roku, kiedy do Kijowa wkroczyła Armia Czerwona, w obozie tym zamordowano około 30 tys. osób. Według różnych źródeł ogólna liczba rozstrzelanych w Babim Jarze w latach 1941-1943 waha się w granicach 100-150 tys. osób.
Z Kijowa Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ mars/