Prawie 40 lat temu komuniści ustąpili i spełnili wiele z postulatów strajkujących na łódzkich uczelniach studentów. Dla wielu uczestników ten strajk ciągle stanowi przełomowe doświadczenie całego pokolenia – mówi PAP historyk z Uniwersytetu Łódzkiego prof. Przemysław Waingertner.
Studenci uczestniczący w łódzkim strajku okupacyjnym na przełomie stycznia i lutego 1981 r. domagali się m.in. rejestracji Niezależnego Zrzeszenia Studentów (NZS), autonomii uczelni, zniesienia obowiązku nauczania języka rosyjskiego i opresji związanych z zajęciami wojskowymi.
Strajk rozpoczął się 21 stycznia 1981 r., a zakończył się prawie miesiąc później, 18 lutego, porozumieniem, które doprowadziło do rejestracji Niezależnego Zrzeszenia Studentów.
"Był to wielki sukces łódzkich studentów, którzy pierwsi wywołali falę ogólnopolskich strajków na wyższych uczelniach" – przypomniał prof. Waingertner.
"Był to wielki sukces łódzkich studentów, którzy pierwsi wywołali falę ogólnopolskich strajków na wyższych uczelniach" – przypomniał prof. Waingertner.
"40 lat temu komuniści ustąpili i spełnili główne postulaty strajkujących na łódzkich uczelniach studentów" – mówił. "W przypadku studentów polskich uczelni z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku, strajki rozpoczęte w Łodzi i porozumienie łódzkie pieczętujące rejestrację NSZ pozostają do dziś doświadczeniem pokoleniowym" – zaznaczył.
"Strajk sprzed 40 lat był doświadczeniem, które wpłynęło i nadal wpływa na moje życie i życie mojej generacji. Nigdy nie zapomnę tamtych dni i atmosfery solidarności oraz poczucia, że robimy coś bardzo istotnego" – powiedział PAP ówczesny wiceprzewodniczący Komitetu Strajkowego Wydziału Filozoficzno-Historycznego UŁ, student III roku historii Zbigniew Natkański, obecnie prezes łódzkiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, urzędnik administracji państwowej.
"Osoby, które zaangażowały się w łódzki strajk studencki w 1981 r., dostały dobrą szkołę obywatelskiego myślenia. To procentuje do dziś" – podkreślił Natkański.
"Większość osób, które brały udział w naszym strajku do tej pory jest aktywna społecznie i politycznie. Zaraz po proteście wiele osób rozpoczęło działalność na rzecz Solidarności, a po wprowadzeniu stanu wojennego w podziemiu tworzyło struktury opozycji" – zwrócił uwagę.
"Zabrzmi to może patetycznie, ale pracowali na rzecz prawdy i przyszłej niepodległości Polski" – zaznaczył i dodał, że ludzie z łódzkiego zimowego strajku w 1981 r. nadal, mimo rozmaitych poglądów, trzymają się razem.
"Osoby, które zaangażowały się w łódzki strajk studencki w 1981 r., dostały dobrą szkołę obywatelskiego myślenia. To procentuje do dziś" – podkreślił Zbigniew Natkański.
Na pytanie PAP, czy różnice światopoglądowe w tym nie przeszkadzają, Natkański odpowiedział, że po 40 latach to nadal nie jest problem.
"Wtedy też byliśmy zwolennikami różnych rozwiązań politycznych i to nam nie przeszkadzało ze sobą współpracować, aby walczyć z komuną o nasze prawa studenckie. A poza wszystkim lubiliśmy się. I nadal się lubimy" – mówił.
"Podczas strajku ścierały się, nieraz skrajne, poglądy polityczne. Pamiętam, jak na jakimś spotkaniu kłócili się, nie szczędząc sobie złośliwości, zwolennicy Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego" – wspominał.
Natkański przyznał, że są wartości, ugruntowane podczas strajku, którym do dziś hołduje.
"Warto się wspierać, walczyć o swoje racje polityczne, trzeba być też konsekwentnym. Swoich poglądów na różne sprawy się nie wstydzę i o nie walczę" – podkreślił.
Dla wielu ze studentów decyzja o strajku okupacyjnym była zaskoczeniem.
"O protestach dowiedziałem się, kiedy przyjechałem na wydział na tzw. giełdę pytań egzaminacyjnych, bo przecież zaczynała się sesja zimowa – wspominał Jacek Walczak, wówczas student II roku socjologii UŁ, obecnie dziennikarz, korespondent PAP w Łodzi.
"Wróciłem do domu i rozmawiałem z żoną, bo mieliśmy wtedy małe dziecko. Wspólnie podjęliśmy decyzję, że tam pójdę. Pakując się, na szczęście nie zapomniałem o amatorskiej kamerze marki +Łomo+ produkcji radzieckiej" – relacjonował. "Dzięki temu są filmy ze strajku. To cenna pamiątka" – przyznał.
"Uczestniczyłem w nim, bo czułem, że to akt solidarności. Wiedziałem, że to jest coś ważnego" – mówi Jacek Walczak.
Filmy Jacka Walczaka ze strajku studentów w 1981 roku były m.in. wykorzystywane w cyklu TVP3 Łódź, zrealizowanym we współpracy z IPN: "Łódzkie drogi ku wolności".
Pytany o to, co ze strajku pozostało do dzisiaj w jego życiu, dziennikarz odpowiedział bez wahania. "Tylko wspomnienia" – mówił i dodał, że to chyba, dlatego nigdy nie miał usposobienia społecznika. "Nigdy nie byłem działaczem" – powiedział Walczak, ale po chwili przyznał jednak, że było coś, co go przekonało do strajku sprzed 40 lat. "Uczestniczyłem w nim, bo czułem, że to akt solidarności. Wiedziałem, że to jest coś ważnego" – przyznał.
W 1981 r. strajkujących studentów wspierali także wykładowcy. "Studenci mieli do mnie zaufanie, ze względu na to, że doradzałem zarządowi regionu Solidarności" – powiedział PAP Rafał Kasprzyk – 40 lat temu doradca strajkujących, wykładowca na wydziale prawa, jeden z założycieli Solidarności na UŁ, obecnie łódzki adwokat.
"Już wcześniej działałem w opozycji, ale doświadczenie ze strajku, w którym brało udział wielu moich, niewiele starszych ode mnie, studentów było szczególne. To ugruntowało moją opozycyjną postawę wobec reżimu komunistycznego" – podkreślił Kasprzyk.
Zdaniem adwokata łódzki strajk zimowy z 1981 r. był prawdziwą lekcją demokracji dla młodych ludzi, którzy zbuntowali się przeciw autorytarnym rządom władz kontrolowanych przez ekipę Wojciecha Jaruzelskiego.
"Wiecujący, aktywni społecznie studenci reprezentowali różne poglądy, głównie te nieprzychylne władzom, ale wśród protestujących byli także przedstawiciele sprzyjającego komunistom Socjalistycznego Związku Studentów Polskich (SZSP), często pogardliwie nazywanego +ZSYP-em+" – mówił Kasprzyk.
"Byłem świadkiem, jak przyjechali do nas dwaj studenci z Warszawy i próbowali – moim zdaniem – pod pretekstem uczestnictwa w łódzkim strajku studentów z SZSP rozbić ten nasz protest. Ale to była wymówka, bo chodziło – w mojej opinii – o przeniesienie strajku z Łodzi na stołeczne uczelnie" – wspomina.
„Wówczas szef służb porządkowych strajku Wojciech Dyniak po prostu ich +aresztował+ i gdzieś zamknął. Kiedy jeden z nich uciekł i próbował schronić się w siedzibie łódzkiej Solidarności, przywieziono go z powrotem na strajk" – opowiedział Kasprzyk. "To pokazuje, jak bardzo oddani idei protestu byli i strajkujący, i działacze związkowi" – wskazał, dodając, że protest studentów popierała większość łodzian.
Profesor Waingertner uważa, że Łódź przez długie miesiące była zimą 1981 r. studencką stolicą Polski. "Strajkujące łódzkie uczelnie były wtedy solidarnościowym archipelagiem wolności" – podkreśla.
Ludzie przychodzili tam, gdzie studenci okupowali budynki UŁ i – mimo pustych półek w sklepach – przynosili m.in. żywność i artykuły sanitarne – przypominają strajkujący.
Profesor Waingertner uważa, że Łódź przez długie miesiące była zimą 1981 r. studencką stolicą Polski.
"Strajkujące łódzkie uczelnie były wtedy solidarnościowym archipelagiem wolności" – podkreślił historyk. Naukowiec dodał, że choć sesja zimowa 40 lat temu właściwie się nie odbywała, protestujący studenci zdali egzamin z demokracji.
Strajk rozpoczął się 21 stycznia 1981 r. i trwał do 18 lutego. Uczestniczyło w nim ok. 10 tys. osób, choć wiele źródeł historycznych podaje, że uczestników protestu było o wiele więcej.
Ogłoszenie strajku okupacyjnego na Uniwersytecie Łódzkim było odpowiedzią na kolejną odmowę rejestracji NZS – niezależnej i samorządnej organizacji studenckiej. Strajk poprzedziła kilkunastodniowa akcja Solidarne Czekanie.21 stycznia do Łodzi przyjechała oficjalna delegacja ówczesnego Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego i Techniki, której przewodniczył wiceminister Stanisław Czajka.
Negocjacje na Wydziale Filologicznym UŁ zostały jednak zerwane. Władze nie chciały przyznać studentom prawa do strajku i domagały się, aby organizacja, którą chcą zalegalizować, uznawała przewodnią rolę PZPR. O godz. 21.00 Wojciech Walczak i Wiesław Urbański (przewodniczący i wiceprzewodniczący NZS UŁ – PAP) wezwali studentów, by podjęli protest i nie opuszczali budynków uniwersyteckich.
Tak rozpoczął się najdłuższy i największy strajk studencki w Łodzi. Objął m.in Uniwersytet Łódzki, Akademię Medyczną, Politechnikę Łódzką, Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną, Państwową Wyższą Szkołę Teatralną, Filmową i Telewizyjną, a na ostatnim etapie także Państwową Wyższą Szkołę Sztuk Plastycznych.
Studenci domagali się nie tylko rejestracji NZS, niezależności uczelni, swobodnego wyboru przedmiotów i zniesienia praktyk robotniczych. Żądano ograniczenia cenzury, zaprzestania represji wobec opozycji, niezawisłości wymiaru sprawiedliwości i nowych podręczników historii.
Łódzki strajk wywołał prawdziwą lawinę protestów. 23 stycznia 1981 r. Ogólnopolski Komitet Założycielski ogłosił w całym kraju solidarnościową akcję protestacyjną. Powołał również Międzyuczelnianą Komisję Porozumiewawczą.29 stycznia ówczesne władze zdecydowały się na negocjacje. Na czele delegacji rządowej stanął minister nauki, szkolnictwa wyższego i techniki prof. Janusz Górski.
17 lutego 1981 r. zarejestrowano Niezależne Zrzeszenie Studentów. Dzień później Górski pojechał do Łodzi, gdzie parafował tzw. porozumienie łódzkie kończące największy strajk studencki w Polsce. (PAP)
Autor: Hubert Bekrycht
hub/ joz/