W związku z obchodami 80. rocznicy uruchomienia niemieckiego obozu koncentracyjnego dla polskich dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi w czwartek w Sejmie odbył się wernisaż wystawy „Niezwykła polska rodzina. Losy Gertrudy Nowak – dziecka z obozu na Przemysłowej”.
Wystawa została przygotowana przez Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu i nawiązuje do ostatniej publikacji wydanej przez Muzeum. Ekspozycja została sfinansowana ze środków Polskiej Grupy Energetycznej.
W uroczystym otwarciu wystawy uczestniczyli m.in. wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska, wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński, rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak, prezes zarządu PGE Polska Grupa Energetyczna Wojciech Dąbrowski, dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu Ireneusz Piotr Maj, przedstawicielka Ocalałych Joanna Piotrowska, córka byłej więźniarki obozu Gertrudy Nowak - Alicja Hetmańska.
List do uczestników uroczystości skierowała marszałek Sejmu Elżbieta Witek. "W losach młodziutkiej Gertrudy Nowak, bohaterce wystawy, jak w zwierciadle odbija się wojenna i obozowa rzeczywistość tysięcy polskich dzieci, zarówno sierot, jak i tych siłą odebranych rodzicom za konspiracyjny opór" - napisała.
Podkreśliła, że "z prezentowanych na wystawie dokumentów i fotografii wyłania się przerażający obraz codzienności małego Oświęcimia, obozu na ul. Przemysłowej w Łodzi".
Wicepremier Gliński ocenił, że przekaz, który płynie z wystawy jest "nieprawdopodobnie trudny, dotyczy losów dzieci, konkretnie jednej dziewczynki, której rodzina została przez Niemców zamordowana, rozbita". "Matka aresztowana, dzieci zabrane do obozu pracy, który przypominał obóz koncentracyjny. Te dzieci były przystosowywane do pracy niewolniczej w Niemczech, u narodu panów. Tak to miało być i o tym musimy pamiętać" - podkreślił.
Podziękowała władzom i pracownikom Muzeum za dokumentowanie zbrodni, a także za pielęgnowanie i upowszechnianie wiedzy o ofiarach nazistowskiej zagłady. "Dzisiaj, w czasach pokoju i demokracji, naszym niezbywalnym obowiązkiem jest zachowanie pamięci o minionych wydarzeniach, mimo że bardzo bolesne, to stanowią trwały element narodowej tożsamości. Wystawa jest swoistym hołdem złożonym niewinnym ofiarom, niesie przy tym ważną przestrogę przed ułudą totalitarnego systemu. Jestem przekonana, że odciśnie trwały ślad w pamięci wszystkich ją zwiedzających" - oceniła marszałek Witek w liście, odczytanym przez wicemarszałek Sejmu Małgorzatę Gosiewską.
Wicepremier Gliński wskazał, że "wystawa przypomina o rzeczach być może najważniejszych, najbardziej konstytutywnych dla funkcjonowania wspólnot ludzkich, przypomina o martyrologii dzieci, które były najbardziej niewinnymi ofiarami totalitaryzmów, w tym wypadku totalitaryzmu niemieckiego".
"Warto pamiętać, że to jest totalitaryzm, który nigdy nie został rozliczony. Praktycznie 99 proc. sprawców nie zostało nigdy ukaranych. Państwo niemieckie także nigdy nie wypłaciło żadnych odszkodowań realnych państwu polskiemu, polskiemu społeczeństwu. To jest rzecz niebywała, że w XXI w. tak bardzo łamane są podstawowe zasady współżycia międzynarodowego i podstawowe wartości, które często się określa mianem europejskich. One są wciąż łamane" - dodał.
Ocenił, że przekaz, który płynie z wystawy jest "nieprawdopodobnie trudny, dotyczy losów dzieci, konkretnie jednej dziewczynki, której rodzina została przez Niemców zamordowana, rozbita". "Matka aresztowana, dzieci zabrane do obozu pracy, który przypominał obóz koncentracyjny. Te dzieci były przystosowywane do pracy niewolniczej w Niemczech, u narodu panów. Tak to miało być i o tym musimy pamiętać" - podkreślił.
Wicepremier Gliński podziękował wszystkim tym, którzy przyczynili się do powstania wystawy i Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu. "Wreszcie w Polsce powstało muzeum, które upamiętnia to straszne miejsce, obóz dla dzieci na ul. Przemysłowej w Łodzi. Pamięć to nie tylko nasze zobowiązanie wobec ofiar, ale to jest także nasze zobowiązanie wobec współczesnych i przyszłych. My musimy pamiętać o tych, którzy cierpieli, ale musimy także pamiętać, że to ich doświadczenie, dlatego jest pamiętane i instytucjonalizowane w postaci muzeów, wystaw, pracy edukacyjnej, lekcji z dziećmi, żeby służyło przyszłym pokoleniom, żeby służyło nam wszystkim" - zaznaczył.
Mówiąc o Muzeum Dzieci Polskich przypomniał, że ono działa, prowadzi projekty, realizuje filmy, lekcje edukacyjne, konferencje i wystawy. "To jest działalność tymczasowa. Natomiast główna siedziba zostanie zbudowana na jednej z działek, na miejscu dawnego obozu, bo tak być powinno. To jest miejsce historyczne" - wyjaśnił.
Gliński podkreślił, że jest to muzeum "ważne dla środowisk, które przeżyły te dramatyczne doświadczenia, ale także ważne dla nas wszystkich, dla kolejnych pokoleń".
Ireneusz Piotr Maj, dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu, powiedział, że po wojnie teren obozu to było puste pole. "Tam nie było nic, oprócz pustego pola, na tym ugorze pamięci historycznej, po 80 latach, wreszcie powstało Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu. Muzeum poświęcone wszystkim niemieckiemu obozowi koncentracyjnemu dla polskich dzieci w Łodzi, a przede wszystkim losom dzieci, które tam były więzione, dręczone, mordowane" - podkreślił. Zaznaczył, że gdyby nie wsparcie państwa to muzeum by nie powstało.
W imieniu ocalałych głos zabierała Joanna Piotrowska. Bracia do końca wojny byli w obozie na Przemysłowej, siostra w Dzierżąznej, najmłodszą siostrę Kazimierę aresztowano w wieku 7 miesięcy. Po wojnie w poznańskim domu dziecka odnalazła ją najstarsza siostra, pomimo długiej rozłąki wchodząc do sali rozpoznała swoją 2-letnią siostrzyczkę. Cała nasza piątka doczekała wolności, wróciliśmy do Mosiny, do rodzinnego domu, niestety nie było w nim naszych ukochanych rodziców, zostaliśmy sierotami - opowiadała.
Ocenił, że obóz przy ul. Przemysłowej był "piekłem". Jak mówił, "trudno sobie wyobrazić warunki, jakie musiały znosić dzieci w tym obozie". "To sam głód, bicie, dręczenie psychiczne, ale przede wszystkim tęsknota za rodzinami, rodzicami, za najbliższymi. W innych obozach koncentracyjnych często były całe rodziny. Na Przemysłowej były same dzieci, nawet w wieku 2 lat, bo od tego wieku Niemcy więzili dzieci w tym obozie" - podał.
W imieniu ocalałych głos zabierała Joanna Piotrowska. "Urodziłam się dwa tygodnie przed wybuchem II wojny światowej. Najstarsza siostra Janina miała wtedy 10 lat, brat Janek - 8, brat Józio - 7. Do 1943 r. wraz z rodzicami mieszkaliśmy w Mosinie, w naszym domu. Tata został aresztowany w 1943 r. i wywieziony do Fortu VII w Poznaniu, w kwietniu przeniesiony do Ravensbrück, zmarł we wrześniu 1943 r. Miesiąc po aresztowaniu taty urodziła się najmłodsza siostra Kazimiera. (…)10 września ja i całe moje rodzeństwo zostaliśmy aresztowani, wywiezieni do Poznania, a stamtąd do obozu na ul. Przemysłową. Tam nas rozdzielono. Bracia zostali w obozie, najstarszą siostrę wywieziono do filii obozu w Dzierżąznej. Ja 1 lipca 1944 r. zostałam wywieziona wraz z innymi małymi dziećmi do Potulic koło Nakła do niemieckiego obozu przesiedleńczego, gdzie byłam do wyzwolenia. Bracia do końca wojny byli w obozie na Przemysłowej, siostra w Dzierżąznej, najmłodszą siostrę Kazimierę aresztowano w wieku 7 miesięcy. Po wojnie w poznańskim domu dziecka odnalazła ją najstarsza siostra, pomimo długiej rozłąki wchodząc do sali rozpoznała swoją 2-letnią siostrzyczkę. Cała nasza piątka doczekała wolności, wróciliśmy do Mosiny, do rodzinnego domu, niestety nie było w nim naszych ukochanych rodziców, zostaliśmy sierotami" - opowiadała.
Wystawa bazuje na materiałach archiwalnych wchodzących w skład jedynej, tak kompletnie zachowanej, teczki osobowej dokumentującej uwięzienie i dramatyczne przeżycia obozowe dziewczynki brutalnie oderwanej od rodziców oraz sióstr i osadzonej wraz z braćmi w niemieckim obozie koncentracyjnym dla polskich dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi.
"Małżeństwo Sylwestra i Julianny Nowaków wiodło spokojne życie w podpoznańskiej Mosinie. Doczekali się pięciorga dzieci – trzech córek: Anieli, Alicji, Gertrudy oraz dwóch synów: Jerzego i Edwarda. Po wybuchu drugiej wojny światowej rodzinna miejscowość Nowaków stała się częścią Kraju Warty – nowo utworzonego okręgu Rzeszy Niemieckiej. Sylwester już od 1939 r. włączył się w działalność polskiego podziemia niepodległościowego. Wstąpił do ruchu +Dla Ciebie Polsko+. W roku 1942 fala aresztowań dotknęła członków kierowanego przez dr. Franciszka Witaszka Związku Odwetu w Okręgu Poznań Związku Walki Zbrojnej – Armii Krajowej. Grupa +Witaszkowców+ oskarżona została o przeprowadzanie przy pomocy trucizn zamachów wymierzonych w kolaborantów i niemieckich funkcjonariuszy. Członkowie komórki, a wśród nich sam dr Witaszek, zostali skazani na karę śmierci. W styczniu 1943 r. stracono ich w poznańskim Forcie VII" - napisano w informacji prasowej Muzeum.
Dodano, że "represje obejmowały coraz szersze kręgi". "Na przełomie lat 1942 i 1943 rozpoczęły się zatrzymania wśród mieszkańców Mosiny. Dosięgły one również Sylwestra Nowaka. W pierwszych dniach marca 1943 r. został on aresztowany i osadzony w Forcie VII. Uwięziony ojciec utrzymywał kontakt listowny z pozostającymi na wolności żoną i dziećmi. Wraz z korespondencją do domu Nowaków docierały świadectwa bezwzględnego traktowania, jakiemu poddawany był Sylwester. Dostarczając paczki i wymieniając na czystą jego więzienną bieliznę, Julianna odbierała zakrwawione ubrania męża. Ostatecznie 1 sierpnia 1943 r. Sylwester Nowak został wywieziony z Fortu VII w nieznanym kierunku. Najprawdopodobniej wtedy go stracono" - podano.
Dyrektor Muzeum Dzieci Polskich ocenił, że obóz przy ul. Przemysłowej był "piekłem". Jak mówił, "trudno sobie wyobrazić warunki, jakie musiały znosić dzieci w tym obozie". "To sam głód, bicie, dręczenie psychiczne, ale przede wszystkim tęsknota za rodzinami, rodzicami, za najbliższymi. W innych obozach koncentracyjnych często były całe rodziny. Na Przemysłowej były same dzieci, nawet w wieku 2 lat, bo od tego wieku Niemcy więzili dzieci w tym obozie" - podał.
9 września 1943 r. aresztowana została Julianna oraz czworo dzieci: Aniela, Alicja, Jerzy i Edward. Matka i obie córki osadzone zostały w obozie w Żabikowie. Chłopców przetransportowano do zupełnie innego miejsca. Wkrótce dołączyła do nich siostra Gertruda.
1 grudnia 1942 r. na terenie wydzielonym z łódzkiego getta niemieckie władze okupacyjne uruchomiły obóz inny niż wszystkie. Przeznaczony był on wyłącznie dla polskich dzieci. Oryginalna nazwa tego wyjątkowego miejsca kaźni to Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt i można by ją przetłumaczyć jako Obóz Nadzorczy dla Młodocianych Polaków Policji Bezpieczeństwa w Litzmannstadt, jednak jak w wypadku wielu innych terminów stosowanych przez władze III Rzeszy, zabieg taki nie służyłby odsłonięciu ukrytej za nazwą rzeczywistości. W istocie był to obóz koncentracyjny przeznaczony do powolnego wyniszczania więzionych w nim dzieci, a dla części z nich stał się miejscem śmierci. Od nazwy ulicy, przy której znajdowała się główna brama Polen-Jugendverwahrlager, wzięło się jego potoczne określenie mianem "obozu przy ul. Przemysłowej".
W informacji Muzeum podkreślono, że "opracowanie dokumentacji zaprezentowanej na wystawie nie byłoby możliwe, gdyby nie odwaga i roztropność Gertrudy Nowak, która pokonując strach, ocaliła swoją teczkę akt osobowych i mnóstwo zdjęć małych więźniów". "Dzięki temu aktowi odwagi możemy odkryć wyjątkową historię jej rodziny i spojrzeć na twarze innych dzieci z ul. Przemysłowej" - przekazano.
Ekspozycję będzie można oglądać do 5 grudnia.
Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu. Niemiecki nazistowski obóz dla polskich dzieci w Łodzi (1942-1945) zostało utworzone 1 czerwca 2021 r., na mocy zarządzenia wicepremiera, ministra kultury Piotra Glińskiego. Po raz pierwszy idea powstania Muzeum pojawiła się podczas prac Rady Programowej ds. Upamiętnienia Dzieci Polskich z Obozu w Łodzi, powołanej 22 grudnia 2020 r. przez Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka. Inicjatywa spotkała się również z zainteresowaniem władz Instytutu Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. List intencyjny w sprawie współpracy na rzecz powstania Muzeum podpisany został 21 maja 2021 r. przez wicepremiera Glińskiego, rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka oraz dyrektora Oddziału IPN w Łodzi dr. hab. Dariusza Roguta.
Na stanowisko dyrektora Muzeum został powołany historyk, doktor nauk humanistycznych – Ireneusz Piotr Maj. Tymczasowa siedziba Muzeum mieści się przy ul. Piotrkowskiej 90 w Łodzi. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ pat/