"Gdyby agresja sowiecka była pierwsza, mielibyśmy szansę się obronić. Stalin 17 września dołączył do wojny po stronie Niemiec, co jest bardzo niewygodne dla późniejszej propagandy sowieckiej" - powiedział PAP dr hab. Maciej Krotofil, historyk z toruńskiego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (UMK).
"Wydaje mi się, że Polacy brali pod uwagę atak Sowietów. Nie wiem, na ile była to rozpowszechniona wiedza. Powstało +Studium planu strategicznego Polski przeciw Niemcom+ Tadeusza Kutrzeby i Stefana Mossora - wcale nie tak powszechnie znane. Tam rozważane były wszelkie możliwe sojusze i scenariusze ataku ze strony sąsiadów i wyraźnie było tam powiedziane, że trzeba brać pod uwagę coś takiego, jak atak Sowietów czy też sojuszniczy atak Niemców i Sowietów" - podkreślił Krotofil.
Dodał, że autorzy studium napisali, że jeżeli dojdzie do tego drugiego scenariusza, to będzie to oznaczało zgniecenie Polski. Historyk wskazał, że polska armia nie broniła się szczególnie silnie przed sowieckim atakiem ze względu na rozkaz naczelnego wodza.
"Wprawdzie na granicy KOP (Korpus Ochrony Pogranicza), ale to już nie był do końca ten KOP, który wcześniej był przygotowywany, jako jednostka osłonowa" - wyjaśnił Krotofil.
Wśród najważniejszych skutków agresji ZSRS z 17 września naukowiec wskazał zajęcie terytorium Polski oraz dostanie się do niewoli całego szeregu żołnierzy polskich - od szeregowych do oficerów.
"250 tys. ludzi dostało się do niewoli. Nie wolno również zapominać o późniejszych konsekwencjach, które dotknęły Polaków zamieszkujących wschodnie tereny m.in. poprzez wysiedlenia i represje wobec inteligencji polskiej" - podkreślił. W walkach z sowieckim najeźdźcą śmierć poniosło 10-12 tys. żołnierzy.
Z punktu widzenia strategii politycznej i wojskowej rządzący ZSRS Józef Stalin, zdaniem Krotofila, wyczekał dobry moment i uderzył wtedy, gdy było wiadomo, że Polsce nie pomogą w znaczący sposób zachodni sojusznicy.
"Wcześniej odbyła się konferencja naszych sojuszników, którzy uznali, że nie będą czynnie występować przeciwko Hitlerowi. Wydaje mi się jednak, że Polska i tak nie byłaby w stanie się obronić przed agresją niemiecką, gdyby nie nadszedł atak ze wschodu. Oczywiście nie chcę go usprawiedliwiać. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że była on przystąpieniem Stalina do wojny po stronie Niemiec, co jest bardzo niewygodne dla późniejszej propagandy sowieckiej. Polska nie miała, mimo to, realnych szans. Opowieści, że armia wycofałaby się na wschód i w bagnach Polesia prowadziłaby jakieś walki partyzanckie raczej nie mają racji bytu. To nie było możliwe z wojskowego punktu widzenia" - wskazał ekspert.
Historyk z UMK stwierdził, że gdyby zachodni sojusznicy Polski wykazali się większą aktywnością, to nie jest oczywiste, co zrobiłby Stalin. W zaistniałej sytuacji wiedział, że polska armia jest rozbita, a sojusznicy jej nie pomogą.
Przypomniał, że w opracowaniu Kutrzeby i Mossora z 1938 r. wytyczony był "tułów strategiczny" Polski, czyli te tereny, bez których nie dałoby się prowadzić wojny. Była to jednak zachodnia Polska przy granicy z Niemcami.
"Wschód był specyficzny. Tam nie było ani rozwiniętego przemysłu, ani szczególnych surowców. Ludność tamtejsza nie zawsze również wspierała państwo polskie. Nie do końca wiadomo, co by się działo, gdyby armia polska wycofała się na wschód, jak zachowaliby się żołnierze z mniejszości narodowych. Nie wiadomo czy nie nasiliłyby się dezercje, gdyby znaleźli się oni blisko domów. Może przedłużyłoby to kampanię wrześniową, ale nie zmieniłoby sytuacji" - podsumował Krotofil.
Autor: Tomasz Więcławski
Edytor: Paweł Tomczyk(PAP)
twi/ pat/