Obroty na rynku dzieł sztuki w 2023 roku spadły - wyniosły 430 mln zł. Nie ma mowy jednak o załamaniu rynku, raczej o zdrowej korekcie – powiedział PAP Rafał Kamecki, ekspert rynku sztuki, prezes portalu Artinfo.pl
PAP: Od dobrych kilku lat rynek sztuki w Polsce się dynamicznie rozwijał. Jeszcze w ubiegłym roku oceniał pan, że rynek ten zachowuje stabilność mimo pandemii i wojny na Ukrainie. Domy aukcyjne, marszandzi i kolekcjonerzy jednak utrzymują, że w 2023 r. rynek osłabł i się skurczył. Co się stało?
Rafał Kamecki: Obroty na rynku dzieł sztuki w 2023 roku wyniosły 430 mln zł. W stosunku do dwóch poprzednich lat faktycznie spadły, ale nie było to żadne załamanie rynku, a raczej jego zdrowa korekta.
PAP: Korekta jakiego stanu?
R.K. Dotychczas na polskim rynku dzieł sztuki mieliśmy nieprzerwany, stały marsz w górę wszystkich wskaźników, rosły zarówno ceny, obroty, liczba dzieł sprzedawanych na licytacjach oraz liczba organizowanych aukcji. Warto spojrzeć historycznie na nasz rynek, w pierwszych latach po 2000 roku obroty na aukcjach wynosiły 100 – 120 milionów zł. Natomiast od dobrej dekady obserwujemy stabilny ruch w górę, który doprowadził nas do obrotów ponad 630 mln zł w roku 2021. Dynamika wzrostu była ogromna, w tym jednym roku wyniosła aż 67 procent względem 2020 roku. Było to spektakularne zjawisko. Okazało się tym samym, że rynek sztuki przez ostatnie lata rozrósł się i znacząco się umocnił.
Rokrocznie wystawianych jest na sprzedaż ponad 50 tys. dzieł sztuki. To są liczby świadczące o dużej intensywności i aktywności graczy na rynku. Aktualne obroty na aukcjach są o 15 proc. wyższe niż te, które odnotowaliśmy w 2020 r. Na ich podstawie liczono późniejszą, przeszło 60 proc. zwyżkę w okresie pandemii.
PAP: Mimo pandemii?
R.K.: Paradoksalnie właśnie pandemia miała ożywczy wpływ na obroty domów aukcyjnych. W 2021 r. nastąpił spektakularny wzrost obrotów na rynku sztuki - o ponad 65 proc., do 630 mln zł. Kolejny rok okazał się niewiele gorszy - 570 mln zł obrotu dziełami sztuki.
PAP: Obroty, które w 2023 r. wyniosły 430 mln zł, są jednak niższe.
R.K.: Tak, mamy do czynienia z korektą bardzo wysokich wzrostów z okresu pandemii. Należy jednak pamiętać, że wynik z 2023 roku jest trzecim najwyższym wynikiem w całej historii polskiego rynku. Bez wątpienia utrzymujemy się na bardzo wysokim poziomie, jeśli chodzi o obroty i liczbę sprzedawanych dzieł sztuki - ponad 20 tys. obiektów trafia do kolekcjonerów w trakcie całorocznego handlu sztuką. Rokrocznie wystawianych jest na sprzedaż ponad 50 tys. dzieł sztuki. To są liczby świadczące o dużej intensywności i aktywności graczy na rynku. Aktualne obroty na aukcjach są o 15 proc. wyższe niż te, które odnotowaliśmy w 2020 r. Na ich podstawie liczono późniejszą, przeszło 60 proc. zwyżkę w okresie pandemii.
Dziś można ocenić, że rynek w czasie pandemii był nadmiernie rozchwiany. Wynikało to z sytuacji, w której klienci mieli więcej czasu, więcej wolnych środków finansowych i zastanawiali się, w co je inwestować. Wszyscy szukali pomysłów na lokowanie nadwyżek zasobów finansowych, które nie mogły być przeznaczone na bieżącą konsumpcję, na to, co odebrała nam pandemia - wyjazdy, wakacje, podróże, wyjścia do restauracji, kin, teatrów.
PAP: Co się zatem stało w ubiegłym roku?
R.K.: Zaczął narastać niepokój związany z trwającą wojną w Ukrainie. Ale przede wszystkim dały o sobie znać mechanizmy rynkowe związane z inflacją. Duża grupa naszych klientów to ludzie w wieku 30, 40 lat i to ich najszybciej dotknęła sytuacja związana np. z wyższymi ratami kredytów. Odbijało się to na budżetach domowych; z czegoś należało zrezygnować i okazało się, że w dużej mierze w pierwszej kolejności ucierpiały inwestycje w sztukę. Brak nadwyżek finansowych, wolnej gotówki spowodował, że część kolekcjonerów – co uważamy za największą stratę – wycofała się z rynku. Grupa młodych, dopiero wchodzących na rynek klientów wstrzymała się z kupowaniem dzieł sztuki. To byli bardzo interesujący klienci, w dużej mierze osoby inwestujące, które mogły mieć duże znaczenie dla przyszłości naszego rynku. Zdecydowanie powrócą, bo już raz zarazili się kolekcjonowaniem sztuki, ale na razie trzeba poczekać, aż odnowi się ich zainteresowanie tym obszarem.
Powtórzę, że obecnie jesteśmy o 15 proc. powyżej wyniku sprzed pandemii, a zatem rynek jest mocny. Przez lata budowaliśmy dobre fundamenty rynku, osiągnął on swoja wielkość, siłę, zmężniał.
Sądzę, że niepewność ekonomiczna, polityczna, społeczna nie są w stanie spowodować poważnych, niekorzystnych zmian na rynku sztuki.
PAP: Stara się pan uspokoić nastroje?
R.K.: Tak, ponieważ są ku temu przesłanki, ale powiem też o kwestiach trudniejszych. Domy aukcyjne, marszandzi, kolekcjonerzy przyzwyczaili się, że na aukcjach dzieł sztuki padają spektakularne rekordy, jeśli chodzi o ceny dzieł sztuki. Obecnie, co widoczne było w 2023 r., tych rekordowych sprzedaży nie ma, a domy aukcyjne mają kłopoty z pozyskaniem cennych obiektów. Posiadacze wybitnych dzieł sztuki - widząc, że ceny na rynku już nie rosną w tak spektakularny sposób - wolą poczekać na lepszą koniunkturę.
PAP: A kiedy można mówić o rekordowo wysokiej cenie sprzedaży obiektu wystawionego na aukcję?
R.K.: Przyjęło się, że wtedy, gdy dzieło zostanie sprzedane w drodze żywiołowej i ekscytującej licytacji, wielokrotnie powyżej estymacji przyjętej przez dom aukcyjny. W ostatnich latach mieliśmy także przykłady licytacji z ceną powyżej 10 mln zł, wówczas także mówimy o rekordach.
PAP: Przypomnijmy najbardziej efektowne rekordy na polskim rynku dzieł sztuki?
R.K.: Przykładem będzie obraz, który uzyskał najwyższą cenę 13 grudnia 2022 r. na aukcji Polswiss Art, czyli „Portret córki Heleny z krogulcem” Jana Matejki. Dzieło sprzedano za 15 mln 120 tys. zł. W grudniu tego samego roku Dom Aukcyjny DESA Unicum uzyskał bardzo wysoką cenę za obraz Jacka Malczewskiego „Rzeczywistość’ – 20 mln 400 tys. zł., wraz z opłatą aukcyjną.
PAP: A jakie rekordy padły w minionym roku?
R.K.: Grupa rzeźb Magdaleny Abakanowicz „Caminando”, składająca się z 20 figur z brązu, na listopadowej aukcji DESA Unicum osiągnęła cenę 9 mln 600 tys. zł. Był to najdrożej sprzedany obiekt na aukcji w 2023 roku. Z kolei na grudniowej aukcji obraz Wojciecha Fangora „M 39” został sprzedany za kwotę ponad 7,5 mln zł. Rekord padł 7 grudnia w Domu Aukcyjnym DESA Unicum na aukcji sztuki współczesnej „Op-Art i abstrakcja geometryczna”.
PAP: Mimo braku efektownych rekordów rynek w 2023 r. był pochłonięty transakcjami.
R.K.: Gdybyśmy chcieli graficznie przedstawić to, co się dzieje na rynku dzieł sztuki, to moglibyśmy posłużyć się sinosoidą. Rynek ma swoje wyżyny, okresy autentycznej prosperity, bywa rozgrzany do szaleństwa, ale potem następuje ochłodzenie i okres mniejszej aktywności. I teraz jesteśmy raczej w dolnej partii sinosoidy. To może być bardzo dobry moment na inwestycje lub zakupy do kolekcji.
PAP; A więc jednak kryzys?
R.K.: Koniunktura rynku była bardzo rozgrzana, zdrowym objawem jest obecna korekta. Tym bardziej, że po niej spodziewać się można ponownych wzrostów. Z uwagi na to, że nasz rynek osiągnął swoją wielkość, dojrzałość, jest bardziej odporny na gwałtowne i niekontrolowane zmiany. To dobrze wróży na przyszłość. Uważam, że jest duża szansa, aby już pod koniec 2024 r. rynek sztuki w Polsce pokazał swoją siłę i odnotował wzrosty obrotów na aukcjach i w galeriach.
PAP: Z reguły ostatni kwartał roku jest czasem korzystnym na rynku sztuki.
R.K.: Pod koniec roku następuje mobilizacja, i domów aukcyjnych, i klientów. Warto zwrócić też uwagę na prawidłowość, która zawsze się sprawdza: jeśli rynek się rozwija i pojawiają się rekordowe sprzedaże, widać ogromne nim zainteresowanie, obecne są emocje, gorące licytacje na aukcjach, ceny rosną i sprzedaż wygląda imponująco – to trafiają nań kolejne drogie, wybitne dzieła sztuki. A nic bardziej nie nakręca koniunktury niż pojawiające się na aukcjach obiekty sztuki.
PAP: A jak jest teraz? Domy aukcyjne dwoją się i troją, organizują wystawy, na aukcjach pojawiają się po wielokroć te same, dotąd nie sprzedane, a przecież niekiedy wybitne dzieła sztuki.
R.K.: Silnie działa psychologia, ważna jest ogólna atmosfera do kupowania. Rynek dzieł sztuki jest według mnie rynkiem obiektu. Jeśli będą ciekawe obiekty, to nastąpią spektakularne sprzedaże. Ale jeśli domy aukcyjne nie pozyskają cennych, wybitnych dzieł, to wówczas może pojawić się marazm i schłodzenie atmosfery. Pozytywne jest to, że mimo odnotowanego 23 proc. spadku obrotów, jednak bardzo wiele aukcji się odbywa; choć o 80 aukcji było mniej niż dwa lata wcześniej, to nadal w 2023 odnotowaliśmy imponujący wynik 553 aukcji w roku. W 2022 na aukcjach wystawiono 55 tys. obiektów, a w 2023 50 tys. To pokaźna ilość obiektów, nad którą pracuje przy cały rok ponad 40 firm specjalizujących się w aukcjach dzieł sztuki.
PAP: Ceny poszybowały wysoko, czy umiarkowanie?
R.K.: Specjalnie się nie zmieniły. Spadek obrotów na polskim rynku sztuki nie jest związany ze spadkiem cen, tylko ze zmniejszoną intensywnością sprzedaży, mniejszą liczbą rekordowych transakcji i aukcji. W porównaniu do ostatnich pięciu lat, można powiedzieć, że obecnie jest dobry czas na zakup dzieł sztuki, ponieważ mają stosunkowo niskie ceny. Poziom cen jest podobny do tego, jaki miał miejsce w grudniu 2021 r. Zatem przez dwa lata ceny się zasadniczo nie zmieniły. Jeśli do tego uwzględnimy inflację, to naprawdę jest to dobry moment do zakupu dzieł sztuki. Wraz z prognozowanym ożywieniem w przyszłości, możliwe że kolejny raz pojawi się skokowy wzrost cen na dzieła sztuki. Warto zatem śledzić sytuację. (PAP)
Rozmawiała Anna Bernat
abe/ wj/