To co wydarzyło się w Polsce 25 czerwca 1976 roku i w kolejnych tygodniach było przedmiotem zainteresowania polskiej emigracji, zachodnich mediów oraz zagranicznych związków zawodowych. Te zresztą, na działania władz, a dokładniej na represje wobec polskich robotników, zareagowały obok – co może się wydawać na pierwszy rzut oka zaskakujące – komunistów albańskich i chińskich – najostrzej.
Zachodnie media w pierwszych dniach po wybuchu protestów obszernie informowały o wydarzeniach w Polsce. Na przykład, jak piszą Bogusław Bek i Józef Zając, liczba artykułów o PRL w „The Washington Post” zwiększyła się z dwóch – trzech miesięcznie do ośmiu w czerwcu. Później to zainteresowanie (poza mediami polskimi, takimi jak londyński „Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza”, chicagowski „Dziennik Związkowy” czy Rozgłośnia Polska Radia Wolna Europa) było zdecydowanie mniejsze. Ponownie wydarzeniami w PRL media zachodnie zainteresowały się bardziej po rozpoczęciu – w połowie lipca 1976 roku – procesów przeciwko osobom oskarżonym o rzekomy udział w zamieszkach i łamanie prawa w dniu 25 czerwca.
W jednym z czołowych włoskich dzienników „Corriere della Sera” stwierdzano: „Wypowiedź Jaroszewicza była deklaracją poddania się komunistycznego rządu w obliczu protestów klasy pracującej”. Jeszcze dosadniejszy był komentarz „Guardiana”, lewicowego dziennika brytyjskiego: „Przerażony wczorajszymi poważnymi zamieszkami pod Warszawą i w obliczu groźby ogólnego strajku, polski rząd porzucił próbę narzucenia podwyżek na podstawowe towary żywnościowe”.
Jako pierwsze pojawiły się informacje o proteście w Ursusie. Na antenie RWE 27 czerwca rano Zygmunt Jabłoński mówił m.in.: „Robotnicy <<Ursusa>> nie siedzieli długo na szynach. Ich krótki sit in, wystarczył, że blady i roztrzęsiony Jaroszewicz (widzieliśmy to na ekranach telewizorów zachodnich) zawiadomił społeczeństwo o zmianie decyzji, tzn. wycofaniu podwyżek, które już w poniedziałek miały wejść w życie”. W podobnym duchu pisała część prasy zagranicznej, np. w jednym z czołowych włoskich dzienników „Corriere della Sera” stwierdzano: „Wypowiedź Jaroszewicza była deklaracją poddania się komunistycznego rządu w obliczu protestów klasy pracującej”.
Jeszcze dosadniejszy był komentarz „Guardiana”, lewicowego dziennika brytyjskiego: „Przerażony wczorajszymi poważnymi zamieszkami pod Warszawą i w obliczu groźby ogólnego strajku, polski rząd porzucił próbę narzucenia podwyżek na podstawowe towary żywnościowe”. Z kolei konserwatywny „Daily Express” pisał: „Triumfujący w Polsce robotnicy odnieśli […] zaskakujące zwycięstwo”, a lewicowo-liberalny „The Observer” swój tekst zatytułował nawet, z dużą dozą przesady – „Polską rządzą robotnicy”.
Dostrzeżono oczywiście również wydarzenia, do których doszło w Radomiu. I tak np. BBC, główny brytyjski nadawca radiowo-telewizyjny informował: „Nasz korespondent podaje, że zaatakowanie siedziby partii w Radomiu przypomina podobny incydent w Szczecinie w czasie rozruchów pięć i pół roku temu, które również wybuchły na tle podwyżki cen żywności, a które później Gierek określił, jako rzeczywisty protest robotników”. Te analogie do Grudnia ’70 czy Czerwca ’56 były zresztą częstsze. Jak podsumowano na antenie RWE: „Prawie wszyscy komentatorzy [zachodni – GM] wyciągają jeden zasadniczy wniosek, że polska klasa robotnicza po wydarzeniach grudniowych nabrała świadomości swej siły i przestała być posłuszną masą dającą się prowadzić do celów wyznaczonych przez partię”.
W jednej z audycji Radia Wolna Europa stwierdzano m.in.: „Nie będzie przesadą, jeśli się powie, że chybiona z powodu gwałtownych protestów społeczeństwa podwyżka cen w Polsce stanie się dodatkowym ostrzeżeniem dla tzw. kierownictwa w krajach sąsiednich”. Poetycko wręcz ten ewentualny wpływ podsumowywano: „Dzwonek alarmowy, jaki znowu rozległ się w Polsce posłyszano i w innych krajach bloku. Sprawujący władzę w krajach sąsiednich chcieliby uniknąć podobnej sytuacji”.
Z czasem pokuszono się również o głębsze analizy przyczyn protestów z czerwca 1976. I tak np. 2 lipca we francuskim „Le Monde” stwierdzano: „Ostatnie wydarzenia w Polsce nie spadły jak grom z jasnego nieba. Już od miesięcy dawała się odczuć w życiu politycznym, społecznym i intelektualnym kraju atmosfera napięcia i coraz większej nerwowości. Reorganizacja administracji z lata ubiegłego roku wzbudziła zaniepokojenie wśród kadr, zakłócając ich nawyki. Projekt władzy uwypuklenia w Konstytucji kierowniczej roli partii spotkał się z odruchem sprzeciwu. Nastąpiło zaostrzenie stosunków między rządem, a Episkopatem”.
Spekulowano również jakie mogą być skutki długofalowe robotniczych protestów. Jednym z nich miało być osłabienie pozycji I sekretarza Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej Edwarda Gierka, innym – zresztą częściej wskazywanym – osłabienie pozycji premiera Piotra Jaroszewicza. Zastanawiano się również jaki może być wpływ wydarzeń w Polsce na inne państwa bloku wschodniego. W jednej z audycji Radia Wolna Europa stwierdzano m.in.: „Nie będzie przesadą, jeśli się powie, że chybiona z powodu gwałtownych protestów społeczeństwa podwyżka cen w Polsce stanie się dodatkowym ostrzeżeniem dla tzw. kierownictwa w krajach sąsiednich”. Poetycko wręcz ten ewentualny wpływ podsumowywano: „Dzwonek alarmowy, jaki znowu rozległ się w Polsce posłyszano i w innych krajach bloku. Sprawujący władzę w krajach sąsiednich chcieliby uniknąć podobnej sytuacji”.
Oceniano też w kontekście wydarzeń w PRL postawę eurokomunistów. I tak np. w amerykańskim dzienniku „Christian Science Monitor” stwierdzano: „[…] natomiast wiele zachodnich partii komunistycznych uważa, że wydarzenia w Polsce stanowią dobitne potwierdzenie słuszności krytyki, z jaką występują pod adresem ortodoksyjnej polityki gospodarczej i kontroli partyjnej oraz słabości typowej dla struktury pracowniczej i stosunków społecznych w Europie wschodniej i w Związku Radzieckim”. Zresztą wraz z napływem informacji z PRL o represjach wobec osób oskarżonych o udział w protestach czerwcowych, komuniści zachodni (np. włoscy) – zapewne zresztą nie bez wpływu listu Jacka Kuronia do Enrico Berlinguera, sekretarza generalnego Włoskiej Partii Komunistycznej; listu z 18 lipca 1976 roku – zaapelowali do peerelowskich władz o „umiarkowanie i łagodność w stosunku do ludzi sądzonych za udział w demonstracjach spowodowanych zapowiedzią podwyżki cen”.
Oczywiście Albania była – jeśli chodzi o informowanie o wydarzeniach w Polsce – w przypadku państw bloku wschodniego – wyjątkiem. Owszem w Związku Sowieckim, Niemieckiej Republice Demokratycznej czy na Węgrzech poinformowano o planowanej podwyżce cen w Polsce i jej odwołaniu, ale już nie o protestach robotników, które tę decyzję wymusiły.
Stanowisko ortodoksyjnych marksistów było zdecydowanie ostrzejsze. Już 26 czerwca 1976 roku Komitet Centralny Komunistycznej Partii Polski działającej w Albanii wydał odezwę do robotników i ludu pracującego. Krytykowano w nim (z pozycji dogmatycznych) ekipę Edwarda Gierka i chwalono protestujących robotników: „Wielkie twierdze rewolucji w Warszawie, Łodzi, Radomiu i na Śląsku oraz w całym kraju stawiły opór atakowi rewizjonistycznej burżuazji na stopę życiową mas pracujących. Te bojowe i zdecydowane wystąpienie proletariatu zostało uwieńczone wspaniałym zwycięstwem, kapitulacją kliki Gierka”. Stwierdzano ze znajomością rzeczy: „Kontrrewolucyjna klika Gierka nie zawaha się najlepszych ludzi proletariatu nazywać chuliganami i kontrrewolucjonistami […], zastosuje wszelkie formy nacisku, szantażu i terroru policyjnego”. I wzywano: „Robotnicy brońcie swoich przywódców”.
Można zresztą uznać, że takie było stanowisko także władz albańskich, gdyż komunikat KKP odczytano na antenie Radia Tirana. Na antenie tego radia cytowano również artykuły z prasy albańskiej, pisane w podobnym duchu. Przy okazji krytyką obejmowano nie tylko przywódców PRL, ale też Związku Sowieckiego: „Wydarzenia te są kolejnym dowodem nie tylko głębokiego kryzysu, jaki przeżywa rewizjonizm polski, lecz również wskaźnikiem powszechnego kryzysu, który toczy i sam rewizjonizm radziecki, znienawidzony ustrój w Związku Radzieckim, i imperialistyczne panowanie radzieckie w guberniach cesarstwa rosyjskiego w krajach Europy Wschodniej”. Oczywiście Albania była – jeśli chodzi o informowanie o wydarzeniach w Polsce – w przypadku państw bloku wschodniego – wyjątkiem. Owszem w Związku Sowieckim, Niemieckiej Republice Demokratycznej czy na Węgrzech poinformowano o planowanej podwyżce cen w Polsce i jej odwołaniu, ale już nie o protestach robotników, które tę decyzję wymusiły.
Postawę wobec Czerwca ’76 podobną do albańskiej prezentowali jedynie komuniści chińscy. W artykule „Żenmin żypao”, cytowanym przez Radio Pekin, stwierdzano wprost: „Naród chiński zdecydowanie popiera sprawiedliwą walkę narodu polskiego”.
W związku z rozpoczętymi w połowie lipca 1976 roku procesami osób oskarżonych o udział w demonstracjach czerwcowych represje skrytykowały francuskie i włoskie związki zawodowe. Jako jedna z pierwszych uczyniła to trzecia pod względem wielkości federacja związkowa we Francji – Force Ouvrière, która potępiła pierwsze wyroki i przy okazji podkreśliła, że w żadnym „z tzw. krajów socjalistycznych nie istniej prawo do strajku”.
Rząd polski na uchodźstwie w wydanym 2 lipca 1976 roku oświadczeniu stwierdzał, że pogarszająca się sytuacja gospodarcza PRL jest nie tylko rezultatem „usilnego realizowania obłędnej doktryny komunistycznej”, ale również „kolonialną eksploatacją” Polski przez Związek Sowiecki.
Ze znacznym opóźnieniem i w nie do końca konsekwentny sposób zareagowała również Europejska Konfederacja Związków Zawodowych w Brukseli. Dopiero pod koniec 1976 roku opracowała ona tekst oświadczenia w tej sprawie, przeznaczony do użytku wewnątrzorganizacyjnego… Stwierdzano w nim m.in., że „Próba sił, do której doszło w czerwcu br., przyniosła zwycięstwo polskim robotnikom”. Jednocześnie oceniano, iż „Bezpośrednie przyczyny konfrontacji miały przeto charakter gospodarczy, lecz można znaleźć inne, głębsze przyczyny. W rozruchach czerwcowych wyrażono wszystkie uczucia frustracji, wzbudzone w społeczeństwie wszechwładzą aparatu partyjnego i sposobem sprawowania władzy”. I dodawano, że „Nawet tam, gdzie nie było strajków, protesty klasy robotniczej zdawały się wyrażać uczucia całej ludności”. Odnoszono się również do represji po Czerwcu ‘76, deklarując: „W tej sytuacji chcemy wyrazić naszą solidarność z robotnikami polskimi i ich rodzinami. Zaniechanie represji jest rzeczą nieodzowną”.
Nie mogło również zabraknąć reakcji polskiej emigracji. I tak np. rząd polski na uchodźstwie w wydanym 2 lipca 1976 roku oświadczeniu stwierdzał, że pogarszająca się sytuacja gospodarcza PRL jest nie tylko rezultatem „usilnego realizowania obłędnej doktryny komunistycznej”, ale również „kolonialną eksploatacją” Polski przez Związek Sowiecki. Z kolei czerwcowe protesty zdaniem emigracyjnego gabinetu miały być wyrazem tego, że „naród polski raz jeszcze wykazał, że z tyranią komunistyczną nie pogodzi się nigdy”. Dzień później parlament na emigracji (Rada Narodowa RP) przyjął własną uchwałę. Wyrażano w niej solidarność z robotnikami, którzy „zareagowali natychmiastowo i stanowczo na zamach kacyków partyjnych na poziom życia ludzi pracy”.
Z kolei zarząd Federacji Światowej Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, największej polskiej emigracyjnej organizacji społecznej, wyraził „solidarność i uznanie dla niespożytych sił narodu polskiego”. W jego ocenie wydarzenia w PRL były świadectwem „przepaści między narodem a narzuconymi mu komunistycznymi władzami i instytucjami”.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN
Źródło: Muzeum Historii Polski