II wojna światowa skończyła się wielką niesprawiedliwością, bo nigdy nie została w pełni rozliczona i dlatego Polska podnosi kwestię reparacji za niemieckie zbrodnie – napisał w artykule zamieszczonym w środę na portalu brytyjskiego tygodnika „The Spectator” premier Mateusz Morawiecki.
"Są takie przestępstwa, które nigdy nie mogą być w pełni wybaczone i nigdy nie mogą być zapomniane. Czas nie zwalnia sprawcy z obowiązku zadośćuczynienia ofierze. Nawet jeśli zbrodnie te wydają się trudne do oszacowania. Nie wszystkie kraje Europy Zachodniej rozumieją pełną skalę tragedii, jaką Polsce przyniosła II wojna światowa. Z zachodniej perspektywy konflikt można postrzegać jako szereg bitew, ruchów wojsk i decyzji politycznych. Dla nas był to przede wszystkim ciąg zbrodni, okrucieństw i zniszczeń, a także utraconych na zawsze szans na rozwój" - napisał premier Morawiecki.
Podkreślił, że II wojna światowa od początku była zaplanowaną z zimną krwią zbrodnią, której celem było fizyczne eliminowanie całych narodów i niszczenie całych państw, i choć wszędzie przyniosła śmierć i zniszczenie, to w Europie Wschodniej ten straszny czas był wielokrotnie gorszy niż we Francji, Belgii, Holandii czy Danii.
"Choć dziś trudno to sobie wyobrazić, trzy pokolenia temu nazistowskie Niemcy odmawiały Polakom prawa do życia. Uważały nas za rasę niewolników, na których można było bezkarnie dokonywać potwornych zbrodni i eksperymentów. Rasowe uprzedzenia, poczucie wyższości i kolonialne ambicje III Rzeszy doprowadziły do największej tragedii w historii mojego kraju. Zniweczyły szanse i nadzieje całego narodu. Skutki tej wojny Polska odczuwa do dziś. I będzie się z nimi zmagać jeszcze długo po tym, jak ostatni świadkowie tamtych nieludzkich czasów odejdą" - wskazał.
Przypomniał, że według niemieckich planów, Polacy mieli być w większości eksterminowani, a niewielka część miała być sprowadzona do roli niewolników, przymusowej siły roboczej. Podkreślił, że ten zbrodniczy plan był realizowany od pierwszego dnia wojny, a pierwsze bomby zrzucone na Polskę nie były wycelowane w obiekty wojskowe, ale w szpital i budynki mieszkalne bezbronnego Wielunia, na które Niemcy zrzucili 380 bomb o łącznej wadze 46 ton.
"Było to sadystyczne, przerażające ludobójstwo" - wskazał polski premier, dodając, że już w pierwszych dniach wojny Wehrmacht i oddziały pomocnicze złożone ze zwykłych Niemców paliły żywcem bezbronne dzieci i kobiety. Przypomniał słynne zdjęcie z września 1939 r., na którym amerykański fotograf Julien Bryan uchwycił 12-letnią polską dziewczynkę Kazimierę Kostewicz płaczącą nad ciałem swojej niewiele starszej siostry Anny, zastrzelonej przez niemieckiego żołnierza.
"Takich dzieci, opłakujących swoich rodziców, rodzeństwo, przyjaciół, były w Polsce miliony. W tym samym czasie miliony rodziców opłakiwały z powodu wojny swoje własne dzieci. To była piekielna rzeź - i to rzeź, której Niemcy dokonali w dużej mierze na zwykłych, niewinnych cywilach" - napisał premier Morawiecki.
"Rzeczywistość Polski pod okupacją niemiecką to nieustanne zbrodnie, masakry ludności cywilnej, gigantyczne grabieże polskiego mienia, kradzież ponad 500 tysięcy obrazów, rzeźb i innych dzieł sztuki. (...) Rzeczywistość Polski pod niemiecką niewolą, to obracanie w gruzy całych miast, niszczenie zabytków kultury i religii, łapanki na ulicach, pokazowe egzekucje, eksperymenty medyczne na więźniach i jeńcach, porywanie dzieci rodzicom (w ten sposób zabrano co najmniej 200 tys. dzieci) i wysyłanie ich w głąb Rzeszy w celu +germanizacji+. Wreszcie doszło do zbudowania na polskiej ziemi straszliwej machiny śmierci: obozów koncentracyjnych" - wylicza Morawiecki.
Wskazuje, że zbrodnicze akty przemocy były szczegółowo zaplanowane, miały swoje nazwy, jak Intelligenzaktion, Sonderaktion czy Außerordentliche Befriedungsaktion, a wymierzone były zwłaszcza w elity narodu polskiego: profesorów, prawników, lekarzy, inżynierów, nauczycieli czy architektów. Przypomina, że w samej tylko operacji Tannenberg w pierwszych miesiącach wojny Niemcy zamordowali około 55 tys. obywateli polskich, w tym urzędników wszystkich szczebli, działaczy lokalnych, nauczycieli, policjantów i przedstawicieli wielu innych zawodów ważnych dla organizacji państwa.
"W ciągu sześciu lat wojny zamordowano ponad 5,2 mln obywateli mojego kraju, a liczba ludności zmniejszyła się o około 12 mln. Pod koniec wojny Polska miała całkowicie zrujnowaną gospodarkę, zniszczony przemysł, a jej miasta zostały zrównane z ziemią" - pisze szef polskiego rządu.
"A co się stało z tymi, którzy przez cały ten czas zaprowadzili terror w Polsce? Często sami zostawali lokalnymi elitami w powojennych Niemczech Zachodnich i żyli w dostatku, unikając odpowiedzialności za popełnione zbrodnie" - wyjaśnia premier Morawiecki, wskazując na przykład Heinza Reinefartha, jednego z katów Powstania Warszawskiego, który po wojnie został burmistrzem miasta Westerland na wyspie Sylt, a później członkiem Landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. "Reinefarth to tylko jeden z niezliczonych przykładów na to, jak naprawdę zakończyła się II wojna światowa - wielką niesprawiedliwością. Ta najkrwawsza wojna w historii świata nigdy nie została w pełni rozliczona" - zaznacza.
"Dlatego dziś podnosimy kwestię reparacji, kwestię zadośćuczynienia za niemieckie zbrodnie wobec narodu polskiego i polskich obywateli. Zbrodnie, które nigdy nie mogą zostać zapomniane. Mając na uwadze sprawiedliwość i dobre imię ofiar, przygotowaliśmy raport dotyczący strat poniesionych przez Polskę w wyniku niemieckiej agresji i okupacji w czasie II wojny światowej. Ta trzytomowa dokumentacja jest efektem ponad czteroletniej pracy specjalnie powołanego zespołu ekspertów. Jest to rachunek skradzionej Polsce przyszłości" - wyjaśnił premier Morawiecki.
Jak podkreślił, lekcja, jaką powinniśmy wynieść z II wojny światowej, jest taka, że zbrodnie, które pozostają niepamiętane, nienazwane, nieosądzone i bezkarne, mogą być jedynie zapowiedzią kolejnych. Wskazał, że dziś na oczach całej Europy wojska rosyjskie dokonują zbrodni wojennych na ludności ukraińskiej. "Dzisiejsi barbarzyńcy muszą wiedzieć, że nie unikną odpowiedzialności za swoje zbrodnie: ludobójstwo, niszczenie i grabież. Muszą mieć świadomość, że sprawiedliwość nieuchronnie ich dosięgnie" - pisze Mateusz Morawiecki.
Jak zwraca uwagę, Niemcy przez wiele lat stały na stanowisku, że temat reparacji wojennych został już dawno rozstrzygnięty, a jednak niedawno zdecydowały się wypłacić odszkodowania grupom etnicznym Herero i Nama za ludobójstwo w Namibii sprzed ponad wieku, a także odszkodowania rodzinom ofiar ataków terrorystycznych na izraelskich sportowców podczas olimpiady w Monachium w 1972 roku. "Nie ma znaczenia, czy od zbrodni minęło 10, 50 czy 100 lat, ważne jest, czy zostały one naprawdę rozliczone" - podkreślił.
Jak zaznaczył, każda debata na temat reparacji musi uwzględniać także te gesty władz niemieckich. "Ofiary niemieckiej totalitarnej machiny wojennej zasługują nie tylko na taki sam szacunek i pamięć, jak ofiary kolonializmu czy terroryzmu. Niewyobrażalna skala zniszczeń dokonanych w Polsce w latach 1939-1945 sprawia, że zadośćuczynienie strat jest procesem rozciągniętym na lata. Po II wojnie światowej co roku mówimy +nigdy więcej+, a jednak odpowiednie reparacje dla narodu polskiego nigdy nie stały się faktem" - wskazał.
Zaznaczył, że w sensie egzystencjalnym tych strat nie da się wycenić ani zrekompensować, bo jak oszacować cenę ludzkiego życia, ale istnieje także odpowiedzialność społeczeństw i państw, a tę można zmierzyć i policzyć. "Wierzymy, że ta odpowiedzialność za popełnione krzywdy jest podstawą do budowania wspólnej przyszłości między narodami. Nie można patrzeć w przyszłość bez rozliczenia się z prawdą o przeszłości. Musimy i chcemy iść dalej. Ale jedyną drogą, która prowadzi nas do przodu, jest droga prawdy. Mam nadzieję, że jest to droga, na którą wchodzimy. Mam nadzieję, że w ten sposób możemy zamknąć jeden z najczarniejszych rozdziałów w historii Polski, Europy i świata" - podsumował Mateusz Morawiecki.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ mal/