Ucieczka Witolda Pileckiego z terenu KL Auschwitz była możliwa szczęśliwym zbiegom okoliczności i dzięki doskonale zorganizowanej konspiracji, utworzonej przez Pileckiego, czyli Związkowi Organizacji Wojskowych – mówi PAP autor książki o słynnym rotmistrzu Stanisław Kobiela.
Publikacja „Ucieczka rtm. Witolda Pileckiego z KL Auschwitz do Bochni i Wiśnicza” autorstwa Stanisława Kobieli właśnie się ukazała. W książce autor szczegółowo opisuje tytułową ucieczkę. Z czwartku na piątek – 26/27 kwietnia – przypada 75. rocznica ucieczki Pileckiego.
Stanisław Kobiela, z wykształcenia prawnik, z zamiłowania historyk, prezes Stowarzyszenia Bochniaków i Miłośników Ziemi Bocheńskiej, uważa, że słynna ucieczka Pileckiego powiodła się dzięki szczęśliwym zbiegom okoliczności oraz dzięki doskonale zorganizowanej konspiracji – Związkowi Organizacji Wojskowych (ZOW). „Bez tego nie udałoby się” – powiedział.
Zdaniem Kobieli wielokrotnie wspomina się o Pileckim, ale brakuje opracowań poświęconych samej ucieczce. Dlatego też postanowił zająć się tym tematem
Autor książki wskazał, że nt. ucieczki rotmistrza z KL Auschwitz jest wiele różnych, w tym sprzecznych informacji. Raporty samego Pileckiego różnią się od opisów jego wspólnika Edwarda Ciesielskiego. Różne są także relacje publicystów.
Kobiela zwrócił uwagę, że nazwy miejsc i nazwiska są w raportach Pileckiego zakodowane w postaci cyfr. Poszczególne nazwy udało się ustalić dzięki pracom m.in. prof. Józefa Garlińskiego i Adama Cyry z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu. Nieocenioną rolę odegrały tu relacje świadków.
Witold Pilecki we wrześniu 1940 r. dał się złapać Niemcom i osadzić w Auschwitz. Celem rotmistrza była organizacja konspiracji w obozie i pomoc w ucieczce więźniom. W 1943 r. w nocy z 26 na 27 kwietnia z dwoma współwięźniami opuścił teren obozu. Wcześniej, dzięki jego pomocy, udało się zbiec innym.
Pilecki w obozie używał nazwiska Tomasz Serafiński – przebywając w Warszawie przez przypadek znalazł dowód osobisty i kartę pracy wystawioną na Tomasza Serafińskiego z Nowego Wiśnicza. W obozie otrzymał numer 4859. Pilecki trafił do bloku 17a, którym rządził tzw. „Krwawy Alojz”, czyli Aloiz Steller.
Twórca ZOW dążył – mówił autor książki – do uwolnienia więźniów. Sugerował walkę w obozie, jednak zarząd główny AK nie zgodził się na to. W takiej sytuacji Pilecki zaczął rozważać ucieczkę z obozu i osobiste dotarcie do Warszawy – by przedstawić plan odbicia obozu i poinformować o zbrodniach w Auschwitz.
Pilecki rozważał m.in. ucieczkę kanałami ściekowymi. Z końcem roku 1942 nie miał jeszcze sprecyzowanej trasy ucieczki. Razem ze wspólnikami ustalił jednak, że najlepszym wyjściem będzie dostanie się do piekarni (tzw. Aussenkommando, zewnętrzny oddział pracy), stamtąd miał się skierować do Bochni.
Do ucieczki z Pileckim przygotowywali się Jan Redzej i Edward Ciesielski. Pilecki pracował w paczkarni, Ciesielski w szpitalu, a Redzej w magazynie żywnościowym przy kuchni.
„Dzięki kontaktom ZOW udało się najpierw skierować do piekarni Jana Redzeja. Zezwolenia na prace w grupach poza obozem wydawał osobiście kierownik służby pracy Franz Hoessler” – czytamy w książce Kobieli.
Redzej, po tygodniu pracy w piekarni, został przewodnikiem zmiany. Ocenił, że przeszkodą w ucieczce z piekarni są okute blachą wrota z dwiema żelaznymi zasuwami. Z zewnątrz oba skrzydła zabezpieczała żelazna sztaba zamykana na kłódkę. Lewy koniec sztaby – czytamy w książce Stanisława Kobieli – tkwił na śrubie, na której od strony wewnętrznej nakręcona była mutra, prawie niewidoczna, zamalowana wapnem.
Jan Redzej wykonał w świeżym chlebie odcisk mutry do zaczepu i klucza do kłódki, którą zamknięte było niewielkie okno. Klucze w obozowej ślusarni zrobił więzień Szczepan Rzeczkowski. Redzej schował dorobione klucze pod węglem w magazynie piekarni.
Teraz do piekarni z obozu musieli się przedostać Pilecki i Ciesielski. Udało się im to dzięki sfałszowanym skierowaniom do pracy w piekarni, które zdobył dla nich więzień Marian Toliński. Aby nie wzbudzać podejrzeń u szefa paczkarni, Pileckiego przeniesiono najpierw do bloku szpitalnego z podejrzeniem tyfusu, a w poniedziałek wielkanocny 26 kwietnia dr Władysław Fejkiel, Polak zatrudniony w rewirze wypisał go i skierował na blok 15, w którym mieszkali piekarze.
Ciesielski natomiast, zatrudniony jako sanitariusz szpitala obozowego, posługując się sfałszowanym skierowaniem zaopatrzonym w podpis i pieczęć Franza Hoesslera, okazał je przełożonemu sanitariuszy. Ciesielski wspominał, że zapytano go czy jest z zawodu piekarzem. Ciesielski zdziwiony zaprzeczył i dodał, że skierowanie jest pomyłką. Jednak, by nie sprzeciwiać się rozkazowi Hoesslera, miał zostać w piekarni, a na drugi dzień miał być z niej skierowany z powrotem na teren obozu. Hoesslera nie było, wyjechał na święta do rodziny.
26 kwietnia Pilecki i Ciesielski włożyli pod pasiaki ubrania cywilne. Ciesielski miał ze sobą kapsułki z cyjankiem (gdyby groziła im śmierć) oraz paczkę z tytoniem, który Pilecki suszył i kruszył na tabakę – miała służyć do posypywania śladów dla zmylenia psów, gdyby uczestniczyły w pościgu uciekinierów.
Ciesielski tak relacjonuje: „Ok. 18 wbiegł do naszej sztuby goniec z bramy głównej i zawołał: +Kommando Backerei antreten!+ (piekarnia wystąp). Teraz nasze nerwy były napięte do ostatnich granic. Staraliśmy się jednak zachować zupełny spokój. Szybko podążyliśmy w kierunku bramy głównej. Ustawiliśmy się trójkami. Było nas ośmiu więźniów. Trzech pracowało w [małej] piekarni SS, piątka mała tej nocy pracować w dużej [położonej ok. 2 km od obozu] piekarni wypiekającej chleb dla obozu. Znalazła się w niej nasza trójka. Podszedł do nas oficer SS z kartką w ręku. Odczytał z niej poszczególne numery więźniów, sprawdzając przy tym nazwiska i daty urodzenia”.
Pilecki wspominał zaś, że kiedy biegł od bloku do bramy, jego koledzy ze zdziwieniem patrzyli i zastanawiali się, dlaczego biegnie z piekarzami, skoro pracuje w paczkarni.
„Piekarze”, prowadzeni przez esesmanów szli w kierunku Oświęcimia, dotarli do budynku z czerwonej cegły, przypominającego młyn. Wokół nie było zabudowań.
Na nocnej zmianie – opisywał Kobiela – piekarze ciężko pracowali ubrani w krótkie spodenki i fartuchy, było gorąco, ogień poparzył Ciesielskiego. Pilecki formował bochenki chleba i układał na desce. Niemcy co godzinę telefonicznie składali meldunki o sytuacji na ich posterunku, od czasu do czasu przychodził oficer inspekcyjny.
Po czwartym wypieku piekarze zrobili sobie przerwę. Pilecki, Ciesielski i Redzej poszli do drewutni – Pilecki rąbał drzewo, a Ciesielski nakładał węgiel. W tym czasie Redzej wyjął ukryty w węglu klucz i odkręcił mutrę, wypchnął śrubę z zaczepem, który upadł za drzwiami. W tym czasie wszedł do drewutni esesman i zapytał, „gdzie jest ten trzeci?”. Redzej zdążył zorientować się w sytuacji i szybko wyszedł do ubikacji. Esesman zobaczył jego buty przez szparę w ubikacji, więc uspokoił się.
Po odejściu Niemca więźniowie przecięli kable od telefonu i urządzenia alarmującego. Następnie próbowali otworzyć drzwi, jednak okazało się to trudniejsze niż myśleli. Drzwi rozwarły się dopiero za trzecią próbą – mężczyźni włożyli w nacisk całe swoje siły. Wyszli na zewnątrz – było chłodno i padał deszcz. Zabarykadowali drzwi taczkami, drewnem, kamieniami.
Najpierw biegli rowem, potem nasypem kolejki wąskotorowej. Dobiegłszy do rzeki Soły odpięli od marynarki i spodni numery obozowe i wrzucili do rzeki. Przez chwilę słyszeli strzały karabinów.
Poprzez Lipowiec, Alwernię, Tyniec, Puszczę Niepołomicką i Bochnię odtarli do Nowego Wiśnicza, gdzie ukrywali się przez ponad trzy miesiące. W Nowym Wiśniczu Pilecki poznał prawdziwego Tomasza Serafińskiego – ten pomógł mu skontaktować się z AK. Nie udało się Pileckiemu przekonać dowództwa AK do ataku na obóz. W sierpniu udał się do Warszawy.
W latach 1943-44 Pilecki służył w oddziale III Kedywu KG AK, brał udział w powstaniu warszawskim. W latach 1944-45 był w niewoli niemieckiej w oflagu VII A w Murnau. Po wyzwoleniu obozu dołączył do II Korpusu Polskiego we Włoszech. W październiku 1945 r., na osobisty rozkaz gen. Andersa, wrócił do Polski, by prowadzić działalność wywiadowczą na rzecz II Korpusu. Jesienią 1945 r. zorganizował siatkę wywiadowczą i rozpoczął zbieranie informacji wywiadowczych o sytuacji w Polsce, w tym o żołnierzach AK i II Korpusu więzionych w obozach NKWD i deportowanych do Rosji.
Pilecki nie zareagował na rozkaz Andersa polecający mu opuszczenie Polski w związku z groźbą aresztowania. Rozważał skorzystanie z amnestii w 1947 r., ostatecznie postanowił się jednak nie ujawniać.
8 maja 1947 r. został aresztowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, był torturowany i oskarżony o działalność wywiadowczą na rzecz rządu RP na emigracji. 3 marca 1948 r. przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie rozpoczął się proces tzw. grupy Witolda.
Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 25 maja w więzieniu mokotowskim poprzez strzał w tył głowy.(PAP)
autor: Beata Kołodziej
bko/aszw/