Zdaniem dra Kaia Struvego, historyka i wykładowcy Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana w Monachium (LMU) fakt, iż Władimir Putin może swobodnie manipulować historią, aby usprawiedliwić wojnę przeciwko Ukrainie wynika m.in. z tego, że Zachód nie wymagał od Rosji rozliczenia ze zbrodni stalinowskich, a apele Europy Wschodniej w tej kwestii były ignorowane.
PAP: W jednym z artykułów naukowych stwierdził Pan, że wojna Rosji przeciwko Ukrainie jest „fundamentalnym historycznym punktem zwrotnym”. Czy ten punkt zwrotny należy czytać również jako zapowiedź trwałej zmiany w podejściu Europy Zachodniej do Rosji?
Kai Struve: Wojna już w istotny sposób zmieniła nastawienie Europy Zachodniej, a zwłaszcza Niemiec, do Rosji. Jeśli chodzi o Ukrainę, zmiany były widoczne już w 2014 r., ale przybrały na sile dopiero po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r.
O ile jeszcze w 2014 roku nie wykazywano większego zrozumienia dla ukraińskiej determinacji, by pozostać poza sferą rosyjskiej hegemonii, dziś ta kwestia jest odbierana jako oczywistość. Stosunek do Rosji zmieniał się stopniowo chociaż niefundamentalnie. Zwłaszcza w Niemczech utrwaliły się stare wzorce polityczne, według których współpraca i dialog z Rosją miały ją z jednej strony zachęcić do pogłębiania relacji (z Zachodem – PAP), a z drugiej odwieść od wszelkiej agresji. Ten model postępowania wobec Rosji poniósł sromotną klęskę w lutym 2022 r. Kolejną widoczną zmianą jest też to, że w Niemczech ani w środowiskach politycznych, ani w samym społeczeństwie nie traktowano na poważnie militarnego zagrożenia ze strony Rosji. Dziś sprawa wygląda inaczej.
PAP: A jednak partie polityczne otwarcie sympatyzujące z Rosją lub posługujące się narracją antyukraińską i antyamerykańską przyciągają coraz więcej wyborców.
KS: Owszem, ale nawet jeżeli od 2022 r. wzrosły notowania takich partii jak AFD i Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW), które krytycznie odnoszą się do dalszego wsparcia dla Ukrainy i chcą zmiany relacji z Rosją, to w pozostałych kręgach politycznych i społecznych po lutym 2022 r. stopniowo wzrastała świadomość o faktycznych – a nie błędnie zakładanych – celach Rosji. To, w jaki sposób rozwiną się stosunki między Europą Zachodnią a Moskwą, przede wszystkim zależy od samej Rosji. Dopóki u władzy będzie Putin lub ktoś jego pokroju, podejście do Rosji nie ulegnie żadnej zmianie, nawet jeżeli w Niemczech wciąż będą siły polityczne dążące do zacieśnienia relacji z Moskwą.
PAP: „Tocząca się dziś wojna przeciwko Ukrainie – największa wojna w Europie od czasów II wojny światowej (…) nie wynika z braku krytycznej oceny reżimu narodowosocjalistycznego czy współpracy z nim, ale z braku krytycznego rozliczenia masowych zbrodni epoki stalinowskiej w Rosji i historii Związku Sowieckiego w ogóle". To Pańskie słowa sprzed ponad dwóch lat. Pytanie jednak, czy sam Zachód swoją daleko posuniętą tolerancją dla agresywnych zachowań Rosji oraz niechęcią do jednoznacznego potępienia stalinizmu, by przypadkiem „nie zrównać go ze zbrodniami narodowego socjalizmu”, nie ułatwił Rosji braku rozliczeń z własną przeszłością?
KS: Dla mnie jako historyka jest to zasadnicze pytanie, które stawiam sobie w kontekście wojny w Ukrainie. Fakt, iż w Niemczech w drugiej połowie XX w. doszło do samokrytycznej oceny zbrodni nazistowskich wynikał również z ogromnej presji międzynarodowej. W przypadku zbrodni sowieckich tego praktycznie nie było. Jedyna presja na Rosję, i to bardzo silna, wychodziła z państw bałtyckich i Polski. Przy czym warto podkreślić, że zarówno w państwach bałtyckich, jak i w Ukrainie sprawa sowieckiego dziedzictwa była też kwestią sporną, w sensie wewnętrznym. Myślę, że obecna wojna rodzi również nowe pytania o dominujący obraz historii XX wieku i związane z tym znaczenie zbrodni nazistowskich Niemiec i Związku Sowieckiego pod rządami Stalina. Obejmuje to również pytanie o to, jak ten obraz kształtował się w krajach zachodnich w drugiej połowie XX wieku pod wpływem zimnej wojny. W nieco paradoksalny sposób połączenie ważnego, krytycznego badania zbrodni niemieckich ze sporami o stosunki ze Związkiem Sowieckim i polityką odprężenia przyczyniło się do marginalizacji wiedzy o zbrodniach sowieckich w zachodnim społeczeństwie.
Fakt, iż w Niemczech w drugiej połowie XX w. doszło do samokrytycznej oceny zbrodni nazistowskich wynikał również z ogromnej presji międzynarodowej. W przypadku zbrodni sowieckich tego praktycznie nie było
Wyłaniający się tu niemiecki czy zachodni obraz historii XX wieku wykazuje znaczne rozbieżności z sowieckim czy rosyjskim. W putinowskiej Rosji centralnym elementem agresywnie wykorzystywanej obecnie pamięci o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej jest to, że Związek Sowiecki był w pewnym sensie po właściwej stronie historii dzięki swojemu wkładowi w zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami oraz poniesionymi w wyniku wojny ogromnymi ofiarami w ludziach.
Doświadczenie Ukrainy, Polski, krajów bałtyckich i innych krajów Europy Wschodniej jest tu inne, a mianowicie takie, że w historii Europy XX wieku istniały dwa wielkie zbrodnicze reżimy: narodowosocjalistyczne Niemcy i Związek Sowiecki pod rządami Stalina. Jest to pogląd, który w ostatnich dwóch dekadach zyskał na znaczeniu również na szczeblu europejskim, co stało się zresztą pod wpływem krajów bałtyckich i Polski. Świadczą o tym różne rezolucje Parlamentu Europejskiego z ostatnich 15 lat. Poza tym spójrzmy na rezolucję Bundestagu z listopada 2022 r., w której Hołodomor nazwano ludobójstwem. Ona jest ważna również dlatego, że wyraźnie mówi o dwóch systemach totalitarnych w historii Europy XX wieku i ich masowych zbrodniach. Sądzę, że jedną z konsekwencji wojny Rosji przeciwko Ukrainie będzie również to, że doświadczenia krajów Europy Wschodniej, a zwłaszcza Ukrainy, podkreślające fakt, że w historii Europy XX wieku istniały dwa główne zbrodnicze reżimy, będą zyskiwać na znaczeniu.
PAP: W swoich pracach nad Rosją wielokrotnie odwołuje się Pan do mitu Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, który służy również Władimirowi Putinowi za narzędzie manipulacji i wykoślawiania historii, ale przecież Putin nie stworzył mitu, tylko go zrewitalizował?
KS: Celem Putina jest przede wszystkim odzyskanie przez Rosję pozycji, jaką Związek Sowiecki zajmował w drugiej połowie XX wieku. Z jednej strony oznacza to przede wszystkim utrzymanie lub, jak w przypadku Ukrainy, odzyskanie kontroli nad państwami postsowieckimi – kontroli coraz bardziej przez Rosję traconej od 2014 roku. Z drugiej strony oznacza to również, iż Rosja ma odzyskać w stosunkach międzynarodowych pozycję o podobnej wadze, jaką miał dawniej Związek Sowiecki. Putin – czy szerzej Rosja – czerpie legitymację do tego typu dążeń w dużej mierze z sowieckiego wkładu w zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami w II wojnie światowej. W Związku Sowieckim zwycięstwo w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej stanowiło drugi mit założycielski po Rewolucji Październikowej, co było szczególnie widoczne od lat 60. XX wieku w epoce Breżniewa. W Rosji temat ten stał się jeszcze bardziej centralny dla polityki historycznej i polityki pamięci historycznej niż miało to miejsce w Związku Sowieckim. Wystarczy choćby spojrzeć jak wielkiego znaczenia nabrały w Rosji obchody 9 maja.
PAP: A czy Pana zdaniem można postawić tezę, że Rosja umiejętnie wykorzystała niemieckie poczucie winy za zbrodnie dokonane w Związku Sowieckim podczas II wojny światowej do zbudowania partnerstwa, ale takiego, gdzie Niemcy będą paradoksalnie skłonne do dużych ustępstw na rzecz Moskwy, nawet kosztem innych krajów, które również padły ofiarą Sowietów w latach 1939-45?
KS: Rosja celowo wykorzystała pamięć o II wojnie światowej, a w szczególności o zwycięstwie w 1945 r., aby wzmocnić swój prestiż międzynarodowy, czego dowodem są m.in. wielkie uroczystości Dnia Zwycięstwa w Moskwie z udziałem społeczności międzynarodowej. Z pewnością można powiedzieć, że to wykorzystywanie pamięci o niemieckich zbrodniach przez Rosję było wyjątkowo skuteczne, ponieważ Niemcy uważały, że ponoszą szczególną odpowiedzialność wobec Rosji i to szczególną na tle całej odpowiedzialności Niemiec za wojnę oraz polityki okupacyjnej związanej z rozległymi, masowymi zbrodniami. Z tego też powodu krytyka Rosji za instrumentalizowanie pamięci wojennej była w Niemczech wyrażana niewątpliwie bardzo ostrożnie. Postulaty innych państw – zwłaszcza państw bałtyckich, ale także Ukrainy – by w Rosji doszło również do krytycznego zbadania zbrodni sowieckich, zostały w Niemczech w dużej mierze zignorowane.
PAP: Jak Pan to tłumaczy?
KS: Związek Sowiecki był w świadomości niemieckiej w dużym stopniu utożsamiany z Rosją, a zatem zobowiązanie, które powstało dla Niemiec z czasów II wojny światowej, było postrzegane przede wszystkim wobec Rosji. W szczególności w odniesieniu do Ukrainy przeoczono fakt, że pod pewnymi względami ludność ukraińska znacznie bardziej ucierpiała. Samo zaś pytanie o to, na ile Rosja celowo wykorzystała pamięć o II wojnie światowej w relacji z Niemcami jest interesujące, ale wymaga głębszej analizy. Nie ulega jednak wątpliwości, że pamięć o II wojnie światowej w Niemczech miała wpływ na to, że niemieccy politycy czuli się szczególnie zobowiązani do kontynuowania dialogu i współpracy nawet z coraz bardziej agresywną Rosją. Dlatego rosyjska instrumentalizacja tej pamięci w celu wzmocnienia prestiżu Rosji na arenie międzynarodowej miała być może silniejszy, pozytywny oddźwięk w Niemczech niż w innych krajach. I nasuwa się jeszcze jedno: obowiązujący pogląd, że ta pamięć na tyle łączy Rosję i Niemcy by uznać za wspólne hasło „nigdy więcej wojny” przyczynił się również do tego, że w Niemczech przemilczano lub nie traktowano poważnie tego, że tam na pierwszy plan wysuwa coraz mocniej inna interpretacja wojny. Mianowicie traktowanie wojny jako triumfu militarnego, który można powtórzyć również dziś.
PAP: Eksperci od wielu lat zwracali uwagę na niepokojące tendencje w Rosji. Na putinowski styl zarządzania, zabójstwa polityczne, wyostrzenie retoryki wojennej. Kiedy więc słyszymy, że „Zachód przeoczył pewne kwestie” lub je „błędnie zinterpretował”, to czy nie usprawiedliwiamy de facto niechęci do dostrzegania niepokojących trendów powodowanej troską o partykularny interes gospodarczy?
KS: Oczywiście, interesy gospodarcze również wpływały na relacje z Rosją w ostatnich dekadach i również przyczyniły się do tego, że współpraca z nią była kontynuowana i została jeszcze pogłębiona wraz z budową Nord Streamu 2. Uważam jednak, że błędem byłoby przypisywanie stosunków między Niemcami a Rosją w ostatnich dziesięcioleciach wyłącznie interesom gospodarczym. Pamięć historyczna najwyraźniej odegrała bardzo ważną rolę w budowaniu poczucia pewnej niezawodności tych relacji.
PAP: Na ile silne są dziś jeszcze w Niemczech środowiska tzw. „Russlandversteher”, czyli osób starających się racjonalizować poczynania Rosji i bez względu na okoliczności apelować o „nowe otwarcie z Moskwą”?
KS: Ich wpływ i znaczenie już znacznie spadły po 2014 r., a jeszcze bardziej po lutym 2022 r. Jednocześnie, wewnątrz partii politycznych skrajnej prawicy i lewicy, wciąż istnieją siły krytyczne wobec wsparcia dla Ukrainy i dążące do porozumienia z Rosją. Takie stanowisko jest reprezentowane również w innych partiach, zwłaszcza w SPD.
Wydaje mi się jednak, że obecnie, inaczej niż w przeszłości, to nie „Russlandversteher” jako tacy są problemem, ale raczej fakt, że zarówno do polityków, jak i do społeczeństwa niemieckiego zbyt powoli dociera świadomość, że żyjemy w czasach pełnych niepewności i zagrożeń. To zresztą powód wyciągania zbyt późnych i nieadekwatnych do sytuacji wniosków. Dotyczy to przede wszystkim wsparcia dla Ukrainy poprzez dostawy broni i inne formy wzmacniania sił zbrojnych, ale również wzmacniania zdolności obronnych samej Republiki Federalnej Niemiec. (PAP)
Dr Kai Struve jest historykiem, wykładowcą i autorem licznych publikacji naukowych, kieruje ponadto pracami grupy badawczej „Europa i Ukraina w XX wieku – panowanie sowieckie, okupacja niemiecka i konfliktowe wspomnienia” w Centrum Historii Współczesnej im. Mykoły Gajewoja
Rozmawiała: Olga Doleśniak-Harczuk/FakeHunter
odh/ lm/ wus/