W Mielcu na Podkarpaciu odsłonięto w sobotę pomnik Żołnierzy Wyklętych Niezłomnych. Wicepremier Piotr Gliński, który wziął udział w uroczystości, podkreślił, że czyn Wyklętych był czynem heroicznym i tragicznym.
W trakcie sobotniej uroczystości wicepremier Piotr Gliński odczytał również list od premiera Mateusza Morawieckiego.
"Spotykamy się na uroczystości odsłonięcia największego w Polsce pomnika Żołnierzy Wyklętych. Przedstawiono na nim 12 postaci podziemia antykomunistycznego, które na trwałe zapisały się w polskiej historii. Za każdą z nich stoi dramatyczna opowieść o heroicznej walce i męczeńskiej ofierze złożonej z życia za wolność i niepodległość Polski" – napisał do uczestników uroczystości premier Mateusz Morawiecki.
"Jesteśmy świadomi, że pamięć o każdej z tych postaci, jak i o bardzo wielu innych bohaterach tamtego okresu, trzeba przekazać kolejnym pokoleniom. Tym bardziej że prawda o czynach i poświęceniu żołnierzy wyklętych dopiero w ostatnich latach przebiła się do szerszej świadomości społecznej" – wskazał.
W swoim liście premier zaznaczył, że żołnierzy wyklętych wcześniej skazano na śmietnik historii.
"Komunistyczny reżim nazywał ich bandytami reakcyjnego podziemia lub zdrajcami. Przypisywano im zbrodnie, których nie popełnili. Ginęli w walce, egzekucjach, umierali w ubeckich katowniach. Komuniści odmawiali im godności i żołnierskiego honoru. Tępili wszelkie przejawy pamięci o niezłomnych lub tworzyli fałszywe narracje na ich temat. Niestety na tyle skuteczne, że czasem powtarzano je również w wolnej Polsce" – podkreślił.
"Dzisiaj, stojąc u stóp pomnika Żołnierzy Wyklętych Niezłomnych w Mielcu kolejny raz uświadamiamy sobie, że należymy do narodu, którego losem jest, jak zauważył kiedyś profesor Stanisław Pigoń, strzelać do wroga z brylantów. Oddajemy hołd tym, którzy przelali swą krew za ojczyznę, stawiając opór komunistycznej dyktaturze brutalnie instalowanej w Polsce przez Związek Sowiecki" – przekazał premier.
"Ich świadectwo w szczególny sposób wybrzmiewa w obecnym czasie. Tegoroczny atak Rosji na Ukrainę sprawił, że wojna dla współczesnego pokolenia przestała być kartą z podręcznika. Stała się realnym, pełnym grozy doświadczeniem. Okrucieństwo i barbarzyństwo rosyjskich najeźdźców wobec ukraińskich patriotów uwypuklają w świadomości społecznej heroizm żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego, zmuszonych przed kilkudziesięciu laty do walki z sowieckim okupantem" – dodał w liście Mateusz Morawiecki.
"Czyn żołnierzy wyklętych był czynem heroicznym i tragicznym. Oni zorganizowali i byli uczestnikami kolejnego narodowego powstania. Te nasze narodowe powstania, z których my wszyscy jesteśmy, z których jest polskość, i Polski by nie było, gdyby nie te powstania, miały jedną cechę zasadniczą. Ludzie, którzy szli do powstań wiedzieli, że mogą umrzeć. I byli gotowi umrzeć za ojczyznę. Wiedzieli, że losy narodów, losy wspólnot narodowych, kulturowych zależał od gotowości do poświęcenia swojego życia za ojczyznę" – mówił wicepremier.
Po odczytaniu listu głos zabrał wicepremier i minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński.
"Czyn żołnierzy wyklętych był czynem heroicznym i tragicznym. Oni zorganizowali i byli uczestnikami kolejnego narodowego powstania. Te nasze narodowe powstania, z których my wszyscy jesteśmy, z których jest polskość, i Polski by nie było, gdyby nie te powstania, miały jedną cechę zasadniczą. Ludzie, którzy szli do powstań wiedzieli, że mogą umrzeć. I byli gotowi umrzeć za ojczyznę. Wiedzieli, że losy narodów, losy wspólnot narodowych, kulturowych zależał od gotowości do poświęcenia swojego życia za ojczyznę" – mówił wicepremier.
"Ci nasi bohaterowie byli gotowi na takie ostateczne rozwiązania. Oni także byli uczestnikami powstania narodowego, ale może powstania najbardziej tragicznego, bo powstania, które od początku było zakłamywane, a jego uczestnicy przez lata byli przedmiotem niebywałej wprost pogardy" – ocenił.
Przypomniał przy tym, że żołnierzy wyklętych w naszej historii miało nie być. "Do dziś nie odnaleźliśmy wielu, choć nie ustajemy w takich działaniach, aby odnaleźć wszystkich. Bo mieliśmy o nich nie pamiętać. Na szczęście ta pamięć przetrwała i dzięki nim przetrwała także Polska" – dodał Piotr Gliński.
W czasie uroczystości odczytany został również list prezydenta Andrzeja Dudy, który zaznaczył, że zakończenie wojny w 1945 r. przyniosło ulgę i radość. "Ale już kolejne miesiące i lata zaprawiły tę radość goryczą nowej niewoli, wyzysku i upokorzenia. Ziemie polskie niewłączone do Związku Sowieckiego były pod niemal całkowitą kontrolą Armii Czerwonej, stalinowskiego reżimu i kolaborantów Moskwy" – napisał prezydent.
Duda dodał, że żołnierze niezłomni swoją walką robili wszystko, aby totalitarna władza nie mogła zrealizować planu i przeobrazić Polski na wzór Związku Sowieckiego.
"Byli świadomi stojącego przed nimi tragicznego wyboru: albo poddanie się i egzekucja w ubeckiej katowni i bezimienny grób, albo śmierć z bronią w ręku na polu walki o wolną Rzeczpospolitą. Wybrali tę drugą możliwość" – podkreślił prezydent.
List do uczestników skierowała również marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Napisała, że po zakończeniu wojny Polska znalazła się w strefie wpływów Związku Radzieckiego. Dodała, że żołnierze z bronią w ręku walczyli o niepodległość, liczyli, że państwa zachodnie pomogą Polsce, ale zostali osamotnieni.
Marszałek Sejmu podkreśliła, że w więzieniach wielu żołnierzy przeszło gehennę i nie mieli nawet prawa do pochówku.
"Dopiero wolna i niezależna Polska upomniała się o swoich bohaterów – żołnierzy niezłomnych, którzy kiedyś byli wyklęci, a dzisiaj pozostają wzorem odwagi, nieugiętej postawy wobec komunizmu" – napisała Witek.
Z kolei obecny w Mielcu wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki przypomniał, że po wojnie wszyscy czekali na rząd z Londynu i Wojsko Polskie, które przyjdzie z Europy Zachodniej.
"Jednak tak się nie stało, bo sowiecki komitet, który udawał polski rząd, polski rząd tymczasowy, przekształcił się w rząd jedności, który uznali alianci. Pogłoski, które krążyły po kraju o jałtańskiej zdradzie, okazały się prawdą" – mówił.
Terlecki podkreślił, że jedyną nadzieją na odzyskanie niepodległości była kolejna wojna, na którą liczyli partyzanci, którzy ukrywali się w lasach. Wicemarszałek zaznaczył, że niemal wszyscy zostali ujęci i zginęli od strzału w tył głowy, na dziedzińcach więzień.
"Ale ten pomnik, który stoi za mną, mówi im, że było warto" – powiedział Terlecki.
W czasie uroczystości głos zabrał również prezes IPN Karol Nawrocki. Porównał 12 postaci na pomniku do 12 apostołów.
"Przestrzeń publiczna wolnej, suwerennej i demokratycznej Polski wypełnia się znakami prawdy, prawdy o tych dobrych i prawdy o tych złych. W całej Polsce upadają sowieckie pomniki zniewolenia, barbarzyństwa i totalitaryzmu, a powstają pomniki prawdziwych bohaterów, takich jak tutaj" – dodał.
Pomnik autorstwa Józefa Opali przedstawia sylwetki trzech lokalnych partyzantów: Aleksandra Rusina ps. Rusal, Wojciecha Lisa ps. Mściciel i Hieronima Dekutowskiego ps. Zapora. Towarzyszy im tzw. korowód cieni złożony z siedmiu figur bohaterów narodowych, przestawiający m.in. Witolda Pileckiego ps. Witold, Danutę Siedzikównę ps. Inka, Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszka, Łukasza Cieplińskiego ps. Pług i Emila Fieldorfa ps. Nil, który prowadzi pochodzący z Mielca Leon Wanatowicz ps. Boruta. Nad całością góruje polski orzeł z oderwanym skrzydłem, symbolizując utratę elit Rzeczypospolitej.
Nawrocki podziękował również wszystkim, którzy przyczynili się do tego, że ten pomnik powstał.
Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk mówił, że żołnierze niezłomni walczyli, choć wiedzieli, że ta walka jest przegrana. Dodał, że wierzyli, że ich walka nie pójdzie na marne. "I mieli rację" – dodał.
"Niech duchy niezłomnych będą z nami, abyśmy tworzyli stronnictwo polskie przeciw antypolskiemu" – podkreślił Kasprzyk.
Pomnik autorstwa Józefa Opali przedstawia sylwetki trzech lokalnych partyzantów: Aleksandra Rusina ps. Rusal, Wojciecha Lisa ps. Mściciel i Hieronima Dekutowskiego ps. Zapora. Towarzyszy im tzw. korowód cieni złożony z siedmiu figur bohaterów narodowych, przestawiający m.in. Witolda Pileckiego ps. Witold, Danutę Siedzikównę ps. Inka, Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszka, Łukasza Cieplińskiego ps. Pług i Emila Fieldorfa ps. Nil, który prowadzi pochodzący z Mielca Leon Wanatowicz ps. Boruta. Nad całością góruje polski orzeł z oderwanym skrzydłem, symbolizując utratę elit Rzeczypospolitej.
Inicjatorem powstania pomnika było Stowarzyszenie Prawda i Pamięć i Stowarzyszenie Społeczno-Edukacyjne "Orzeł Biały-Strzelec", a głównym motorem napędowym działań był Romuald Rzeszutek, człowiek niezwykle zaangażowany w Mielcu w kwestie propagowania najnowszej historii Polski, a szczególnie pamięci o żołnierzach podziemia antykomunistycznego. Pomagali mu Andrzej Zemmel, Bogusław Pląder i Marek Zalotyński.
Komitet Budowy Pomnika Żołnierzy Wyklętych Niezłomnych w Mielcu prowadził zbiórkę publiczną. Otrzymał też wsparcie szeregu instytucji, firm i spółek. W sumie na budowę złożyło się ponad 2 tys. osób, zbiórka stanowiła 65 proc. wartości całego monumentu. Pozostałe 35 proc. to granty, donacje od firm i instytucji. W sumie cała inicjatywa pochłonęła około miliona złotych. Przewodniczącym komitetu budowy pomnika był Tadeusz Płużański. (PAP)
Autor: Wojciech Huk
huk/ bf/ joz/