W styczniu 1863 roku wybuchło najtragiczniejsze z polskich powstań narodowych – Powstanie Styczniowe. Najtragiczniejsze, bo nawet najbardziej optymistyczni polscy historycy nigdy nie odważyli się pisać o jego szansach na zwycięstwo – zauważa redaktor naczelny miesięcznika „Mówią wieki” prof. Michał Kopczyński.
Spory o szanse wielu polskich zrywów narodowych wydają się trwałe. Rzadko jednak historycy lub publicyści historyczni pochylają się nad szansami Powstania Styczniowego, traktując je, tak jak głosił Manifest Rządu Tymczasowego, jako czyn honorowy. „Polska nie chce, nie może poddać się bezopornie temu sromotnemu gwałtowi pod karą hańby przed potomnością powinna stawić energiczny opór” – pisano w jednym z najpiękniejszych dokumentów epoki zaborów. „Ostatnią nadzieją romantyków było pozyskanie dla powstania ludu, co chciano osiągnąć, ogłaszając radykalną reformę uwłaszczeniową. Okazało się jednak, że chłopi nie byli zainteresowani udziałem w powstaniu, wręcz przeciwnie, skorzystali na jego stłumieniu i dekrecie uwłaszczeniowym Aleksandra II z marca 1864 roku” – zauważa prof. Kopczyński. Dramat lat 1863-1864 skłania więc do poszukiwania mniej znanych i rzadko wspominanych epizodów i bohaterów zrywu sprzed niemal 160 lat.
„Ostatnią nadzieją romantyków było pozyskanie dla powstania ludu, co chciano osiągnąć, ogłaszając radykalną reformę uwłaszczeniową. Okazało się jednak, że chłopi nie byli zainteresowani udziałem w powstaniu, wręcz przeciwnie, skorzystali na jego stłumieniu i dekrecie uwłaszczeniowym Aleksandra II z marca 1864 roku” – zauważa prof. Kopczyński.
Bezpośrednim impulsem do podjęcia walki zbrojnej w 1863 r. było zarządzenie przez władze rosyjskie poboru do obowiązkowej służby wojskowej. Branka zapisała się w polskiej pamięci historycznej, między innymi poprzez popularne ryciny obrazujące dramat młodych Polaków. Łukasz Sobechowicz z Wydziału Historii UW przybliża czytelnikom skomplikowany proces poboru do trwającej aż 20 lat służby „w carskim szynelu”. Polacy potrafili wykorzystać wszystkie stwarzane przez władze okazje do „wymigania się” od służenie zaborcom. Te możliwości były jednak uzależnione od pozycji społecznej i majątkowej. Od służby zwalniało nie tylko szlachectwo, nauka i wykonywanie istotnego zawodu. „Dla tych, którzy mieli odpowiednio dużo pieniędzy, przewidziano możliwość wykupienia za 400 rubli odpowiedniego dokumentu albo opłacenie zastępcy. Potwierdzają to zachowane listy, na których 90 proc. osób to włościanie, a szachta, i to jedynie zagrodowa, występuje okazjonalnie” – zauważa autor.
W okresie poprzedzającym wybuch powstania szczególną rolę w manifestowaniu patriotyzmu odgrywały kobiety. Noszone przez nie stroje żałobne i biżuteria z symbolami narodowymi stanowiły czytelny sygnał sprzeciwu wobec rosyjskich represji trwających od 1860 r. W 1863 r. grupa najbardziej zdeterminowanych Polek przyłączyła się do powstańców. Ich losy i biografie przypomina historyk Adam Massalski. „Właścicielka dużego majątku nie tylko przewoziła rozkazy i organizowała łączność z władzami cywilnymi, ale także kupowała z własnych funduszy broń, amunicję i umundurowanie. W razie potrzeby była też sanitariuszką, a zdarzało się, że chwytała za broń” – pisze o Emilii Cieszkowskiej, służącej w oddziale swojego męża Kajetana Cieszkowskiego Ćwieka na Lubelszczyźnie.
W okresie poprzedzającym wybuch powstania szczególną rolę w manifestowaniu patriotyzmu odgrywały kobiety. Noszone przez nie stroje żałobne i biżuteria z symbolami narodowymi stanowiły czytelny sygnał sprzeciwu wobec rosyjskich represji trwających od 1860 r.
Wiele kobiet zapłaciło za swoją walkę bardzo wysoką cenę. Przez rosyjski wymiar sprawiedliwości były traktowane na równi z mężczyznami i często wraz z nimi w trybie administracyjnym były zsyłane na Syberię. W wielu wypadkach były to kary nie tyle za walkę z bronią w ręku, ale także za krytykę władz carskich. Padały ofiarą donosów. Za list wypełniony „wrogimi słowami wobec władzy” pozbawieniu praw stanu, konfiskatę majątku i zsyłką ukarano 28-letnią szlachciankę z guberni mińskiej Seweryna Jacyno. Jej losy opisuje Anna Frączek-Czapla z Wydziału Historii UW.
Najnowszy numer „Mówią wieki” zainteresuje także pasjonatów innych epok, szczególnie dziejów nowożytnej Europy Środkowej. Hubert Beczek z UKSW przypomina postać Andrzeja Batorego, mało znanego w Polsce bratanka króla Stefana Batorego, który przeszedł długą drogę od dworu papieskiego, gdzie został kardynałem, aż po władcę Siedmiogrodu, uznanego przez swoich rodaków za świętego męczennika. Równie barwnym życiorysem mógł pochwalić się banita, admirał Holenderskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej i generał artylerii koronnej – Krzysztof Arciszewski, którego biografię streszcza Tomasz Bohun. Historyk Emil Kalinowski odziera z mitów zjawisko dawnych zajazdów szlacheckich, pokazując przy tym, że zachowane dokumenty dotyczące tych wydarzeń stanowią bezcenne źródło do poznania codziennego życia szlachty w XVII wieku, między innymi zawartości bibliotek. Choć wypełniały je dzieła o treści religijnej, to często sąsiadowały z uznawanymi za heretyckie.
W styczniu przypada rocznica obalenia jednego z najbardziej zbrodniczych systemów totalitarnych w dziejach XX wieku. W 1979 r. upadł reżim Czerwonych Khmerów, który w ciągu zaledwie kilku lat doprowadził do śmierci ponad 1/4 mieszkańców Kambodży i bezprzykładnej zapaści cywilizacyjnej. Natalia Pochroń z Muzeum Historii Polski opisuje w jaki sposób Kambodża stała się nie tylko polem szaleńczego eksperymentu Pol Pota i jego towarzyszy, ale również zakładnikiem wielkiej rywalizacji mocarstw – ZSRS, ChRL i USA.
W kolejnym odcinku dodatku tematycznego „Ludzie i pieniądze: od pierwszej do drugiej wojny światowej”, przygotowanego we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim historyk gospodarki prof. Wojciech Morawski z SGH przybliża historię rozwoju nowoczesnej bankowości polskiej w XIX wieku. Brak własnej państwowości oraz represje zaborców nakazywały traktowanie własnych instytucji finansowych jako ośrodków oporu przeciw presji mocarstw zaborczych, szczególnie silnych gospodarczo Prus i Niemiec. „Niemiecka prasa pisała o nieporadności i nieodpowiedzialności Polaków w kwestiach finansowych. Opinię tę podważyły dopiero sukcesy polskiej spółdzielczości kredytowej” – zauważa autor.(PAP)
Autor: Michał Szukała
szuk/