
Autorzy wpisów w mediach społecznościowych poddają w wątpliwość fakt ludobójstwa w niemieckim nazistowskim obozie zagłady Auschwitz- Birkenau. Wykorzystują autentyczne zdjęcia, manipulując kontekstem historycznym.
Milionowe zasięgi mają wpisy zestawiające dwa zdjęcia tego samego obiektu niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau – jedno wykonane w 1945 roku, a drugie współcześnie. Obie fotografie różni to, że na tej aktualnej jest widoczny wysoki komin, którego nie ma na zdjęciu historycznym. Autorzy postów sugerują, że został dobudowany po wojnie, co ma świadczyć o tym, że pokazany na historycznych zdjęciu obiekt wcale nie pełnił w obozie funkcji krematorium. Negacjoniści, chcąc zaprzeczyć ludobójstwu w Auschwitz, we wcześniejszych postach wskazywali również na inny paradoks dotyczący tego samego komina – podkreślali, że na zdjęciach nie ma widocznego połączenia z budynkiem krematorium, tylko znajduje się obok, co rzekomo świadczy o tym, że to tylko atrapa.
Jednak, choć zdjęcia są autentyczne, autorzy wpisów zmanipulowali ich historyczny kontekst. Na obu zdjęciach jest widoczne krematorium I – obiekt działający na terenie obozu macierzystego Auschwitz od 1940 do 1943 roku, kiedy to został unieruchomiony w związku z oddaniem do użytku czterech dużych i o wiele bardziej wydajnych krematoriów oraz komór gazowych w Auschwitz-Birkenau. To tam władze obozowe realizowały akcję masowego zabijania i stopniowo zaprzestały używania pierwszej komory.
„W 1944 roku, gdy pierwsze krematorium nie było już czynne, komin i piece zdemontowano, ponieważ budynek został zaadaptowany na schron przeciwlotniczy dla esesmanów” – wyjaśnił PAP dr Igor Bartosik z Centrum Badań Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.
Dlatego, podczas wyzwolenia obozu, obiekt ten już nie istniał i nie mógł być widoczny na zdjęciach z tamtego okresu. Po wojnie, w 1947 roku, w trakcie tworzenia muzeum, byli więźniowie postanowili zrekonstruować piece, wykorzystując ich zachowane metalowe części i odbudować komin. Krematorium I zostało zatem odtworzone w swoim pierwotnym kształcie i zachowało się do dziś, co wyjaśnia zagadkę komina przedstawionego na współczesnych fotografiach.
„Dowodem na wcześniejsze istnienie krematorium jest zachowany do dziś plan z 1941 roku z zaznaczonymi obrysami dwóch istniejących już wówczas pieców oraz trzecim, który dopiero planowano zamontować oraz zarys kanału ogniowego biegnącego pod posadzką, łączącego piece z kominem zlokalizowanym obok budynku” – podkreślił Igor Bartosik.
Ekspert zaznaczył, że zachowało się kilka fotografii z okresu istnienia obozu, na których komin jest widoczny. Przykładowo na jednym ze zdjęć komendant niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau w latach 1940-1943 Rudolf Höss stoi naprzeciwko komendantury w trakcie wizyty niezidentyfikowanego dygnitarza SS, a w tle widać kwestionowany przez negacjonistów obiekt.
Także paradoks komina zlokalizowanego obok krematorium ma swoje proste wyjaśnienie. „Budynek był adaptowany i jako przedwojenny magazyn komina nie posiadał. Zastosowano więc rozwiązanie polegające na wybudowaniu kanałów ogniowych pod ziemią i łączących komin z odległym od niego o kilka metrów paleniskiem” – wyjaśnił Igor Bartosik.
Fałszywych tez negujących ludobójstwo w niemieckich nazistowskich obozach zagłady jest o wiele więcej. W styczniu Polska Agencja Prasowa opisała zjawisko zaniżania liczby ofiar Holocaustu. Autorzy postów twierdzili, że we wszystkich obozach zagłady w Europie zginęło łącznie 271 tys. Żydów, a więc wielokrotnie mniej niż wskazują historycy. Relatywizowali liczbę ofiar manipulując danymi ze spisu aktów zgonu pomordowanych niemieckiego archiwum w Bad Arolsen.
Ponadto, w swoich publikacjach, negacjoniści twierdzą, że krematoria w Auschwitz-Birkenau służyły tylko do spalania ciał więźniów zmarłych śmiercią naturalną, a cyklonu B nie używano do uśmiercania ludzi, tylko wyłącznie do dezynfekcji odzieży i pomieszczeń mieszkalnych. Przekonują także, że śmierć więźniów nie była efektem ludobójstwa, ale skutkiem chorób i złych warunków, spowodowanych wojną oraz nalotami bombowymi aliantów.
Igor Bartosik podkreśla, że zjawisko zaprzeczania zbrodni ludobójstwa w niemieckich nazistowskich obozach zagłady nie jest nowe. „Negacjonizm zaczął się po II wojnie światowej, od procesu przywódców III Rzeszy, którzy bronili swoich głów. Tam mają swoje początki zaprzeczanie faktom, dyskredytowanie świadków i wypieranie odpowiedzialności za zbrodnię. Potem negowanie ludobójstwa było potrzebne do odrodzenia ruchom neonazistowskim. Do szerzenia dezinformacji na temat Auschwitz przyczynia się także pośrednio, popularna literatura, filmy fabularne, różnego rodzaju historie obozowe, fabularyzowane przez autorów, bez dbałości o szczegóły i realia” – podkreślił w rozmowie z PAP Igor Bartosik.
Ekspert dodał, że bardzo często negowanie Holokaustu ma podłoże antysemickie. „Negacjoniści wyłapują wszystkie wątpliwości w zeznaniach świadków, a jeżeli mamy kilkadziesiąt tysięcy świadectw, to wiadomo, że mogą być w nich nieścisłości. Osoby negujące Holocaust były, są i będą. Ważna jest edukacja, żeby ludzie im nie wierzyli i nie przyjmowali ich argumentacji” – podsumował ekspert.(PAP)
bli/ mow/