Mieszkańcy Pragi i przedstawiciele władz Czech uczcili w poniedziałek pamięć Jana Palacha, który 54 lata temu podpalił się w centrum Pragi. Podkreślano, że jego protest przeciwko apatii społecznej wobec interwencji zbrojnej państw Układu Warszawskiego w 1968 r. przyczynił się do upadku systemu totalitarnego.
Przez cały dzień składano wiązanki kwiatów przy Muzeum Narodowym na Placu Wacława w centrum stolicy, w którym 20-letni student Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Karola Jan Palach oblał się benzyną, a także w obrębie Uniwersytetu, skąd w styczniu 1969 roku wyruszał kondukt żałobny oraz na jego grobie na cmentarzu Olszańskim w Pradze. Kwiaty składano także przy dwóch pomnikach poświęconych „żywej pochodni”.
"Jan Palach zapisał się w naszej historii i ma w niej naprawdę zaszczytne miejsce, ponieważ był gotów - w celu obudzenia obywateli z letargu - poświęcić to, co najcenniejsze, czyli własne życie" - powiedziała przewodnicząca Izby Poselskiej Marketa Pekarova Adamova.
"Jan Palach zapisał się w naszej historii i ma w niej naprawdę zaszczytne miejsce, ponieważ był gotów - w celu obudzenia obywateli z letargu - poświęcić to, co najcenniejsze, czyli własne życie" - powiedziała przewodnicząca Izby Poselskiej Marketa Pekarova Adamova.
Przypomniała też wydarzenia, które miały miejsce w Pradze w styczniu 1989 r., gdy na kilka miesięcy przed upadkiem komunizmu doszło do protestów przeciwko systemowi totalitarnemu.
Premier Petr Fiala powiedział, że trzeba pamiętać o ludziach, którzy zrobili coś dla wolności i demokracji. "Bez naszej aktywności, wysiłku i troski, demokracja i wolność nie zostaną zachowane" – stwierdził.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ mal/